środa, 26 sierpnia 2015

Rozdział XXVI

Oto jestem z nowym rozdziałem. Szczerze mówiąc nie myślałam ze dodam jeszcze cos w tym miesiącu ale odwiedził mnie Pan Wena i oto jest. Troche sie dzieje, mam nadzieje ze wam się spodoba i nie zabijecie mnie ze mecze nasza bohaterke. A z Harry'ego dalej robię gnojka. Może kiedys przestane sie nad nim znęcać.
Liczę na komentarze bo następny rozdział pojawi sie dopiero gdy będą przynajmniej 5.
Buziaki


Rozdział XXVI
Luna siedziała na transmutacji wpatrując sie nieprzytomnym wzrokiem w profesor McGonagall. Wczoraj prawie sie wydała. Jak mogla być taka głupia? Musi uważać. Od wczorajszego wyjścia z gabinetu Snape'a wmawiała sobie ze myśli o wczorajszym wieczorze kręciły sie tylko wokoło tego ze omal sie nie wydala. Ale okłamywała sie. W rzeczywistości myślała o nim. O jego silnych dłoniach zaciskających sie wokół jego nadgarstków gdy prawie na nim leżała (prawie leżała!!!!) o oddechu który prawie czuła na swojej skórze, o twarzy poznaczonych zmarszczkami - o wiele większymi niż te które maja zwykle mężczyźni w jego wieku co bylo zapewne efektem stesu i cala ta podwójną gra - i czarnymi oczami zdającymi sie przeszywac ja na wskroś, obnarzac jej dusze. Tych oczu właśnie najbardziej nie mogla zapomnieć. Nawet nie wiedziała kiedy skończyła sie transumtacja a później zaklęcia i obiad a ona wciąż nie mogla sie pozbyć tych oczu ze swoich myśli. Nagle do miejsca gdzie siedziala pomiędzy Ginny i Harrym którzy wciąż byli w stanie wojny podleciała sowa. Zdziwiona wzięła do reki list zaadresowany do niej dając przy okazji donosicielce kawałek ciastka i wyjela wiadomość.


Zapraszam dzis po obiedzie do mojego gabinetu.
Albus Dumbledore


Pewnie juz wie o jej wczorajszej wpadce. Nie czekając na koniec obiadu zarzula torbe na ramie i ruszyla w stronę gabinetu. Wypowiedziała hasło i z sercem na ramieniu weszla do środka.
- Witam panno Lovegood. Cieszę sie ze juz jesteś. Mam dla ciebie świetną wiadomość.
Tego sie nie spodziewała.
- Tak?
- Twój ojciec sie obudził. Jesli jego stan nie ulegnie zmianie to jutro wypiszą go z Munga.
Minęło kilka sekund zanim do niej dotarło.
- Tatuś? Obudził sie? O Boże...
Łzy radości popłynęły po jej policzkach. Nie mogła zaczerpnąć tchu, a jej pierś przepełniała radość jakiej nie czuła od miesięcy. Jej tatuś zyje i znów jest z nią!
- Mogę go zobaczyć?
- Dzis jest do niestety nie możliwe, dzień wewnetrzy w szpitalu. Przyjdź jutro po poludniu, przeniosę cie prosto do Nory byś mogla sie z nim na spokojne zobaczyć.
- Dziekuje profesorze. Od dawna nie bylam tak szczęśliwa.
- Domyślam sie. A teraz zmykaj, chyba nie chcesz sie spuznic na eliksiry?




Wpadla do sali o ulamek sekundy za późno. Ale nie obchodziło jej to. Nie dzis. Dzis nic, kompletnie nic nie moglo popsuć jej humoru.
- Minus 10 punktów Lovegood.
- Dzień dobry profesorze. Przepraszam za spóźnienie - odpowiedziała radosnym tonem.
- Minus 5 punktów.
Nawet nie zwrucila uwagi na ta stratę. Usiadła rozanielona wpartujac sie w tablice. Lekcja przeleciała jej jeszcze szybciej niż poprzednie. Uwazyla idealny eliksir wesołych nóg za co Snape odjal jej kolejnych 5 punktów. Chyba byl dzis w złym humorze. Jednak ona miała to gdzies. Nic nie sprawi ze będzie sie dzis smucić. Dzis jest najlepszy dzień od kilku dobrych tygodni.
- Luna, cos taka wesola?
- Ginny, uściskaj mnie. Mój tatuś sie wybudzil!!!
Wyszly juz z eliksirów i podarzaly właśnie do biblioteki.
- Na prawdę?! Luna, to cudownie!!!
- Wiem. Jutro sie z nim zobaczę. Juz nie mogę sie doczekać.
- Cieszę sie. Na ktora masz do Snape'a?
Krukonka nie wiedziała co odpowiedzieć. Bo nie wiedziała czy wogule powinna do niego iść. Po tym co wydarzyło sie wczoraj... Ale z drugiej strony najlepiej byloby udawać ze nic sie nie stalo. Jesli będzie sie dziwnie zachowywać tylko wzbudzi jeszcze większe wątpliwości w Mistrzu Eliksrow.
- Na 18 jak zawsze. A Ty jakie plany na dzis?
- Jestem umowiona z Harrym w pokoju życzeń. Ciekawe co przygotuje...




Ginny spojrzała na zegar w Pokoju Wspólnym. Za 2min powinien pojawić sie Harry. Miała wiele wątpliwości co do dzisiejszego wieczoru. Nie wiedziała co tamten przygotuje. A jesli w pokoju życzeń okaże sie być sypialnia? Chyba ucieknie. Nie wie czemu sie opierala. Poprostu czula ze to nie to. Kochala go. Byl jej pierwsza miłością, nie wyobrazala sobie zycia bez niego. Ale jednocześnie cos bylo nie tak. Na poczatku jego ciągle prozby sprawialy ze czula sie wyjątkowo - wybraniec proszacy właśnie nią o ten wyjątkowy wieczór. Później czula sie smutna i zalamana bo wpojone jej wartości nie pozwalaly jej na cos więcej niż pocalunki kiedy w kazdej chwili mogli zostac przylapani. Później nadeszła kolej na olewanie go. Poprostu czekala aż znów pójdzie po rozum do głowy i przestanie naciskać. Ale od kilku dni poprostu sie go bala. Na sama myśl ze zacznie znów natarczywie dotykać jej piersi lub pośladki miała ochotę uciekać. Gdy pomyślała o tym ze znów zacznie obsliniac jej szyje zrobilo jej sie nie dobrze. Kochala go, ale nie mogla. Poprostu nie mogla. Spojrzała na zegar. Powinien sie pojawić minutę temu. Decyzje podjela w ciagu sekundy. Wstala z fotela i juz miała wyjść z wieży gdy uslyszala za sobą glos jej ukochanego.
- Ginny, przepraszam ze sie spuznilem...
Zdecydowala sie pól minuty za późno...




- Proszę.
Powitanie jak to u Snape'a. Stanela na środku gabientu starając sie przywdziać maskę spokoju podczas gdy toczyly sie w niej miliony emocji - radość z odzyskania ojca, przerażenie faktem ze nauczyciel mogl sie czegoś zacząć domyślać, troska o Ginny i jej spotkanie z Harrym... Sporo tego bylo. Jednak mimo wszystko stala z kamienna twarzą i czekala aż profesor da jakiemuś pierwszorocznemu trola i odlozy jego prace na miejsce juz sprawdzonych. Gdy bez słowa wdzial sie za sprawdzanie następnej pracy postanowila sie odezwać.
- Jak sie Pan czuje profesorze?
- Świetnie jak zawsze.
- Po pierwsze chciałam Panu podziękować. Po to przyszłam wczoraj.
Odlozyl pióro i podnisul głowę z nad pergaminu ale wciąż nie odezwał sie słowem.
- Chciałam Panu podziękować za do co Pan zrobil dla tych uczniów. To bylo naprawde szlachetne z Pana strony. A po drugie chciałam przeprosić za moje wczorajsze zachowanie. Poczułam sie nazbyt swobodnie i pewna siebie gdy Pana opatrywalam.
- Wiesz doskonale ze dalbym sobie rade sam.
Szczerze w to watpila ale postanowila ze lepiej w tej kwestii ustąpić.
- Oczywiście profesorze. Jednak w ten sposób chciałam Panu podziękować za to co Pan zrobil i jakie ryzyko wziął na siebie.
Bez słowa przytaknal jakby sie nad czymś zastanawiał.
- Skąd wiedziałaś?
O kurczę. Obiecala nie wkopać Dracona.
- Nie wiedziałam. Przyszłam jak codzien na lekcje. Nie bylo pana wiec posyanowilam poczekać przed klasą. Nie wiem kiedy usnelam. Obudziłam sie dopiero gdy usłyszałam pana w oddali.
Poczula jak wchodzi do jej glowy. Czym prędzej skupila sie na tym by zrekonstruować wspomnienie które byloby odbiciem tego co właśnie powiedziała. I chyba jej sie udalo bo nauczyciel nie drazyl tematu dalej. Wstal od biurka i ruszył w stronę jednej z pulek.
- Dzis zaczniesz dość nietypowy eliksir leczniczy. Musisz wiedzieć ze nie wolno spożywać go częściej niż raz na rok bo jeden z jego składników jest mocno uzalezniajacy ale i mocno lecznicy. Porafi doprowadzić do zdrowia ludzi nawet na granicy zycia i śmierci. Uwazenie go zajmuje ponad miesiąc wiec w międzyczasie będziesz zajmować sie tez innymi eliksirami. Na tronie 714 zajdziesz instrukcje na dzis. Składniki znajdziesz w schowku pierwsza polka od góry w schowku.
Pracowala kilka godzin w skupieniu. Gdy slonczyla bylo juz dobrze po północy. Znów nie zjadła kolacji ale nie czuła sie glodna.
- Cos jeszcze na dzis profesorze?
- Nie, możesz iść spać.
- Dziekuje. Dobran...
Zrobilo jej sie ciemno przed oczami a po sekundzie byla ponownie na polu walki. Kleczala nad cialem mężczyzny podczas gdy wkolo niej blyskaly zaklęcia i wszędzie dało sie słyszeć okrzyki bólu. Nevilowi odalo sie powalić jakiegoś smierciozerce, kawelek dalej Pani Weasley walczyla zaciekle z Bellatrix. W oddali uslyszala krzyk mężczyzny:
- Czarny Pan nadchodzi!!
Okrzyki zadowolenia wydobyly sie spod czarnych masek. Spojrzała na mężczyznę nad ktorym kleczala. Blond włosy zaslanialy mu twarz ale przerażenie zdarzylo ja zalać niczym wodospad. Odslonila włosy i spojrzała w martwe oczy ojca.


Severus spojrzał w stronę dziewczyny ktora urwala w polslowa. Nie zdarzył podbiec by ja złapać jak upadala na podłogę ale gdy tylko znalazł sie kolo zrozumiał co się działo. Miała wizje. I musiała być ona straszna. Z jej oczu wyplywaly rzeki łez, machala rękami we wszystkie możliwe kierunki. Wziął ja w ramiona aby ograniczyć jej możliwość zrobienia krzywdy sobie lub jemu. Ale dopiero gdy usłyszał ten pelen bólu krzyk zrozumiał co widziała i jak straszne to dla niej musiało być.
- Tato!!
Otworzyla szeroko przytomne juz oczy z których zaczely wyplywac jeszcze większe potoki łez.
- On nie żyje!
Wtulila sie w jego ramiona i szlachala. Odruchowo przytulił ja i zaczął glaskac po glowie kolyszac sie w przód i w tyl. Gdy po dobrych kilkunastu minutach nie zapowiadalo sie ze sie uspokoji przywolal fiolkę z eliksirem uspokajającym. Sprubowal ja lekko odsunąć aby dać jej do wypicia ale ona jedynie bardziej sie do niego wtulila.
- Lovegood, wypij to.
Nie planowal zabrzmieć tak surowo. Rozluznila uścisk i bez słowa przechylila fiolkę opróżniając jej zawartość za jednym razem. Po chwili zapytal:
- Lepiej?
- Tak profesorze, dziekuje. I przepraszam.
postanowił nie skomentować ostatniego słowa. Podniusl sie z posadzki, ona zaraz za nim.
- To teraz do dyrektora. Powiesz mu co widziałaś.


Po prawie godzinie wrócił do swoich ukochanych lochów. Dubledore standardowo wysluchal w spokoju wieści na bierzaco trawiąc je i nikomu nic nie mowisc po czym pozwolił jej odejść. Usiadł w fotelu ze szklanka czystej mugolskiej wódki i zanurzyl sie w ponurych myślach. Szkoda mu bylo Lovegood. Ojciec jest jej jedyna rodzina. Jak go straci zostanie sama. Dokladnie tak jak on. Z tym ze ona ma przyjaciol. Na wakacje i swieta pewnie zapraszać ja będzie Molly, a w szkole i tak nie mogla widywać sie z ojcem. Ale z drugiej strony wiedział doskonale ze to sie tylko tak łatwo mówi. Nie plakal jak zmarł mu ojciec. Jedyne czego zalowal to ze mu nie pomógł. Byl wtedy w ostatniej klasie, pojechał na pogrzeb tylko po to żeby miec pewność ze na pewno mugole w szpitalu sie nie pomylili i to właśnie jego ojciec w końcu zszedl z tego świata. Ale z matka rzecz miała sie zupełnie inaczej. Byl w czwartej klasie gdy dowiedział sie ze juz więcej jej nie zobaczy. Plakal kilka dni choc oczywiście nie dal nikomu po sobie poznać jak bardzo kochal matkę. To byl jeden z najgorszych okresów w jego zyciu. Nigdy nie przestanie za nią tęsknić. On stracił jednego rodzica którego kochal, ona niebawem straci drugiego. Wychylił szklankę i pozbył sie jej zawartości na dwa łyki i od razu nalał sobie drugiego drinka. Spojrzał na zegar. Byla prawie druga w nocy. Pomimo zmęczenia wiedział ze nie uda mu sie zasnąć. Niepotrzebnie zatopil sie we wspomnieniach o matce. Dopiero gdy butelka byla pusta pograzyl sie we snie.


Ginny przerażona patrzyła na widok przed sobą. Ogromne lóżko z czerwona satynowa posciela, stolik z butelka Ognistej i dwoma szklankami, drzwi prowadzące zapewne do łazienki. A wiec to byl jego plan. Upić ja, a następnie wykorzystać jej chwila niepoczytalność. W ciagu kilku sekund jej zlosc urosla do rozmiarów ośmiornicy z jeziora nieopodal szkoły.
- Harry Potterze! A wiec to jest twój plan? Upić mnie a następnie przeleciec? Jak możesz?
Chłopak wyglądał na zdezorientowanego. Na pewno nie spodziewał sie ze od razu przejrzy jego pomyśl.
- Ja...
- No co ty, no co?
- Ja myślałem ze może poprostu wypijemy a później zobaczymy co z tego...
- Nic z tego nie wyjdzie bo ja wychodzę! Nie myślałam ze jesteś az takim idiota. Z kim ja wogule jestem? Z chłopcem który myśli ze tania sztuczka zaliczy dziewczynę?
- Ginny ja przepraszam nie powinieniem...
- Oczywiście ze nie! Ale stalo sie! Nie chce Cie widzieć!
Wyszła z pokoju życzeń trzaskając drzwiami. Nie miała ochoty oglądać go przez resztę swojego zycia. Jak on smial? Złość emanowała z niej na kilometr. Nie byla w stanie myśleć, nie wiedziała nawet gdzie tak pędzi korytarzami i schodami do puki nie stanęła przed drzwiami do gabinetu Lupina. Nie powinna tu przychodzić. Nie powinna widywać sie z nim sam na sam. Wzięła kilka głębokich oddechów i miała juz odchodzić gdy drzwi przed nią otworzyły sie.
- Witaj Ginny. Cos sie stalo?
Zaniemówiła na chwile. Nie myślała ze wyczuje jej obecność za drzwiami.
- Tak.. Nie... Nie powinnam ci przeszkadzać, juz późno lepiej...
- Widzę ze cos sie stalo. Wejdz, powiedz mi na spokojne.
Zaparzył herbatę z cytryną, posadził ja na sofie przed kominkiem i dopiero wtedy zapytał co się stało. Powiedziała mu wszystko. Wysłuchał jej w milczeniu i zachował je jeszcze dobrych kilka minut po tym jak skończyła.
- Nie myślałem ze jest do tego zdolny.
- Ja tez nie.
- Teraz juz nie wiem co ci doradzić. Starałem ci się pomóc jak tylko mogłem ale na jego dzisiejsze zachowanie nie mam słów. Ginny wiem ze go kochasz ale obawiam sie ze powinnaś zmienić chłopaka. Harry jeszcze nie dojrzał do związku.
- Wiem Remusie, ale nie potrafię go zostawić. Nie jestem w stanie. Kocham odkąd zobaczyłam go w naszym domu po raz pierwszy i chyba nigdy nie przestane. Ale z drugiej strony nie zniosę takiego traktowania. Nie wiem co robic...
Schowała twarz w dłoniach. Złość ustąpiła miejsca uczuciu zawodu, rozczarowania, braku sensu tego wszystkiego co się miedzy nimi działo...
- To moja wina...
Łzy same zaczely spływać po jej policzkach.
- Nie Ginny. To nie jest twoja wina. Poprostu nie jesteś jeszcze gotowa. Choc, przytul sie i uspokuj...
Wziął ja w ramiona i wpatrywał sie w płomienie czekając aż ruda sie ospokoji. Ona natomiast poczuła sie bezpiecznie i tak spokojnie... Zadno z nich nie wiedziało kiedy zapadlo w sen.










































4 komentarze:

  1. Jak ja się stęskniłam. Było warto czekać na ten rozdział.
    Jeśli chodzi o Severusa i Lunke to ,, miłość rośnie w okół nas... ''
    Harry Potter to największy gnojek świata.
    Upiję cię, a potem do rzeczy.
    Remus jest taki kochany. Uwielbiam go w książkach, filmach i jeszcze na tym blogu.
    I cóż mogę dodać? Rozdział bardzo ciekawy i czekam na następny. Mam nadzieję, że jeszcze te 4 komentarze znajdą się szybko.
    Ps. Zabij Pottera nie Lovegooda. Pliss.
    Megi Lumen ( prosząca o litość nad tatkiem Lunci )

    OdpowiedzUsuń
  2. No hej ♥ Pamiętasz jeszcze Jazz'a? :3 Czytałam wcześniej poprzednie Twoje opowiadanie a teraz te :) Bardzo podoba mi się historia wszystko tak przemyślane hihi c: Każdemu zdarzają się błędy :c mi też spokojnie :* Zgłosił się ktoś na Betę? ;>
    Wszystko pięknie ładnie tylko poproszę kapkę więcej opisów *-* to już będę w niebie :33 Masz świetny styl pisania ♥ Co ten Harry taki napalony? ;o Biedna Ginny ;.; Co z Hermioną? Ostatnio taka rozanielona w tańcu była hihi *-* Jest Severus nawet dużo a mi wciąż mało :c xd Niech pocałuje Lunę a nie zwlekać będzie :D
    Pisz dalej, świetnie Ci idzie i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Hihi <3 Będziesz mnie powiadamiać o NN u mnie na blogu w zakładce "spam"? :33 Będę bardzo, bardzo wdzięczna! Czekam na te 2 komentarze jeszcze! :D

    Niech Pan Wen będzie z Tobą i nie odchodzi a Ty pisz dalej :*
    Jazz ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba miesiąc temu natrafiłam na twojego bloga i bardzo mi się spodobał. Choć nie przepadam za paringiem Luna i Snape to i tak przyjemnie się to czyta. Naprawdę ciekawa i wciągająca historia. Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału! Weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj jak się cieszę, że pojawił się nowy rozdział i to taki długi!
    Dużo się dzieje a ja nadal chcę więcej! Niech oni się w końcu pocałują, błagam! Ginny ma niezłą sytuację, mam nadzieję, że wszystko się ułoży! No ciekawe co z tymi wizjami Luny....
    Jedyne czego brakowało mi w tym rozdziale to opisów, jakoś to było zbyt skromne.
    Ohh czekam z niecierpliwością na kolejny rozdzialik! Życzę weny (dużo) !
    Ściskam
    Zombie

    OdpowiedzUsuń