Witajcie!
Wiem ze obiecałam dodać rozdział dużo wcześniej ale jakos brak weny mnie dopadł ale dziś przysiadłam i napisałam. Mam nadzieje ze spodoba Wam sie choć niewiele sie w nim dzieje. Nie obiecuje kiedy dodam następny ale jak juz wena w miare wróciła to mysle ze niedługo. Liczę na komentarze. Buziaki i jeszcze raz przepraszam za opóźnienie.
Rozdział XXI
Dziewczęta od rana poczynały przygotowania do zaprezentowania tortu na cześć zaręczyn Remusa i Tonks. Hermiona właśnie wyciągnęła biszkopt z piekarnika, Ginny już w tym czasie robiła krem a Luna pogrążona w myślach rozwałkowywała marcepan. W myślach wciąż była w gabinecie Snape'a, wciąż w jego ramionach. Jeszcze tydzień temu nie przyszło by jej do głowy że pozycja w jakiej znajdowała się z profesorem może w niej obudzić uczucia, i to bynajmniej nie mdłości. Ale teraz tak właśnie czuła. Te własnie ramiona dały jej od dawna poszukiwane poczucie bezpieczeństwa. Bezpieczeństwa i tego ze w końcu jakoś wszystko się ułoży. W tych czasach to na prawdę wiele. Myślała też o tym co wydarzyło się po tym gdy delikatnie wyswobodziła się z jego ramion. Nie żeby ją jakoś powstrzymywał, pewnie był zachwycony że wreszcie się od niego odkleiła taka małolata jak ona. Dał jej kilka rad odnośnie tego czego powinna w czasie walki unikać oraz tego o czym myśleć gdy będzie czuła że załamanie nadchodzi. Mówił to tak jak by jeszcze kilka minut temu nie trzymał jej w swoich chudych aczkolwiek silnych ramionach. Z zamyślenia wyrwał ją głos Ginny
- Luna. Luna
- Tak?
- Wszystko w porządku?
- Pewnie, a co?
- Od kilku minut poprostu stoisz z marcepanem w dłoniach i wpatrujesz się w jeden punkt.
- Och nic się nie stało poprostu się zamyśliłam.
- Wciąż martwisz się o tą kwestie czarnej magii?
Luna nie odpowiedziała na zmarwione spojrzenie Hermiony i wymijająco odpowiedziała
- Myślę o tym co powiedział mi profesor Snape.
Była nie była to co prawda do końca prawda ale nie chciała ich tak całkowicie okłamywać, a to przynajmniej bezpieczny temat. Dzień po rozmowie z Mistrzem Eliksirów opowiedziała dziewczynom o tym co dowiedziała się od mężczyzny. Nie wspomniała jedynie o swojej chwili słabości i o tym co stało się w jej czasie.
- No i o tym jak udekorować tort. Rozważałam napisanie ich imion ale to wydaje się być troche oklepane. Myślałam też o figurkach - podobiznach ale obawiam się że aż tak utalentowana to jednak nie jestem. Teraz rozważam opcje pokrycia całego torta gładką warstwą różowego marcepanu i czekoladowego design'u a'la mehndi. Co o tym myślicie?
- A co to jest to mehndi?
Z odpowiedzią oczywiście wyrwała się Hermiona zanim Ginny w ogóle dokończyła pytanie.
- To takie typowo indyjskie-kwiatowe wzory. Myślę że ta opcja będzie najlepsza. Delikatny róż marcepanu z czekoladą będą świetnie się uzupełniać a i połączenie smaków będzie wyborne.
- No to super już wiemy co i jak.
Gdy biszkopt ostygł Ginny ostrożnie podzieliła go na trzy warstwy po czym na każdą wastwę dała solidną porcje kremu. Pozostała tylko 'kosmetyka' tortu. Luna rowałkowała równiutko marcepan i nałożyła na tort, a nadmiar odcięła nożem, a w garku rozpuściła czekoladę i następnie przez dobrych dwadzieścia minut ozdabiała nią torta. Gdy w końcu wszystkie uznały że lepiej już być nie może wsadziły swoje dzieło do lodówki jako że do przyjecia zostało jeszcze dobrych pół godziny i rozeszły się aby się przebrać i ogarnąć przed imprezą. Luna przygotowała już sobie sukienkę do kostek, na szerokich ramiączkach z delikatnym dekoldem w kolorze pistacjowym. Szybko wzięła prysznic, włożyła skromną sukienkę i spojrzała w lustro. Z niewiadomych przyczyn chciała wyglądać dziś na prawdę pięknie, czuć się wyjątkowo. We włosy wsadziła różdżkę tak że ułożone były w niedbały kok pozwalając aby kilka niesfornych loków okalało jej twarz. Zwykle nie malowała się, bo i po co, i tak jej nikt nie zauważa chyba żeby po to aby ją obrazić, ale dziś postanowiła zaszaleć i wyciągnęła z torby różowy błyszczyk który kupiła kiedyś w mugolskim sklepie. Spojrzała ponownie w lustro stwierdzając że ostatecznie jest zadowolona z efektu. Włożyła jeszcze złote balerinki i była gotowa. Na wierzch włożyła szatę zakrywając tym samym swój odświętny strój i po dobrych kilku minutach była już w Pokoju Życzeń. Pojawiła się jako jedna z pierwszych choć sporo czasu spędziła na ogarnianiu się. Dzisiejszego wieczoru Pokój przeobraził się w elegancją salę bankietową udekorowaną w odcienie beżu i czerwieni, w tle grala cichutko muzyka. Pod jedna ze ścian stal stol z poczęstunkiem a po drugiej stronie okrągłe stoliki przy których stało po sześć krzeseł. W jednym z rogów sali stała para dla której było to przyjęcie. Remus ubrany był w odświętną, popielata szate, natomiast Tonks miała na sobie długą szmaragdową suknie która świetnie współgrała z jej zielonymi dzis oczami i blond włosami w których były gdzie nie gdzie zielone pasemka. Wyglądali razem cudownie. Luna podeszła do nich z gratulacjami i życzeniami długiego, szczęśliwego i owocnego zycia, wyściskała oboje. W międzyczasie w sali pojawiła się reszta zaproszonych gości. Każdy podchodził do przyszłych państwa młodych z życzeniami i drobnymi prezentami, a gdy juz każdy wycałował ich w oba policzki muzyka zaczęła grać głośniej i żwawiej i zaczęły się tańce. Remus z Tonks oczywiście zaczęli pierwsi a następnie dołączyli do nich państwo Weasley'owie, Ginny wraz z Harrym, dyrektor z profesor McGonagall i kolejne pary. W tłumie wypatrzyła ze Hermiona miała utkwione błyszczące oczy w swoim partnerze do tańca i w swoim zadaniu - Kingsley'u, a i on nie spoglądał na nią obojętnie. Czyżby cos się miedzy nimi działo? Zakodowała sobie w pamięci aby przy najbliższej okazji zapytać o to przyjaciółkę. Po kilku minutach została poproszona do tańca przez pana Artura a następnie jednego z bliźniaków, Nevilla a dwie piosenki spedzila z Remusem który okazał się niezwykle dobrym tancerzem. Gdy podszedł do niej ponownie Neville odmówiła gdyż musiała chwile odsapnąć. Wzięła kieliszek szampana i usiadła przy jednym ze stolików patrząc na tańczące pary. Prawie wszyscy byli na parkiecie, większość wiec stolików było pustych z wyjątkiem tego przy ktorym usiadła i tego przy ktorym siedział nie kto inny tylko Severus Snape zajęty pałaszowaniem pasztecików przygotowanych przez panią Molly ze szklanka ognistej przy talerzu. Nie wiele myśląc wstała z krzesła i ruszyła w stronę czarodzieja. Nie zapytawszy o zgodę poprostu zajęła miejsce obok niego.
- Nie tańczy Pan?
Spojrzał się na nią wzrokiem którego nie powstydziłby się sam bazyliszek.
- A czy zwykłem robić z siebie pajaca jak ci tam?
Wskazał glowa na tańczące pary.
- Kilka chwil tańca nie sprawi ze będzie Pan wyglądał jak pajac.
- Spadaj z tad Lovegood, nie zatruwaj mi powietrza.
Jakiż on miły. Rozważała czy odciąć mu się ciętą ripostą czy może rozsądniej byloby jednak zachować milczenie ale muzyka ucichła i Hermiona przywołała ja gestem dając znak ze czas na tort. Luna machnięciem różdżki sprowadziła ich prezent dla świeżo upieczonych narzeczonych, a Ginny i Hermiona stanęły po jej obu bokach.
- Co robiłaś ze Snape'em?
- Nie teraz Ginny.
Z uśmiechami na twarzach podeszły do celebrytów.
- Otrzymaliśmy pomoc w anulowaniu zamówienia w cukierni i same zajełysmy się sprawą. Mam nadzieje ze będzie Wam smakować.
Tonks objęła je wszystkie na raz i ze łzami w oczach dziękowała za ten niezwykły prezent. Remus również im podziękował uściśnięciem dłoni. Bliźniaki przenieśli stol a pani Weasley podała im talerzyki i nóż który ci oboje wzięli w dłonie i wspólnie ukroili pierwszy kawałek a następnie wzajemnie się nimi nakarmili przy czym oczywiście oboje mieli ubrudzone cale usta, policzki a nawet nosy i brody. Właśnie mieli kroić torta dla reszty gości gdy obok nich wyrósł jak z pod ziemi mężczyzna w czarnych szatach trzymając się za lewe przedramię i powiedzial grobowym tonem
- Zostałem wezwany. Zaczęło się.
Tak!
OdpowiedzUsuńJesteś fantastyczna! Jak ja się cieszę, że do nas wróciłaś :) Uwielbiam Twój styl pisania, aż chce się czytać i czytać bez końca.
Co do samej fabuły. Bardzo mi się podoba,że Luna staje się co raz odważniejsza w stosunku do Severusa, pojawia się interakcja z przyjaciółkami, jednak bardzo bym chciała żebyś rozwinęła ich spotkania, bo raz miała wrażenie, że jest to trochę płytkie. hmn,... Hermiona z Kingsley'em? Oczywiście, jestem zdecydowanie na TAK! Zaczyna się wojna, chcę się dowiedzieć co tam się będzie działo. Trochę się denerwuję, że coś pójdzie nie tak... błagam nie uśmierć Rona (taka mała/wielka prośba) no chyba, że to ingeruje w cały wielki plan :)
Jestem bardzo podekscytowana , życzę weny!
Pozdrawiam ;)