niedziela, 28 września 2014

Rozdzial I

Przepraszam ze dopiero teraz ale moja kolezanka wplynela na to opuznienie. Miesiac temu zadzwonila do mnie z informacja ze poznala super faceta i nim uplynie miesiac sie pobiora i oczywiscie jestem zaproszona. Spytalam o imie szczesliwca i postanowilam ze wyhaftuje i poszewki na poduszki z ich imionami wsrod kwiatow a z tylu zyczenia dla pary mlodej. Gdy skonczylam jej poszewke i bylam w polowie jego zadzwonila z placzem tydzien temu ze slubu nie bedzie i wogule on okazal sie byc pomylka. Jej poduszke schowalam do szafki w razie czego na przyszlosc, jego na razie zostawilam na wierzchu w razie jak by sie jednak namyslila wziasc z nim slub. Po tygodniu jej zapewnien ze jednak zdania nie zmieni poszewke z jego imieniem wyrzucilam do smieci. Na drugi dzien (wczoraj w poludnie) otrzymalam od niej sms ze jednak slub sie odbedzie, i to za kilka dni. Mialam ochote ja zabic i dziekuje panom wywozacym smieci ze wczorajszego dnia sie spuzniali. Nie ma to jak zmiennosc kobiety.
No i przepraszam za brak znakow polskich ale niestety laptop jest po angielsku, jestem ciemna i nie umiem zmienic jezyka, wiec nie mam mozliwosci stosowania znakow polskich (chyba, ale nawet jak jest to bladego pojecia jak zrobic zeby byla). Mam nadzieje ze nie przeszkodzi wam to w czytaniu.
Zapraszam do czytania i komentowania, mam nadzieje ze wam sie spodoba ten pomysl.
Buziaki


Rodzial I
Luna Lovegood, Ginny Weasley i Neville Longbottom rozmawiali w jednym z dziesiatek wagonow Expressu Hogwart bedacym w polowie drogi do wioski czarodziejow znajdujacej sie niedaleko szkoly. Neville spojrzal wlasnie nie pewnie na Ginny ktora wlasnie powiedziala im ze gdy podsluchiwala spotkanie Zakonu Feniksa to dowiewiedziala sie ze Snape znow bedzie nauczyc Eliksirow a Moody (tym razem ten prawdziwy) powraca do szkoly by ponownie objac stanowisko nauczyciela Obrony przed Czarna Magia.
- Jestes pewna Ginny?
- Tak, dlaczego?
Neville opowiedzial dziewczynom co Moody zrobil podczas ich pierwszej lekcji na czwartym roku.
- Rozumiem Neville twoje podejscie i obawy ale musisz pamietac ze to nie byl prawdziwy Moody tylko podszywajacy sie pod niego smierciozerca. W rzeczywistosci wcale nie jest taki zly i na pewno nie zrobilby czegos takiego.
- Wiem ale mimo wszystko zawsze jak widze jego twarz to przed oczami staje mi tamten wyginajacy sie w bolu pajak. To silniejsze ode mnie.
Luna ktora dotychczas tylko przysluchiwala sie rozmowie przyjaciol postanowila sie wstracic.
- Neville, nie martw sie na zapas. Od jak dawna nie widziales profesora?
Chlopak zastanowil sie dluzsza chwile
- Ostatni raz spotkalem go gdy ponad rok temu bylismy w Ministerstwie ale tylko przelotnie i nie mialem wiele czasu na rozpamietywanie tamtej lekcji. A wczesniej widzialem go ostatni raz w dniu ostatniego zadania Turnieju Trojmagicznego.
- No wlasnie Neville, czyli dobre 2,5 roku temu, a to duzo. Podejdz do niego na luzie a bedzie dobrze. Po za tym jestem przekonana ze prawdziwy profesor bedzie zupelnie inny niz tamten smierciozerca.
- Mam nadzieje ze masz racje Luno.
Nie mieli czasu rozstrzasac dalej tego tematu poniewaz do przedzialu zajrzala starsza czarownica z wozkiem pelnym slodyczy spytac czy maja na cos ochote a zaraz po niej wpadl Malfoy jeszcze dumniejszyy niz zwykle (tak, bylo to jak widac mozliwe) ubrany juz w szkolne szaty z odznaka Prefekta Naczelnego na lewej piersi ze swoimi gorylami.
- No, no, kogo my tu mamy? Dziwadlo, zdrajczyni krwi i bezmozg. Dobrany z was trojkacik.
Ryknal glosno z wlasnego dowcipu a goryle ulamek sekundy dolaczyli do niego.
- Wynos sie Malfoy albo...
- Albo co? Poszczujesz mnie ropucha Longbottoma?
Ginny zacisnela piesci i zucila sie na slizgona ale ten w mgnieniu oka machnieciem rozdzki zwiazal ja i zakneblowal usta
- Uwazaj na kogo podnosisz reke Weasley - wydal jeszcze bardziej piers na ktorej lsnila jego odznaka - w przeciwnym razie Gryffindor juz na zawsze bedzie na minusie z punktami.
I wyszedl zostawiajac wsciekla dziewczyne czerwona niczym jej wlosy ze zlosci na twarzy i poszedl chwalic sie dalej. Krukonka ze starszym gryfonem od razu pomogli przyjaciolce wydostac sie z uscisku lin a knebel z ust zerwala sama zupelnie nie zwazajac na towazyszacy temu bol.
- Jak on smial? Jak on... Gdzie moja rozdzka? Ja mu zaraz pokaze....
Podwinela rekawy i przeszukiwala wlasnie torbe w poszukiwaniu magicznej paleczki.
- Ginny, uspokuj sie, nic ci to nie da, jedynie wpakucie cie w klopoty a tego ci chyba nie potrzeba na samym poczatku roku, co?
Gdy dziewczyna wcale nie przestala poszukiwac torby Neville chwycil ja za ramie i obrucil w swoja strone.
- Ginny, Luna ma racje. Pomysl rozsadnie.
- Rozsadnie? To wy pomyslcie rozsadnie! Wlasnie nas obrazil i jeszcze zagrozil na do widzenia a ja mam mu to puscic plazem? Nigdy!
Luna poklecila glowa - jej przyjaciolka byla gryfonka w kazdym calu.
- Uspokuj sie i usiadz. Bedzie jeszcze nie jedna szansa na odegranie sie Malfoyowi i dobrze o tym wiesz. W przeciwienstwie do tego co mysli nie ma wladzy absolutnej.
Do dziewczyny chyba rzeczywiscie zaczely docierac ich argumenty bo zamknela kufer z hukiem i usiadla obok.
- Nie ujdzie mu to na sucho.
Luna lekko usmiechnela sie widzac ze ruda wlasnie obmysla plan odegrania sie na blondynie a Neville psojrzal na zegrarek ktory dostal od babci na 17-te urodziny.
- Za pol godziny bedziemy na miejscu wiec lepiej przebierzmy sie.
Dziewczeta przytaknely i po chwili byli juz w szkolnych szatach, jedynie Neville mial standardowo problem z krawatem. Krukonka wziela rozdzke i jednym prostym zakleciem zawiazala chlopakowi krawat.
- Dzieki Luno, musisz mnie kiedys tego nauczyc.
- Pewnie, jest bardzo przydatne.
- Skad je znasz?
Dziewczyna posmutniala.
- Jak jeszcze tatus pracowal w Ministerstwie to moja mamusia codziennie wiazala tym zakleciem tatusiowi krawat do pracy. Jemu ono nigdy nie wychodzilo poprawnie.
- Twoj tata pracowal w Ministerstwie? - w tym samym czasie mega zdziwieni gryfoni zadali to samo pytanie. Luna widzac ich zdziwienie usmiechnela sie.
- Tak, pracowal w dziale kontroli nad Magicznymi Stworzeniami. Objal to stanowisko zaraz po szkole i dopiero dwa lata po smierci mamy zalozyl "zaglera". Czemu to was dziwi?
Gryfoni spojrzeli po sobie. Czemu ich dziwi? Pierwsza odezwala sie Luna.
- Nic, tak poprostu.... Twoj tata nie wyglada na kogos kto moglby chodzic w uniformie z krawatem pod szyja codzien do pracy.
Dziewczyna zbyt dobrze pamietala jak Pan Lovegood ubral sie na slub Billa i Fleur i choc bardzo sie starala to nie mogla sobie wyobrazic tego mezczyzny w czyms bardziej normalnym. Krukonka usmiechnela sie ze zrozumieniem.
- Tatus kiedys byl zupelnie inny. Po smierci mamy troche no... zmienil swoj styl ale... no wiecie...
Blondynka zrobila sie czerwona na twarzy ale Ginny spojrzala na nia czule. Krukonka juz jakis czas temu przyznala jej sie ze zdaje sobie sprawe z dziwactwa swojego ojca ale najpierw poprostu wierzyla we wszystko co opowiadal o maginczych stworzeniach i ogolnie we wszystko bedac rozgoryczona po smierci matki a teraz zwyczajnie zbyt mocno go kocha aby swiadomic mu ze gada glupoty, ubiera sie jak blazen i ogolnie wszyscy uwazaja go za dziwaka a ja przy tym tez. Zreszta, przyzwyczaila sie juz do tego.
- Luno, nie smuc sie.
- Nie smuce sie, po prostu smutokurz musial wpasc mi niezauwazony do ust stad ten smutek w moich oczach.
Cala trojka zasmiala sie glosno a po chwili wszyscy wychodzili juz na perony czemu jak zawsze towazyszyl gwar i smiechy uczniow. Hagrid juz nawolywal pierwszorocznych by wraz z nim przeprawili sie przez jezioro a starsi uczniowie ruszyli do karet by po kilku minutach juz byc w Wielkiej Sali. Ginny i Neville pomachali blondynce i poszli razem z Harry'm, Ronem i Hermiona do stolu Gryfonow a Luna usiadla na pierwszym wolnym miejscu przy stole krukonow, Po piesni Tiary ktora standardowo opowiedziala o kazdym z domow w kilku slowach i napomniala wszystkich do zjednoczenia sie w walce przeciw zlu rozpoczely sie przydzialy nowych uczniow. Po dobrych 30minutach przybylo 7 krukonow, 9 puchonow a Gryffindor i Slytherin zdobyli po 10 uczniow wstal dyrektor i swoim milym glosem starszego pana zaczal coroczna przemowe.
- Witam Was moi drodzy na Rozpoczeciu Nowego Roku Szkolnego w Hogwarcie! Mam wam do przekazania kilka waznych informacji, najpierw jednak przestwie wam profesora Lupina ktorego czesc z was na pewno pamieta i ktory uprzejmie zgodzil sie ponownie objac stanowisko nauczyciela Obrony przed Czarna Magia. Powitajcie go! - Luna patrzyla na nowego/bylego profesora a gdy spojrzala w strone stolu lwa zauwazyla ze nie tylko ona ma zdziwienie wypisane na trzarzy. Co stalo sie z Moody'im? - Profesor Snape ponownie wrucil do nauczania Eliksirow. Prefektami naczelnymi zostali Draco Malfoy ze Slytherinu oraz Hermiona Granger z Gryffindoru. Brawa dla nich! Jak zawsze przypominam aby omijac korytarz na trzecim pietrze i oczywiscie nie zblizac sie do Zakazanego Lasu, chyba ze podczas lekcji pod czujnym okiem profesora Hagrida. W tym roku nie mozna rowniez przebywac bez nauczyciela po za zamkiem miedzy godzina 16.30 - 7.30 Wszyscy z was wiedza jaka jest sytuacja w swiecie czarodzieji i ze jestesmy i ze jestesmy w stanie wojny poniewaz sam osobiscie uswiadomilem wszystkich uczniow i ich rodzicow ze swiata niemagicznego i choc szkola jest calkowicie bezpieczna i nikt nie wejdzie to nie jestem w stanie reczyc za wszystkich uczniow - spojrzal w strone stolu weza - i ich poglady polityczne, dlatego tez prosilbym starszych uczniow aby nie zostawialt mlodszych kolegow samych poniewaz nie kazdy bedzie sie w stanie umiejetnie obronic w razie potrzeby/ Jak wiecie przezorny zawsze ubezpieczony. A teraz usmiechy na usta i smacznego! - Albus Dumbledore  klasnal w dlonie i nim usiadl stoly juz uginaly sie od jedzenia.
Dwie godziny puzniej gdy wiekszosc uczniow przebrana w pizamy udala sie do lozek Ginny wrzucila do kominka proszek Fiuu i wsadzila glowe w zielone plomienie wypowiadajac przy tym wyraznie 'Nora'. Jej glowa znalazla sie w kuchni gdzie Pani Weasley sprzatala wlasnie po kolacji.
- Ginny, co sie dzieje?
- Nic mamo, chcialam tylko zapytac jak to stalo ze jednak Remus bedzie nas uczyl a nie Mood'y?
Mina Pani Weasley wyraznie zmienila wyraz.
- Skad wiesz ze Alastor mial byc...
- Podsluchalam ale prosze nie praw mi teraz kazania tylko mow jak to sie stalo?
Gdy ujrzala lzy w oczach matki juz znala odpowiedz.
- Kiedy? Jak?
- Dzis w poludnie. Razem z kilkoma innymi czlonkami Zakonu mieli misje i cos poszlo nie tak.
Chciala matke przytulic, jakos pocieszyc. Jej matka i Moody byli bardzo z zzyci, zaprzyjaznili sie jeszcze w szkole a po pierwszej wojnie w ktorej zginela cala rodzina jej matki i jego byli dla siebie jak rodzenstwo. Na szczescie w tej chwili wszedl jej tato i gdy spojrzal na glowe corki w kominku i placzaca zone od razu zorietowal sie co sie stalo i zaczal pocieszac zone. Ginny wyszeprala jedynie 'Przykro mi' i wrocila glowa do Pokoju Wspolnego. Dopiero teraz zauwazyla ze policzki ma mokre od lez. Otarla je i ruszyla do sypialni dziewczat - jutro powie reszcie.

Nastepnego dnia przed sniadaniem przekazala im wiadomosc o smierci mezczyzny ktorego traktowala jak wojka. Wszystkimi ta wiadomosc wszasnela i nawet Luna ktora dosiadla sie do ich stolu i sumie nie znala czarodzieja miala smutek w oczach podobnie jak Neville. Harry z Ronem postanowili ze skoluja troche Ognistej Weaskey by magiczna tadycja wypic po kieliszku za spokoj zmarlego. Po kilku minutach ciszy kazdy zaczal rozchodzic sie na wlasne zajecia. Luna spojrzala na swoj plan - pierwsze dwie godziny to eliksiry - super. Spojrzala na ruda i po minie wywnioskowala ze maja to samo. Wychodzily juz z Wielkiej Sali gdy blondynka uslyszala ze wola ja opiekun jej domu.
- Panno Lovegood!
- Tak profesorze?
- Profesor Dumbledore prosi abys dzis o 18 odwiedzila go w gabinecie. Haslo to 'rodzynki'.
- Oczywiscie profesorze. - Usmiechnela sie ale po chwili juz marszczyla czolo. Co Dumbledore moze od niech chciec? Ginny chyba myslala o tym samym bo odezwala sie.
- Wiesz o co moze chodzic?
- Nie mam pojecia ale pomyslimy o tym pozniej. Teraz trzeba leciec na eliksiry bo jak sie spuznimy....
Wpadly do sali doslownie minute przed Snape'em ale zdarzyly wyjac podreczniki.
- Minus 5 punktow za krzywy krawat Weasley.
No to sie zaczelo...

Dzien zlecial szybko i tylko eliksiry byly jak zwykle nie przyjemne. Nim Luna sie obejrzala juz szla do gabinetu dyrektora a za godzine miala byc pamiatka za Moody'iego w Pokoju Zyczen.
- Witam Panno Lovegood, prosze usiadz. Dropsika?
- Nie dziekuje profesorze.
- Jak pierwszy dzien?
- Dobrze, aczykolwiek gdyby nie profesor Snape byloby o wiele lepiej.
- Zgaduje ze wiecie juz o Alastorze?
- Tak, przykro mi.
Czarodziej na chwile zamyslil sie ale po chwili znow podjal dziarskim tonem.
- Zapewne zastanawiasz sie czemu Cie tu wezwalem.
- Oczywiscie.
- Chcialem cie poprosic o wykonanie pewnego zadania. Dlugo myslalem komu je powierzyc i ostatecznie postanowilem w pierwszej kolejnosci poprosic o to Ciebie.
- Jestem zaszczycona profesorze. Jak moge pomuc?
- Chcialbym wyslac Cie do roku 1977 abys zdobyla dla mnie pewne wspomnienie.
Dziewczyne wmurowalo. Cofnac sie do lat '70?
- Czyje to wspomnienie?
Czarodziej odpowiedzial dopiero po chwili podczas ktorej patrzyl jej gleboko w oczy.
- Profesora Snape'a.
Wyrzeszczyla oczy na czarodzieja siedzacego przed nia tak bardzo ze jeden zbylych dyrektorow zastanawial sie w swoim obrazie czy aby dziewczynie nie wypadna.
- Co?
- Tak Luno. Wpomnienie nalezy do profesora Snape'a.
- A czemu Pan poprostu nie poprosi go o to wspomnienie? Przeciez profesor Snape jest po naszej stronie. - Ginny opowiedziala jej o Zakonie Feniksa i o tym co robi dla nich Mistrz Eliksirow dyrektor jednak zdecydowal sie nie podejmowac tematu skad ona o tym wie.
- Owszem, ale przyjecie Mrocznego Znaku jest jednoczesnie Wieczysta Przysiega. Voldemort pokazal Severusowi cos bardzo poteznego i to wlasnie to zawazylo ostatecznie o jego decyzji o przylaczeniu sie do Smierciozerow, ale Mroczny Znak uniemozliwia mu pokazanie komukolwiek tego wspomnienia.
- Co to za wspomnienie?
- Voldemort pokazuje mu jak sie robi horkruksa. Wiesz co to jest?
Krukonka nie miala pojecia ale byla pewna ze to cos z dziedziny bardzo czarnej magii.
- Niestety nie.
Dyrektor po krotce opowiedzial jej o horkruksach i o tym jakie maja znaczenie w tej wojnie.
- Luno, informacje ktore Ci wlasnie przekazalem sa bardzo istotne ale rozniez stwiaja cie w ogromnym niebezpieczenstwie. Oprucz ciebie jedynie 3 uczniow wie o tym co ci tu powiedzialem i chcialby aby tak pozostalo.
- Czywiscie profesorze. Czy profesor Snape wie o mojej wyprawie?
- Nie, i niech tak pozostanie. Im mniej wie tym lepiej dla niego. Jesli chodzi o strone techniczna to zjawisz sie na rozpoczeciu roku. Jestes co prawda w 6 klasie ale trafisz na rok Severusa zeby bylo ci latwiej sie z nim zaprzyjaznic wiec na rok 7 ale jestes inteligetna wiec dasz sobie rade. Masz 3 miesiace na zdobycie zaufania mlodego profesora i wyciagniecie z niego wspomnienia.
- Kiedy sie przeniose?
- W piatek. Jakies pytania?
- Tylko jedno. Jakim chlopcem byl wtedy profesor?
Dyrektor znow sie zamyslil jakby wracajac wspomnieniami do przeszlosci.
- Byl bardzo skryty w sobie, zachwycony potega Czarnej Magii i juz wtedy ciagnelo go do Voldemorta.
Tym razem to Luna sie zamyslila.
- A czy nie lepiej by bylo gdybym sprubowala naklonic profesora abyb zszedl z drogi czarnej magii?
- Nie moja droga, nie moge ci na to pozwolic. Bez Severusa nie bedziemy mieli zadnych szans na wygranie tej wojny a gdyby wtedy podjal inna decyzje to dzis nie bylby tym kim jest. Wszystko potoczylo by sie inaczej. Twoje zadanie ogranicza sie jedynie do wyciagniecia od niego wspomnienia o ktorym ci juz powiedzialem. Chce cie widziec w piatek o polnocy w moim gabinecie. Mozesz juz wrucic do swoich zajec.
- Dziekuje profesorze.
Wciaz zamyslona wyszla z gabinetu dyrektora i poszla na pamiatke po Moody'im.

Nastepne dni minely uczniom szybko i nim spostrzegli byl juz upragniony weekend. Pogoda byla piekna wiec wszyscy uczniowie z wyjatkiem Hermiony Granger ktora pisala esej na transumatacje w bibliotece wyszla na blonia by wdychac swierze powietrze i cieszyc sie ostatnimi dniami slonca. Ginny siedziala na trawie w ramionach Harry'ego, obok nich siedzial lekko sztywny Ron ktory wciaz nie mogl sie oswoic z mysla ze jego najlepszy przyjaciel kocha jego siostre, Neville kilka metrow dalej zbieral jakas rosline na temat ktorej mial napisac prace na zielarstwo. Luna natomiast siedziala pograzona we wlasnych myslach. Przez caly tydzien ukradkiem obserwowala profesora Snape'a i im dluzej to robila tym bardziej przekonywala sie ze zadanie ktore powierzyl jej profesor Dumbledore jest nie mozliwe do wykonania. Wszyscy wiedzieli ze Snape jest dupkiem, zgorzknialym starym kawalerem z podlym humorem, niesprawiedliwym, faworyzujacych slizgonow nietoperzem, ale w tym roku jest jeszcze gorszy. Szanuje go jako profesora, i za to wszystko co dla nich robi w wojnie ale w glebi serca szczerze go nie lubi. A zdawala sobie sprawe z tego ze teraz jak jest po stronie dobra to pewnie jest z nim lepiej niz gdy zostal smierciozerca. Tatus opowiadal jej ze kiedys Snape byl gorszy od rodzenstwa Carrow i Bellatrix Lestrange razem wzietych. A ona miala wkroczyc na scene na kilka tygodni przed tym jak przylaczyl sie do smierciozercow. Potarla oczy.
- Luna, co sie dzieje? Ostatnio jestes jakas nieobecna.
- Harry, nic sie nie stalo poprostu Luna martwi sie o tate. - Ginny wybawila przyjaciolke od odpowiedzi na pytanie. Krukonka nie lubiala klamac, szczegolnie tym ktorych lubi. Gdy po pamiatce przyjaciolka zapytala ja co chcial od niej dyrektor powiedziala jej ze ten wysyla ja na misje ale nie moze inkomu o tym mowic. Ruda zrozumiala i nie meczyla jej o to.
- Zagramy w eksplodujacego durnia? - zaproponowal Ron i wszyscy przytakneli. Reszte dnia spedzili smiejac sie i zartujac a gdy rozchodzili sie do swoich wiez gryfonka dyskretnie przytulila blondynke, kazala jej uwazac i zyczyla powodzenia. Luna wzdechnela - to ostatnie mocno jej sie przyda. Ruszyla w strone swojego dormitorium.

- Panno Lovegood, widze ze juz Pani czeka.
- Tak profesorze, jestem gotowa.
- Nie moja droga, jeszcze nie. Najpierw musimy troche zmienic twoj wyglad aby w pozniejszych latach profesor nie zorietowal sie ze to bylas ty.
Machnieciem rozdzki zmienil kolor jej wlosow z jasnego blondu na ciemna czekolade, staly sie proste, a na jej nosie polawily sie okulary w czarnych oprawkach.
- Mysle ze tyle wystarczy. Przy twojej urodzie zmiana koloru wlosow sprawila ze wygladasz zupelnie jak inna osoba.
- Dziekuje profesorze. Mam jeszcze jedno pytanie.
- Slucham.
- Jak sie tam przeniose?
- Dzieki proszkowi Prezent-Past. Moj wynalazek. Dziala tak samo jak proszej Fiuu tylko zamiast miejsca w ktorym chcesz sie znalesc podajesz konkretna date oraz godzine. Dzis jest 4 wrzesnia, piec po polnocy. Jak bedziesz wracac powiedz ta date tylko dodaj 5min tak na wszelki wypadek. Trzymaj, to na powrut. To list dla mnie, daj mi go zaraz po wyjsciu z kominka. A to na teraz - wreczyl jej wpierw woreczek z fioletowym proszkiem, nastepnie zapieczetowana koperte a na koncu podsunal mala doniczke z proszkiem w srodku. Rozdzka lewitowala kufer do kominka i wziela do reki garsc proszku.
- Jaka data profesorze?
- 1 wrzesnia 1977, godzina 18.30.
Weszla do kominka i nabrala glebiej powietrza.
- Powodzenia Panno Lovegood.
- Dziekuje profesorze - zamknela oczy, chwycila kufer i wypowiedziala - 1 wrzesnia 1977, godzina 18.30.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz