poniedziałek, 26 stycznia 2015

Rozdzial XII

 Witajcie!
Przedstawiam Wam nowy rozdział i mam nadzieje ze jesteście zadowolone. Jest krótki ale mysle ze skoro troche się w nim dzieje to wybaczycie. Pozdrawiam i liczę na komentarze. Miłego czytania!
Rozdział XII
Piątka gryfonow siedziala wokół kominka zapatrzona w ogień i pogrążona we własnych myślach. A w myślach każdego z nich byla ona. Luna Lovegood. Luna która zawsze doprowadzała ich do śmiechu swoimi opowieściami o nieistniejących magicznych stworzeniach. Luna która nawet w najgorszej sytuacji potrafiła znaleźć dobrą stronę. Luna która dla każdego z nich byla przyjacielem. Luna której teraz zwyczajnie się bali. Jak to możliwe ze przez jedna noc zaszła w niej taka zmiana? Ginny nie powiedziała nikomu o misji przyjaciółki choć byla pewna ze to właśnie podczas niej dziewczyna przeszła ta przerażającą zmianę. Pytanie tylko czy z tego wyjdzie. Dumbledore na pewno juz cos robi w jej sprawie ale czy mu się uda? Gryfoni mieli nadzieję ze tak.
- To czarna magia.
- Hermiono ale jak ktos w ciagu jednej nocy mógłby tak mocno przejść czarna magia? To technicznie nie możliwe!
- Harry widac możliwe skoro mieliśmy taki przypadek przed oczami zaledwie kilka godzin temu! Jesli nie czarna magia to co? Pląstka wpadła jej do nosa?
- Niezależnie od tego co się z nią stało musimy jej pomóc.
Glos zabrał Ron który oczywiście wykazał się takim brakiem rozumu jak tylko on to potrafi.
- Neville a po co? Teraz przynajmniej nie gada bez sensu! Cale popołudnie nawet raz nie wspomniała o żadnych narglach ani tego typu bzdetach.
- Ron dobrze się czujesz? Przeciez ona praktycznie wcale nie mówiła! W dodatku patrzyła na nas jak byśmy byli jakimś gorszym gatunkiem człowieka. Neville ma racje trzeba jej pomóc to nie jest jej wina ze tak się zachowuje. Juz wole Lune Pomylune niż Lune z odorem czarnej magii.
W końcu i Ginny postanowiła zabrać głos.
- Trzeba iść do Snape'a.
- Po co? - zapytali wszyscy chórem patrząc w jej stronę.
- Bo to jedyna osoba która która wydostała się z objęć czarnej magii i jest w zamku. Może on cos nam doradzi?
- Ginny ty na prawdę chcesz prosić nietoperza o pomoc?
- A macie lepszy pomysł?
Po chwili ciszy odezwała się Hermiona.
- Ginny ma rację. To jedyne rozsądne rozwiązanie. Snape na pewno juz wie co z nią jest wiec może jakos uda nam się go przekonać do pomocy. Ja z nim porozmawiam....
- Nie Hermiono. Snape i tak wystarczająco cie nie lubi. Ja z nim porozmawiam. Nigdy się na mnie jakos specjalnie nie wyżywał. A przynajmniej mniej niż na innych.
- To może przynajmniej ja pójdę z tobą, co ruda?
- Nie Harry, twoja obecność tez nie wprawi go w lepszy humor. Pójdę sama. Przeciez mnie nie pogryzie, nie?




Ginny bardzo powoli pakowała swoje rzeczy czekając aż wszyscy wyjada z sali aby mogla bez świadków poradzić się Snape'a w sprawie Luny. Nagle dotarła do niej komiczność tej sytuacji. Iść do mistrza eliksirów o poradę? Równie dobrze można sobie poprostu kupic porządny sznur żeby się powiesić niż umierać w mękach przed tym przerażającym nauczycielem. Ale czego się nie robi dla przyjaciół?
- Weasley minus 10 punktów za ociąganie się. Wynocha mi stad!
No tak, niezły początek.
- Profesorze ja...
- Wciąż tu jesteś? Tak ciężko zrozumieć ze nie mam zamiaru patrzę na twoje rude klaki dluzej niż jest to calkowicie konieczne?
- Ja przyszłam w prawie Luny Lovegood.
- W szkole jest masa nauczycieli którzy maja mniej obowiązków niż ja wiec im zawracaj głowę swoimi problemami z przyjaciółka a nie mi!
- Profesorze, proszę mnie posłuchać! - Ginny byla juz na prawdę zła i choc nigdy sie o to nie podejrzewała podniosła na swojego nauczyciela glos - Luna jest opętana przez czarna magie o czym Pan sam na pewno doskonale wie. Oboje wiemy tez kiedy to się stało. Problem polega na tym ze ani ja ani nikt z paczki moich przyjaciół nie wie jak jej pomóc.
- Po pierwsze Weasley za podniesienie głosu minus 20 punktów. Nie życzę sobie więcej słyszeć takiego tonu względem mojej osoby. A co do Lovegood. Owszem jest z nią problem ale na to co jej dolega nie ma sprawdzonego lekarstwa. Na każdego działa co innego. Jedno wiem. Jest dla niej jeszcze szansa, po prostu musze znaleźć sposób jak ja z tego wyciągnąć.
- A może my moglibyśmy jakos pomoc?
- Czy ty zamieniłaś się na mózgi ze swoim najmłodszym bratem? Dopiero co powiedziałem ze sam nie wiem co okaże się na tyle skuteczne żeby ja z tego wyciągnąć a jesli ja jeszcze nie wiem to co może wymyśleć zgraja przygłupich nastolatków jakimi jesteście?
- Mysle ze mam pomysł który mógłby wypalić.




Severus siedział z Albusem po przeciwnych stronach biurka.
- Mysle ze pomysł panny Weasley może się udać.
- Ja nie mowie ze nie ma szans się udać ale większe szanse są na to ze Weasley wyląduje na kilka tygodni u Munga a z Lovegood będzie jeszcze gorzej bo jak wiesz każde użycie czarnej magii zwiększa zapotrzebowanie na więcej. Dlatego tez radziłbym poczekać aż wymyślimy cos mniej niebezpiecznego.
- Ale kiedy ci się to uda? Panna Lovegood to tykająca bomba zegarowa w kazdej chwili może komuś posłać klątwę choćby za przypadkowe wpadniecie na nią na korytarzu.
- No to może chociaż zamiast Weasley niech stanie Granger. Ma więcej doświadczenia w walce a tez zdawały się być wczesniej dość blisko.
Starszy czarodziej zamyślił się na chwilę aż w końcu przytaknął głową. Trzeba spróbować.




Luna siedziala nad dokumentami które dal jej Snape i spokojnie kartkowała je zatrzymując się na coraz ciekawszych zdjęciach. Właśnie natrafiła na opis dziecka rozrywanego przez zaklęcia dwóch czarodziejów. Coś w jej piersi podskoczyło i poczuła okropną ochotę na uratowanie tego dziecka a nawet ochronienie go własnym ciałem byle by nie cierpiało. Spojrzała na opis zdjęcia. ' Dziecko rozszarpywane przez polaczenie bonesbreak i sectusempra. W jej oczach na krótką sekundę pojawiły się łzy jednak wtedy znów usłyszała w głowie cichy głosik który podpowiadał jej ze to połączenie zaklęć byloby cudownie wykonać na Bellatrix. Tak... Połączenie tych dwóch formuł. Jest piękne...




Ginny i Hermiona zapukały do gabinetu dyrektora i od razu zostały zaproszone do środka w ktorym oprócz dyrektora był tez postrach uczniów Severus Snape.
- Witajcie dziewczęta i siadajcie. Mam dzis do was prośbę. Jak wiece panna Lovegood jest pod wpływem ciemnych mocy i musimy ja z nich wyciągnąć jak najszybciej się da. Panna Weasley podsunęła nam świetny pomysł - przedstawił Hermionie szybko plan działania - mam jednak zastrzeżenie. Gwoździem programu będzie panna granger, a ty Ginny możesz ewentualnie jedynie pomagać. Będziecie obserwowane przez profesora Snape'a który w najgorszym wypadku znokautuje pannę Lovegood. Zgadzacie się?
Ginny byla troche zawiedziona ze to starsza dziewczynę wybrano a nie to nie był odpowiedni moment na fochy. Teraz liczy się jedynie dobro Luny. Przytaknęły w tej samej chwili.
- Zatem do dzieła. Mam nadzieję ze wam się powiedzie.




Hermiona stała niedaleko wieży Ravenclow przy jednej z nieużywanych sal lekcyjnych rozglądając się do około. W sali w najciemniejszym rogu siedziala Ginny a profesor Snape na którym bylo zaklęcie kameleona stal po drugiej stronie wejścia do sali. Korytarz był jak zwykle o tej porze zupełnie pusty, wszyscy byli na kolacji. Wszyscy z wyjątkiem Luny. Usłyszała z oddali ze ktos się zbliża. Ścisnęła mocniej różdżkę która miała schowana w kieszeni szkolnej spódnicy spoglądając w kierunek z którego ktos nadchodzi. Po kilku sekundach za rogiem pojawiła się srebrnowłosa krukonka.
- Luna! Dobrze ze cie widzę. Masz chwile? Musimy pogadać.
Miała wrażenie ze dziewczyna odmówi ale kiwnęła potakująco głową.
- Pewnie. O co chodzi?
Drzwi od sali zamknęły się z cichym trzaskiem. - O ciebie. Zmienilas się Luna. Chce ci pomóc.
- Nie potrzebuję niczyjej pomocy. I wszystko ze mną w porządku.
- Nie. Nic nie jest z toba w porządku. Proszę, daj sobie pomóc...
- Hermiono, lubię cie, nic do ciebie nie mam...
- Luna, kocham cie, jesteś dla mnie jak siostra ale proszę wysłuchaj mnie...
-Nie!
Hermiona widziała ze długowłosa jest już mocno zdenerwowana. Oto chodziło. Teraz tylko poczekać aż ta żuci zaklęcie. Jeszcze kilka słów i juz ze sobą zaciekle walczyły.




Ginny patrzyła z przerażeniem na walkę tocząca się przed jej oczami. Zaklęcia odbijały się od ich zaklęć tarczy i od ścian i juz kilka razy sama musiała wyczarować tarcze żeby nie dostać jakimś okropnym zaklęciem. Hermiona krzyczała jakies nieszkodliwe klątwy ale Luna operowała głównie takimi których gryfonka wogule nie znała. W całym pomieszczeniu czuć bylo odór czarnej magii. Po dobrych 20minutach ruda zauważyła że jej brązowo oka przyjaciółka powoli zaczyna przegrywać a po kolejnych pięciu minutach byla juz w stanie jedynie odbijać zaklęcia. Wiedziała ze za kilka sekund do akcji wkroczy Snape i ogłuszy krukonke od tyłu. W ciągu ułamka sekundy podjęła decyzję. Hermiona nie uchyliła się od jakiegoś zaklęcia i zawyła gdy na jej przedramieniu otworzyła się ogromna rana jak po poparzeniu jakimś mocno żrącym kwasem. Ginny wyskoczyła przed przyjaciółkę i przyjęła następna lecącą w ich stronę klątwę. Nim pochłonęła ja ciemność usłyszała jeszcze rozdzierający serce krzyk.
-Nie!!




Luna patrzyła należącą na zimnej posadzce jej rudowłosą przyjaciółkę. Spojrzała na różdżkę która trzymała w prawej dłoni i zastanawiała się jak to możliwe ze to z niej poszybowało zaklęcie. Magiczne drewno wypadło z jej rak. Nie wiadomo skąd zjawił się profesor Snape a dosłownie sekundę później wpadła szkolna pielęgniarka.
- Zajmij się Granger ja ogarne Weasley.
Luna padla na kolana nie zdarzając na towarzyszący temu bol i schowała twarz w dłoniach. Jak mogli do tego dość? Jak to wszystko się stalo? Próbowała sobie przypomnieć ale wszystko wydawało się być takie odlegle. Jak by we snie. Ale to przeciez byla rzeczywistość. Zraniła najbliższą jej sercu osobę, dziewczynę która traktowała jak siostrę której nigdy nie miała. Poczuła czyjąś dłoń na swoim ramieniu.
- Już dobrze Luna, juz po wszystkim.
To byla Hermiona. Nie byla w stanie spojrzeć jej w twarz. To co zrobiła było niewybaczalne. Czuła wstręt do samej siebie.
- Zostaw mnie!
Dziewczyna zdaje się chciała zaprotestować ale dobiegł je glos mistrza eliksirów.
- Granger do skrzydła szpitalnego i to juz!
- Ale...
- Jazda!!
Miała ochotę umrzeć.

Funpage na facebook'u

Witam Was!
Otóż zrobiłam stronę bloga na facebooku i zapraszam do lajkowania
https://www.facebook.com/luna.severus.blog
będą pojawiać się informacje o nowych rozdziałach i wiele ciekawostek z Hogwartu i tak ogólnie 😅
Pozdrawiam was serdecznie

sobota, 24 stycznia 2015

Rozdzial XI

Witajcie! Bardzo się cieszę ze pod wpisami pojawia się coraz więcej komentarzy i podobają wam się moje wypociny. Przez chwile miałam zacięcie umysłu nie wiedząc do konca jak napisać to co napisać chciałam ale udalo się i przedstawiam nowy rozdział. Jeszcze raz dziękuję za słowa motywacji, naprawde wiele mi dają. Zastanawiam się nad zrobieniem strony bloga na fb wiec jesli jednak się namysle to wkleję wam linka do polubienia. Miłego czytania i pozdrawiam!


Rozdział XI
4 wrzesnia 1997 roku
Albus Dumbledore stal wpatrzony w kominek w ktorym przed chwila znikła dziewczyna. Wiedział ze dobrze robi wysyłając właśnie ja. W końcu wracając powiedziała mu ze jej misja się powiodła. Ale pamiętał tez w jakim stanie wracała, pamiętał jak smród czarnej magii rozszedł się po jego gabinecie gdy tylko do niego weszła z kufrem w jednej i proszkiem w drugiej dłoni. Ale gra warta jest świeczki. Nie miał żadnego nawet najmniejszego podejrzenia co może być kolejnym horkruksem. Potrzebowal informacji a Severus uwieziony Wieczysta Przysięga jaka jest Mroczny Znak nie mógł mu tego ujawnić. Ona byla jego jedynym rozwiązaniem. Teraz jedyne co może zrobić to spróbować dziewczynę wyrwać z letargu, wyplenić z niej czarna magie. Wiedział ze sam tego nie dokona. Ale wiedział tez kto zna się na tym najlepiej. Celowo nie poprosił go wczesniej o to żeby czekal z nim na powrót Luny. Nie miał ochoty żeby Severus wiedział ze być może wyslal nieźle zapowiadająca się czarownice na zmarnowanie. Bo przeciez nie wiedział czy nie jest dla niej za późno, czy nie zabrnęła za daleko, czy czarna magia nie wdarła się do jej serca permanentnie. Tylko jedna znana mu osoba wyrwała się z sideł ciemnej mocy gdy bylo pewne ze jest juz dla niego dużo za późno. Severus. I to jego teraz potrzebowal. Spojrzał na zegar wiszący na jednej z ścian jego gabinetu. Krukonka powinna być za 2min. Juz czas zbudzić Severusa.






Severus Snape siedział w swoim gabinecie popijając ognista weaskey i przeglądając esej jakiegoś pierwszorocznego puchona na temat tojadu żółtego w eliksirach leczniczych. Skreślił właśnie kolejna głupotę jaka napisal chłopak i w celu powstrzymania się od pomaszerowania do dormitorium tego głąba i wypłukania mu mózgu w najbrudniejszej toalecie w Hogwarcie sięgnął po stojącą przed nim szklankę gdy w gabinecie pojawił się patronus przemawiając głosem dyrektora szkoły.
- Severusie, potrzebuje cię w swoim gabinecie. Masz 5minut.
Opiekun domu węża spojrzał na zegarek. Kilka minut po północy. Co o tej godzinie może chcieć od niego tej facet? Wszystkie sprawy zakonu i smierciozercow omówili szczegółowo zaraz po kolacji. Opróżnił duszkiem szklankę nalewając sobie od razu drugiego drinka którego tez wypił za jednym podniesieniem szklanki. Wstał od biurka i zarzucił na plecy swoja tunikę której wszystkie guziki zapiął jednym machnięciem różdżki i zarzucił na plecy pelerynę. Wypiwszy wpierw jeszcze jednego drinka i odwrócił się w stronę kominka z zamiarem przeniesienia się proszkiem Fiuu ale w ostatniej chwili zrezygnował z tego pomysłu. Ma jeszcze jakies 2min wiec spokojnie zdarzy normalna droga a kto wie może jeszcze uda mu się złapać jakiegoś ucznia na korytarzu i poprawi sobie humor odejmując mu punkty?
Niestety plan sie nie udał bo na korytarzu jak na złość nie bylo nawet żadnego ducha na którego mógłby nawrzeszczeć i nim spostrzegł stal juz przed gargulcem. Patrząc morderczym wzrokiem na figurę przed nim warknął haslo a gdy gargulec odskoczył przepuszczając gościa zaczął pokonywać te kilka kroków dzielące go od drzwi gabinetu. I nagle stanął jak slup soli. Wciągnął głęboko powietrze chcąc się upewnić. Czarna magia. Czyżby stary Dumbledore złapał jakiegoś smierciozerce? Ale to po co miałby go wołać? Zrobił dwa kroki do przodu i nie zawracając sobie głowy pukaniem wszedł do gabinetu. Mógłby wyliczać bez konca od kogo mogłoby tak śmierdzieć czarna magia: Bellatrix, Lucjusz, bracia Carrow, Domołow i tak dalej ale gdy tylko ujrzał długie błąd falujące włosy od razu wiedział ze żadne z jego podejrzeń nie jest prawdziwe. A gdy dziewczyna odwróciła się w jego stronę zdziwionym wzrokiem patrząc kto odważył się wejść do tego gabinetu bez pukania i zobaczył jej twarz zaparło mu dech. Lovegood?! Wytrzeźwiał w ciagu ułamka sekundy.
- Witaj Severusie. Cieszę się ze juz jesteś. Podejdź proszę.
Patrzył oniemiały na starca zastanawiając się w co tym razem ten gra ale podszedł bliżej czując coraz większy fetor od blondynki z każdym krokiem a w glowie huczało mu tylko jedno pytanie: jak to do cholery możliwe? Ledwie kilka godzin temu widział ja z Weasley na kolacji i bylo z nią wszystko w porządku! Nikt nie zmienia się tak w kilka godzin! Od dawna nie czul takiej pokusy przewertowania Dumbledorowi umysłu aby dowiedziec się co jest na rzeczy.
- Dziękuję panno Lovegood może pani wracać do swojej wieży. Prosiłbym jednak żeby jutro w południe odwiedziła mnie pani ponownie.
- Oczywiście profesorze. Dobranoc.
Chwyciła za kufer i jak gdyby nigdy nic wyszła z gabinetu. Dopiero po chwili gdy miał pewność ze dziewczyna odeszła na tyle daleko ze nie ma szans ich posłuchać odezwał się.
- Co to ma niby być Albusie?
- To byla panna Lovegood uczennica tej szkoły.
- Tyle wiem! Ale cos ty z nią zrobić? Kilka godzin temu bylo z nią wszystko w porządku! Nikt nie zmienia się tak w ciagu kilku godzin! Na to potrzeba miesięcy!
- Luna byla na misji i...
- Masz do dyspozycji ponad 50 członków zakonu feniksa a wysylasz tak młoda a przez to niezwykle podatna osobę na misje gdzie ma do czynienia z czarna magia? Calkiem postradałaś rozum? Gdzie ona wogule byla?
- Nie tym tonem Severusie. Panna Lovegood byla na misji i nic więcej nie musisz wiedzieć. Interesuje mnie jednak co innego. Da się ja jeszcze zawrócić?
Krew gotowała się w mistrzu eliksirów. Nie lubił tej krukonki. Wyjątkowo jej nie lubił. Te jej dziwactwa i wiecznie znudzone oczy, nijaka twarz i przynależność do grupy fanów Pottera sprawiały ze na sama myśl robiło mu się nie dobrze. Ale ten stary pierdziel nie ma prawa skazywać jej na cos takiego! Jednak pomimo calej złości starał się stwierdzić czy nie jest za późno. Po dobrych kilku minutach stwierdził:
- Zaszła daleko. Ale mysle ze nie za daleko. Jesli będziesz działać szybko to da się ja cofnąć. Tyle ze jak wiesz to nie jest proste. Teraz jedyne co jej pomoże to porządny wstrząs.
- Tak jak w twoim przypadku?
Snape zacisnął żeby.
- Tak, tak jak w moim. Z tym ze ja ocknąłem się za późno.
- Nie ma co rozpaczać lepiej późno niż wcale. Jaka wiec terapie szokowa proponujesz dla niej?
- A bo ja wiem? Nie jestem pieprzonym psychiatra! Przystaw różdżkę do gardła tej Weasley albo Potterowi to może się ogarnie. Naważyłeś piwa to teraz je wypij. Ja idę spać.
- Czekaj Severusie. Posłuchaj. Ja nie mam czasu żeby się teraz zajmować panna Lovegood. Jak wiesz mam wojnę na glowie. Dlatego tez doprowadzenie Luny do stanu sprzed misji zostawiam tobie.
- Ze ja niby nie mam nic do roboty po za sprawdzeniem kilku esejów? Ledwie mam czas podrapać się po tyłku a ty mi dajesz na głowę jeszcze jakąś małolatę?
- Mówiłem juz żebyś nie mówił do mnie tym tonem a wiesz ze nie lubię prosić dwa razy. Masz się zająć panna Lovegood. Możesz odejść.
profesor miał juz wyjść kiedy z ust wypłynęło mu pytanie na które jak przypuszczał i tak znal odpowiedz.
- A co jak by nie można bylo jej zawrócić?
- Jej misja byla dla nas bardzo wazna.
- Zatem zabiłbyś ja, tak?
- Zrozum. Gdy ma się wybór między jednym a setka zyc wybór jest prosty. Niektórzy musza się poświęcić w imię wyższego dobra.
Drzwi za Severusem zamknęły się z głośnym trzaskiem.






Luna otworzyła oczy z błogim uśmiechem na twarzy. W końcu byla u siebie. W swoim ukochanym lózku wśród błękitu i srebra wpatrując się w baldachim przyozdobiony herbem jej domu. Wczoraj po tym jak pokazała dyrektorowi wspomnienie w ktorym Snape mówi jej co jest kolejnym horkruksem po raz pierwszy od wydawało się wieku weszła do swojej wieży. Na dole nikogo juz nie bylo a dziewczyny w jej dormitorium tez juz spały. Ona sama miała sile jedynie przebrać się w piżamę i zaplątać włosy w warkocz i sama tez padla na lóżko. Ostatnich kilka dni prawie nie spala starając się nauczyć się jak najwięcej od Severusa i z ksiąg do których miała nieograniczony postęp wiec dzisiejszej nocy spala jak zabita. Odchyliła delikatnie kotary lóżka mrużąc przy tym oczy na ostre swiatlo które wdarło się w jej lóżko. Gdy oczy przyzwyczaiły się do jasnego swiatla rozejrzała się po dormitorium stwierdzając ze jest sama. Zerknęła na zegarek. 11.40! Za dwadzieścia minut musi być u profesora Dumbledore'a! Szybko podniosła się z ciepłego lóżka i po kilku minutach szla juz korytarzami do gabinetu dyrektora. Gdy po zapukani usłyszała uprzejme Wejdź nacisnęła klamkę i kilka sekund później siedziala juz przy biurku.
- Jak wyspałaś się?
- O tak, wreszcie we własnym łóżku.
- Świetnie.
- Zaprosilem cie do siebie ponieważ podczas misji sporo się zmienilas. I nie jest to wcale zmiana na lepsze.
- Ja mysle wprost przeciwnie. Dużo się nauczyłam i wiem ze jesli wykorzystam w odpowiedni sposób zdobyta wiedze to jestem w stanie naprawde dużo pomuc w wojnie.
Profesor dlugo wpatrywał się w nią zanim się ponownie odezwał.
- Chciałbym abys codziennie przed kolacja spotykala się na godzinkę z profesorem Snape'em. Mysle ze on pomoże ci rzucić okiem na twój obecny punkt widzenia z troche innej strony.
- Będzie mi wmawial ze moja wiedza jest zla?
- Nie. Poprostu przedstawi ci kilka prostych faktow. Decyzja będzie należała do ciebie.
- Dobrze. Skoro profesor nalega. Od kiedy mamy zacząć?
Dyrektor spojrzał na zegarek.
- Mysle ze dzis możecie zacząć wczesniej. Na pewno zastaniesz go w jego gabinecie. Znasz drogę.
- Dziekuje profesorze.
Byla juz przy drzwiach.
- Panno Lovegood. Mam jeszcze jedna prośbę. Nie używaj na terenie szkoły żadnego z zaklęć którego się nauczyłaś.
- Oczywiście. Do widzenia.




Severus spojrzał na zegarek. Uczennica zaraz powinna pojawić się w jego gabinecie. Albus uparl się ze powinien na początek łagodnie wyprowadzić z otępienia umysłu jaki spowodowala u niej czarna magia i pokazywać jej zdjęcia i skutki zaklęć najpopularniejszych i najokrutniejszych w tej dziedzinie jednak on sam czul ze to zupełnie bezcelowe. Skoro ktoś ja nauczył tych klątw to na pewno ja tez uświadomił jak działają. Ale z drugiej strony na początek dobre i to do puki nie wymyśli jak ja z tego wyciągnąć. Przeklęty Dumbledore! Walnął pięścią w biurko w momencie gdy usłyszał pukanie do drzwi.
- Wejść!
- Dzień dobry profesorze.
- Siadaj. Staraj się pojmowac co do ciebie mowie i nie gadaj mi glupot o ptaszkach robaczkach czy innym wymysle twojego ojca.
Zauważył ze dziewczyna zacinesnela mocno zęby ze złości a jej reka powedrowala w stronę różdżki ale po kilku sekundach grzecznie odpowiedziała.
- Oczywiście profosorze.
- No to na początek zajmiemy się skutkami niewybaczalnych. Są ci dobrze znane bo pewnie w poprzedniej bitwie się z nimi spotkałaś ale nie wszyscy wiedza jakie są ich skutki. Avada zabija więc tym się dzis nie będziemy zajmować. Więc cruciatus. Longbottom to twój przyjaciel wiec na pewno wiesz on jego rodzicach. Ale to nie jedyny przypadek. U nich stan w jakim są jest efektem wielodniowych tortów natomiast niekiedy wystarczy kilka minut by człowiek stal się warzywem. Wszystko zalezy od organizmu. Zdarzają się tez osoby które są tez calkowicie odporne na to zaklęcie ale jest to przypadek jeden na milion o jakim nikt nie słyszał od przeszło stu lat. Innymi łagodniejszymi skutkami są chwilowe zaniki pamięci, problemy z mówieniem, drżenie lub niedowład kończyn. Czasem występują wszystkie na raz czasem tylko jedna z nich a czasami nic. Jesli zaś chodzi o imperius to skutków jest o wiele mniej ale są one praktycznie czysto psychologiczne. Są to leki, paranoje, zaniki pamięci, rozdwojenie jaźni a gdy ktos jest pod wpływem tego zaklęcia może być to nawet całkowity zanik świadomości osoby do której należało ciało.
- To znaczy?
- Nie rozumiesz prostego pojecia jak zanik świadomości? To znaczy ze człowiek nie jest w stanie samemu myśleć ani nic zrobić nie będąc pod wpływem zaklęcia. Jakieś jeszcze pytania? Jeszcze czegos nie rozumiesz z moich prostych wypowiedzi?
- Nie profesorze. Zrozumiałam Pana doskonale.
- Grzeczniej. To ze jesteś tu z polecenia dyrektora nie znaczy ze nie mogę ci odebrać punktów dać szlabanu czy poprostu wyrzucić.
- Ależ może Pan nie mam zamiaru Pana powstrzymywać.
- Minus 20 punktów od Ravenclow. A teraz weź te materiały i masz je wszystkie dokladnie przejrzeć do jutra. Wystarczy ze zapomnisz gdzie w tekście jest choc jeden przecinek a będziesz miec szlaban cały następny weekend.
Uśmiechnęła się promiennie ale jej oczy wciąż pozostały zimne. Gdyby nie inny kolor tęczówek poczułby się jak by patrzył w swoje lustrzane odbicie.


Ginny siedziala przy stoję gryfonow i dłubała widelcem w ziemniakach które miała na talerzu. Nie wie jak przetrwa czas gdy Luna jest na misji. Nie wiedziała nawet ile to potrwa. Martwila się o przyjaciółkę. A jeśli coś jej się stanie? Nie chciała odwiedzać jej u świętego Munga.
- Hej Luna! Gdzie się podziewałaś od rana?
Glos Nevilla wy powiadającego imię dziewczyny o której myślała oderwał ja od złych myśli. Luna tu jest? Przeciez to nie możliwe! Poderwała się od stołu patrząc w stronę wejścia do wielkiej sali i wpadła na blondynkę prawie zawalając ja z nóg.
- Boże Luna, jesteś! Nic Ci nie jest?
Pomiędzy kolejnymi uściskami nawet nie zauważając ze przyjaciółka ich nie odwzajemnia.
- A co miało jej się stać?
Harry zdziwony zadał pytanie ale gdy spojrzał na Lune jego twarz przybrała dziwnego wyrazu twarzy. Ten sam wyraz zauważyła u Nevilla i Hermiony którzy tez patrzyli na krukonke z na wpół otwartymi ustami i jedynie Ron dalej zapychał się udkiem z kurczaka. Gdy spojrzała w oczy przyjaciólki zatkało i ja. Luna się zmieniła. Ale jak by ja ktos zapytał w jaki sposób nie umiałaby odpowiedzieć. To byla zmiana nie tyle widoczna ile wyczuwalna. Jej oczy, niby te same szare oczy które zawsze patrzyły na nią z miłością, zarażały ciepłem były teraz puste i zimne a pod ich spojrzeniem Luna poczuła się bardzo mała i bezwartościowa a ciarki przeszły przez jej ciało. Spojrzała w stronę stołu nauczycielskiego na miejsce zajmowane przez dyrektora. Byla pewna ze wie ze go obserwuje ale udawal ze tego nie czuje i jak gdyby nigdy nic nakładał sobie na talerz pierś z kurczaka. Ginny znów spojrzała na przyjaciółkę. Co on jej do jasnej ciasnej zrobił? Byla przerażona.

piątek, 16 stycznia 2015

Rozdzial X

Pozdrawiam was!
Rozdział X
- Znów przegrales! Widzisz jednak moja inicjatywa jest dużo lepsza niż na poczatku myslales, co?
- To jest pytanie na które mam odpowiedzieć szczerze jak w zakładzie?
- Nie. Ale chyba możesz mi odpowiedzieć tak dodatkowo.
- Nie nie mogę. A teraz konkretne pytanie.
- No dobrze. Kiedys wspominales ze chciałbyś się przyłączyć do tego Voldemorta.
- Owszem.
- Co cie przekonalo tak ostatecznie do tej decyzji?
- To juz drugie pytanie.
- Wcale nie. Poprzednia moja wypowiedz byla stwierdzeniem.
Severus standardowo gdy nie byl pewny czy może jej zaufać zaczął swidrowac ja wzrokiem. Poczula ze przechodzą jej ciarki po plecach ale nie bylo to uczucie nie przyjemne. Wręcz przeciwnie. Podobalo się jej. Na kilka sekund zanim się odezwał pozwolila sobie na zatoniecie w jego czarnych oczach.
- Pamiętasz jak kiedys zapytałem cie czy umiesz dochować tajemnicy?
- Tak i powiedziałam wtedy ze jak najbardziej choćby miało mnie to kosztować życie.
- Potrzebuje tej tajemnicy teraz.
Luna się zawachala. Przeciez nie może dotrzymać tajemnicy. Będzie musiała powiedziec Dumbledore'owi. Chyba ze...
- Obiecuje ze z moich ust nie wyplynie choc jedno slowo z tego co mi powiesz lub pokażesz.
Taksowal ja jeszcze chwile wzrokiem ale tym razem nie pozwolila sobie na mala śmierć w otchłani jego czarnych oczu i w napięciu wyczekiwala czy pokaze to co chce jej pokazac jest celem jej misji.
- Zatem dobrze. Mam nadzieje ze to co ci pokaze przekona tez ciebie i zaczniesz się przyglądać bardziej do naszych prywatnych zajęć aby być godna dolaczenia do jego grona.
Luna nie odpowiedziała bojąc się ze glos zdradzi jej napięcie.
- Pokazał mi maksymalna potęgę czarnej magii. Możliwość nieśmiertelności.
- Mówisz o kamieniu filozoficznym?
- Nie. To jest eliksir. Eliksir nie możliwy do wyprodukowania w naszych czasach z powodu niedostępności najwaznieszego skladnika. Chodzi o nieśmiertelność ktoś można posiąść nawet teraz.
- O czym Ty mówisz?
Severus przeciagal chwile udając ze sprawdza czy nie są obserwowani chociaż doskonale wiedział ze w niedzielne popołudnie nikt nie siedzi nad książkami w bibliotece wszegolnie wśród ksiąg zakazanych.
- O horkruksie.
- No nie wiem... Zrobienie horkruksa jest bardzo ryzykowne.
- Niby dlaczego?
- W jednej z ksiąg czytałam ze trzeba bardzo ostrożnie dobierać przedmioty z których chcemy horkruksa zrobić. Nie może być zbyt oczywisty ani zbyt blachy... Mysle ze ciężko byloby znalesc cos takiego...
- Owszem. Ale nie jesli reszta świata czarodziejów uznaje ten przedmiot za zaginiony.
- Co masz na myśli?
- To ze od czasu klutni Roveny Revenclow z jej córka Helena nikt tego czegos nie znalazł. Wiec nikomu nie przyszłoby do głowy żeby akurat to bylo horkrukem. Nikt nie znalazł tego od kilku set lat. Wiec raczej niemożliwe żeby udalo się to komuś dzis.
- Teoretycznie tak. Ale skoro udalo się jemu to innym tez może się poszczescic.
- Szczerze w to wątpię. A teraz skup się na teori rzucania klątwy Podpalania Przelyku. Znalazłem wczoraj szczura wiec wieczorem będziesz ja ćwiczyć.


Luna leżała po raz pierwszy odkąd znalazła się w tych czasach calkowicie odprężona. Udalo się jej! W zaledwie dwa miesiące udalo jej się dokonać czegos co wydawalo się być niemożliwe. Teraz może ze spokojnym sercem najbliższy miesiąc poświęcić na zdobywanie większej sily i doskonalenie się w zakleciach z Severusem. No właśnie, Severus. Zamknela oczy a przed jej oczami pojawila się twarz chłopaka swidrujacego ja wzrokiem a przez jej ciało znów przeszedł cieply przyjemny dreszcz. Otworzyla szeroko oczy i usiadła gwałtownie na łóżku. To niemożliwe! Przyjemne ciarki pod wpływem wzroku nietoperza z lochów?! Chyba w glowie jej się poprzewracało! Ale z drugiej strony, gdyby nawet to co? Za miesiąc wróci do swoich czasów a tam przyjemne ciarki zastąpi typowy dla niej szacunek do nauczyciela. Nie ma wiec się czym przejmować i trza korzystać z możliwości jakie daje jej możliwość spędzenia kolejnego miesiąca na nauce pożytecznych na wojnie zaklęć.


3 tygodnie później.
- Jane on ma inna!
- Kto?
- Syriusz! Widziałam dzisiaj jak caluje się z ta krukonka z nogami po szyje! I co ja teraz zrobię?
- Troche poryczysz i ci przejdzie.
Dora spojrzała na przyjaciolke. Jeszcze miesiąc temu dziewczyna wziela by ja w objęcia i zaczela pocieszać a dzis nawet na nią nie spojrzała a ton jej głosu byl lodowaty bez odrobiny współczucia.
- Jane co się z toba dzieje? Zmienilas się.
- Tak myślisz?
- Tak, tak mysle. Stalas się zimna, nieprzyjemna wręcz. Myślałam ze się przyjaźnimy...
- Bo tak jest. Ale nie mam czasu na słuchanie smentych histori miłosnych. To od poczatku bylo do przewidzenia ze się toba bawi a ty głupia się nabieralas.
- Nie poznaje cię. Zdajesz się być zupełnie obca osoba.
- Bo jestem inna. Jestem lepsza.
Dora miała zaprotestować gdy pochwyciala spojrzenie brunetki w lustrze. Ciarki przeszły przez cale jej ciało gdy spojrzała w jej lodowate oczy. Ciarki byly czystym strachem.


31 listopada 1977
Luna szla korytarzami z kufrem w jednej dłoni a woreczkiem z fioletowym proszkiem w drugiej. Dzisiaj w końcu wraca do swoich czasów gdzie od razu zrobi pozadek ze smierciozercami i wszystkimi którzy popierają Voldemorta. Harry Potter się do tego nie nadaje. Wszyscy liczą na chłopca który przeżył ale który bez Hermiony ktora za niego myśli i GD właściwie nic nie byłby w stanie zrobić. Teraz czas by ona wziela wszystko w swoje ręce. Jej uda się zapanować nad haosem który powstał i pokazac wszystkim gdzie jest ich miejsce. Wypowiedziala haslo i kilka sekund później byla juz w gabinecie dyrektora.
- Dobry wieczór dyrektorze.
- Witam panno Lovegood.
Przez chwile wydawalo się dziewczynie ze wydaje się być zdziwiony widokiem dziewczyny ale to pewnie chodzilo o moc ktora na pewno od niej czul. Szybko jednak odzyskal fason.
- Jest pani gotowa do powrotu?
- Owszem. Ma pan do mnie jakies pytania?
- Tylko jedno. Z ciekawości. Misja ci się powiodła?
- Tak. Poszlo łatwiej niż się spodziewałam.
- Mam nadzieje ze zastosowalas się do mojej prozby ktora ci wysalalem kilka dni temu i z nikim się nie zegnalas?
- Nie.
- Świetnie. Jutro rano oglosze ze twoi rodzice mieli w nocy wypadek i niezwłocznie opuscilas szkole aby się nimi zajmować.
- Dziekuje profesorze.
Podeszla do kominka i wstawila kufer do środka a następnie sama weszła do środka. Wysypala na dlon fioletowy proszek.
- Podręczniki odnioslam do biblioteki. Jeszcze raz dziękuję za ich udostępnienie.
- Proszę bardzo. I gratuluje dobrze wykonanej misji.
- Dziekuje. 4 wrzesnia 1997. Piec po polnocy.

wtorek, 13 stycznia 2015

Rozdzial IX

Niespodzianka! Kolejny rozdział i mysle ze teraz juz będę dawać takie właśnie krótkie. Ale nabralam troche weny wiec spodziewajcie się ich częściej. Pozdrowienia dla wszystkich a specjalne dla tej oszalalej na punkcie mojego bloga 😊


Rozdział IX
- Widziałam się z nim!
- Z kim?
- No z Syriuszem.
- I jak bylo?
- Cudnie! Rozmawialismy chwile trzymając się za ręce ale szla kotka Filcha wiec musieliśmy uciekać a później pocałował mnie na do widzenia.
- No to super! A o czym gadaliście? Pytalas go co konkretnie do ciebie czuje?
- Nie pytal tylko co u mnie jak mi leci na zajęciach... Nic szczególnego.
- A powiedzial chociaż kiedy się znów spotkacie?
Dora spochmurniała.
- Niestety nie... Ale mniejsza o mnie lepiej powiedz co z Severusem?
- A co ma być?
- Oj nie udawaj ze nie wiesz o co mi chodzi! Pokłóciliście się rano a on nawet nie próbował cie uszkodzić? Każdy inny na twoim miejscu miałby zapewniony przynajmniej tydzień w skrzydle szpitalnym za tego idiotę a ty odeszłaś jak gdyby nigdy nic? Jesteście razem?
- Nie, Boże uchroń. Poprostu denerwuje mnie ze nie zawsze ceni moje zdanie.
- Ale to wciąż nie tłumaczy ze uszłaś z tej konfrontacji bez szwanku.
Luna się zamyśliła. Jej koleżanka miała w sumie racje. Ona sama nawet nie pomyślała ze mógłby jej cos zrobić choc wiedziała ze inni uczniowie boja się go jak ognia. Dlaczego wiec uszło jej to płazem? Czyżby Snape żywił do niej jakies cieple uczucia? Nie to nie możliwe. Jedyne co Snape może czuć to nienawiść. Ale z drugiej strony tak jest w jej czasach. A tutaj? Może tutaj jeszcze jest z dolny do czegos więcej niż nienawiść? To by tłumaczyło czemu nawet nie próbował jej zaatakować. I jednocześnie znaczyło że prawdopodobnie jest bliżej celu swojej misji niż myślała....
- Ziemia do Jane! Cos się tak zamyśliła? Wspominałaś jego piękne czarne oczy? Hahaha!
- Co ty. Rozważałam to co mi powiedzialas. Ale cokolwiek czuje do mnie Severus z mojej strony jest względem niego tylko i wyłącznie tolerancja wiec nie szukaj tematu do plotek.
Dziewczyna dalej chichotała.
- No wiesz co Jane? Ja i plotki? Nigdy! Hahaha!
Wciąż chichotając zasłoniła kotary swojego lóżka i życzyła krukonce dobrej nocy. Luna tez położyła się do swojego lóżka ale nie czuła się senna. Zastanawiała się nad dzisiejszym dniem. Pomimo ze Severus cały dzień się nie odzywał to ona czuła ze w jakiś sposób ciążyło mu to. Pytanie tylko czy powinna wiec dać sobie spokój z fochem i jutro normalnie z nim rozmawiać czy dać mu może jeszcze jeden lub dwa dni na pomyślenie? No i co tak naprawde czul do niej chłopak? Długo jeszcze biła się z własnymi myślami rozważając różne opcje zanim pochłonęły ją ramiona Morfeusza....




Severus siedział naprzeciwko slizgonki w okularach w bibliotece i próbował skupić się na czytaniu tomu który miał przed sobą. Próbował bo z żadnego przeczytanego dotąd zdania nic do niego nie docierało. Jane całkowicie zajęła jego myśli. Od ich kłótni minęły dwa dni a ona ani razu nawet nie spojrzała w jego stronę. Z eliksirem stali wiec w miejscu, typowych im nocnych spotkań tez nie bylo. Zaczynał się coraz bardziej martwic. Czemu ona nie chce z nim rozmawiać? Nie oczekiwała przecież ze przeprosi ja za to ze nazwala go idiota?! Duma nie pozwalała mu odezwać się pierwszemu... Wiec co dalej? Przeciez to nie może trwać wiecznie ona musi się do niego odezwać....
- Przemyślałeś sprawę odnośnie próby polaczenia składników?
Podniósł głowę do góry i spojrzał w srebrne oczy których nie widział od dwóch dni. Odetchną z ulga.
- Tak przemyślałem. I wciąż uważam ze jest to calkowicie bezsensowne.
Luna zmierzyła wzrokiem chłopaka.
- Mam propozycje. Zróbmy tak. Za każdym razem gdy nie będziemy się zgadzać odnośnie jakiegoś składnika to będziemy się zakładać. Jeśli moja propozycja nie okaże się trafna będziesz mógł zadać mi pytanie na które ja będę musiała odpowiedzieć szczerze. Jesli natomiast mi się uda to ja zadam pytanie tobie. Może być? Czy może wolisz się za każdym razem kłócić jak ostatnio?
Snape patrzył na nią chwile zastanawiając się nad jej propozycja. W sumie to ona ma racje i prawdopodobnie kazda kolejna próba porozumienia będzie kończyła się kłótnia tak jak i wczesniej. Ale z drugiej strony jesli po wygranej zada jakies pytanie odnośnie Lily? Albo jego rodziny? Co jej wtedy odpowie? Honor nie pozwoli mu skłamać a prawdy tez nie będzie mógł wyznać. Jednak warto zaryzykować żeby nie zaprzątać sobie znów glowy głupimi sprzeczkami i skupić się na ich zadaniu.
- Dobrze układ stoi.
- Świetnie. Wiec weźmy się do roboty.


Godzinę później stali nad kociołkiem w jednej z nieużywanych sali w której postanowili eksperymentować zaglądając w kociołek i prawie stykając się głowami. W końcu gdy po kilku minutach eliksir przeszedł w kolor taki jaki miał być spojrzeli po sobie. Luna uśmiechnęła się promiennie.
- Kolej na moje pierwsze pytanie.
- Niech będzie. Pytaj.
- Jakie masz plany na przyszłość? To znaczy po szkole.
Mierzył ją chwile wzrokiem zanim odpowiedział.
- Planuje zdobyć władzę i zemścić się na tych wszystkich którzy w ciągu całego mojego zycia mi się naprzykrzali.
- A jak niby chcesz tego dokonać? Pozabijać ich wszystkich?
- Miało być jedno pytanie a nie trzy. Lepiej weźmy się do pracy i przygotujmy następny składnik jutro będziemy mogli juz go dodac.


Od tamtego dnia współpraca szła mi coraz lepiej, eliksir wychodził im coraz lepiej choc kilka razy musieli zaczynać od nowa po jakiejś wpadce. Ich zajęcia dodatkowe tez zmierzały w coraz lepszym kierunku. Poznawała coraz bardziej zaawansowane zaklęcia i z każdym dniem coraz bardziej czuła się silna. Zaczęła patrzyć na wszystko w koło inaczej. Gdy rozmawiała z innymi uczniami byla oczywiście mila uśmiechała się do nich a nawet żartowała, lubiła rozmawiać z Dora nawet pomimo jej ciągłego gadania o Blacku ale w środku czuła ze jest inna niż oni wszyscy. Czuła się lepsza, silniejsza. Wiedziała ze oni nigdy nie będą tak silni jak ona. I nawet gdy czasami czuła ze ta siła jest dla niej niebezpieczna ze powinna przestać to chwile później umyśl podsuwał jej te wszystkie możliwości jakie dają jej te zaklęcia. Jak tylko wróci do swoich czasów będzie mogla dużo pomóc w wojnie z Voldemortem. Będzie mogla pomóc schwytać cale mnóstwo smierciozercow. A jakim dobrym byłaby aurorem juz po wojnie?! I to wszystko na powrót przekonywało ja ze dobrze robi. Bardzo dobrze. Oderwała się od zamyślen i spojrzała w kociołek. Tym razem niestety pomyliła się i będzie musiała odpowiedzieć na pytanie slizgona. I pewnie będzie musiała skłamać.
- Co chciałbyś wiedzieć?
- Czy jesli ktos powierzyłby ci tajemnice i zabronił komukolwiek mówić to dotrzymałabyś słowa?
Lune zdziwiło pytanie. Czyżby planował powierzyć jej jakąś tajemnice?
- Oczywiście. Dotrzymałabym jej nawet pod groźbą śmierci.
Byla to calkowita prawda.

sobota, 10 stycznia 2015

Rozdzial VIII

Witam ponownie w styczniu z nowym choc haniebnie krótkim rozdzialem ale mam badzieje ze koncowka was zaskoczy i da wam do myślenia. Pozdrawiam i obiecuje kolejny rozdział jeszcze w tym miesiącu.
Rozdział VIII
Profesor Dumbledore zajmował swoje standardowe miejsce dyrektora szkoły podczas codziennego sniadania zajadając się smazonymi kielbaskami i jajkiem sadzonym obserwując sponad swoich okularów polowek uczniów licznie zgromadzonych przy swoich stolach. Jego wzrok powędrowal w stronę slizgonow jak coraz częściej w ostatnim czasie. Wczesniej nigdy nie lubial specjalnie spoglądać w tamta stronę. Co prawda jako dyrektor nie wywyzszal ani nie umniejszal żadnemu z domów ale jakos nie mogl się przemuc do uczniów domu węża. A teraz jednak coraz częściej tam spogladal. Praktycznie wszystkie nastolatki przy tamtym stole siedziały w tych samych grupach co zwykle. Z wyjątkiem dwuch ciemnowlosych uczniów. Lovegood i Snape. Od czasu prozby dziewczyny o dostęp do działu ksig zakazanych nie miał co prawda sposobności z nią porozmawiać to jednak widac bylo ze zaczynają się powoli coraz lepiej dogadywać, szczególnie po pojedynku na którym zostali złapani. Musial przyznać ze krukonka coraz bardziej mu imponuje. Domyslal się ze będzie próbowała wkraść się w laski Severusa pochlebstwami i typowymi damskimi sztuczkami ale ta postanowila postawić na szacunek jakim zaczął darzyć ja slizgon. Madra dziewczyna. Choc z drugiej strony to oczywiste, przeciez sam ja wybral. Patrzył właśnie na pogrążona w rozmowie dwujke na ich pochylone ku sobie głowy i zarys zacieklosic na ich twarzach. Pewnie o cos się Sprzeczają. I dobrze. Jak mugole mówią "kto się czubi ten się lubi".


- Liść mandragory nic nie pomorze naszemu eliksirowi a jedynie pogorszy sprawę bo wtedy nie będziemy mogli dodac igly sosny!
- Ty to się znasz! Po co nam niby igla sosny??? To ma być eliksir a nie jedzenie dla leśnych wróżek!
- Wiesz co lepiej się zamknij bo im dluzej cie slycham tym mi gorzej.
- Gorzej ci? A kto uparl się żeby polaczyc suszone skrzydła motyla z mchem mimo ze mówiłeś ze to nie możliwe?! I co, udalo się! A teraz znów upierasz się bez sensu przy swoim!
- Nie powiedziałem ze się nie da polaczyc tylko ze nikt wczesniej tego nie prubowal! I to ze raz ci się udalo nie znaczy jeszcze ze masz racje we wszystkim a ja mam się zachowywać jak idiota i cie słychać!
- Ależ ty wcale nie musisz się zachowywać jak idiota bo ty nim poprostu jesteś!
Przy stole slizgonow juz dawno zapanowała cisza i wszyscy wsluchiwali się w ostra wymianę zmian ale teraz bali się nawet wsiąść oddech. Tylko huncwoci od dobrych kilku lat odważyli się tak odezwać do Snape'a ale ich bylo zwykle 3-4. A ona byla jedna.
- Lovegood! Uważaj do kogo i co mówisz! Mam dość twojego niewyparzonego języka!
- O proszę odzywa się ten co tak niby zwarza na słowa i nikogo nigdy nie obraził!
- Zejdź mi z oczu i to juz! Nie chce cie widzieć do konca swoich dni!
- Bo co....
- Cisza! Co to za klutnia?
Luna oderwala wzrok od czarnych jak węgle oczu i rozerzala się wkoło siebie. Praktycznie pól wielkiej sali obserwowalo ich klutnie. Ależ widowisko. Zdaje się nawet większość nauczycieli nie bylo w stanie wydobyć z siebie glosu i jedyna profesor McGonagall przeszkodzila im w wymianie dalszych nieprzyjemności.
- Znowu prosicie się o szlaban?
- Przepraszam pani profesor ja poprostu wymienialam się swoimi spostrzeżeniami nad praca dodatkowa jaka wykonuje z prof... Severusem Snape.
- A nie potraficie wymieniać się owymi spostrzeżeniami po cichu? Każdy chce zjeść w spokoju śniadanie!
- Przepraszamy pani profesor. To juz się nie powtórzy.
- Mam nadzieje. A jako kare za dzisiejsze zachowanie macie dzis zakaz rozmowy na jakikolwiek temat.
- oczywiście pani profesor.
- A teraz zapraszam na lekcje.
I odeszla w stronę stolu nauczycielskiego. Snape mruknął jak by do siebie ale ona widziała ze chcial żeby go uslyszala.
- Chociaż jeden dzień w spokoju bez dziwaczki.
- Jeszcze za mną zatęsknisz.
Wrzucila torbe na ramie i ruszyla w stronę wyjścia z wielkiej sali odprawadzana przez wiele zaciekawionych spojrzeń. Bo oto szla dziewczyna która pomimo iz obrazila Snape'a to nie musiała nawet omijać choc jednej klątwy.


Przez pierwsza część dnia minela slizgonowi spokojnie. Cieszył się faktem ze caly dzień ma tylko dla siebie i nie musi znosić glupiej paplaniny tej White. Ale gdy wyszedł z ostatniej lekcji stanął i... Nie wiedział co ze sobą zrobić. Od kilku tygodni zawsze spotykal się z ta White i w bibliotece szukali sposobu jak stworzyć eliksir. A dzis? Obiecał sobie ze nie pójdzie do biblioteki bo ona pewnie będzie tam siedziala a nie chcial jej dzis widzieć... Po tym wszystkim co mu dzis powiedziała, jak nazwala go idiota przed cala szkola powinien sprawić ze będzie wila się przed nim w bólu blagajac o przebaczenie. Dlaczego wiec tego nie zrobił? No tak przeciez w szkole nie może. Zaklal pod nosem. Oklamuje samego siebie jak prawdziwy idiota. Prawda jest bowiem taka ze właściwie to polubial te ich sprzeczki. Dawaly mu możliwość wyladowania emocji na bieżąco zamiast zbierac się w sobie aż wybuchna w formie pojedynku. Nagle otrzasnal się ze swoich myśli i spostrzegł ze jest w bibliotece na progu ksiąg zakazanych. Ona tam oczywiście siedziala przeglądając jakiś opasly tom. Powinien odwrócić się i wyjść ale... No nie przeciez nie jest jakimś glupim puchonem. Jak ma ochotę siedzieć w bibliotece to będzie siedzial i zadna dziewucha mu tego nie uniemożliwi! Wziął z pulki pierwsza lepsza książkę i ruszył w stronę jedynego stolika w tym dziale.


Luna siedziala zadowolona z siebie w bibliotece przeglądając księgę najgorszych znanych klątw starożytnego Egiptu. Juz miała odnieść wolumin aby poszukać czegoś bardziej współczesnego gdy katem oka zobaczyla ze Snape stoi w progu działu i jakby bije się ze swoimi myślami. W końcu jednak wziął jakiś tom i usiadł przed nią ale ona nawet nie podniosła wzroku znad swojej lektury. Postanowila bowiem ze nadszedł czas żeby chłopak siedzący przed nią trocje za nią zatesknil. Nigdy co prawda nie byla zwolenniczka kobiecych sztuczek na zlapanie faceta i gardzila dziewczynami które ciągle wynajdowaly na to swoje sposoby ale tym razem postanowila spróbować. Pomyśl podrzucila jej Dora mówiąc wczorajszego wieczora o tym ze jakas jej koleżanka postanowila zagiąć parol na przystojnego krukona z ktorym czasami rozmawiala i postanowila na początek sprawić żeby sam z siebie zaczął laknac jej towarzystwa. Miało to ponoc pomuc mu uświadomić mu jego uczucia do niej. Wiec się z nim poklucila. No i tak tez postanowila zrobić Luna. Nie chodzilo jej co prawda żeby Snape nagle uświadomił sobie ze kocha ja ponad życie i umrze jesli znów nie usłyszy jej głosu bo tego by nawet nie chciała. Nie jej chodzilo o to żeby zdal sobie sprawę z tego ze lubi jej towarzystwo. Bo lubi. Inaczej nie wydluzyl by ich potajemnych treningów ani nie zabrał tamtego popołudnia na spacer. Po pojedynku zauwazyla ze zaczął ja szanować a nawet byl troszkę bardziej otwarty na nowe propozycje odnośnie eliksiru z jej strony ale to wszystko. A fakt ze ja szanuje nie znaczy wcale ze ufa jej na tyle by powierzyć jej jakas swoja tajemnice. Tym bardziej TA tajemnice. Wiec musi mu uświadomić ze ja lubi. Bo łatwiej zaufać komuś kogo się tez lubi a nie tylko szanuje. Szczęśliwie do porannej sprzeczki weszla glowa gryffindoru i zabronila im dzis rozmów. Jeden dzień to nie wiele ale jesli będzie trzeba to będzie udawać obrazona dluzej. Przewrucila kolejna stronę księgi ktora miała przed sobą i zaczela czytać akapit o kolejnym zakleciu. Gdy skonczyla opadla na oparcie krzesła i pogrążona w myślach patrzyla w jej tylko znany punkt nad głową slizgona. Klatwa o której właśnie przeczytala dotyczyła właśnie pochowania kogoś żywcem wśród skarabeuszy podtrzymując zaklęciem świadomość tej osoby aby nie do samego konca czula jak jest zjadana. I nagle zdala sobie sprawę z tego ze niezależnie od tego jak okrutna jest ta klatwa, jej piękno jest jeszcze większe....

sobota, 3 stycznia 2015

Życzenia

Wiem ze jestem duuuzo spuzniona ale życzę wam z całego serca niesamowitego nowego roku 2015 wszelkich łask i spelniena marzeń zdrowia szczęścia i pieniędzy oczywiście! Oby ten rok dla nas wszystkich byl zdecydowanie lepszy niż poprzedni i wniusl w nasze życie wiele wspaniałych chwil które będziemy wspominać na starość przy kominku z kubkiem gorącej herbaty w dłoni.