czwartek, 25 grudnia 2014

Rozdzial VII

Witam!
Szczerze mówią miałam pozycic bloga ale dawalam mu ciągle szanse. I dobrze! Pojawił się nowy komentarz! I właśnie dla Ciebie jest rozdział! Przepraszam ze krótki ale pierwsze święta bez mamy i braciszka wiec mocno zakrapiane co to by mocno nie tęsknić i tak jakos wyszlo krótko. Następny postaram się jeszcze w tym roku dłuższy.
Pozdrawiam!






Rozdzial VII
Severus Snape lezal w skrzydle szpitalnym patrząc w sufit. Cale szczęście ze byl sam inaczej spalilby się ze wstydu ze trafil tu przez jakas glupia okularnice. I tak musi przetrwać upokozenie jakim jest jego pierwszy w zyciu szlaban który będzie miał miejsce w sobotę. Wciąż nie wieżyl ze jedna dziewczyna dała mu rade. Choc byla dobra w zakleciach daleko jej bylo do niego ale pomogla jej inteligencja. Takie proste odwrucenie uwagi przeciwnika sprawilo ze wygrala z nim pojedynek. Postanowił ze będzie dalej z nią ćwiczyć. Jak tak dalej pójdzie to może latem po zakończeniu szkoły będzie mógł pokazac ja Czarnemu Panu? Tak... Czarny Pan będzie zadowolony ze Severus przyprowadził mu taka cenna zdobycz. Bo ona była cenna cokolwiek jej mowil. Pogrążony w rozmysleniach o dziewczynie nawet nie zauważył kiedy osunal się w krainę snu.


Luna stala przed gabinetem opiekunki gryffindoru i czekala na Severusa. Od ich pojedynku minely 3dni w czasie których chłopak zaczął z nią coraz więcej ćwiczyć. Zeszlej nocy do 3 nad ranem rzucali w siebie zaklęcia aż w końcu Luna padając z nug poprosila aby dokończyli następnym razem. Każdy dzień sprawial ze byla coraz bardziej zmęczona a dzis mieli szlaban wiec tez nie liczyla na szybki odpoczynek. Ale jutro jest niedziela i obiecala sobie spanie do południa a później zero książek. Po kilku minutach przyszedł Snape. Ten to zawsze wygladal dobrze nie zależnie od tego jak malo spal. Skąd on bierze ta sile i witalność? W tej samej chwili drzwi gabientu otworzyly się i nauczycielka transmutacji poinformowala ich ze maja za zadanie wyszorowac podłogę w sali astronomicznej bez użycia magii. Ruszyli bez słowa w jej stronę a na miejscu juz czekamy na nich mopy i wiadra z woda. Zadanie choc wydawalo się proste wcale takie nie bylo ponieważ zwykla woda bez żadnego plynu jedynie rozmazywala bród ale w końcu po prawie dwuch godzinach zmagań udalo im się doprowadzić wieze po pozadku w międzyczasie rozważając opcje dwuch składników które mogłyby się nadawac do ich eliksiru a Luna lekko zdziwiona zauważył ze slizgon zaczął darzyć ja jakoby szacunkiem od ich pojedynku. Zdaje się ze zrozumiał ze mimo iż nie ma co prawda takiej mocy jak on to jednak jest godnym uwagi przeciwnikiem nawet dla niego. Przed polnoca rozeszli się do swoich dormitoriow.


Luna otworzyla oczy i zerknela na zegarek na stoliku przy jej lozku. Bylo południe. Przeciągnęła się wydając przy tym mruczenie kota po czym głębiej zanurzyla się w koldrze z zamiarem jeszcze chwilowej polgodzinnej drzemki ale ta jednak nie byla jej dana. Dora rozsunela kotary jej lozka wpuszczajac do środka ostre słoneczne promienie.
- Dzień dobry! Nie ma dluzej spania mamy dzis zbyt piekna pogodę! Ubieraj się i idziemy na blonia pograć w ekspodujacego durnia!
Chcąc nie chcąc Luna wyszla spod cieplutkiej koldry i poszla pod prysznic po czym szybko ubrala się w klasyczne spodnie i fioletowa bluzke a włosy spiela w kok pozwalając kilku pasemkom na wyjście spod grzebienia.
- No Luna super wyglądasz! Snape padnie z wrażenia na twój widok!
- Snape?
- No nie udawaj, spędzacie razem niemalże cale dnie pewnie juz cos miedzy wami zaiskrzylo?
- Nie i nie mam zamiaru na to pozwolić. Severus jest mily jak chce, coraz lepiej się dogadujemy ale w pewnością nie jest to to co myślisz.
- Serio?
- Serio. Nie czuje do niego nic więcej po za kolezenstwem i jestem pewna ze on nie czuje nic więcej do mnie. Ale mniejsza o mnie. Co z Syriuszem? Bo tak ma na imię o ile dobrze pamiętam?
- Tak, Syriusz. Ale nie jest tak jak myślałam. Od tamtego pocalunku praktycznie go nie widziałam z wyjątkiem posiłków w wielkiej sali. Obawiam się ze się mną znudzil? Może zbyt łatwo poddalam się pocalunkowi? Może woli trudniejsze zdobycze? Wiesz, chłopak z jego reputacja...
- Hm... Wiesz nie mam zbyt wielkiego doświadczenia odnośnie chłopaków. W sumie to żadnego bo wczesniej nikt się mną nie interesował ale w sumie to mysle ze nie o to chodzi. Syriusz jest typowym gryfonem a co więcej wywodzi się z rodziny slizgonow. Ja mysle ze on poprostu musi pogodzić się z faktem ze podoba mu się ktoś o kim nigdy by nie pomyślał ze mu się spodoba. Daj mu troche czasu żeby poukladal to sobie.
- Skoro tak mówisz... Moze masz racje. A teraz choc na blonia nim słońce schowa się za popoludniowymi chmurami.


Siedząc na trawie i ciesząc się chwilami słońca krukonka wrucila wspomnieniami do dnia przed jej misja jak w ten sam sposób siedziala ciesząc się dobra pogoda ze swoimi przyjaciółmi. Choc bylo to zaledwie poltora miesiąca temu wydawalo jej się jak by od tamtego czasu minely wieki. Jak by to było s innym zyciu. Zamknela oczy kierując twarz w chylace się ku zachodowi słońce. Kawałek dalej Dora grala w eksplodujacego durnia z innymi slizgonami ale Luna postanowila dać sobie spokój w tej kolejce. Słysząc w tle ze gra toczaca się nieopodal niebawem dobiega konca zaczela otwierać oczy ze zdziwieniem widząc ze jest obserwowana przed dwie osoby. Oczy naświetlone słońcem dopiero po pól minucie pozwolily jej dostrzec kim byli. A byl to James Potter i Syriusz Black. Uśmiechnęli się obaj szyderczo w jej stronę.
- Patrzcie patrzcie kto to nagrzewa się na słoneczku! Nowa dziewczyna Smarkusa! Poprosilabys rodziców o szampon do włosów dla swojego chłopaka.
- Dajcie spokój mi i jemu, dobrze wam radze.
- Ależ my dajemy ci tylko dobra rade...
- Mam gdzies wasze rady wiec rownie dobrze możecie iść szczepić sobie język gdzie indziej.
- Jaka pyskata. Jak myślisz Lapo, warto by nauczyć dziewczynę jak się odzywac do innych co?
- Z ust mi to wyjales Rogas.
Sięgnęli po swoje różdżki ale Luna juz rzucila w ich stronę zaklęcie petrifocus totalus powalajac obydwu na ziemie po czym odwrucila się na piecie i ruszyla w stronę zamku. Choc obiecala sobie dzień bez książek nogi same poprowadzily ja w stronę biblioteki a tam w stronę ksiąg zakazanych gdzie siedział czarnowlosy chłopak.
- Jak ci minął dzień?
- Świetnie, zamiast obiajac się tak jak ty znalazłem propozycje kolejnego skladnika do naszego eliksiru.
- Super, jaki to?
- Korzeń lilii. Jest ona co prawda zalecana osobom mającym problemy z utrzymaniem równowagi i kontroli nad własnymi ruchami ale mysle ze w naszym eksperymencie moze miec dość kluczowe znaczenie.
- Dobra opcja.
Luna przeszla się pomiędzy regalami a jej wzrok przygnela ksiega 'Niesmiertelnosc i jak ja uzyskać'.
Wziela księgę w dłonie i ruszyla w stronę stolika gdzie zaczela przeglądać wolumin. Na poczatku autor wspominal o legendarnym kamieniu filozoficznym następnie o krwi jednorożca a także o pozostaniu czarodziejem - wampirem co również zapewnia nieśmiertelność. W końcu gdy stracila nadzieje trafila na to o czym myślała. Rozdział poświęcony horkruksom. Luna wiedziała ze jest jeszcze za wcześnie aby Severus w ramach zaufania pokazał jej wspomnienie na jakim jej zalezalo ale warto chyba poruszyć delikatnie ten temat. Gdy juz miała mu zadac pytanie zauwazyla ze slizgon spogląda na nią i tytuł woluninu jaki miała przed sobą.
- Chcesz być niesmiertelna?
- Niewiem. Bylo w moim zyciu wiele chwil kiedy myślałam o śmierci ale chyba czy chciałabym zyc wiecznie... Nie zastanawiałam się. A ty?
Obserwował ja kilka sekund spod przymruzonych oczu zanim odpowiedział.
- Bycie nieśmiertelnym to najwieksza mozliwa potega dla czarodzieja. Oczywiście ze chciałbym zyc wiecznie. Miałbym możliwość z każdym dniem rozwijac swoje moce.
- A to da się je bardziej rozwinąć?
Luna wiedziała ze w chwili obecnej przyszly profesor jest zaledwie w połowie swoich możliwości ale uznala ze warto od czasu do czasu polechtac jego męskie ego. Oczywiście odczytal to na opak.
- Nie mam ochoty na słuchanie jak stroisz sobie żarty z tego jak odwrucilas moja uwagę podczas pojedynku. Oboje wiemy ze gdyby nie to to ty byś spedziala przynajmniej jedna noc w skrzydle szpitalnym.
- Może i tak ale teraz juz przynajmniej wiesz ze mimo iż nie dorównuje ci mocą to wygranej tez nie masz ze mną zapewnionej.
- Spokojnie następnym razem nie dam się tak zwieść.
- Zobaczymy.
Siedzieli na przeciw siebie patrząc na siebie i Luna nagle zdala sobie sprawę z tego ze chłopak ma na prawdę piękne oczy. Wydaje się nie możliwe żeby te czarne tunele byly tak nazwane ale byla to prawda. Przez chwile utonela w ich glebi i dopiero wesoly glos bibliotekarki wyrwal ich z tego hipnotyzujacego spojrzenia.
- Co tu robicie kochani? Czy pogoda nie jest zbyt piekna by spędzać czas w bibliotece?
- To biblioteka jest piekna.
- To prawda. Ale warto tez zażyć świeżego powietrza od czasu do czasu. Idźcie kochaniecy na spacer po bloniach. Macie szare twarze od ciągłego siedzenia w zamku.
Pani Prince odeszla w stronę dzialu transmutacji i Luna byla pewna ze jej rada pójdzie w niepamięć ale Severus ja mocno zaskoczył.
- Gdzie masz ochotę iść?
- Masz ochotę wyjść?
- Czemu nie. Pogoda rzeczywiście dopisuje.
- To może wzdłuż Zakazanego Lasu?
- O tym samym pomyślałem.
Chwile później minęli byli juz na błoniach.
- Wiec nie wiele wiesz na temat Czarne... Lorda Voldemorta?
- W ciągu ostatnich kilku dni troche popytalam ale jedyne czego się dowiedziałam to ze byl wyjątkowym uczniem i ze chcial być nauczycielem OPCM ale nie dostal tego stanowiska. No i ze ponoc posiadl cos co nie udalo się nikomu oprócz Nikolasa Flamela. Myślisz ze może być to prawda?
- Mysle ze od czasów Merlina nie bylo tak wyjątkowego czarnoksiężnika.
Pięknie wymijajaca odpowiedz.
- Chciałabym go poznać. Porozmawiac. Dowiedziec się skąd posiadl taka wiedze.
Przeszli kilka dobrych metrów zanim Severus się odezwał.
- Takich jak ty jest wiele.
- A ty? Spotkales go kiedys?
Znów chwila ciszy.
- Nawet jesli, to co?
- Tak tylko pytam.