Krótki ale zawiera sceny erotyczne, więc ostatni akapit tylko +18 :) Błędy oczywiście kiedyś też poprawię jednak chciałam dodać w miarę jak najszybciej ten rozdział bo już chodzi mi po głowie następny więc może jeszcze w tym tygodniu coś dodam. A tak właściwie to wolicie dłuższe rozdziały a rzadko, czy może krótkie i częściej?
Pozdrawiam
--------------------------
Amycus siedział w swoim gabinecie na końcu sali w której za chwilę mieli się zebrać Krukoni i Gryfoni z szóstego roku. Znów będzie miał możliwość zobaczyć tą Weasley, ale niestety szlabany z nią musi sobie na razie odpuścić, Snape wdarł mu się do umysłu jak tylko zobaczył stan w jakim ten się znajduje i zobaczył wszystko to co chciał zachować dla siebie. W tamtym momencie miał ochotę zabić tego tłustowłosego nietoperza, ale nie za to że przeglądał jego myśli jak jedną z tych swoich ksiąg, ale za to że śmiał spojrzeć na półnagą Weasley w białej pościeli z włosami rozrzuconymi wokół głowy jak aureola. Ten widok był tylko jego, i nikt inny nie mógł na coć takiego patrzeć! Złość ponownie zawżała w jego żyłach. Od tamtego wieczoru starannie omija Mistrza Eliksirów ale widział że ten go obeswuje, czuł jak wdziera się w jego myśli szukąc jakiegoś nowego wspomniania które świadczyło by o tym że na prawde napastuje dziewczyne. Ale nie da mu tej satysfakcji, nie zblizy sie do niej teraz, narazie uspi jego podejzliwosc i dopiero wezmie sie za ruda. Ze tez Voldemort zabrania im wykorzystywania dziewczat w szkole! Co w tym takiego zlego? To ze on jako pól waz nie ma przyjemnosci cielesnej nie znaczy ze oni sa tacy sami! Kiedys Czarny Pan chetnie wykorzystywal mlode czarownice choc uwazal zeby zadnej nie zaplodnic. A teraz? W celibacie zyje juz tyle czasu twierdzac ze prawdziwa przyjemnosc mozna zaznac jedynie poprzez zadawanie bólu. Oczywiscie, to bardzo stymulowalo jego podniecenie i dawalo mu ogromna przyjemnosc, ale przeciez zadawanie bólu nie powinno ograniczac sie tylko do zaklec czy ciecia nozem, jest cala masa sposobów na zadanie bólu kobiecie w trakcie seksu. Spojrzal na zegarek - za minute mial zaczac lekcje. Podniusl sie leniwie i ruszyl w strone drzwi prowadzacych do sali lekcyjnej.
Severus Snape siedzial sam w gabinecie dyrektora. Kilka chwil temu wyszedl stamtad Minister Magii który przed dobrych 40min wypil polowe jego butelki Wina skrzatów które przechowywal na specialne okazje i po opowiadaniu o tym ze za kilka dni premiera ksiazki Rity Skeeter "Zycie i smierc Albusa Dumbledore'a". Snape jako jeden z nielicznych przeczytal juz owa ksiazke i byl nia zdegustowany - owszem Dumbledore mial okropny charakter, manipulowal ludzmi i jesli czyjas smierc miala sie przyczynic do wiekszego dobra to bez mrugniecia okiem byl gotowy wyslac tego kogos na smierc. Ale po tym co zrobil dla calej spolecznosci czarodzieji nikt nie powinien choc wyrazac zainteresowania ta ksiazka a nawet poplecznicy bylego dyrektora w napieciu oczekuja na wydanie. Nie powinni wyciagac brudów zycia i starych bledów Dumbledore'a na swiatlo dzienne, ale oczywiscie Czarny Pan chce pokazac wszystkim ze kiedys Dumbledore tez chcial zawladnac swiatem mugoli, byc najwiekszym czarodziejem obecnych czasów. Wyciaga na wierzch smierc 3 mugoli z reki Dumbledore'a Seniora, to jak Kendra ukrywala Adriane oraz smierc Adriany prawdopodobnie z reki brata, a nawet zlamany nos Dumbledore'a. Nagorsze bylo to ze prawdopodobnie wiekszosc uwierzy w ten punkt widzenia który przedstawi ta glupia dziennikarka. Severus wzdechl i przywolal szklanke która napelnil Winem Skrzatów. Nie powienien co prawda teraz pic bo za godzine ma szlaban z ta glupia Lovegood, ale szklaneczka przeciez mu nie zaszkodzi. Swoja droga jak juz mysli o tej idiotce to ciekawe gdzie znika razem z innymi uczniami - moze znowu bawia sie w ta swoja podrube Zakonu Feniksa? Jesli tak to ci gówniarze musza byc jeszcze glupsi niz wygladaja jesli mysla ze on tego nie widzi, mysla ze zaklecie kameleona wystarczy zeby byli calkowicie niewidoczni? Nie, magia zawsze zostawia slad, ale co innego eliksir - ten jest calkowicie niemozliwy do wykrycia. Właściwie to nie miał nic przeciwko tej dziecinadzie - może przynajmniej czegoś się nauczą choć oczywiście i tak nie będą mieli szansy ze Śmierciożercami ale za to mają poczucie że coś robią a to bardzo pomaga. Jednak jeśli dzieciaki nie będą ostrożniejsze to w końcu któreś z Carrow'ów się kapnie co się dzieje i wtedy nie pozostanie mu nic innego jak ukarać wszystkich członków tej ich Gwardii czego nie chciał robić. Zostało mu więc jedno, mianowicie zapewnienie im jak największej ochrony jednocześnie nie pokazując że cokolwiek wie. Siedział kilka minut zastanawiając się jak to zrobić gdy wpadł mu do głowy pomysł - każde Lovegood zrobić wypracowanie na temat najbardziej skąplikowanych eliksirów, da jej książkę z przepisem na Eliksir Niewidzialności, jest inteligętna napewno na niego trafi, a mimo że eliksir jest naprawdę ciężki do uważenia to składniki są łatwo dostępne i jest pewny że ta da sobie radę, w końcu na eliksirach była jedną z najbardziej pojętnych uczennic. Postanowił dać jej tę książkę jeszcze dziś i na tym zakończyć rozmyślenia o poczynaniach krukonki ale jakoś mu nie chciała wyjść z myśli. Myślał o tym jak zmieniła się na przestrzeni tych lat. Jak przyszła do szkoły była całkowitym indywidum żyjącym we własnym świecie, później miała fazę na siedzenie godzinamy w tą szurniętą wróżbiarką ponieważ ona jedyna w spokoju słuchała jej opowieści o tych wszystkich idiotycznych stworzeniach, później noszenie tej dziewnej biżuterii (choć to niedokońca jej przeszło bo wciąż nosi żodkiewki w uszach), spotkania dziecinady które sprawiły że wydoroślała i trochę ogarnęła się z tymi magicznymi stworzeniami aż do teraz kiedy prawdopodobnie sama została jedną z przywódczyń Gwardii razem z Weasley i Longbotomem. Nigdy nie przypuszczał że z takiego chorego psychicznie stworzenia wyrośnie taka ładna dziewczyna. No może nie ładna, ale całkiem znośna. Oczy wciąż miała za mocno wyłupiaste a ich srebrny kolor był okropnie drażliwy, za długie włosy które wiecznie wychodziły jej spod kitki którą zwykła wiązać przychodząc na szlaban i ozdabiały jej zbyt szczupłą szyję, a drazniący w nos kokosowy zapach rozchodził się po całym pomieszczeniu w którym się znajdowała. Nawet nie wiedział kiedy poczuł że jego spodnie zrobiły się bardzo ciasne i na siłę skierował swoje myśli z Lovegood na Rajni. Tak dawno się z nią nie widział. Niewiele myśląc wysłał jej patronusa z wiadomością żeby spotkali się za pół godziny w Trzech Miotłach i odstawił pustą szklankę na biurko zerkając za godzinę.
Luna stała przed drzwiami gabinetu dyrektora. Dostała się tu dzięki profesor McGonagall która podała jej hasło gdy krukonka wytłumaczyła jej że profesora Snape'a nie ma w lochach. Nie była w tym gabinecie od dnia śmierci profesora Dumledore'a i stała kilka chwil wachając się, a gdy w końcu zebrała się w sobie i uniosła rękę aby zapukać do drzwi te otworzyły się nagle sprawiając że Luna zachwiała się i odruchowo chwyciła to co było najbliżej niej aby nie upaść - przodu tuniki Głównego Nietoperza Hogwartu. Pod palcami czuła niezwykłe jak na nietoperza ciepło i zesztywniałe w bezruchu mięśnie, a jej twarz owiał słodki zapach wina skrzatów. Przez kilka sekund stała tak uczepiona jego tuniki z zamkniętymi oczami wchłaniając zapach wina gdy nagle uświadomiła sobie że już odzyskała równowagę i należałoby puścic profesora. Odkoczyła od niego jak popażona i spojrzała w jego twarz czując jak delikatny rumieniec oblewa jej twarz.
- Lovegood, jeśli chciałaś się do kogoś przytulić to polecam Longbottoma, on byłby w przeciwieństwie do mnie zachwycony - warknął Snape otrzepując swoje ubranie jak by go czymś ubrudziła a przecież ledwie go dotknęła. Poczuła się tym mocno urażona, a w dodatku jego słowa sprawiły że spłoniła się jeszcze bardziej.
- Wcale nie chciałam się do Pana tulić, próbowałam jedynie złapać równowagę ponieważ otwierając drzwi wpadł Pan na mnie - odporowała niewiele myśląc i nim skończyła już chciała zatkać usta dłońmi żeby żadnej dźwięk więcej już się z nich nie wydobył.
- Jak śmiesz Lovegood! Jak byś nie stała pod tymi drzwimi Merlin wie ile to nie wpadł bym na Ciebie! - zmierzył ją wzrokiem - Czego wogule chcesz?
- Przyszłam na dzisiejszy szlaban i żeby oddać różdżkę a ponieważ nie zastałam Pana w lochach uznałam że zapewnę znajdę Pana tutaj, a profesor McGonagall powiedziała mi jakie jest hasło abym mogła wejść.
Snape spojrzał na nią z ukosa i wyciągnął przed siebie swoją ziemistą, wielką dłoń.
- Więc oddawaj różdżkę i zmiataj stąd - wysyczał patrząc na nią oczami zmrużonymi tak bardzo że wyglądał jak chińczyk. Luna posłusznie oddała różdżkę uważając by nie dotknąć jego dłoni i spojrzała mu w oczy czekąc na informację odnośnie szlabanu.
- Czy ja nie wyraziłem się wyraźnie Lovegood? Powiedziałem zmiataj stąd! - jego twarz wyrażała całkowity spokój, ale oczy go zdradzały, był wściekły.
- Dziś piątek profesorze, więc dziś mam u Pana szlaban...
- Oh, aż tak bardzo stęskniłaś się za robakami w mojej sali? Jeśli tak..
- Nie! Nie stęskniłam się za robakami profesorze - patrzyła prosto w jego oczy myśląc o tym jak to zabrzmiało.
- Zatem do zobaczenia w niedziele wieczorem panno Lovegood - i wrócił do swojego gabinetu zamykając drzwi i zostawiając Lunę samą. Zeszła ze schodów, minęła gargulca i ruszyła w stronę swojej wieży znów zastanawiając się jak pomuc profesorowi. Minął już miesiąc a ona nawet o krok nie zbliżyła sie do wykonania misji zleconej jej przez profesora Albusa. Gdy była już w swoim dormitorium i leżała na łóżku patrząc w niebieski baldachim ze srebrnymi i złotymi gwiazdami przyznała przed samą sobą że nie chodzi już tylko o proźbę zmarłego dyrektora - było jej go okropnie szkoda, i wiedziała że bez wizyty w gabinecie dyrektora tamtego dnia i tak starałaby się zrobić wszystko by się na nią otworzył.
- Lovegood, jeśli chciałaś się do kogoś przytulić to polecam Longbottoma, on byłby w przeciwieństwie do mnie zachwycony - warknął Snape otrzepując swoje ubranie jak by go czymś ubrudziła a przecież ledwie go dotknęła. Poczuła się tym mocno urażona, a w dodatku jego słowa sprawiły że spłoniła się jeszcze bardziej.
- Wcale nie chciałam się do Pana tulić, próbowałam jedynie złapać równowagę ponieważ otwierając drzwi wpadł Pan na mnie - odporowała niewiele myśląc i nim skończyła już chciała zatkać usta dłońmi żeby żadnej dźwięk więcej już się z nich nie wydobył.
- Jak śmiesz Lovegood! Jak byś nie stała pod tymi drzwimi Merlin wie ile to nie wpadł bym na Ciebie! - zmierzył ją wzrokiem - Czego wogule chcesz?
- Przyszłam na dzisiejszy szlaban i żeby oddać różdżkę a ponieważ nie zastałam Pana w lochach uznałam że zapewnę znajdę Pana tutaj, a profesor McGonagall powiedziała mi jakie jest hasło abym mogła wejść.
Snape spojrzał na nią z ukosa i wyciągnął przed siebie swoją ziemistą, wielką dłoń.
- Więc oddawaj różdżkę i zmiataj stąd - wysyczał patrząc na nią oczami zmrużonymi tak bardzo że wyglądał jak chińczyk. Luna posłusznie oddała różdżkę uważając by nie dotknąć jego dłoni i spojrzała mu w oczy czekąc na informację odnośnie szlabanu.
- Czy ja nie wyraziłem się wyraźnie Lovegood? Powiedziałem zmiataj stąd! - jego twarz wyrażała całkowity spokój, ale oczy go zdradzały, był wściekły.
- Dziś piątek profesorze, więc dziś mam u Pana szlaban...
- Oh, aż tak bardzo stęskniłaś się za robakami w mojej sali? Jeśli tak..
- Nie! Nie stęskniłam się za robakami profesorze - patrzyła prosto w jego oczy myśląc o tym jak to zabrzmiało.
- Zatem do zobaczenia w niedziele wieczorem panno Lovegood - i wrócił do swojego gabinetu zamykając drzwi i zostawiając Lunę samą. Zeszła ze schodów, minęła gargulca i ruszyła w stronę swojej wieży znów zastanawiając się jak pomuc profesorowi. Minął już miesiąc a ona nawet o krok nie zbliżyła sie do wykonania misji zleconej jej przez profesora Albusa. Gdy była już w swoim dormitorium i leżała na łóżku patrząc w niebieski baldachim ze srebrnymi i złotymi gwiazdami przyznała przed samą sobą że nie chodzi już tylko o proźbę zmarłego dyrektora - było jej go okropnie szkoda, i wiedziała że bez wizyty w gabinecie dyrektora tamtego dnia i tak starałaby się zrobić wszystko by się na nią otworzył.
Rajni leżała na plecach i napajała się uczuciem zwinnego języka drażniącego się z jej sutkiem i ręki gładzącej jej drugą pierś. O tak, Severus Snape był dobrym kochankiem, sama o to zadbała, choć pomimo wszystko brakowało mu tej czułości i namiętności - choć prubowała go nauczyć obu tych uczuć to i tak uważał że seks służy tylko po to by zaspokoić obie strony poprzez orgazm, a przecież ta cała otoczka bywa czasami przyjemniejsza niż nawet najsilniejszy orgazm. Jednak jak mieć to co ma a nie mieć w cale to zdecydowanie wolała mieć choć tą namiastkę miłości jaką dawał jej Severus. Pamięta jak się poznali - Severus zaskoczył ją na Śmiertelnym Nokturnie i próbował zgwałcić jednak na szczęscie udało jej się jakoś wyswobodzić. Później spotkała go dopiero na jednym ze spotkań Śmierciożerców gdzie został przedstawiony jako nowy członek. Wtedy była zła na niego za to że wykorzystał fakt że była bezbronna i miała ochote go zabić, i jedynie Czarny Pan powstrzymywał ją przed rzuceniem zaklęcia. Jednak kiedy ponad rok później zapukał do jej drzwi, gdy zobaczyła jego twarz i chęć śmierci odbijącą się w jego oczach nie mogła dłużej myślec o nim źle. Wiedziała że przyszedł do niej po to aby go zabiła, jednak ona zamiast tego wzięła go do swojego domu i pomogła mu dojść do siebie. Nigdy nie zapytała co było powodem jego załamiania, a on jej nigdy tego nie wyznał. Pani Zabini miała wielu mężów, jeszcze więcej kochanków, jednak do tego Ślizgona miała jakąś słabość. Wszyscy inni mężczyźni byli dla niej przelotni, głównie dzięki Lucjuszowi którego za to nienawidziła, jednak on był przy niej od lat. Kochała go, choć nie było to uczucie łączące kobietę i mężczyznę, kochała go jak brata którego nigdy nie miała. Nauczyła go wszystkiego co potrafiła zaczynąc od gotowania a kończąc na łóżku, jednak miłości nigdy go nie mogła nauczyć. Próbowała wiele razy, podstawiała mu różne kobiety jednak on za każdym razem robił to samo: zaliczył i odesyłał. Ktoś kiedyś musiał naprawdę mocno złamać jego serce, a Rajni po tylu latach straciła nadzieję na to że ono kiedykolwiek jeszcze dla kogoś mocniej zabije. Poczuła jak jedna jego ręka przesuwa się po jej udzie na pośladek, a usta puszczają sytek i skubią teraz szyję. Rozchyliła zapraszająco uda, wystawiając je do przodu gdy czarnowłosy był już pomiędzy jej nogami. Poczuła jak głaska nabrzmiałym członkiem jej wargi sromowe, drażni się chwilę z łechtaczką by mocno i jednym brutalnym pchnięciem wejść w jej środek. Poczuła jak pulsuje w niej, a z jej gardła wydobył się jęk przypominający mruknięcie zadowolonego kota. Czuła jak rusza się w niej, a na ramianiu czuła jego gorący oddech. Po kilku mocniejszych pchnięciach wyszedł z niej przekręcając ją tak że jej głowa i piersi były na łóżku, a podkulone kolana pokazywały całą jej kobiecość w największej okazałości. Wsadził w nią najpierw dwa, następnie 4 palce penetrując ją chwilę w ten sposób, by po chwili znów wejść w nią narzucąc tempo dzięki któremu oboje doznali spełnienia w ciągu kilku chwil.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz