Witajcie!
Dlugo mnie nie bylo, wiem. Ale wiele sie teraz dzieje u mnie. Dzis kończę pierwszy trymestr ciąży, w pracy nie dają mi chwili wytchnienia pomimo ciąży, a tydzień temu szwagierka urodziła przeslodkiego chłopca a ze to jej pierwsze dziecko a jej siostra stwierdzila ze nie ma czasu jej pomuc to pojechalam ja. I tak dopiero dzis wrucilam do Leicester. Rozdział w pełni napisany wiec w Bhirmingham pomiędzy opieka nad dzieckiem a szwagierka. Mam nadzieje ze długość i fakt ze sporo sie dzieje, plus prawie romantyczna scena Luna-Snape sprawi ze wybaczycie mi ta dluga nieobecność.
Czytajcie i komentujcie!
Rozdział XXVII
- Ekhem.
Kingsley i Hermiona oderwali sie od siebie w momencie gdy usłyszeli chrzakniecie. Spojrzeli w ta sama stronę i zobaczyli profesor McGonagall statajaca sie ukryć uśmiech. Choc na twarz udalo jej sie włożyć standardowa surowa maskę to oczy pełne radości calkowicie ja zdradzaly.
- Opamiętajcie sie, to szkola. Ktos mogl Was zobaczyć.
- Tak przepraszam Minerwo to moja wina.
- Następnym razem bądźcie ostrozniesi. Juz puzno, może zostaniesz na noc? Możesz zajac pokoje gościnne.
Ciemnoskóry mężczyzna spojrzał na Hermiona która odpowiedziała mu zachęcającym uśmiechem. Oh jak bardzo go pragnela! W całym ciele czula podniecenie, nie mogla się doczekać aż znów zostaną sam na sam.
- Dobrze Minerwo, dziekuje za propozycje, rzeczywiście juz późno.
- Panna Granger może Cie odprowadzić do kwater. Dobranoc.
Odchodząc poslala jej konspiracyjny uśmiech. Wiedziala doskonale co im obojgu chodzilo po głowach i postawila im dopomuc. Dostali blogoslawienstwo od najsurowszej kobiety w szkole. W podskokach ruszyla korytarzem a czarodziej trzymając ja za rękę podarzyl za nią. Gdy byli juz nie daleko wciagnal ja w jeden z lukow i chwycił ponownie w ramiona szepcząc miedzy pocałunkami
- Jak to daleko. Chyba nie zdołam dość bez jeszcze kilku pocałunków...
- O boże kochany.....
Jego pocalunki zsunely sie z ust w zagłębienie za uchem. Cicho jeknela.
- Hermiona? Kingsley?
Cale podniecenie i radość uszly z niej w ciagu ulamka sekundy. Ron. Oboje odkoczyli od siebie tak ze teraz dzielily od dobre dwa kroki.
- Ron, odejdź. Proszę.
Glos Shacka byl pozornie spokojny ale dalo sie w nim wyczuć ostrzegawcza nutę...
- Zostawilas mnie dla niego? Dla tego podstarzalego faceta?!
- Ron jak możesz?!
- To Ty jak możesz? Mógłby być Twoim ojcem!!! A może chodzi o pieniądze? Jako aurror na pewno nieźle zarabia co? Sprzedajesz sie jak dziwka?!
Shack poslal w jego kierunku Petrificus Totalus. Rudy opadl na zimna posadzkę z wyrazem nienawiści na twarzy. Czarodziej wziął roztrzęsiona dziewczynę w ramiona. znikąd pojawił sie dyrektor.
- Co tu sie dzieje?
- Ron sie dzieje. Obrazal Hermione. Nazwał ja dziwka bo sie ze mną zwiazala.
- Hm... Zostawcie to mnie. Juz puzno. Panno Granger proponuje aby Pani poszla juz do wieży, czasy mamy niespokojne lepiej nie paletac sie nocą po szkole.
- Oczywiście profesorze. Dziekuje.
Poslala ostatnie spojrzenie mężczyźnie w którego ramionach jeszcze chwile temu sie znajdowala oczekując namiętnej nocy. Rzucila okiem na wciąż spetryfikowanego Rona. Nie myślała ze kiedykolwiek uslyszy takie słowa od przyjaciela. Dziwka? Sprzadajaca sie za pieniadze? Nie mieściło sie jej to w glowie. Jak mogl zrobić jej cos takiego? Byla w stanie zrozumieć jego szok, pewnie myślał ze zostawila go dla jakiegoś innego ucznia ale nie miał podstaw by myśleć o niej w ten sposób. A co z Harrym? Czy jego myśli tez pujda w tym samym, obrzydliwym kierunku? Nie chciała o tym myśleć. Nie dzisiaj. Nagle poczula sie okropnie zmęczona, przytloczona, cala jej radość ulotnila sie jak kamfora. Zostala jedynie obawa nad tym co stanie sie jutro. Gdy dotarla w końcu do swojego dormitorium jedyne na co miała sile to żeby sie przebrać w piżamę i przykryć koldra.
Luna dziubala śniadanie. Za kilka minut miała iść z dyrektorem odwiedzić ojca. Wczoraj byla przy niej Ginny, wspierala ja. Ojcu oczywiście nic nie powiedzieli. Lepiej żeby zyl w niewiedzy. Nie byla w stanie mu powiedziec. Kiedy patrzyla w jego błękitne oczy tak podobne do jej własnych, widząc jego radość z tego ze jest przy nim... Poprostu nie dala rady. Spojrzała w stronę stolu nauczycielskiego. Jadł śniadanie. Byla mu na prawdę wdzięczna za to ze wstawił sie u dyrektora by codziennie choc przez chwile mogla widywać sie z ojcem. Nigdy by go o to nie podejrzewala. Ale z drugiej strony przeciez on tez byl człowiekiem, człowiekiem który stracił wcześnie oboje rodziców i byl sam na świecie. Nie miał zony ani dzieci... A właściwie to dlaczego? Nie byl taki zły jak juz się człowiek przyzwyczaił do nosa zajmującego wieksza polowe twarzy i włosów które wyglądają na tluste od godzin spędzonych nad oparami z eliksirów. Luna byla pewna ze spodobalby sie jakiejś kobiecie. A charakter... Nie byl latwym człowiekiem, ale byla pewna ze zlagodnialby mając przy sobie odpowiednia kobietę. I miałby wieksza nadzieje na jutro, cel w zyciu inny niż tylko manewrowanie między obozami wrogów i wybieraniem miedzy większym a mniejszym zlem. Nagle zdala sobie sprawę z tego ze musiała na niego patrzeć od kilku dobrych minut. I z czegos jeszcze. On tez ja obserwował, choc z jego twarzy jak zwykle nie dalo sie nic wyczytać.
- Ziemia do Luny!! Cos sie tak zapatrzyla na tego tlustowlosego nietoperza?
Oh, Ron jak zwykle konkretny.
- Zauwazylam ze lata mu kolo ucha gnebiwtrysk i zastanawiałam sie jak zachowa sie profesor gdy wleci mu do tego ucha.
Rzucił jej swoje spojrzenie w stylu "ciężko o druga taka wariatke" i znów zaczął wpychać sobie kielbaske do ust.
- Gdzie Hermiona? Wiem ze sie znalazła ale jeszcze sie z nią od tego czasu nie widziałam.
Ron i Harry popatrzyli na siebie i jeszcze intensywniej zaczęli palaszowac udając ze pytania nie bylo. Zerknela w stronę Ginny ale ta pokiwala Glowa dając znak ze tez sie z nią nie widziała. Ciekawe co u ich przyjaciolki. Spojrzała na zegarek na ręku jakiegoś chłopaka siedzącego obok.
- Musze juz iść. Ginny, poczekaj na mnie godzinę to razem pójdziemy do Hermiony, ok?
- Pewnie. Jesteś pewna ze chcesz iść dzis sama?
- Tak. Nie mogę ci przeciez ciągle zawracać głowy. Zajmij się swoja sprawa i rozmysleniami. Bo masz o czym myśleć.
Ruda pokiwala Glowa i spojrzała ukradkiem w stronę Harry'ego.
- Witaj tatusiu. Jak się dzis czujesz?
- Dobrze curenko. A co u ciebie? Jak w szkole?
- Dobrze, mamy sporo pracy i przygotowań do egzaminów na teleportacje ale daje rade. A jak ty sobie dajesz rade caly dzień sam?
- Oh, nie jestem tu sam. Przychodzi pewna mila dama z pokoju dalej i rozmawiamy na temat mugolskich stworzen, ma takie same oko i smykalke do tego jak my. Opowiadala mi wczoraj o tym ze koty ponoc widza duchy a w ich oczach można dostrzec druga stronę. Nigdy nie myślałem ze nawet zwykle mugolskie koty maja w sobie odrobine magii!!
- Cieszę sie. A cóż to za urocza dama? Ma męża?
Na twarz ojca wplynal rumieniec.
- No wiesz co...
- No wiem wiem. Od śmierci mamy jesteś sam. Najwyzsza pora byś sobie ulozyl życie.
Poczula uklucie w sercu mówiąc to zdanie. Nie zdarzy sobie ułożyć zycia. Umrze. Poczula palące łzy pod powiekami i szybko zamrugala czym udalo jej sie je odgonić.
- Nie ma męża, jest wdowa. Ale nie jest to nic romantycznego. Ot umilamy sobie na wzajem pobyt tutaj. A co z toba? Jakis mily chłopiec?
- Tato!
- No co ty możesz a ja juz nie?
Oboje sie rozesmiali po czym przekomarzali sie do konca wizyty.
Gdy wrucila do zamku czekala na nią Ginny i obie poszly do Hermiony. Zastaly ja w dormitorium pod koldra z oczami opuchnietymi od płaczu tak mocno ze ledwie mogla je otworzyc.
- Boże Hermiona co się stało? Cos z twoimi rodzicami?
Gdy gryfonka skonczyla opowiadać ani Ginny ani Luna nie byly w stanie wypowiedzieć nawet słowa. Pierwszy glos odzyskala Luna.
- Zawsze wiedziałam ze Ron nazbyt inteligetny nie jest, ale nigdy nie podejrzewalabym go o cos takiego. Jest zwyczajna swinia. Wybacz Ginny.
Ruda natomiast podwinela rękawy i z mina swiadczaca o tym ze jej brat ma poważne kłopoty ruszyla w stronę wyjścia z dormitorium.
- Ginny nie! Daj spokój. Zreszta Dumbledore powiedzial ze zajmie sie sprawa.
Widac bylo ze dziewczyna tak łatwo nie popuści ale wrucila na miejsce.
- Co zrobisz?
- A bo ja wiem? Kocham Kingsleya, ale Ron jest moim przyjacielem od lat. Nie umiem wybrać pomiędzy nimi. Chce po prostu być szczesliwa.
Znów zalala sie lzami a dziewczyny przytulily ja i jeszcze dużo czasu minęło zanim udalo im sie wyciągnąć przyjaciolke z lozka i zaciągnąć do kuchni by cos zjadła.
Luna wazyla wlasnie eliksir na potrzeby Zakonu. Nie byl jakos specialnie skomplikowany wiec mogla sobie pozwolić na rozmyslanie. A zastanawiala sie właśnie po raz kolejny dlaczego Snape jest cale życie sam. Bylo jej go okropnie szkoda, zreszta podobnie jak jej ojca. Obaj powinni sobie jeszcze ułożyć życie. Pytanie które wypowiedziała opuścilo jej usta zanim zdarzyla pomyśleć.
- Czemu nie ma Pan zony?
Zalegla cisza podczas której krukonka wstrzymala oddech przeklinając sie w duchu za własną glupote. Spodziewala sie krzyku, odjęcia przynajmniej 100punktow i dożywotniego szlabanu. Jednak to co zrobil sprawila ze nie byla w stanie nawet drganac. Wstal od biurka i powoli, bardzo powoli obszedl jej lawke i stanął za nią. Byl tak blisko ze czula na plecach jego klatę. Nachylil sie nad jej uchem i przesunal kosmyk który wydostal z jej koka muskajac przy tym delikatnie skore na jej szyji. Serce zaczelo bic jej jak oszalałe, rumieniec wstąpił na policzki. Zapragnela by dotknal ja jeszcze raz. Jedwabistym głosem zapytal
- A co, chcialabys zostac kandydatka?
Dreszcz przeszedł przez jej plecy. Ale nie byl to dreszcz strachu. Ten byl inny, taki jakiego jeszcze nigdy nie czuła. Cos zaklulo ja w podbrzuszu.
- Nie odpowiesz? Zabrakło języka w gębie?
Wiedziala ze jak się odezwie to glos ja zawiedzi wiec tylko przytaknela glowa. Odsunal sie od niej na krok i huknal tak ze aż zalowala ze nie jest glucha.
- W takim razie następnym razem zanim zadasz mi pytanie nie związane z eliksirem który właśnie ważysz radze ci zapomnieć ci o nim ponownie! Kim jesteś by zadawać mi takie pytanie? Minus 50 punktów i szlaban do swiat codziennie z wyjątkiem niedziel u mnie. Po zwyczajowych spotkaniach będziesz przez godzinę czyścić kociolki. Zaczynasz od dzis. Do roboty!
Az podskoczyla. Serce bilo jej jak oszalałe, nie wiedziała jakim cudem zmusila swoje ciało do posłuszeństwa by dokończyć eliksir. No i jeszcze te kociolki... Chwycila szmatę i zaczela szorowac te wstrętne garki jak zwykla je nazywac w chwilach złości. Co dziwne godzina dość szybko jej zleciala. Wychodząc spojrzała na zegar wiaszacy na ścianie. Prawie północ. Wybaknela jedynie życzenia dobrej nocy i szybko udala sie do swojej wierzy. Dopiero gdy leżała juz w łóżku pozwolila sobie na glebszy oddech. Znów zrugala sie za swoja glupote i iście gryfonskie zachowanie gdy dotarlo do niej co oznaczal tamten dreszcz który przeszedł przez jej ciało. Miała ochotę zapaść sie pod ziemie choc tlumaczyla sobie ze jako osoba inteligetna nie powinna rozważać tak niedorzecznej nieewnentualnosci. Co nie zmienialo faktu ze przerazal ja wniosek do którego właśnie doszla. Jej ciało zareagowalo jak ciało kobiety na bliskość ciała mężczyzny, zupełnie nic nie robiąc sobie z faktu ze owym mężczyzna byl dwa razy od niej starszy, najbardziej przerażający nauczyciel w histori czarodziejow, a prawdopodobniej tez mugoli. Zamknela oczy po czym natychmiast otworzyla gdy przed oczami stanela jej tamta scena i wręcz czula jego ciało przy swoim. Znów przez jej ciało przedl ten nowy dla niej dreszcz. W dodatku doskonale pamietala ze w tamtej chwili pragnela by dotknal ja ponownie, i znowu, i jeszcze. Na Merlina, to będzie ciezka noc...
Harry słuchaj relacji Rona z szeroko otwartymi oczami i nie dowierzał ze to wszystko działo sie na prawdę. Hermiona i Kingsley? Ze co? Jego umysl wyjątkowo mocno zwolnil skoro ta informacja niedotarla jeszcze od jego świadomości. A jego najlepszy przyjaciel zachowal sie jak... Brak mu bylo określenia. Z jednej strony rozumiał zlosc chłopaka - dziewczyna zostawila go dla faceta który mógłby być jej ojcem. Ale żeby oskarżać ja o puszczanie sie dla pieniędzy? Nawet jak na Rona to bylo naprawde okropne. W dodatku czul sie częściowo winny. Gdy rudy klucil sie z gryfonka w Pokoju Wspólnym to nie przerwał mu, nie stanął w jej obronie mimo ze juz wtedy wiedział ze przyjaciel zle robi i zle ja ocenia. Myślał ze ten sam do tego dojdzie i ostatecznie ja przeprosi i będzie jak dawniej. Byl glupi. Gdyby wtedy z nim porozmawial może teraz nie byloby problemu.
- A wiesz co w tym jest najgorsze? Dumbledore ma dzis zwolac caly Zakon a ja oficjalnie przy wszystkich mam ja przeprosić! Za żadne skarby! Nie będę przepraszal ja za to ze ta sie puscila z jakimś starcem zamiast być ze mną!
Ron byl czerwony tak bardzo ze nie bylo różnicy miedzy twarzą a włosami.
- Ron, naprawde uważasz ze to jest najgorsze?
- A niby co?
- To, ze obraziles Hermione, mimo ze na to nie zaslugiwala.
- Jak to nie zaslugiwala?!
- No nie.ja rozumiem ze jestes zly na to ze cie zostawila dla innego ale nawet jak na siebie to przesadziles. To Hermiona. Nasza kochana Hermiona bez ktorej nie przezylibysmy juz w pierwszej klasie, Hermiona ktora zawsze stala po naszej stronie, ktora robila za nas prace domowe. A ty potraktowałeś ja jak pierwsza lepsza dziwke. Ledwie mogę na ciebie patrzeć. Przeprosiny przy całym Zakonie to i tak malo za to co zrobiles.
Zostawił go samego. Chyba nigdy nie dal mu takiej repremendy. Ale wiedział ze dobrze robi i miał nadzieje ze Rudy zrozumie ze jego postepowanie jest zle. Teraz musi znaleźć Hermione i ja przeprosić.
Snape siedzial w fotelu przed kominkiem nad opaslym tomem pełnym skomplikowanych, zadko urzywanych składników eliksirów. Byly juz eliksiry praktycznie na wszystko - od kaca począwszy po te które powstrzymują proces starzenia sie lub nawet powodują powolna i bolesna śmierć. A teraz, po raz pierwszy od lat znalazł możliwość wynalezienia nowego eliksiru. Nie przegapi takiej okazji. Jesli mu sie uda to oprucz slawy i orderu Merlina pierwszej klasy uratuje życie człowieka. Może nawet kilku. Przed oczami stanely mu te wszystkie osoby które szanuje i które szanują jego, i fakt ze może je uratować jest najwieksza motywacja. Pomyśl pojawił sie z nikad gdy zrozumiał ze Lovegood nie musi umrzeć. Bo gdyby tak stworzyć eliksir który sprawi ze zamiast śmierci człowiek zapadnie jedynie w śpiączkę? Później oczywiście trzeba będzie wymyślić cos żeby ich skutecznie z tej śpiączki wybudzić ale zanim do tego dojdzie troche minie. Ustalil juz z dyrektorem ze puki co Lovegood zostanie u Munga, i dopiero jak będzie miał pewność ze mikstura działa Dopuszcza go do misji. Nigdy nie darzyli sie z Ksenofiliusem jakimś uczuciem przyjaźni, ale to Filius wraz z Minerwa i Weasleyami zaakceptował go jako pierwszy. Jesli byla szansa na uratowanie go to musi spróbować. Wraz z mysla o Lovegoodzie w myślach pojawila sie jego córka. Luna. Musial przyznać ze gdy dostal ja do pomocy obawial sie ze będzie gorzej. Nigdy jej nie lubial. Ale w ciagu ostatnich tygodni nauczył sie akceptować ja w swojej pracowni i musial przyznać acz niechętnie ze ma smykalke do eliksirów. Mistrzem nie ma szans zostac, ale z drugiej strony tylko ona i Granger w miare pojmowaly o co wogule w jego specjalizacji chodzi. Wnosila odrobine swierzosci w te zatechle zimne lochy. Byl nawet w stanie, choc niechętnie przyznać sie przed samym sobą ze przyzwyczaił sie do jej codziennej obecności. A teraz przez jej glupote będzie miał ja codziennie o godzinę dluzej. Wrucil wspomnieniami do sytuacji sprzed zaledwie godziny. Dotknal tego delikatnego kosmyka który zawsze umie wydostać sie z jej koka i śmie dotykać jej abalastrowej drobnej szyji. Nie wie czemu postanowił ja w ten sposób ukarać. Mogl od razu na nią nakrzyczeć, dać szlaban i po sprawie. Ale nie, zerwał sie jak gowniaz i stanął tak blisko niej ze czul jej ciało swoim i jeszcze szeptać jej do ucha. Nie byl w stanie wytłumaczyć tamtego okropnego zachowania. Ale musial znów przyznać przed samym sobą ze podobała mu się jej drobnosc, delikatność, zarys piersi pod mundurkiem, zgrabne lydki. Boże, nigdy nie myślał w ten sposób o żadnej uczennicy. Nasuwal sie wiec tylko jeden wniosek - należy udać sie do domu pociech dla samotnych mężczyzn na Nokturnie. Tak, fakt ze patrzył na to dziwadlo jak na kobietę byl efektem długiego celibatu. Ile to juz minęło? Niepamietal. Zatem ma juz zadanie na weekend. Dobry sex zalatwi sprawę. Ponownie pograzyl sie w lektorze robiąc notatki odnośnie składników jakich mógłby spróbować użyć. Wypil jedna kawę, później jeszcze trzy, a gdy w końcu przewertowal caly tom i miał 3 strony pergaminu zapelnione notatkami uznal ze wypadalo by sie przespać. Ledwie sie położył a juz zapadl w niespokojny sen.
Amishi na samym początku pragnę pogratulować Tobie i Twojej szwagierce.
OdpowiedzUsuńPosiadanie własnej małej istotki jest z pewnością wielką radością.
Jestem pewna, że rodzina jest bardzo szczęśliwa z powodu tych wydarzeń.
Życzę Ci, twojemu maleństwu , twojej szwagierce i jej synkowi mnóstwo radości, zdrowia i wspaniałego życia.
Zaczynając o opowiadaniu. Po prostu zawalił mnie z nóg. Czekanie na następny rozdział jak najbardziej się oplacił. Po prostu perełka na tym blogu.
Hermiona i Kingsley bardzo do siebie pasują, tylko ten pacan Ron musiał jak zawsze wszystko zniszczyć( działa normalnie jak czarny kot ). Ale mam nadzieję, że wszystko się ułoży, ale za jakiś czas (trochę kłótni nikomu nie zaszkodzi).
Severus jak zwsze tajemniczy, ale coś do powoli przyciąga do naszej Pomyluny.
Ta akcja w sali od eliksirów i pytanie Luny bardzo mnie rozbawiły.
A co do moich usilnych prób odwiedzenia cię od zabicia Lovegood'a, wiem że to jest dla dramaturgi i opowieści ważne, ale niech nasz genialny Sev coś wymyśli, proszę.
Megi Lumen ( Przepraszam, że komentarz przesyłam pare dni po premierze, ale miałam zawalone dni nie miałam nawet czasu na napisanie, ale już jestem.)
Ps. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego :-) :-) :-) ☆★☆
Przepraszam ze dopiero teraz ale nie mam na nic czasu. Dziekuje bardzo za gratulacje i życzenia, jesteś kochana. Przed świętami postaram się dodać kolejny rozdział w ktorym cos się prawdopodobnie zadzieje....
UsuńJeszcze raz dziękuję kochana.
Buziaki
Po pierwsze, moje gratulacje dla autorki! :D
OdpowiedzUsuńPo drugie wyczekiwanie na rozdział zawsze się opłaca, nigdy się nie zawiodłam!
Po trzecie: WIĘCEJ! WIĘCEJ! WIĘCEJ!
Mam taką skromną nadzieję, że w następnym rozdziale będzie jakoś wspomniany temat Ginny i Remusa? Oni również bardzo mnie intrygują, oprócz głównych bohaterów <3
Po czwarte: ŻYCZĘ WENY W WIELKICH ILOŚCIACH I MOTYWACJI! :)
Dziekuje bardzo. Ginny i Remus... W sumie na poczatku nie byłam pewna co do tej pary ale teraz zajmują moje myśli tak samo jak Luna i Snape wiec w następnym rozdziale będą mieli swój udział na pewno 😊
UsuńJeszcze raz dziekuje