Sporo czasu nic nie pisalam, ale najpierw zajeta bylam haftowaniem wczesniej wspomnianych poszewek na poduszki, ktore jednak sie chyba nie przydadza jako ze od dwuch tygodni odnosnie slubu cisza, a puzniej laptop strzelil focha i musiala odniesc do serwisu gdzie od nowa instalowali mi system, ah... Ale teraz juz jestem, i przez najblizsze dwa tygodnie bede. A za dwa tygodnie przyjezdzam do Polski w odwiedziny wiec dodam cos pewnie dopiero jak wruce, czyli w polowie listopada. Ale tym sie nie przejmujcie na razie :)
Zapraszam do czytania i komentowania!
Rozdzial V
Severus wracal wlasnie z gabinetu profesora Dumbledore'a. Jego zlosc znacznie opadla od chwili gdy wyszedl z biblioteki ale i tak wiekszosc uczniow na jego widok mialo ochote zniknac co to by czasem nie prubowal wyladowac na nim swojej zlosci. To znacznie poprawilo mu humor nawet pomimo tego ze dyrektor powiedzial ze mimo wszystko ma dalej pracowac z ta idiotka White. Da sobie z nia rade. Juz dzisiaj widzial przerazenie w jej oczach gdy na nia krzyczal wiec na pewno juz go szanuje i nigdy wiecej nie bedzie gadac jak jakas nawiedzona. Jak tylko zaczal nauke w Hogwarcie nikt nie traktowal go powaznie, byl workiem tenigowym zaklec przez czworke glupich gryfonow i gdyby nie tamta szlama to chyba popelnil by samobojstwo. Tak, nie raz myslal o smierci, nawet jeszcze przed rozpoczeciem szkoly. Dopiero w trzeciej klasie zaczal myslec o oddawaniu swoim 'kolegom' pieknym za nadobne ale matka powstrzymywala go mowiac zeby nie sprawial w szkole klopotow bo zostanie wyrzucony a wiedzial ze wtedy bedzie musial przez okragly rok znosic znienawidzonego przez siebie ojca i patrzec jak ten bije jego ukochana matke. Dopiero po jej smierci, w czwartej klasie stwierdzil ze nie zniesie dluzej takiego traktowania przez reszte i postanowil ze stanie sie wielokroc silniejszym od nich wszystkim czarodziejem. Chcial zeby wszyscy bali sie go obrazic, zeby odnosili sie do niego z szacunkiem. Czasami nie spal przez kilka nocy pod rzad swiczac samotnie zaklecia w jakiejs nieuzywanej przez nikogo sali, a gdy opanowal juz zaawansowane zaklecia chcial wiecej. Chcial zeby ktokolwiek bal sie rzucic w jego strone jakakolwiek klatwe. Pewnego dnia poprosil profesora Slughorna aby ten dal mu dostep do ksieg zakazanych pod jakims glupim pretekstem a ten dal mu pozwolenie bez mrugniecia okiem. Od tamtej pory czul z kazdym dniem coraz bardziej jak rosnie w sile, czul to calym soba. Na poczatku niektore zaklecia wydawaly mu sie byc strasznymi, ale z czasem zaczal dostrzegac ich piekno. Tak, te zaklecia byly niezwykle piekne. Mogly sprawic ze wszyscy w zamku baliby sie go. Ale z drugiej strony zdawal sobie sprawe ze nie kazdy jest w stanie dostrzec to piekno ktore on dostrzegl i pewnie wyslali by go do Azkabanu za uzycie nawet najniewinniejszego. Ale niech tylko skonczy szkole a wtedy nikt, nawet Potter czy Black nie bedzie mial odwagi podniesc na niego rozdzki. Zna sposob jak zdobyc jeszcze wieksza wladze, jeszcze wiekszy szacunek. Gdyby nie to ze znajduje sie pod okiem Dumbledore'a juz tego lata przylaczylby sie do najpotezniejszego czarodzieja obecnych czasow. Ale jeszcze tylko 10miesiecy. Tylko 10 miesiecy....
- Severusie?
- Czego White?
- Czy moglbys mi wyjasnic jak dokladnie dziala to zaklecie? Tutaj co prawda jest wyjasnienie ale nie jestem do konce pewna jak ono dziala.
- A co, profesora od zaklec zabraklo w tej szkole ze musisz sie mnie pytac?
- Jest ale... nie pochwalalby z pewnoscia tego zaklecia.
To zaintygowalo Severusa. Zerknal w ksiege.
- Bonesbreak?
Spojrzal na nia zaintygowany jeszcze bardziej. Czarna magia?
- No tak...
- Interesuja Cie tego typu zaklecia?
Patrzyl na nia uwaznie. W pewnym momencie mial wrazenie ze sie zawachala ale ostatecznie odpowiedziala pewnym siebie glosem.
- Tak.
- Sprawia ze w tym, na ktorego rzucasz zaklecie wiekszosc kosci zacznie sie lamac jedna po drugiej sprawiajac przy tym nie wyobrazalny bol.
Chwila ciszy.
- Piekne.
- Naprawde tak myslisz?
- Ja... ty... mozesz tego nie zrozumiec, ale tak, mysle ze w pewien sposob to zaklecie jest piekne.
Przyjrzal sie jej ponownie. Nie byla pieknoscia, ale miala nietypowa urode ktora zwracala na siebie uwage. Jej szare oczy patrzyly na niego z lekka niepewnoscia i... desperacja? Wlasciwie nic dziwnego. Wlasnie powiedziala innemu uczniowi ze interesuje czarna magia domyslalajac sie ze on tez ja lubi. Ale gdyby tak nie bylo pewnie szedl by juz w strone gabienetu Dumbledore'a z zamiarem poinformowania o tym glowe szkoly.
- Chcialabys poznac inne?
- Tak...
- Jestes pewna?
Znow pozytywna odpowiedz. Czyzby znalazl braterska dusze? Szlama zawsze odciagala go od tego typu rzeczy ale ta White? Zdaje sie byc zainteresowana... Powoli, delikatnie tak aby nie zauwazyla wnikanal w jej umysl. Jedyne o czym teraz myslala to byly wlasnie zaklecia czarnomagiczne, zachwyt nad ich pieknem i nadzieja na poznanie nowych. Moglby sprawdzic jakies wspomnienia ale wtedy ona moze sie zorietowac.... Nie, tyle mu chyba na razie wystarczy. Pokaze jej kilka zaklec a puzniej sie zobaczy jak ona na nie zareaguje...
Luna lezala w swoim lozku i wpatrywala sie w baldachim. To co dzis zrobila bylo straszne. Czula wstret do samej siebie gdy przypominala sobie jak zmuszala sie aby myslec ze te wszystkie zaklecia sa piekne, ze na prawde chce je poznac, choc z drugiej strony wiedziala ze sie oplacilo. Severus obiecal pokazac jej inne zaklecia co oznaczalo ze ma w planie z wlasnej nieprzymuszonej woli spedzic z nia troche czasu a to juz cos. Zastanawiala sie tez nad wlasnym szczesciem. Wlasnie udalo jej sie wyprowadzic w pole Snape'a! To nie byle co... Harry nie raz wspomianal o tym ze Snape jest najlepszy w oklumencji zaraz po samym Voldemorcie. Oczywiste wiec bylo ze zaczal to cwiczyc wczesnie, innaczej nie moglby byc tak dobry. Oklumencja to sztuka ktora im wczesniej sie zaczyna, tym lepiej wychodzi. Wiedziala ze sprubuje wejsc do jej umyslu w celu sprawdzenia tego co sie tam kryje. Przeczytala kilka podan na ten temat, ale podchodzac do niego i tak nie byla pewna czy podola. Ale udalo sie. Problem jedynie w tym ze czuje prawdziwy wstret do tych klatw ktore pokazala mu ona w ksiedze ktora znalazla, i tych, o ktorych wspomnial jej mlody Mistrz Eliksirow.
Za dnia maja zajmowac sie eliksirem, wieczorami czarna magia. Sama nie wiedziala skad pomysl z zachwytem czarna magia znalazl sie w jej glowie. Zwyczajnie pomyslala ze Lily pewnie go od tego od ciagala, to czemu nie sprubowac go przyciagnac? Choc w sumie, czy byla szansa na przyciagniecie go? On juz caly byl nia przesiakniety. Oby tylko to rozwiazanie sprawilo ze jej zaufa....
- White, spuznilas sie. Mowilem zebysmy sie spotkali o 22, a nie o 22.20.
- Przepraszam ale pani Norris...
- Nastepnym razem nie bede czekac.
- OK. To czym sie na poczatek zajmiemy?
- Zakladam ze podstawowe zaklecia obronne i oszalamiajace znasz?
- Pewnie.Ale jesli masz z nimi problem to moge ci pomuc...
- White, nie denerwuje mnie.
- Oj tylko zartuje. Nie umiesz czasem zartowac?
- Nie, i nie mam zamiaru. A teraz do rzeczy.
Przez nastepne 2 godziny sprawdzal jak jej idzie z podstawowymi zakleciami obronnymi i oszolamiajacymi, rzucajac je i odbijajac coraz szybciej tak ze pod koniec walki Luna byla juz troche zasapana, choc jej przeciwnik caly czas mial twarz spokojna i zdawaloby sie ze przez ten caly czas spokojnie siedzial i czytal ksiazke. Gdy w koncu skonczyli Luna czekala dobra chwile zanim uslyszala co mysli o jej wyczynach przyszly profesor podczas gdy on uwaznie swidrowal ja zwrokiem zmuszajac tym samym do wysilku nie myslenia o niczym.
- Nie wiem jak bys przezyla w prawdziwej bitwie White. Masz ledwie opanowane podstawowe zaklecia.
Tego sie krukonka nie spodziewala. Ledwie opanowane? Ma za soba godziny cwiczen na spotkaniach GD i dwie bitwy przy czym w trakcie ktorej nie doznala powaznych obrazen a on mowi ze ledwie opanowala podstawowe zaklecia? Byl od niej o wiele lepszy, to prawda, ale taka niesprawiedliwosc oceny jej umiejetnosci to przesada! Miala ochote chwycic go za te tluste wlosy i wyczochrac.
- Och, mysle ze nie jest ze mna az tak zle jak twierdzisz. Co prawda jestes ode mnie lepszy, ale wiesz doskonale ze nawet polowa z uczniow tej szkoly nie dalaby mi rady w pojedynku.
Nie lubia sie chwalic, ale wiedziala ze ma racje.
- Ale oni nie sa zainteresowani takim poziomem magii jakim jestes zainteresowana Ty. Wiec lepiej wez sie do roboty jesli chcesz choc uszczyknac cos z tej wiedzy ktora posiadam ja. Po za tym nie mam ochoty marnowac cennego czasu ktory moglbym poswiecic na czytanie kolejnego woluminu na patrzeniu jak nieumiejetnie odbijasz mojego Expelriamusa.
Wyszedl z sali z trzaskiem drzwi a Luna z rozbawieniem pomyslala ze jak by za jej czasow jakikolwiek uczen sie na to odwazyl, to sekunde pozniej na karku czulby juz oddech Mistrza Eliksirow a kolejna sekunde puzniej pozegnalby sie z punktami zdobytymi przez caly tydzien a w sobotni wieczor czyscilby kociolki. Zarzucila torbe na ramie i ruszyla w strone lochow.
- Zle wygladasz.
Dora zatroskana patrzyla na czarnowlosa kolezanke gdy ta weszla do dormitorium.
- Czemu?
- Malo sypiasz, z kazdym dniem bledniesz.... Niedlugo bedziesz miala worki pod oczami az po brode.
- Nic mi nie jest, na prawde. Poprostu nauka i ten eliksir...
- Wlasnie, jak wam idzie?
Luna westchnela.
- Kiepsko. Puki co skladniki ktore znalezlismy jako te ktore moglby by sie nadawac w wiekszosci calkowicie sie wykluczaja wiec stoimy w miejscu. Ide sie przebrac.
Zabrala pizame i ruszyla do lazienki. Na wejsciu spojrzala w ogromne lustro i po chwili przygladania sie stwierdzila ze jej kolezanka ma racje. Jej skora wydawala sie byc przezroczysta, jedynie pod oczami odznaczaly sie ciemne cienie. Widziala tez ze schudla. Policzki sie je prawie zapadaly, a ubranie wisialo na niej jak na wieszaku. Chyba bedzie musiala zaczac uzywac jakis kosmetykow bo niebawem pierwszoroczni zaczna na jej widok uciekac. Przebrala sie w pizame, obmyla twarz i wrucila do dormitorium. Usiadla na lozku i zaczela zaplatywac wlosy w warkocz.
- A jak u ciebie nauka?
- Jakos leci, chociaz wypracowania zdecydowanie mnie przerastaja. Ale to nic...
Luna przyjrzala sie uwaznie slizgonce. Pomimo tego ze powinna byc wykonczona wypracowaniem ktore pisala na transmutacje przez pol popoludnia i caly wieczor a ktorego wciaz nie dokonczyla promieniala radoscia, a jej oczy blyszczaly niczym gwiazdy.
- Czy jest cos o czym nie wiem? - usmiechnela sie. Nie lubiala zbytnio tych dziewczecych ploteczek, ale skoro ta byla jej praktycznie jak Ginny...
- Nic specialnego...
- Oj mow! Jak ma na imie?
- Kto?
- Oj nie udawaj! Widze ze sie zakochalas!
Rumieniec wstapil na policzki dziewczyny.
- Syriusz.
- Ten Syriusz? Syriusz Black?
- Tak! Ten Syriusz! Syriusz Black! Gryfon! Czlowiek ktorego powinnam nie nawidzic chocby wlasnie z powodu ze jest zakochanym w sobie,okropnym gryfonem. Ale nie moge.
- Przeciez nie dalej jak 3tyg temu na rozpoczeciu roku mowilas zeby trzymac sie z dala od gryfonow.
- Wiem, ale ja sama nie wiem jak to sie stalo. Szlam wlasnie z biblioteki kiedy przez przypadek na siebie wpadlismy. Wtedy on spojrzal mi w oczy a ja poczulam ciarki, ale takie przyjemne ciarki. Pozniej przez 2-3dni puszczal mi oczko na lekcjach, usmiechal na kolacji, a nawet raz pomogl mi doniesc ksiazki ktore wylecialy mi z torby do biblioteki. Usmiechal sie do mnie tak slodko... A dzis, zaledwie jakas godzine temu jak wracalam do dormitorium znalazl sie znikad kolo mnie, pociagnal w strone pustej sali i pocalowal... Jak myslisz, czy to cos wiecej z jego strony? Wiem ze polowa szkoly sie za nim ugania, moglby wybrac kogolowiek, a jednak pocalowal mnie...
Krukonka spojrzala na przyjaciolke sceptycznie. Byla tu zaledwie miesiac, ale o Syriuszu Black dowiedziala sie wystarczajaca duzo - nigdy nie przetrwal z dziewczyna dluzej niz miesiac. Ale z drugiej strony nigdy tez nie startowal do slizgonki.
- Trudno powiedziec cokolwiek na pewno. Ale wiesz, zawsze trzeba miec nadzieje.
- Mam ja. Tak bardzo bym chciala zeby to bylo cos wiecej...
- Porozmawiaj z nim o tym przy najblizszej okazji.
- Tak, tak zrobie! Dziekuje ze mnie wysluchalas, myslalam ze pekne trzymajac to w sobie, na prawde!
- Nie ma prawy, mozesz przyjsc do mnie zawsze. Czasem lepiej na duszy jak czlowiek sie wygada przed kims.
- Ale nie mow nikomu, dobrze? Bo wiesz, jak by nie wyszlo...
- Tym sie nie martw, nikt sie nie dowie.
- Dziekuje.
Przytulila krukonke a ta zdziwiona wlasna reakcja odzwajemnila przytulenie jak by na prawde cieszyla sie z przyjazni ze slizgonka. I po czesci chyba tak bylo. Traly tak chwile w uscisku, i dopiero jak tamta odsunela sie i wrucila na swoje lozko zyczac jej dobrej nocy srebrnooka zrozumiala jak bardzo potrzebowala przytulenia. Szkoda ze ona nie mogla sie przed nikim tak wygadac. Mijaly kolejne dni a ona do niczego nie doszla. Stanela w miejscu. Eliksir nijak im nie wychodzil (chociaz nie spodziewala sie ze po pierwszej prubie im wyjdzie), a jej wieczorne spotkania z Severusem ograniczaly sie do zucanych zaklec oraz jego przytykow o tym jak zle jej idzie. Stoi w miejscu a czasu ma coraz mniej. Zostaly jej tylko nie cale dwa miesiace....
Nawet nie wiesz jak się cieszę, że coś mnie podkusiło żeby zajrzeć na Twojego bloga!
OdpowiedzUsuńPrzyzwyczaiłam się do tamtej historii i mam nadzieję, że kiedyś znów zaczniesz ją kontynuować :) No ale ta jest niesamowita! Widać, że dokładnie zaplanowałaś jak akcja będzie się toczyć, na czym polegać. Podoba mi się jak opisałaś maniakalną obsesję Severusa i pożądanie jakie budziła w nim czarna magia. Nie spłaśiłaś tego, teraz będzie trudniej ich ze sobą "połączyć", ale opowiadanie jest bardziej autentyczne.
A sama Luna bardzo podoba mi się jako Ślizgonka, sama należę do domu Slytherina i fajnie opisałaś Ślizgonów. Kurcze bardzo wkręciłam się w to opowiadanie i chcę więcej!
Pisz szybko! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!
-Luna HP