- Wczoraj byłam w bibliotece szukając jakiegoś skutecznego eliksiru przeciwbólowego, ale one mają okropnie długi czas ważenia i w dodatku takie składniki jakich nie jesteśmy w stanie spowadzić bez ryzyka dobierania się do zapasów Snape'a, ale znalazłam informację że Wywar Żywej Śmierci jest tez wykorzystywany jako środek łagodzący ból, trzeba go jedynie używać rozważnie bo przeciwnym razie może zabić - Luna skończyła swój monolog godny wypowiedzi samej Hermiony Granger.
- Świetnie Luna, kiedy weźmiesz się za ważenie go? Myślę że jakoś w połowie tygodnia moglibyśmy zrobić spotkanie GD, dasz radę go uważyć w tym czasie?
- Myślę że tak. No nic, lece do Snape'a odebrać różdżkę bo nie będę miała jak uczestniczyć w jutrzejszych zajęciach. Do zobaczenia na śniadaniu!
I wyszła z pokoju życzeń zostawiając Neville samego z Ginny. Ruszyła w stronę lochów ale gdy była w połowie drogi zauważyła pędzącą w jej stronę profesora Flitwick'a.
- Panno Lovegood! Proszę do mnie podejść!
Krukonka podeszła od razu do profesora ze zdziwieniem - nigdy się jakoś specialnie nie lubili i profesor z własnej woli raczej jej nie zaczepiał.
- Tak panie profesorze - powiedziała gdy juz stała przed profesorem a ten rozejrzał się w koło sprawdzając czy nikt ich nie widzi po czym wyjął z szaty jej różdżkę.
- Profesor Snape został wezwany w jakiejś ważnej sprawie, kazał Ci to przekazać - podał jej różdżkę - Uważaj dziewczyno, nie daj się więcej nic zmanewrować, musimy to jakoś przetrwać, ale napewno nadejda lepsze czasy - dodał szeptem który tylko ona mogłaby usłyszeć i odszedł w tę samą stronę z której przyszedł, Luna natomiast wróciła do pokoju wpólnego i zaczęła pisać wypracowanie na transmutację.
Ginny siedziała z Luną w łazience dziewcząt w której urzędowała Jęczącza Marta przebywająca właśnie w kanałach i pomagała krukonce w ważeniu Wywaru Żywej Śmierci.
- Nawet nie myślałam że kiedyś z własnej nieprzymuszonej woli będę chociaż podchodziła do kociołka żeby coś uważyć - Ginny nienawidziła eliksirów zresztą jak większość Gryfonów i już dawno obiecała sobie że jak będzie prowadziła własny dom to będzie kupywała tylko gotowe eliksiry, a kociołków nawet nie chce posiadać w domu dopuki jej dzieci nie pójdą do szkoły.
- A ja tam od czasu do czasu lubię coś uważyć, to mnie uspokaja i wycisza. Nie licząc chwil kiedy muszę zajmować się żywymi składnikami - uśmiechnęła się do rudej.
- Wiem, napewno musi Ci być ciężko, ja sama nie wiem czy dałabym radę. Już chyba wole Cruciatusa... A swoją drogą, ciekawe czemu Snape tak łagodnie Cię traktuje, jak na twoim miejscu były Neville czy Harry to pewnie już dawno wykrwawiliby się conajmniej kilka razy - zamyślona spojrzała w umywalkę gdzie znajdowało się wejście do Komnaty Tajemnic a gdy odpowiedział jej jedynie bulgoczący cicho kociołek postanowiła zmienić temat - Zauważyłaś jak Neville na Ciebie patrzy?
- Neville? Patrzy na mnie dokładnie tak samo jak na Ciebie - odpowiedziała krukonka wymijająco na co ruda sztuchnęła ją.
- Luna, nie kłam, jesteś jedną z najinteligętniejszych osób jakie znam więc nie wierzę że tego nie zauważyłaś! A co z Tobą? Też go lubisz?
- Jak bym go nie lubiała to nie przyjaźniłabym się z nim - znów wymijająca odpowiedź.
- Oj odpowiedz mi wprost, przecież mi możesz powiedzieć, wiesz że mu nie powtórzę....
Luna dodała ostrożnie korzeń waleriany, zamieszała 3 razy zgodnie ze wkazuwkami zegara i dopiero wtedy spojrzała na gryfonkę.
- Oczywiście że zauważyłam, jednak udaję że tego nie widzę ponieważ z stanęła bym przed dylematem: czy udawać że odzwajemniam uczucie żeby nie zniszczyć naszą przyjaźń, czy wprost powiedzieć że kocham go ale jak brata i zniszczyć to co budowaliśmy od 2 lat.
Widać było że blondynka naprawdę przejmuje się zainstaniłą sytuacją i sama w jej sytuacji byłaby rozdrata w ten sam sposób ale wiedziała też że nie może udawać że tego nie widzi w nieskończoność.
- Zróbmy tak. Dopuki nie wymyślimy jakiegoś sposobu na łagodne uświadomienie mu twoich uczuć do niego będę starała się nie zostawiać was samych na dłużej niż kilka chwil tak żeby nie miał możliwości powiedzieć Ci co czuje. Ale wiesz że pewnego dnia będziesz musiała mu powiedzieć?
- Wiem, ale jeszcze nie teraz.... - zajrzała do kociołka i dodała piołun i zamieszała 6 razy w stronę przeciwną do wskazówek zegara, pochyliła się żeby powąchcąć eliksir, uniosła w górę chochelką i powoli wylewała z niej ciecz z powrotem do kociołka aby zobaczyć czy kolor i konsystencja zgadza się z tym co napisano w książce którą miała na kolanach - Jest gotowy do użycia. Teraz tylko musimy znaleść jakieś szczury. Myślę że najlepiej będzie iść z tym do Hagrida, na pewno nam pomoże jak powiemy mu w jakim celu ich potrzebujemy.
- No co Ty, nie znasz Hagrida, jak usłyszy do czego chcemy je wykorzystać to rozpłacze się że chcemy znęcać się nad zwierzętami!
- Ginny, wierzę że uda nam się go przekonać. Powiemy mu o eliksirze przeciwbólowym i o tym do czego nam to potrzebne. Przecież Hagridowi też zależy na wygranej więc będzie zadowolony że uczymy się jak walczyć i leczyć....
Ginny zamyśliła się. Właściwie to Luna ma rację. Jeśli wytłumaczą wszystko Hagridowi na spokojne napewno pozwoli złapie dla nich kilka szczurów.
- Dobra, jak coś to pójdziemy do niego dziś wieczorem. A słuchaj, skończyłaś już to wypracowanie dla Binns'a na temat wilkołaków w XVw.?
Luna opowiedziała gryfonce po krutce co umieściła w wypracowaniu, przelały we dwie eliksir z kociołka to specialnej buteleczki i posprzątawszy wszystko wyszły z łazienki.
Neville siedział w Pokoju Wpólnym i pomagał jakiejś bardzo ładnej czwartoklasistce w wypracowaniu na temat roślin trujących, która pod każdym jego spojrzeniem rumieniła się jak piwonia. Dziewczyna miała na imię Anne i chodziła za nim od początku roku szkolnego znajdując coraz to nowe wymówki żeby z nim porozmawiać - czasami było to jakieś wypracowanie na zielarstwo, innym razem zapytanie o spotkanie GD (była jedną z członkiń) i za każdym razem nie umiał jej powiedzieć żeby udała się z tym do kogoś innego. Była naprawde śliczną dziewczyną o szarych oczach i czarnych włosach, lekko puszystą co tylko dodawało jej uroku i ślicznie się rumieniła, była miła i mądra a przede wszystkim miał pewność że jej się podobał (w przeciwieństwie do Luny) a mimo to jakoś nie mógł się zmusić żeby poczuć do niej coś więcej. Nawet teraz, gdy siedział koło niej tłumacząc jej działanie Akromentuli i patrząc w te niebieskie oczy wpatrzone w
niego z uwielbieniem myślał o krukonce o blond włosach - to było silniejesze od niego. Od kilku dni prubował jej wyznać co do niej czuje ale jakoś nigdy nie było okazji ani też nie wiedział jak to zrobić żeby było dobrze. Wiedział też że choć krukonka nie odwajemniała jego uczuć to nie spotykała się z nikim innym, i że pewnego dnia na pewno nauczy się go kochać - jak tylko odpowiednio będzie okazywał jej swoje uczucie. Gdy skończył młodszej koleżance pomagać w wypracowaniu ta zebrała wszystkie książki, zamknęła kałamarz z atramentem i zwinęła pergamin cały czas pochylając się
nad nim tak aby widział zawartość mocno rozpiętej koszuli. Był pewny że ta żuci mu jeszcze tylko uśmiech jak zawsze ale ta odchodząc pochyliła się nad siedzącym Nevillem i cmoknęła go w policzek pozwalając by jeszcze raz miał możliwość ujrzenia jej biustu i odeszła w stronę dormitorium dziewcząt. Ledwie zniknęła za drzwiami chłopak znów wpatrywał się w okno zastanawiając sie jak wyznać miłość Lunie.
Ginny, Neville i Luna siedzieli przy ogromnym stole w chatce Hagrida popijając herbatkę (najpierw rzucając zaklęcie Muffliato) i udając że jedzą ciastka które były tak twarde że Neville zastanawiał sie czy nie naruszył sobie zęba prubując ugryść kawałek.
- Hagridzie wiesz, mamy do Ciebie proźbę - zaczęła delikatnie Ginny.
- Oczywiście że macie coś do mnie, inaczej byście sobie nie przypomnieli o takim starym zgredzie jak ja - odpowiedział z lekkim wyrzutem Hagrid.
- Przepraszamy Cię, ale sam wiesz jak jest. Snape wie że byłeś z Harry'm blisko i jeśli często będziemy Cię odwiedzać może pomyśleć że jakoś się z nim kontaktujemy...
- Tak wiem Ginny, przepraszam że na was naskoczyłem. Zatem jaką to sprawę do mnie macie? Coś kombinujecie, co nie? - uśmiechnął się łobuzersko i puścił oko Nevillowi.
- Pamiętasz Gwardię Dumbledore'a? - Neville uśmiechnął się szeroko a Hagrid wybuchnął szczerym śmiechem.
- Cholibka czy pamiętam? Pewno że pamiętam! Ta psorka była taka zła gdy te wasze spotkania wyszły na jaw! A psor Dumbledore? Chyba nigdy nie widziałem go tak dumnego ze swoich uczniów! Ah, Dumbledore to był gość - i nagle ze ryknął płaczem a łzy wielkości jagód spłynęły po jego twarzy zagłębiając się w gęstą, kręconą brodę. Dopiero po dobrych 20min upakajania go, i zapicia czkawki szklanką Ognistej był w stanie dalej rozmawiać - A to mówcie co chcecie bo zaraz
musicie spadać żeby kto nie zaczął myśleć gdzieście sie podziali...
- Odnowiliśmy Gwardię Dumbledore'a... - zaczęła Luna.
- Co? Czy wy nie wiecie że to niebezpieczne!! Czyście rozum...
- Hagridzie spokojnie, nikt sie nie dowie, stosujemy środki bezpieczeństwa nie jesteśmy głupi..
- Ale wtedy ta zołza z Ministerstwa was nakryła!
- Ale wtedy nie używaliśmy zaklęcia Kameleona żeby dostać się do pokoju życzeń, i w dodatku każdemu kto będzie odchodził od GD będziemy czyścić pamięć żeby nic nie pamiętali...
- Po za tym wtedy złapali nas tylko przez Veritaserum, inaczej nikt by nas nie wydał...
- A co będzie jak tym razem też wam podadzą Veritaserum? Nie pomyśleliście?
Nastała cisza i każde z nich spojrzało po sobie, aż w końcu Luna przerwała ciszę
- Hagridzie, damy sobie radę. Do Ciebie mamy tylko proźbę abyś dostarczył nam kilka szczurów abyśmy mogli na nich ćwiczyć zaklęcia uzdrawiające.
Hagrid popatrzył na nią ze zdziwieniem w oczach.
- Tylko tyle? Kilka szczurów?
- Tak, tylko tyle Hagridzie.
- No to.. no wiecie, na kiedy.... Hej, zaraz! Żeby uzdrowić najpierw trzeba zranić!
No tak, jak by tak łatwo poszło to byłoby za dobrze. Neville skrzywił się wiedząc że doszli do czułego punktu ich planu namówienia Hagrida do pomocy.
- Hagridzie, nie denerwuj się, mamy wszystko opracowane. Lunie udało się uważyć eliksir przeciwbólowy, więc one nic nie będą czuły, a my będziemy mogli ćwiczyć a wiesz że przecież napewno nam się to przyda gdy nadejdzie ostateczna rozgrywka.
Na ten argument Hagrid nie miał już obiekcji. Obiecał złapać dla nich do soboty 10 szczurów aby mieli możliwość ćwiczyć, porozmawiali jeszcze kilka chwil i Graupie i jego postępach w nauce mówienia i dobrego zachowania się i pożegnawszy się z gajowym ruszyli w stronę zamku.
- Na ostatnim spotkaniu ćwiczyliśmy zaklęcie patronusa, dziś też będziemy to robić, jednak przy pomocy boginów. Pewnie każde z was wie czym jest bogin i jak się go pozbyć, ale nie róbcie tego - na środku sali stała szafka w której mieszkał bogin, i większa część członków Gwardii wraz z Luną i Ginny a Neville wraz ze swoimi uczniami był w końcu sali ćwicząc Drętwotę - niech każde z was pokolei staje przed szafką i myśli że najbardziej boi się dementora, a później róbcie tego co
was uczyliśmy na ostatnim spotkaniu. Choc na ostatnim spotkaniu wszystkim uczniom z różdżek wychodziły chociaż białe mgiełki, tak teraz tylko kilku osobom udało się skupić na tyle żeby wyczarować delikatna mgiełke która zniakała szybciej niż się pojawiała. Po każdej próbie
dostawali po kostce czekolady którą Luna przyniosła z kuchni dzięki sympatii Smerfetki aby odzyskać siły i móc sprubować raz jeszcze. Po dobrych godzinach prób i 20 zjedzonych tabliczkach czekolady stwiedzili że na dziś starczy. Neville też już kończył i młodszym uczniom również dali czekoladę, po czym wypuścili wszystkich z pokoju życzeń - zostali tylko oni ponieważ Neville chciał poćwiczyć zaklęcie Patronusa który wciąż niezbyt dobrze mu wychodził. Luna i Ginny usiadły na fotelach które pojawiły się pod ścianą i patrzyły w milczeniu na zmagania chłopaka. W końcu po 7 próbie która okazała się udaną stwierdził że na dziś wystarczy.
- Macie jeszcze troche czekolady? Nie żebym osłabł ale jestem okropnie głodny... - spłonił sie patrząc na Lunę.
- Pewnie, mamy jeszcze 3tabliczki, Smerfetka chciała dać mi jeszcze więcej i zrozumiała że starczy dopiero gdy jej powiedziałam że muszę to przenieść tak aby nikt nie zauważył a więcej nie wejdzie mi do torby - zaśmiała się delikatnie Luna na co Nevillowi zaświeciły się oczy (widać lubiał jak się śmieje, Ginny zanotowała w pamięci aby powiedzieć przyjaciółce aby to ograniczała w jego towarzystwie). Pogadali jeszcze chwilę i skierowali się do drzwi. Gdy byli już na korytarzy i mieli się rozejśc gdy Neville chwycił Lunę za dłoń
- Możemy chwilę porozmawiać?
Luna rzuciła przyjaciółce spojrzenie błagające o pomoc, ale sama doskonale wiedziała że w tej sytuacji nic nie zrobią - dziwnie to będzie wyglądać jak Ginny będzie ciągnąć go na siłę do wieży Gryffindoru. Została tylko jedna nadzieja:
- Neville jest cisza nocna a my stoimi na środku korytarza, złapią nas! - krzyknęła szeptem.
- Za rogiem jest wnęka na zbroję. Jak się tam schowamy to nikt nas nie zobaczy.
No świetnie, nikt ich nie zobaczy! Luna poczuła serce przy gardle ale ruszyła za chłopakiem słysząc jeszcze szybkie kroki odchodzącej gryfonki. Weszli za zbroję a Neville trzymając w jednej dłoni jej dłoń drugą uniusł do góry jak by nie wiedząc co zrobić i co powiedzieć. Rumieniec zalał jego twarz i zaczął szybciej oddychać - widac było że się denerwuje. W momencie gdy miał już otwierać usta usłyszeli miauk kota - Pani Norris.
- Może nas nie zauważy - wyraził nadzieję Neville.
- Ona zawsze wszystko widzi - powiedziała Luna i wyciągnęła Nevilla z zaa zbroi, wyjeła swoją dłoń z jego i rzuciła tylko - Do jutra! - i pędem ruszyła w stronę swojej wieży po drodze żucając zaklęcie powodujące zawroty głowy w stronę kotki zykując kilka chwil na swobodną ucieczkę.
No no, rozdział cudowny :) Czekam z niecierpliwością na kolejny :)
OdpowiedzUsuń