wtorek, 14 października 2014

Rozdzial V

Sporo czasu nic nie pisalam, ale najpierw zajeta bylam haftowaniem wczesniej wspomnianych poszewek na poduszki, ktore jednak sie chyba nie przydadza jako ze od dwuch tygodni odnosnie slubu cisza, a puzniej laptop strzelil focha i musiala odniesc do serwisu gdzie od nowa instalowali mi system, ah... Ale teraz juz jestem, i przez najblizsze dwa tygodnie bede. A za dwa tygodnie przyjezdzam do Polski w odwiedziny wiec dodam cos pewnie dopiero jak wruce, czyli w polowie listopada. Ale tym sie nie przejmujcie na razie :)
Zapraszam do czytania i komentowania!

Rozdzial V
Severus wracal wlasnie z gabinetu profesora Dumbledore'a. Jego zlosc znacznie opadla od chwili gdy wyszedl z biblioteki ale i tak wiekszosc uczniow na jego widok mialo ochote zniknac co to by czasem nie prubowal wyladowac na nim swojej zlosci. To znacznie poprawilo mu humor nawet pomimo tego ze dyrektor powiedzial ze mimo wszystko ma dalej pracowac z ta idiotka White. Da sobie z nia rade. Juz dzisiaj widzial przerazenie w jej oczach gdy na nia krzyczal wiec na pewno juz go szanuje i nigdy wiecej nie bedzie gadac jak jakas nawiedzona. Jak tylko zaczal nauke w Hogwarcie nikt nie traktowal go powaznie, byl workiem tenigowym zaklec przez czworke glupich gryfonow i gdyby nie tamta szlama to chyba popelnil by samobojstwo. Tak, nie raz myslal o smierci, nawet jeszcze przed rozpoczeciem szkoly. Dopiero w trzeciej klasie zaczal myslec o oddawaniu swoim 'kolegom' pieknym za nadobne ale matka powstrzymywala go mowiac zeby nie sprawial w szkole klopotow bo zostanie wyrzucony a wiedzial ze wtedy bedzie musial przez okragly rok znosic znienawidzonego przez siebie ojca i patrzec jak ten bije jego ukochana matke. Dopiero po jej smierci, w czwartej klasie stwierdzil ze nie zniesie dluzej takiego traktowania przez reszte i postanowil ze stanie sie wielokroc silniejszym od nich wszystkim czarodziejem. Chcial zeby wszyscy bali sie go obrazic, zeby odnosili sie do niego z szacunkiem. Czasami nie spal przez kilka nocy pod rzad swiczac samotnie zaklecia w jakiejs nieuzywanej przez nikogo sali, a gdy opanowal juz zaawansowane zaklecia chcial wiecej. Chcial zeby ktokolwiek bal sie rzucic w jego strone jakakolwiek klatwe. Pewnego dnia poprosil profesora Slughorna aby ten dal mu dostep do ksieg zakazanych pod jakims glupim pretekstem a ten dal mu pozwolenie bez mrugniecia okiem. Od tamtej pory czul z kazdym dniem coraz bardziej jak rosnie w sile, czul to calym soba. Na poczatku niektore zaklecia wydawaly mu sie byc strasznymi, ale z czasem zaczal dostrzegac ich piekno. Tak, te zaklecia byly niezwykle piekne. Mogly sprawic ze wszyscy w zamku baliby sie go. Ale z drugiej strony zdawal sobie sprawe ze nie kazdy jest w stanie dostrzec to piekno ktore on dostrzegl i pewnie wyslali by go do Azkabanu za uzycie nawet najniewinniejszego. Ale niech tylko skonczy szkole a wtedy nikt, nawet Potter czy Black nie bedzie mial odwagi podniesc na niego rozdzki. Zna sposob jak zdobyc jeszcze wieksza wladze, jeszcze wiekszy szacunek. Gdyby nie to ze znajduje sie pod okiem Dumbledore'a juz tego lata przylaczylby sie do najpotezniejszego czarodzieja obecnych czasow. Ale jeszcze tylko 10miesiecy. Tylko 10 miesiecy....

- Severusie?
- Czego White?
- Czy moglbys mi wyjasnic jak dokladnie dziala to zaklecie? Tutaj co prawda jest wyjasnienie ale nie jestem do konce pewna jak ono dziala.
- A co, profesora od zaklec zabraklo w tej szkole ze musisz sie mnie pytac?
- Jest ale... nie pochwalalby z pewnoscia tego zaklecia.
To zaintygowalo Severusa. Zerknal w ksiege.
- Bonesbreak?
Spojrzal na nia zaintygowany jeszcze bardziej. Czarna magia?
- No tak...
- Interesuja Cie tego typu zaklecia?
Patrzyl na nia uwaznie. W pewnym momencie mial wrazenie ze sie zawachala ale ostatecznie odpowiedziala pewnym siebie glosem.
- Tak.
- Sprawia ze w tym, na ktorego rzucasz zaklecie wiekszosc kosci zacznie sie lamac jedna po drugiej sprawiajac przy tym nie wyobrazalny bol.
Chwila ciszy.
- Piekne.
- Naprawde tak myslisz?
- Ja... ty... mozesz tego nie zrozumiec, ale tak, mysle ze w pewien sposob to zaklecie jest piekne.
Przyjrzal sie jej ponownie. Nie byla pieknoscia, ale miala nietypowa urode  ktora zwracala na siebie uwage. Jej szare oczy patrzyly na niego z lekka niepewnoscia i... desperacja? Wlasciwie nic dziwnego. Wlasnie powiedziala innemu uczniowi ze interesuje czarna magia domyslalajac sie ze on tez ja lubi. Ale gdyby tak nie bylo pewnie szedl by juz w strone gabienetu Dumbledore'a z zamiarem poinformowania o tym glowe szkoly.
- Chcialabys poznac inne?
- Tak...
- Jestes pewna?
Znow pozytywna odpowiedz. Czyzby znalazl braterska dusze? Szlama zawsze odciagala go od tego typu rzeczy ale ta White? Zdaje sie byc zainteresowana... Powoli, delikatnie tak aby nie zauwazyla wnikanal w jej umysl. Jedyne o czym teraz myslala to byly wlasnie zaklecia czarnomagiczne, zachwyt nad ich pieknem i nadzieja na poznanie nowych. Moglby sprawdzic jakies wspomnienia ale wtedy ona moze sie zorietowac.... Nie, tyle mu chyba na razie wystarczy. Pokaze jej kilka zaklec a puzniej sie zobaczy jak ona na nie zareaguje...

Luna lezala w swoim lozku i wpatrywala sie w baldachim. To co dzis zrobila bylo straszne. Czula wstret do samej siebie gdy przypominala sobie jak zmuszala sie aby myslec ze te wszystkie zaklecia sa piekne, ze na prawde chce je poznac, choc z drugiej strony wiedziala ze sie oplacilo. Severus obiecal pokazac jej inne zaklecia co oznaczalo ze ma w planie z wlasnej nieprzymuszonej woli spedzic z nia troche czasu a to juz cos. Zastanawiala sie tez nad wlasnym szczesciem. Wlasnie udalo jej  sie wyprowadzic w pole Snape'a! To nie byle co... Harry nie raz wspomianal o tym ze Snape jest najlepszy w oklumencji zaraz po samym Voldemorcie. Oczywiste wiec bylo ze zaczal to cwiczyc wczesnie, innaczej nie moglby byc tak dobry. Oklumencja to sztuka ktora im wczesniej sie zaczyna, tym lepiej wychodzi. Wiedziala ze sprubuje wejsc do jej umyslu w celu sprawdzenia tego co sie tam kryje. Przeczytala kilka podan na ten temat, ale podchodzac do niego i tak nie byla pewna czy podola. Ale udalo sie. Problem jedynie w tym ze czuje prawdziwy wstret do tych klatw ktore pokazala mu ona w ksiedze ktora znalazla, i tych, o ktorych wspomnial jej mlody Mistrz Eliksirow.
Za dnia maja zajmowac sie eliksirem, wieczorami czarna magia. Sama nie wiedziala skad pomysl z zachwytem czarna magia znalazl sie w jej glowie. Zwyczajnie pomyslala ze Lily pewnie go od tego od ciagala, to czemu nie sprubowac go przyciagnac? Choc w sumie, czy byla szansa na przyciagniecie go? On juz caly byl nia przesiakniety. Oby tylko to rozwiazanie sprawilo ze jej zaufa....

- White, spuznilas sie. Mowilem zebysmy sie spotkali o 22, a nie o 22.20.
- Przepraszam ale pani Norris...
- Nastepnym razem nie bede czekac.
- OK. To czym sie na poczatek zajmiemy?
- Zakladam ze podstawowe zaklecia obronne i oszalamiajace znasz?
- Pewnie.Ale jesli masz z nimi problem to moge ci pomuc...
- White, nie denerwuje mnie.
- Oj tylko zartuje. Nie umiesz czasem zartowac?
- Nie, i nie mam zamiaru. A teraz do rzeczy.
Przez nastepne 2 godziny sprawdzal jak jej idzie z podstawowymi zakleciami obronnymi i oszolamiajacymi, rzucajac je i odbijajac coraz szybciej tak ze pod koniec walki Luna byla juz troche zasapana, choc jej przeciwnik caly czas mial twarz spokojna i zdawaloby sie ze przez ten caly czas spokojnie siedzial i czytal ksiazke. Gdy w koncu skonczyli Luna czekala dobra chwile zanim uslyszala co mysli o jej wyczynach przyszly profesor podczas gdy on uwaznie swidrowal ja zwrokiem zmuszajac tym samym do wysilku nie myslenia o niczym.
- Nie wiem jak bys przezyla w prawdziwej bitwie White. Masz ledwie opanowane podstawowe zaklecia.
Tego sie krukonka nie spodziewala. Ledwie opanowane? Ma za soba godziny cwiczen na spotkaniach GD i dwie bitwy przy czym w trakcie ktorej nie doznala powaznych obrazen a on mowi ze ledwie opanowala podstawowe zaklecia? Byl od niej o wiele lepszy, to prawda, ale taka niesprawiedliwosc oceny jej umiejetnosci to przesada! Miala ochote chwycic go za te tluste wlosy i wyczochrac.
- Och, mysle ze nie jest ze mna az tak zle jak twierdzisz. Co prawda jestes ode mnie lepszy, ale wiesz doskonale ze nawet polowa z uczniow tej szkoly nie dalaby mi rady w pojedynku.
Nie lubia sie chwalic, ale wiedziala ze ma racje.
- Ale oni nie sa zainteresowani takim poziomem magii jakim jestes zainteresowana Ty. Wiec lepiej wez sie do roboty jesli chcesz choc uszczyknac cos z tej wiedzy ktora posiadam ja. Po za tym nie mam ochoty marnowac cennego czasu ktory moglbym poswiecic na czytanie kolejnego woluminu na patrzeniu jak nieumiejetnie odbijasz mojego Expelriamusa.
Wyszedl z sali z trzaskiem drzwi a Luna z rozbawieniem pomyslala ze jak by za jej czasow jakikolwiek uczen sie na to odwazyl, to sekunde pozniej na karku czulby juz oddech Mistrza Eliksirow a kolejna sekunde puzniej pozegnalby sie z punktami zdobytymi przez caly tydzien a w sobotni wieczor czyscilby kociolki. Zarzucila torbe na ramie i ruszyla w strone lochow.

- Zle wygladasz.
Dora zatroskana patrzyla na czarnowlosa kolezanke gdy ta weszla do dormitorium.
- Czemu?
- Malo sypiasz, z kazdym dniem bledniesz.... Niedlugo bedziesz miala worki pod oczami az po brode.
- Nic mi nie jest, na prawde. Poprostu nauka i ten eliksir...
- Wlasnie, jak wam idzie?
Luna westchnela.
- Kiepsko. Puki co skladniki ktore znalezlismy jako te ktore moglby by sie nadawac w wiekszosci calkowicie sie wykluczaja wiec stoimy w miejscu. Ide sie przebrac.
Zabrala pizame i ruszyla do lazienki. Na wejsciu spojrzala w ogromne lustro i po chwili przygladania sie stwierdzila ze jej kolezanka ma racje. Jej skora wydawala sie byc przezroczysta, jedynie pod oczami odznaczaly sie ciemne cienie. Widziala tez ze schudla. Policzki sie je prawie zapadaly, a ubranie wisialo na niej jak na wieszaku. Chyba bedzie musiala zaczac uzywac jakis kosmetykow bo niebawem pierwszoroczni zaczna na jej widok uciekac. Przebrala sie w pizame, obmyla twarz i wrucila do dormitorium. Usiadla na lozku i zaczela zaplatywac wlosy w warkocz.
- A jak u ciebie nauka?
- Jakos leci, chociaz wypracowania zdecydowanie mnie przerastaja. Ale to nic...
Luna przyjrzala sie uwaznie slizgonce. Pomimo tego ze powinna byc wykonczona wypracowaniem ktore pisala na transmutacje przez pol popoludnia i caly wieczor a ktorego wciaz nie dokonczyla promieniala radoscia, a jej oczy blyszczaly niczym gwiazdy.
- Czy jest cos o czym nie wiem? - usmiechnela sie. Nie lubiala zbytnio tych dziewczecych ploteczek, ale skoro ta byla jej praktycznie jak Ginny...
- Nic specialnego...
- Oj mow! Jak ma na imie?
- Kto?
- Oj nie udawaj! Widze ze sie zakochalas!
Rumieniec wstapil na policzki dziewczyny.
- Syriusz.
- Ten Syriusz? Syriusz Black?
- Tak! Ten Syriusz! Syriusz Black! Gryfon! Czlowiek ktorego powinnam nie nawidzic chocby wlasnie z powodu ze jest zakochanym w sobie,okropnym gryfonem. Ale nie moge.
- Przeciez nie dalej jak 3tyg temu na rozpoczeciu roku mowilas zeby trzymac sie z dala od gryfonow.
- Wiem, ale ja sama nie wiem jak to sie stalo. Szlam wlasnie z biblioteki kiedy przez przypadek na siebie wpadlismy. Wtedy on spojrzal mi w oczy a ja poczulam ciarki, ale takie przyjemne ciarki. Pozniej przez 2-3dni puszczal mi oczko na lekcjach, usmiechal na kolacji, a nawet raz pomogl mi doniesc ksiazki ktore wylecialy mi z torby do biblioteki. Usmiechal sie do mnie tak slodko... A dzis, zaledwie jakas godzine temu jak wracalam do dormitorium znalazl sie znikad kolo mnie, pociagnal w strone pustej sali i pocalowal... Jak myslisz, czy to cos wiecej z jego strony? Wiem ze polowa szkoly sie za nim ugania, moglby wybrac kogolowiek, a jednak pocalowal mnie...
Krukonka spojrzala na przyjaciolke sceptycznie. Byla tu zaledwie miesiac, ale o Syriuszu Black dowiedziala sie wystarczajaca duzo - nigdy nie przetrwal z dziewczyna dluzej niz miesiac. Ale z drugiej strony nigdy tez nie startowal do slizgonki.
- Trudno powiedziec cokolwiek na pewno. Ale wiesz, zawsze trzeba miec nadzieje.
- Mam ja. Tak bardzo bym chciala zeby to bylo cos wiecej...
- Porozmawiaj z nim o tym przy najblizszej okazji.
- Tak, tak zrobie! Dziekuje ze mnie wysluchalas, myslalam ze pekne trzymajac to w sobie, na prawde!
- Nie ma prawy, mozesz przyjsc do mnie zawsze. Czasem lepiej na duszy jak czlowiek sie wygada przed kims.
- Ale nie mow nikomu, dobrze? Bo wiesz, jak by nie wyszlo...
- Tym sie nie martw, nikt sie nie dowie.
- Dziekuje.
Przytulila krukonke a ta zdziwiona wlasna reakcja odzwajemnila przytulenie jak by na prawde cieszyla sie z przyjazni ze slizgonka. I po czesci chyba tak bylo. Traly tak chwile w uscisku, i dopiero jak tamta odsunela sie i wrucila na swoje lozko zyczac jej dobrej nocy srebrnooka zrozumiala jak bardzo potrzebowala przytulenia. Szkoda ze ona nie mogla sie przed nikim tak wygadac. Mijaly kolejne dni a ona do niczego nie doszla. Stanela w miejscu. Eliksir nijak im nie wychodzil (chociaz nie spodziewala sie ze po pierwszej prubie im wyjdzie), a jej wieczorne spotkania z Severusem ograniczaly sie do zucanych zaklec oraz jego przytykow o tym jak zle jej idzie. Stoi w miejscu a czasu ma coraz mniej. Zostaly jej tylko nie cale dwa miesiace....


środa, 1 października 2014

Rozdzial IV

Witajcie! Dziekuje za komentarze i od razu odniose sie do jednego z nich. Fakt, moja Luna w chwili obecnej nie jest kanoniczna Luna z powiesci ale po pierwsze jak napisalam na poczatku dziewczyna ma swiadomosc ze jej ojciec gada od rzeczy, a po drugie jest inteligetna wiec zdaje sobie sprawe ze jak bedzie nawijac o plumkach i innych tego typu sprawach to w przyszlosci Snape moglby sie do myslic ze to byla ona. A tego puki co nie chcemy.
Rozdzial nie powala dlugoscia ale mam nadzieje ze wam sie spodoba. Bylo chwile wesolo gdy Snape mial napad zlosci ale jako ze mam nastuj meloncholijny to koniec nie za wesoly. Ale mam nadzieje ze sie spodoba.
Milego czytania i licze na komentarze!

Rozdzial IV
Luna jak codziennie od tygdonia spedzial popoludnie w bibliotece przy jednym stoliku z Severusem Snape'em i jak codziennie od tygodnia ukladala w myslach zdania ktorymi moglaby zagadac przyszlego Mistrza Eliksirow, i jak codziennie od tygodnia nic odpowiedniego nie przychodzilo jej do glowy. Zatopiona we wlasnych myslach az podskoczyla gdy uslyszala spokojny glos czarodzieja siedzacego na przeciwko.
- Uwazaj na Evens.
Krukonka spojrzala oczami jak spodki na chlopaka. Niewiedziala co zdziwilo ja bardziej: to ze sie do niej odezwal czy to ze zaczal ich rozmowe od Lily? Gdy gryfonka pierwszy raz usiadla obok niech Snape skomentowal to glosnym prychnieciem i kreeniem glowa ale Luna wciaz nie wiedziala o co chodzi.
- Co? Czemu?
- Wydaje sie byc mila, rozmawia z toba i kompelmentuje ale chodzi jej jedynie o twoje notatki i podpowiedzi na eliksirach.
Ta wypowiedz dla Lunie do myslenia.
- Skad wiesz?
Slizgon zacisnal zeby i odwarknal by ulamek sekundy zatopic sie znow w czytnym wczesniej tekscie. Luna wiedziala ze na dzis to juz po rozmowie ale jak codzien siedziala razem z nim dopuki bibliotekarka kazala im wracac do pokoju wspolnego. Gdy tylko tam weszla wzrokiem poszukala Dory. Dziewczyna byla plotkara i ciagle gadalaby o chlopcach ale byla tez niezwykle pilna uczennica wiec cale popoludnia spedzala nad ksiazkami i nie miala Lunie za zle ze zjawila sie dopiero przed cisza nocna.
- Hej!
- Czesc Jane, poczekaj chwile tylko dokoncze akapit... Tak, teraz jestem wolna. Co tam?
- Jakos leci a u Ciebie?
- Dobrze, wypracowanie na Magiczne Stworzenia - wskazala na suszacy sie pergamin - o co chcialas zapytac?
- Skad wiesz?
- Widze twoje zaklopotanie. Nie wiesz jak i czy wogule powinnas pytac. Wiec poprostu to z siebie wydus.
- Co bylo pomiedzy Snape'em a Evens?
Pytanie mocno zszokowalo dziewczyne.
- Jak ty...?
- Widze jak ona na niego patrzy a on dzis ostrzegl mnie przed nia. Ponoc poluje na moje notatki z eliksirow.
- Dobra jestes?
- Slughorn powiedzial przy calej klasie Snape'owi ze ten ma konkurencje po zobaczeniu mojej mikstury na pierwszej lekcji. Ale o co chodzi?
Dora wydawala sie byc lekko zaklopotana.
- Nie wiem czy powinnam Ci mowic. No ale jesli sie do ciebie odezwal sam to chyba moge ci powiedziec.
Luna doskonale wiedziala ze dziewczyna az pali sie aby ja poinformowac.
- Pamietasz, na rozpoczeciu roku mowilam ci o gryfonce ktora brala od niego notatki na eliksirach. Od pierwszej klasy Evens i Snape sie przyjaznili. Jak wiesz Gryffindor i Slytherin to wrogowie z zasady jednak oni poznali sie przed szkola i ich przyjazn przetrwala rozdzielenie domow. Evens trzymala sie z dala od Pottera i jego paczki i bronila przed nimi Snape'a. I tak bylo do koncowki zeszlego roku. Pod koniec maja, niedlugo przed egzaminami Potter z reszta rzucili na Snape zaklecie... Okropne ale nikt nie odwazyl sie cokolwiek zrobic. Powiesili Severusa do gory nogami i zaczeli powoli zdejmowac spodnie. Zadnego z nauczycieli nie bylo wtedy na bloniach i peewnie dopieli by swego gdyby nie Evens ktora pchnela Pottera tym samym zrywajac zaklecie. Zaczela na gryfonow krzyczec ale w polowie przerwal Severus nazywajac ja szlama i bardzo niegrzecznie mowiac ze nie powinna sie wtracac bo dalby sobie rade. Kilka dni puzniej ponoc prubowal ja przeprosic ale ta sie nie dala.
Luna zamyslila sie. Jesli Snape przezwal dziewczyne mial wyrazny powod o ktorym reszta nie wie. Nie lubil co prawda gryfonow jak kazdy slizgon ale ona byla mu bliska wiec na pewno nie wyzywal jej od tak.
- Ale tamtego dnia gdy gryfoni zaatakowali go w Wielkiej Sali powiedzialas ze jeden przeciwnik to za malo dla Snape'a. Zreszta sama widzialam jak odpychal zaklecia trzech i mial jeszcze czas posylac w ich strone klatwy. Wiec jak to mozliwe ze wtedy...
Dora jej przerwala.
- Zaskoczenie. Snape siedzial wtedy z Evens pod drzewem. Zawsze z jak nia byl to zapominal o reszcie swiata. Gdy zaklecie Pottera poderwalo go do gory rozdzka wypadla mu z kieszeni. Nie mial jak sie bronic.
Lune zatkalo. James Potter upokazal Severusa Snape'a gdy ten nie mial najmniejszych szans na obrone? To jak kopac lezacego! Toz to brak honoru! Patrzac na Harry'ego nigdy by nie pomyslala ze jego ojciec mogl byc takim lajdakiem.
- Ale co to wszystko ma sie do eliksirow?
- Snape jest dobry. Zajebiscie dobry. Nigdy nie popelnil bledu, jego eliksiry zawsze byly idealne. Talent Evens do Eliksirow pojawil sie w 3klasie, gdy zaczelismy miec eliksiry z gryfonami a ona zaczela siedziec z Severusem. Wszyscy wiedzieli ze on jej podpowiada , daje notatki a ona go wykorzystuje. Jednak on tego nie zauwazal. Odkad sie poklucili Even idzie coraz gorzej bez jego notatek i podpowiedzi dlatego startuje w tej kwestii do Ciebie. I jesli on, ten ktory znal ja ze wszystkich slizgonow najlepiej ostrzegl cie przed nia, to posluchaj.

- Czemu nazwales Lily szlama? Przeciez byla twoja przyjaciolka.
To pytanie nie dawalo krukonce spac cala noc i poprostu samo wyplynelo z jej ust gdy usiadla na przeciw niego z bibliotece.
- Ta plotkara Teodora ci powiedziala?
Luna powstrzymala sie od smiechu cudem. Nie mogla poradzic ze na dzwiek pelnego imienia swojej nowej slizgonskiej kolezanki przed oczami stawala jej ropucha Nevilla.
- Czemu myslisz ze ona? Widziala was prawie cala szkola.
O nie, zle mowi, jej odmlodzony profesore zaczal sie denerwowac. Nie powinna mu przypominac ze wszyscy widzieli jego upokorzenie.
- Nie twoja sprawa White.
- Zawsze zwracasz sie do wszystkich po nazwisku?
- Zawsze? Powiedzialem tak do ciebie pierwszy raz.
- No tak... ale slyszalam jak odzywasz sie do innych.
Zawsze draznila ja to ze zawsze, ale to zawsze mowi do wszystkich po nazwisku, nawet do slizgonow.
- Nie moglas uslyszec bo ja znikim nie rozmawiam.
- To co wlasnie robimy ludzie potocznie nazywaja rozmowa.
- Zatem pora aby sie skonczyla.
I zatopil swoj dlugi nos w ksiazce. Super.

Kilka nastepnych dni bylo nurzacych. Zawsze jak krukonka prubowala podjac rozmowe to Snape wychodzil z biblioteki albo zatapial sie w ksiedze udajac ze jej nie slyszy. Luna byla bliska zalamania. Zostalo jej tylko 10 tygodni na zdobycie zaufania profesora na tyle by powierzyl jej wspomnienie, a przez 2 tygodnie ich 'rozmowa' nie potrwala dlyzeh niz 5minut! Dziewczyna siedziala wlasnie na eliksirach i prubowala sie skupic na slowach profesora Slughorna o eliksirach zdrowotnych ale dotychczas nie zrozumiala nawet zdania a jej zrok wciaz uciekal w strone czarnowlosego slizgona ktory patrzyl bez ruchu na tablice. Musi do niego znalesc klucz, klucz ktory pozwoli jej wejsc w jego laski. Ale jak? Dotychczas udalo sie tylko Lily ale znali sie jeszcze przed szkola a puzniej ona zrobila cos czym zlamala jego zaufanie. Wiec teraz bedzie 10 razy ciezej sprawic zeby zaufal jej. Jak by to bylo wogule mozliwe. Poczula szturchniecie po swojej prawej stronie i automatycznie spojrzala na gryfonke ktora glowa wskazala profesora.
- Panno White, alez sie pani zamyslila.
- Przepraszam profesorze, zastanawialam sie wlasnie czy gdyby dodac korzen bijacej wierzby zamiast kolca cierniowego to czy eliksir przeciwgoraczkowy nie zadzialalby szybciej.
- Oh panno White ciekawa teoria, mam nadzieje ze uda mi sie ja przetestowac w najblizszym czasie choc oczywiscie nikomu z was nie zycze choroby. Mowilem wlasnie klasie o konkursie ogloszonym przez ministerstwo na eliksir ktory powoduje ze ten kto go regularnie przyjmuje nie jest poddatny na zaklecie Imperius. Dyrektor poprosil mnie o wytypowianie dwuch uczniow ktorzy wspolnymi silami sprubowaliby taki eliksir uwazyc. Na sworzenie mikstury macie 10tygodni liczac od jutra. Nagroda bedzie Order Merlina Drugiej Klasy oraz 5 tysiecy galeonow. Co pani na to panno White?
Luna sie zamyslila. Eliksir przeciw Imperiusowi? Nigdy o czyms takim nie slyszala wiec teoretycznie znaczyloby ze taka mikstura nie istnieje ale z drugiej strony oni uczyli sie o podstawowych, najbardziej potrzebnych w zyciu codziennym eliksirach a co wiecej miala zaczac dopiero 6 klase... Och szkoda ze nie ma mozliwosci spytac Hermiony, ona by na pewno wiedziala.
- Mysle ze to ciekawy pomysl ze strony Ministerstwa. Gdyby komus sie udalo uniknelibysmy wielu nieprzyjemnych rzeczy w przyszlosci. To znaczy tak mysle.
- Jestem tego samego zdania. Co do pierwszej osoby to wybor byl banalny - Severus Snape to najlepszy uczen jakiego kiedykolwiek mialem i jesli taka mikstura moze byc stworzona to jestem pewny ze to wlasnie on bedzie mial w tym swoj udzial. Natomiast co do osoby ktora miala by tworzyc z Severusem pare myslalem troche dluzej. Panna Mung jest bardzo dobra w eliksirach, jednak brakuje jej otwartosci umyslu wiec nie bylaby w stanie stworzyc nic nowego. Panna Evens, niegdys zaraz po Severusie najlepsza ale stracila swoj dar na kika miesiecy. Teraz idzie jej znacznie lepiej ale... Wybacz Lily ale taka prawda. Uznalem wiec ze najlepiej bedzie gdyby to panna White towazyszyla panu Snape'owi. Niejednokrotnie na mojej lekcji udowodnilas ze swietnie ci idzie i mysle ze razem z Severusem stworzycie zgranych wspolpracownikow.
Luna patrzyla oniemiala na profesora. Wiedziala ze powinna sie cieszyc bo bedzie miala okazje spedzac duzo czasu z mlodym Mistrzem Eliksirow ale...
- A czy nie moglbym sprubowac sam? Sam lepiej skupiam sie na zadaniu jakie mam do wykonania.
- Severusie, jestes wybitny w eliksirach jak i we wszystkim innym i wiem ze pewnego dnia zostaniesz jednym z najlepszych Mistrzow Eliksirow ale mysle ze przy stworzeniu takiej mikstury nawet najlepszy powinien miec pomoc. Jestem pewny ze dogadacie sie z panna White. To koniec lekcji. Jestescie wolni.
Snape poslal w jej strone zabujcze spojrzenie.

Kilka godzin puzniej siedzieli w bibliotece i przegladali ogromne ksiegi pelne mozliwie wszystkich znanych dotad skladnikow i ich wlasciwosci. Luna patrzyla tepo na tekst i z pustka w glowie zastanawiala sie od czego zaczac odnosnie eliksiru i odnosnie Snape'a. Czula ze jak bedzie jej dobrze szlo z pierwszym to i do serca drugiego uda jej sie zakrasc. Ocknela sie z zamyslenia gdy uslyszala glos obiektu swoich rozmyslen.
- Co sie tak lampisz?
Nawet nie zauwazyla kiedy zaczela na niego patrzec.
- Przepraszam prof... Severusie, zamyslilam sie.
- I cos ciekawego wymyslilas?
- Jak bys mi ne przerwal to na pewno bym cos wymyslila.
Nie byla to zbyt blyskotliwa odpowiedz w ktorej moglaby wykazac sie swoja wiedza ale to jedyne co pojawilo sie w jej glowie i nim pomyslala to powiedziala. Nie no, zamienia sie w gryfonke! Gdy dotarlo do niej w jaki sposob sie do niego odezwala w pierwszych odruchu chciala przeprosic i doslownie w ostatniej chwili sie powstrzymala.
- To nastepnym razem myslac badz laskawa nie patrzec na mnie.
- A co, boisz sie ze sie zakocham?
Na twarzy Snape'a pojawil sie grymas zlosci i przez zacisniete zeby wycedzil
- Nie prubuj sie ze mnie nasmiewac. Mam lustro.
- Ja tez, i co z tego?
- Prosze cie oszczedz mi gadania o tym ze prawdziwe piekno jest wewnatrz czlowieka.
- Ale tak jest.  Nie myslisz ze jestes piekny w srodku?
Spojrzal na nia jak na kosmitke.
- Nie mam zamiatu kontynuowac tej bezsensownej i glupiej rozmowy o pieknie. Czytaj i przydaj sie na cos albo spadaj plotkowac z Dora, dam sobie rade sam.
- Zosia samosia.
- Co?!
Zlosc widoczna na twarzy chlopaka byla jeszcze wieksza.
- Niedenerwuj sie tak bo jeszcze wybuchniesz ze zlosci.
- Co??!!
- Co? Co? A to. Tatus mowil ze babcia zmarla bo jej serce peklo z milosci bo smierci dziadka to czemu ty nie moglbys wybuchnac ze zlosci?
Zlosc Snape'a przerodzila sie we wscieklosc a od jego wscieklosci wiekszy byl tylko szyderczy usmiech na jego ustach.
- Wybuchnac ze zlosci? Umrzec z milosci? Na Salazara, czy Slugharn naprawde uznac cie za wybitnie madra? Chyba doradze mu zeby udal sie do Munga! Przeciez ty jestes totalna idiotka! Dziewczyno lecz sie! Ide do Dumbledore'a oznajmic mu ze nie bede pracowac z takim bezmuzgiem! Jak ty wogule trafilas do Slytherinu? Nawet pierwszoroczny puchon ma wiecej rozumu od ciebie!
Darl sie na cala biblioteke jak by go rozrywali. Kilka mlodszych gryfonek trzeslo sie za regalami ze strachu i nawet pani Norris uciekla. A Luna nie byla w stanie nawet mrugnac. W ciagu pieciu lat nauki w Hogwarcie widziala setki jesli nie tysiace wybuchow zlosci nauczyciela eliksirow ale nigdy nie widziala takiego szalu w jego oczach, takiej checi mordu. Nigdy. Byla przerazona, smiertelnie wrecz przerazona. Ale nie z obawy ze cos jej zrobi. Nie, o to nie musiala sie martwic do puki byli na terenie Hogwartu, wsrod wielu uczniow i mlodziutkiej panny Prince. Byla przerazona tym, ile szalu jest w tych jego czarnych jak wegle oczach. Nigdy nie widziala Voldemorta, ale miala te nieprzyjemnosc stanac dwa razy oko w oko z Bellatrix i taki wlasnie szal malowal sie w jej oczach. A pamietala ze u stojacego przed nia mlodego czarodzieja to zaledwie poczatek.