Wiem ze haniebnie krotki ale postaram sie dzis wstawic juz kolejny zebyscie mieli co czytac. Nastepny bedzie ciekawszy - starcie Snape'a i Huncwotow :)
Milego czytania!
Rozdzial II
- Zakrecilo jej sie w glowie i czula sie jak by spadala gleboko w przepasc. Gdy wyczula grunt pod nogami otworyla niepewnie oczy i rozejrzala sie po pomieszczeniu. Niewatpliwie znajdowala sie w gabinecie dyrektora ale sprzetow zagracajacych przestrzen bylo znacznie mniej. Feweks, feniks dyrektora siedzial jako pisklak na swojej grzezi i przysypial. Spojrzala w strone biurka i jej oczom ukazal sie o wiele mlodszy profesor Dumbledore z otwartymi ustami i oczami jak galeony - widok niepowtarzalny i Luna w ostatniej chwili powstrzymala sie zeby nie buchnac gromkim smiechem. To jedyna w jej zyciu okazja zeby zobaczyc profesora z taka mina.
- Dzien dobry profesorze.
Podeszla do oszolomionego czarodzieja i wreczyla mu list ktory trzymala w dloni. W czysie gdy czytal a na jego twarzy powoli malowalo sie zrozumienie Luna wsunela proszek na powrut do kufra i czekala az dyrektor skonczy.
- Panno Lovegood niech pani usiadzie. Milo mi pania poznac. Zatem jest u nas pani z misja,... Od poczatku wiedzialem ze Tom moze przysparzac problemow ale nie wiedzialem ze dojdzie az do tego.... No ale trudno, niech wykonuje pani swoja misje. Oficialnie przeniosla sie pani do nas ze szkoly w Rumuni poniewaz pani rodzicie przeprowadzili sie ponownie do Anglii. Ponownie przejdzie pani przez przydzial do domu. W jakim domu pani jest?
- Prosze mi mowic po prostu Luna i jestem krukonka.
- Oczywiscie Luno. Krukonka mowisz? Corki Roveny zawsze byly bardzo inteligetne. Sam tez bylem krukonem. No ale teraz trafisz do Slytherinu, zaraz omowie to z Tiara przydzialu. A tak wogule to moze herbaty albo ciasteczka?
- Nie dziekuje profesorze. Mam jedynie pytanie.
- Slucham.
- Czy koniecznie musze nalezec do Slytherinu? Wolalabym zostac krukonka.
- Niestety twoja misja wymaga jak najszybszego zdobycia zaufania jednego z najbardziej nieufnych ludzi jakich znam. Wiec latwiej ci bedzie jesli bedziecie w tym samym domu. Jestes czystej krwi?
- Tak profesorze.
- Zatem z wejsciem do dormitorium nie bedzie problemu. Mysle ze omowilismy juz wszystko. Za 10min zacznie sie Wielka Uczta wiec lepiej schodzmy juz na dol.
Zamek wygladal dokladnie tak samo jak za jej czasow podobnie jak Wielka Sala. Kufry uczniow stalu juz przy wejsciu do zamku wiec krukonka zostawila tam tez swoj i teraz obserwowala jak dyrektor rozmawia z tiara pokazujac na nia. Luna skrzywila sie. Miala na cale 3 miesiace zostac slizgonka. Super. Powinna w takim razie juz teraz zdjac majtki, zalozyc stanik z koronki zaslaniajacy jedynie sutki i zaopatrzec sie w szminke czerwona jak sciany w buduarze kobiety bardzo lekkich obyczajow. Jej rozmyslania przerwal Dumbledore.
- Co sie tak krzywisz Luno?
- Tak tylko mysle jak bede odstawala od reszty slizgonow.
- Nic sie nie martw, jak bym nie mial pewnosci ze dasz sobie rade to bym ci przeciez nie powierzal tej misji, prawda?
- No prawda profesorze.
Wiekszosc nauczycieli zajela juz swoje miejsca i teraz spogladali na nia z ciekawoscia. Z ulga zauwazyla ze znala wszystkich nauczycieli z wyjatkiem mezczyzny w bialych dlugich wlosach ktory jak przypuszczala mial nauczac Obrony przed Czarna Magia. Kogos jej przypominal ale nie byla pewna kogo. Po chwili do sali zaczeli wchodzic uczniowie obrzucajac ja ciekawskimi spojrzeniami a ona aby nie zawadzac stanela pod sciana. Dyrektor uciszyl uczniow i do Wielkiej Sali weszli pierwszoroczni. Po wyjatkowo wesolej piesni tiary zaczely sie przydzialy. Nowych uczniow bylo nie wielu i wiekszosc zajela miejsca przy stole puchonow. Gdy ceremonia przydzialu pierwszorocznych dobiegla konca wstal Dumbledore i poinformowal o nowej uczennicy Jane White patrzac jednoczesnie na nia. No nie, nie mogl jej poinformowac ze imie tez jej planuje zmienic? Niesmialo podeszla do stolka na ktorym usiadla i gdy tylko tiara dotknela jej glowy wykrzyknela 'Slytherin!'. Luna starajac sie nie skrzywic na sama mysl o tym gdzie ma usiasc zajela miejsce przy stole weza sluchajac jednoczesnie jak dyrektor mowi ze znajduje sie w klasie 7, kilka standardowych informacji (wiekszosc jej umknela) az wreszcie klasniecie w dlonie i wspaniale dania. Starajac sie nie zapomniec po co tu jest i dlaczego poswieca sie bedac slizgonka rozejrzala sie w poszukiwaniu profesora Snape'a i jednoczesnie obserwujac reszte slizgonow. Z milym zaskoczeniem stwierdzila ze zadna z dziewczat nie ma makijarzu ani nawet wymalowanych paznokci a ich szaty sa starannie zapiete pod szyje. Przynajmniej nie musi robic z siebie dziwki zeby wtopic sie w tlum. Kolejne co zauwazyla to szacunek z jakim chlopcy odnosza sie do dziewczat podajac im polmiski, dolewajac soku dyniowego czy chocby zagadac o wakacje. Z tego co zauwazyla w swoich czasach to slizgonki wieszaly sie na szyjach chlopcom a ci znudzeni odpychali je jak zabawki. Ciekawe tylko od czego to zalezy. Nie minelo pietnascie minut jak zagadala ja siedzaca obok dziewczyna.
- Jane, tak?
Dziewczyna milo sie do niej usmiechala.
- Tak, a ty?
- Mam na imie Teodora ale mozesz do mnie mowic po prostu Dora. Skad jestes?
- Milo mi poznac Doro. Przepisalam sie ze szkoly w Rumunii po tym jak z rodzicami przeprowadzilam sie do Anglii.
- Z Rumunii? Podobno macie tam najwieksza chodowle smokow na swiecie?
- Tak, moj tata jest treserem.
Nienawidzila klamac ale zdawala sobie sprawe z tego ze teraz bedzie musiala zmyslac jak najeta.
- To super. Tez marzy mi sie trenowac smoki. Jestes na 7 roku, tak?
- Zgadza sie.
- Swietnie bo ja tez. Masz juz jakiegos chlopaka na oku?
No nie, czy nawet tutaj to jedno z pierwszych pytan?
- Jeszcze nie zdarzylam sie rozejrzec.
- Ladna jestes, masz nietypowa urode ciemne wlosy i srebrne oczy. No to opowiem ci o chlopcach na naszym roku....
No i zaczelo sie. Najpierw opowiedziala o wszystkich krukonacg, puchonach, o gryfonach powiedziala jedynie ze nie warci sa nwet wspomnienia a o slizgonach zostawila na koniec by wrecz rozplywac sie nad ich zaletami. Co prawda Luna nie lubiala takiej paplaniny ale warto bylo wiedziec ' cos o nowych 'kolegach' wiec sluchala uwaznie liczac na to ze w koncu dojdzie do obiektu jej misji. Gdy jednak dziewczyna o nim nie wspomniala a wyraznie skonczyla opowiadac o piwnych oczach Augustina postanowila sie dopytac.
- To wszyscy?
Dziewczyna lekko sie skrzywila.
- Jest jeszcze Severus ale nim raczej nie bedziesz zainteresowana. Zadna nie jest.
- Czemu? - udala zdziwienie chociaz jesli byl tak mily jak w jej czasach to jest to calkowicie zrozumiale.
- Jest taki... no wiesz... inny. Nikt go tak na prawde nie zna i nie chce poznac. Byla taka jedna gryfonka co z nim gadala i on byl w niej chyba zakochany ale ostatecznie ona zwiazala sie z jednym jego wrogow z gryfindoru z Jamesem. Ja mysle ze przyjaznila sie z nim tylko dla jego notatek z eliksirow bo jest w nich na prawde dobry. Zroszta jak we wszystkim.
- A dlaczego nikt nie chce sie z nim przyjaznic?
- Wiesz, trudno to wytlumaczyc - rozejrzala sie wokol - musi siedziec gdzies na koncu stolu bo teraz go nie widze . Zreszta zobaczysz go jutro na zajeciach to sama zrozumiesz. Podac ci makowca?
- Nie dziekuje ale bylabym wdzieczna za budyn czekoladowy.
Reszta wieczoru minela im na rozmowach o nauczycielach, ich wadach i zaletach i ogolnie opowiadaniach o Hogwarcie. Luna swietnie udawala zaciekawienie na tematy ktore dokladnie znala i nawet zasmiala sie w duchu ze nigdy by nie pomyslala ze bedzie taka dobra aktorka. Gdy uczniowie zaczeli powoli wychodzic z Sali ona i Dora tez ruszyly w strone wyjscia by po chwili isc juz zimnymi lochami w strone dormitorium slizgonow. Nigdy nie byla w tej czesci zamku i bylo to chyba blogoslawienstwo - bylo zimno, wilgotno i ogolnie nieprzyjemnie choc reszta zdawala sie tego nie zauwazac. Po kilku minutach podczas ktorych jej nowa kolezanka opowiadala jej o Klubie Slimaka doszli do wejscia do pokoju wspolnego Dora wypowiedziala haslo 'Sliski waz' i weszly do srodka. Luna musiala przyznac ze byla milo zaskoczona wygladem Pokoju. Nie wiedziala czego sie spodziewac ale na pewno nie tego. Pokoj byl urzadzony w przytulna zielen polaczona ze srebrnymi dodatkami. W kominku trzaskal ogien i Luna poczula przyjemne odprezenie. W kazdym zakatku pokoju byly sofy i fotele, biurka i krzesla, lampy... Nie byl to co prawda pokuj w kolorze niebieskim ktory pokochala juz pierwszego dnia szkoly ale bylo wiecej miejsca i przyjemnie cieplo czego nie spodziewala sie po lochach. Sciany pokryte byly gobelinami i obrazami bylych uczniow Slytherinu i Ginny zauwazyla portret mezczyzny ktorego wziela za nauczyciela.
- To Abraxas Malfoy, nasz nowy nauczyciel Obrony przed Czarna Magia. Jego syn nie dawno skonczyl Hogwart. Choc, pokaze ci sypialnie i lazienke.
Sypialnia byla niewielka i staly w niej tylko dwa lozka z czego w jednym juz ktos spal.
- Cathrine Snoper, nasza wspollokatorka. Okropna kujonka, potrafi nawet przez 3 godziny nie oderwac wzroku od ksiazki choc na moment - Luna usmiechnela sie na wspomnienie Hermiony - A jak sie nie uczy to spi, wiec raczej z nia nie pogadasz.
Lazienka okazala sie byc jeszcze mniejsza niz sypialnia, urzadzona oczywiscie w kolorze zielonym. Jednak najbardziej zachwycilo ja lustro ciagnace sie od posadzki az po sufit w pieknie rzezbionej ramie. Gdy zachwycona wrucila z lazienki zauwazyla ze Dora jest juz w pizamie i wlasnie kladzie sie do lozka.
- Lepiej nie siedz za dlugo bo jutro o 8 jest sniadanie.
- Juz sie klade. Dobranoc.
- Dobranoc.
Wcale nie chcialo jej sie spac ale przebrala sie w swoja pizame i wslizgnela sie pod kaldre. Baldachim byl zielony z ogromnym srebrnym wezem posrodku. Setki mysli klebilo sie w jej glowie ale zamknela oczy w nadzieji ze jednak uda jej sie zasnac. Nawet nie wiedziala kiedy odplynela w kraine snow...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz