wtorek, 26 listopada 2013

Rozdział 13

Witam was! Muszę przyznać że jestem zachwycona tym ile osób odwiedza mój blog. Mam już prawie 400 wyświetleń! Wiem że może dla innych to niewiele, ale dla mnie - mnustwo! Jak przekroczymy 800 wyświetleń to zacznę pisać miniaturkę Hermiona&Lucjusz. Pomysł już mam i jak tylko dopadnie mnie wena to zacznę pisać :) Pozdrawiam i miłego czytania!
----------------------------------------------
Ginny, Neville i Luna siedzieli w przy stole Gryfiindoru jedząc ostatni posiłek w tym weekendzie i rozmawiając na temat referatów które pisali podczas tego weekendu. Prace domowe z całego tygodnia zapewniły im sobotę i niedzielę spędzoną nad książkami bez chwili wytchnienia, a gdyby nie Neville i Ginny to krukonka wciąż siedziała by nad księgą która miała streścić dla Snape'a, choć Neville kilka razy przyznął (księga była o najciężej dostępnych składnikach eliksirów), ale jakoś dali radę i wypracowanie było na 2 rolki pergaminu. O 18.30 Luna pożegnała się z przyjaciółmi i ruszyła w stronę Gabinetu Dyrektora (opiekun jej domu rano ją poinformował że tam przyjmie ją dziś dyrektor) wpierw zachaczywszy o dormitorium żeby wziąść ze sobą wypracowanie. Tuż przed 19 była już przed drzwiami Gabinetu i zapukawszy czekała aż usłyszy zaproszenie.
- Wejdź.
Luna weszła bezszelestnie zamykając za sobą drzwi i rozejrzała się po Gabinecie. Była to jej druga wizyta w tym miejscu, ale dziewczyna nie zauważyła żadnej zmiany z wyjątkiem portretu ostatniego Dyrektora wiszącego na ścianie. Profesor Dumblefore spał w ramach obrazu nic nie robiąc sobie z wizyty dziewczyny której kazał zaufać temu oto zastępny największego czarnoksiężnika obecnych czasów. Ileż Luna dałaby za 5min rozmowy z profesorem z portretu sam na sam. Zamiast tego usłyszała warknięcie lodowatego głosu od którego poczuła ciarki na plecach:
- Co tak stoisz jak słup soli i gapisz się? Oddaj mi referat i książkę którą przekazał Ci profesor Flitwick.
Luna spojrzała na dyrektora siedzącego za biurkiem na którym znajdowało się mnustwo dokumentów skrobiącego coś na papierze. Zbladła - zapomniała książki. Całą siłą woli oderwała nogi od podłogi i poszedła do biurka kładąc pergamin na jego brzegu i lekko piszczącym głosem powiedziała:
- Zapomniałam zabrać ze sobą profesorze Snape, ale jeśli poczeka Pan kilka minut...
- Lovegood, a czy wyglądam jak bym się gdzieś wybierał? - zagrzmiał.
Dziewczyna wyszła z gabinetu by chwilę później wrócić z ciężkim tomem pod pachą.
- Bardzo przepraszam że musiał Pan czekać, profesorze - położyła księge na biurku.
- Delikatniej Lovegood, to nie jest byle jakie wydanie z Esów i Floresów - krzyknął patrząc na nią ze złością swoimi czarnymi jak węgiel oczami, mimo że obchodziła się woluminem jak z jajkiem przepiórczym .
- Przepraszam profesorze.
- Poczekaj aż skończę.
Luna stanęła przed biurkiem z rękami założonymi do tylu i rozejrzała się po Gabinecie utwierdzając się w przekonaniu że nic się nie zmieniło. Po kilku chwilach jej wzrok zatrzymał się na długim srebrnym mieczu z rękojeścią wypełnioną kamieniami szlachetnymi na widok którego zaparło jej dech w piersi. Czy to... Miecz Godryka Gryffindora? Zwilrzyła usta i wpatrywała się jak zaczarowana w miecz przypominając sobie rozmowę Malfoya ze swoimi gorylami. Voldemort kazał Snape'owi znaleść dla niego ten miecz, a on leżał tu, bezpieczny w murach zamku! Przecież jak chciałby go oddać to zrobiłby to od razu, nie trzymałby go tutaj, no nie? Jej umysł pracował na największych obrotach i gdy dotarło do niej że to ten namacalny znak że Mistrz Eliksirów jest jednak dobry jej serce zaczęło tańczyć bhangrę której nie przerwał nawet wark byłego nauczyciela
- Czego się tak rozglądasz Lovegood, ścian głupia nie widziałaś?!
Dziewczyna rozanielonymi oczami spojrzała na zdziwionego jej szczęściem profesora i niewiele myśląc tancznym krokiem obeszła biurko i serdecznie objęła najgroźniejszego mężczyznę w zamku na co ten spiął się jak by połknął kij. Po chwili kołysania siedzącego Mistrza w ramionach odsunęła go od siebie i cmoknęła w policzek po czym wciąż tancznym krokiem nucąc pod nosem jej tylko znaną melodię ruszyła w stronę wyjścia. Już prawie opuściła gabinet w obrocie kiedy drzwi zamknęły jej się z hukiem prosto przed nosem co sprawiło że wróciła do rzeczywistości. Odwruciła się w stronę byłego ślizgona.
- Lovegood, wytłumacz mi co to miało być? - dziewczyna przerażona patrzyła jak jej profesor podchodzi w jej stronę z groźną miną i nie mogła wymówic nawet słowa - Co, języka w gębie zapomniałaś?
Luna przełknęła ślinę, zwilżyła lekko usta i zaczęła dukać:
- Ja... no.... gnębiwstryki...
Nauczyciel był już tak niebezpiecznie blisko że zrobiła krok w tył natrafiając tym samym na drewniane drzwi.
- Gnębi-co? - zapytał patrząc na nią jak na chorego psychicznie na co Luna już pewniejszym głosem odpowiedziała
- Gnębiwtryski profesorze. To takie niewidzialne stworzenia które wlatają przez uszy i mieszaja nam w muzgu. Na ogół są one smutne ale ten był wyjątkowo wesoły dlatego tak mi się stało - powiedziała to wszystko na jednym w dechu w nadzieji ze profesor uwierzy i nie będzie dociekał powodu jej radości, ale wiadomo, nadzieja matką głupich.
- Lovegood, nie od parady należysz do Ravenclow, to dom dla ludzi wybitnie inteligętnych, więc zakładam że masz trochę oleju w tej swojej głupiej łepetynie i nie myślisz że w to uwierzę - wysyczał nachylając się na nią, wcisniętą w drzwi.
- Profesorze Pan ich nie widzi ale one...
- Zamknij się Lovegood! - choć jego twarz wyrażała całkowity spokuj to po oczach widać było że jest na granicy wybuchu - jak chcesz się tulić i całować do idź do Longbottoma, będzie zachwycony, mnie takie gówniary jak Ty nie kręcą. Jeszcze raz zrobisz coś takiego a srogo tego pozałujesz. A teraz - poczuła jak leci do tyłu gdy drzwi za jej plecami otworzyly się tak nagle jak się zamknęły dzięki ruchowi różdżką dyrektora - nie chcę Cię widzieć na oczy do piątku - i rzucił na leżącą dziewczynę jej różdżkę i zamknął z hukiem drzwi zanim zdąrzyła mrugnąć.

Ginny siedziała z Nevillem przy stole w Wielkiej Sali kończąc jedzenie tostów z dżemem rozglądając się za Luną, tej jednak nie było mimo że już za 15min mieli mieć pierwszą lekcję, w dodatku z Carrow'em. Neville przełknął ostatni kęs i poszedł na zaklęcia a Ginny zaryzykowała zostając jeszcze chwilę zerkając co chwilę na ich dyrektora który jak gdyby nigdy nic jadł kiełbaski. Dopiero na 5min przed zajęciami wyszła z sali i dopiero gdy dobiegła do sali zobaczyła swoją przyjaciółkę która stała pod salą w podręcznikiem mugoloznastwa w dłoni.
- Luna co... - przerwała słyszać obsacy ich profesorki. Posłusznie weszli do klasy ale ruda posłała przyjaciółce spojrzenie mówiące 'jeszcze sobie porozmawiamy' i przez resztę lekcji już się żadna nie odezwała. Jak tylko wyszły z sali gryfonka pociągnęła krukonkę za rekaw w stronę łazienki dziewcząt i gdy były w środku spojrzała na nią wyczekująco.
- Ginny, to nie jest rozmowa na 5minutową przerwę między lekcjami. Przekaż Nevillowi na obiedzie żeby spotkał sie z nami w pokoju życzeń po lekcjach.
- A czemu nie było Cię na śniadaniu? - patrzyła na krukonkę z rękami założonymi pod biustem.
- Snape powiedział że nie chce mnie widzieć do piątku a ja nie wolę się trzymać jego proźby.
- Co się między wami znów stało?
- Opowiem Ci to jak już będziemy z Nevillem, po za tym i tak musimy już iść na lekcje, nie chce się spóźnić...
Ginny i Luna siedziały już od kilku minut w Pokoju Życzeń gdy dołączył do nich Neville z ciasteczkami wysłanymi mu rano przez babcię.
- Opowiadaj Luna co się wczoraj stało, cały dzień byłaś taka tajemnicza...
Chłopak usiadł naprzeciwko dziewcząt na puszystym dywanie kładąc ciasteczka na środku. Gryfoni słuchali z otwartymi ustami jak blondynka opowiada im wydarzenia wczorajszego wieczora. Pierwsza odezwała się Ginny.
- Czy ja dobrze zrozumiałam? Widziałaś miecz Gryffindora w oficjalnym Gabinecie Snape'a?
Krukonka przytaknęła.
- Ale skąd on się tam znalazł? Przecież nikt nie wie gdzie on jest, nawet Sami-Wiecie-Kto! Przecież to on kazał Snape'owi go szukać! - Nevill prawie gubił oczy ze zdziwienia.
Luna spojrzała na dywan.
- Słuchajcie, pamiętacie jak mówiłam Wam że Dumbledore zapisał ten miecz Harry'emu? Myślę że powinniśmy wykraść Snape'owi ten miecz puki on jeszcze nie oddał go Sami-Wiecie-Komu - oczy Luny i Nevilla spoczęły na pannie Weasley.
- Co? Niby jak? Ginny, to niewykonalne!
- Neville, we troje na pewno coś wymyślimy! Luna zna hasło do Gabinetu...
- A ja myślę że narazie nie powinniśmy wykradać miecza - odezwała się cicho krukonka, a gryfoni spojrzeli na nią jak na sklątkę tylkowybuchową - nawet jak uda nam się tam wejść i zabrać miecz niepostrzeżenie, to i tak przecież Snape w końcu zauważy jego brak i przeszuka całą szkołę aż znajdzie zgubę. Po za tym i tak nie wiemy jak dostarczyć miecz Harry'emu.
Nastała chwila ciszy którą przerwał dopiero Neville.
- Myślę że Luna ma rację. Wydaje mi się że do Sami-Wiecie-Kto kazał umieścić miecz w zamku, sami doskonale wiecie że nie ma bezpieczniejszego miejsca w Anglii. Narazie miecz jest bezpieczny, najpierw musimy wymyślec jak go bezpiecznie wykraść, a przede wszystkim jak go dostarczyć Harry'emu, Ronowi i Hermionie.
Ginny popatrzyła na przyjaciół. Choć wiedziała że mają rację korciło ją żeby iść po miecz już teraz. To miało im pomuc wygrać wojnę! On tu był, kilkanaście metrów dalej, a ona nie mogła w żaden sposób pomuc ukochanemu...

Kilka godzin później Luna po kąpieli w swojej żółtej piżamie z różowym słonikiem rozsunęła kotary swojego łóżka chcąc pobawić się z narglami - zamieszkiwały jemiołę uwieszoną nad jej łóżkiem - zanim pujdzie spać gdy zauważyła książkę wraz z listem leżącą na środku łóżka. Wzięła do ręki list, i rozłożywszy go spojrzała nakreślone czarnym atramentem litery

Panno Lovegood!
Za Pani wczorajsze zachowanie zoobowiązuję Panią do napisania na piątek referatu na 5 rolek pergaminu w oparciu o ten oto wolumin na temat najbardziej skąplikowanych eliksirów.
Severus Snape


Lunie załamały się ręce. 5 rolek pergaminu do piątku?? On chyba oszalał, nawet Hermiona nie dała by rady! Załamana usiadła na łózku, przywołała pergamin i samo piszące pióro i zaczęła robić notatki o czym na pewno powinna wspomnieć w swoim referacie.

Neville siedział przy stole jedząc pieczone ziemniaki w piersią z kurczaka i burakami słuchając Ginny która właśnie czytała mu artykuł o premierze pierwszej biografii profesora Dumbledore'a w Proroku Codziennym jednak myślami był zupełnie gdzie indziej.
- Ginny, czy Luna spotyka się z kimś?
Ruda przerwała czytanie artykułu i spojrzała na chłopaka zdziwiona.
- Przecież wiesz że nie.
- Tak tylko pomyslałem że może ma a  ja nie wiem....
- A kiedy miałaby sie z nim spotykać? Przecież albo jest na lekcjach, albo z nami albo u Snape'a.
- Niewiem, może to ktoś z Ravenclow z kim spędza czas w wieży...
- Oh Neville, nie gadaj głupot tylko jedz szybciej bo zaraz masz zielarstwo... - i chciała wrócić do czytania artykułu jednak Neville zamiast kończyć śniadanie odłożył widelec i spojrzał poważnymi oczami na rudą.
- Ginny, wiesz że zależy mi na Lunie...  Nie chce żebyś z nią rozmawiała a ni ją jakoś namawiala, ale proszę, pomuż mi jakoś...
Ginny nie mogła znieść błagalnego wzroku przyjaciela i cicho westchnowszy zastanawiała się co powiedzieć chłopakowi. Luna go nie kocha, i to sie raczej nie zmieni a Neville nie poddawał się łatwo - w końcu był gryfonem. Nagle do głowy Ginny wpadł doskonały plan, i jak dobrze pujdzie to i wilk będzie syty i owca cała. Nachyliła się nad chłopakiem i przekazała mu pomysł na jaki wpadła ktory miał wyglądać na uwiedzenie Luny. Po lekcjach Ginny i Neville siedzieli już od kilku minut minut w bibliotece gdy do ich stolika podeszła Luna z wielkim tomem w dłoni. Dziś gryfonka praktycznie nie widziała przyjaciółki nie licząc tych kilku minut między lekcjami które krukonka spędzała w nosem w jakiś notatkach.
- Luna, czyżbyś zastępowała Hermionę w czytaniu takich 'lekkich' ksiąg?
- Nie Neville, niestety to nie to.... Wczoraj jak wróciłam do dormitorium znalazłam ją na swoim łóżku wraz z kartką od Snape'a że mam napisać w oparciu o tą księgę referat na temat najtrudniejszych eliksirów na 5 rolek pergaminu do piątku - załamana krukonka usiadła przy stoliku.
- Co? 5 rolek?! Nawet Hermiona nie dałaby rady! - krzyknął Neville czym naraził się pannie Prince która ukarała go groźnym spojrzeniem i kilkoma ostrymi słowami o haniebnym zachowaniu uczniów w bibliotece.
- Spokojnie Luna, we troje napewno damy radę....
- Ginny, nie mogę Was ciągle prosić o pomoc w referatach dla tego nietoperza, macie wystarczająco dużo własnych prac domowych...
- Luna, no co ty, nie zostawimy Cię z tym samej....
- Dobrze juz dobrze, ale najpierw muszę wam pokazać dwa eliksiry które znalazłam w tej książce które mogą nam się przydać. Pierwszy to Eliksir Niewidzialności - otworzyła księgę w miejscu gdzie był wsadzony jeden kawałek pergaminu - Słuchajcie. "Eliksir ten pozwala każdemu kto go wypije na czasowe bycie niewidzialnym. Eliksir nie pozostawia żadnych śladów w przeciwieństwie do zaklęć o tym samym skutku. Stosuje się go doustnie aby ukryć człowieka, a także na ubranie wierzchnie aby również było niewidoczne. Czas trwania eliksiru jest uzależniony od ilości jaką dana osoba spożyła, a 1 kropla to 1h niewidzialności" - spojrzała na wsłuchanych w nią przyjaciół. - To znaczy że nie musimy już używać zaklęcie kameleona, wystarczy ten eliksir! Jak wiecie magia zostawia zawsze ślad, więc dobry czarodziej taki jak np. Snape może wyczuć że przeszliśmy niedaleko bo wyczuje magię. A tego eliksiru nie wyczuje, bo nie zostawia żadnego śladu! - miała wrażenie że tylko ona wyjawia entuzjazm z tego odkrycia.
- Ale Luna, po pierwsze to jeden z najtrudniejszych eliksirów do uważenia skoro znajduje się w tej książce, a po drugie jego składniki są zapewnie niezwykle ciężkie do zdobycia... - zaczęła niepewnie Ginny nie wiedząc co sądząc o pomyśle przyjaciółki, przecież żadno z nich orłem z eliksirów nie było, inni członkowie GD też nie.
- Owszem, eliksir jest dość skomplikowany ale myślę że dam radę, a co do składników sa one łatwo dostępne, jednak będę musiała Cię prosić o pomoc w tej materii Neville - krukonka zwróciła się w stronę gryfona - Jak poprosze tatusia o to aby wysłał mi składniki to będzie pytał po co itd, i w ostatnim czasie jego wydania Żonglera nie popierają już w takim stopniu Harry'ego co wcześniej więc nie jestem pewna czy by mi je wysłał. Ja oczywiście dam Ci pieniądze abyś wysłał babci żeby mogła je kupić i nam wysłać...
- Luna, myślę że babcia Nevilla nie będzie chciała go narażać, to jej jedyny wnuk - przerwała jej ruda która była pewna takiej reakcji ze strony babci chłopaka bo sama znała swoją rodzinę i była pewna że nie pomogli by jej w tym.
- Ginny, co Ty mówisz, nie znasz mojej babci. Jak bym jej powiedział że chce łajnobombę żeby żucić nią w Sama-Wiesz-Kogo to dała by mi ją zanim skończyłbym prosić! Składniki do eliksiru to pestka, a o pieniądze też nie musisz się martwić, nie należymy do biednych - Ginny spojrzała na przyjaciela, ten po raz pierwszy odkąd się znali poruszył kwestę finasową swojej rodziny. Nie żeby to było ważne, ale jakoś nie mogłaby sobie wyobrazić Nevilla śpiącego na złotych galeonach - to zupełnie do niego nie pasowało. - Jeszcze dziś do niej napiszę, i myślę że najdalej na koniec tygodnia dostaniemy składniki potrzebne do eliksiru.
- Ale Neville, jak coś nie wyjdzie to stracisz pieniądze, wole żeby to było z moich bo wtedy nie będę miała poczucia winy jak nie wyjdzie... - widać było że Luna czuje się niezręcznie z tym że gryfon coś jej kupi co Neville od razu wyczuł.
- Ależ ja nie kupuję tego tylko dla Ciebie! To będzie potrzebne nam wszystkim, a jak Ci się nie uda no to trudno, przecież nie możesz wszystkiego brać na siebie. Wystarczy że sprubujesz, Ginny będzie Ci pomagać a ja zaintewestuję, pozwólcie że chociaż w ten sposób jakoś się do tego przyłożę... - jeszcze kilka minut namawiał dziewczyny żeby zgodziły się na taką formę pomocy aż w końcu ustąpiły.
- A drugi eliksir? - przypomniała sobie Ginny.
- Drugi eliksir jest całkowicie niezwykły i pierwszy raz o takim słyszę - jest to rodzaj tarczy na Veritaserum. Nie będę Wam czytac regułki ponieważ jest dość zawiła, ale ogólnie działa to tak, że w ciągu 12 godzin od zażycia eliksiru ktoś poda wam Veritaserum niebędzie ono działać, a ten który go zażyje będzie czuł gorzki smak co pozwoli mu wyczuć że ktoś prubuje podstępem wyciągnąć z niego informację.
- Luna, jesteś świetna! Przyda się nam to jak zaczną podejrzewać że reaktywowaliśmy GD bo wtedy będą pewnie stosować sztuczki Umbriage.... Ej, czemu nie jesteś z siebie zadowolona? Odwaliłaś kawał dobrej roboty znajdując ten eliksir! - o ile Eliksir Niewidzialności jakoś do gryfonki nie przemawiał, tak antidotum na Veritaserum wydawał jej się wspaniałym odkryciem.
- Dlatego że do tego eliksiru jest potrzebnych kilka bardzo ciężko dostępnych składników. Jestem pewna że Snape je ma, ale jak zauważy jakie składniki mu znikają to może zoriętować się jaki eliksir prubujemy uważyć, choć myślałam o tym żeby podkraść też kilka innych tak dla zmyłki...
- Spokojnie, ja i Neville będziemy Ci pomagać i też postaramy się coś zawędzić Snape'owi. A teraz pokaż tą książkę, i notatki jakie zrobiłaś, postaramy się napisać dziś choć półtorej rolki pergaminu żebyś do piątku miała to skończone....

Neville siedział na łóżku w swoim praktycznie pustym dormitorium z Teodorą na ramieniu i właśnie kończył pisać list do babci uważając na to żeby nie napisać za wiele w razie jakby ktoś przechwycił list.

Kochana Babciu!
Na wstępie listu chciałbym Cię serdecznie pozdrowić i ucałować, mam nadzieję że list zastanie Cię piekąc Twoje pyszne czekoladowe ciasteczka - wczoraj wszystkie z Luną i Ginny zjedliśmy rozmawiając. Jak wiesz podoba mi się Luna, ale dotychczas nie wiedziałem jak jej to okazać, dziś jednak wpadłem na świetny pomysł - ostatnio trochę zainteresowała się eliksirami, więc pomyślałem że może mógłbym podarować jej kilka składników? Rozmawiałem o tym też z Ginny i ona też uznała że to dobry pomysł. Listę dołączam na samym końcu. A ogólnie w szkole nie zmieniło sie wiele od ostatniego listu. Pomagałem ostatnio profesor Sprout w przesadzaniu diabelskich sideł i mandragor, a z wypracowania dla profesor McGonagall dostałem ostatnio Powyżej Oczekiwań więc idzie mi całkiem nieźle.
Pozdrów rodziców jak będziesz ich odwiedzać.
Całuski
Neville


Wsadził list do koperty, zaadresował ją i wsadził do torby aby niezapomnieć iść jutro do sowiarni przed śniadaniem wysłać wiadomość dla babci. Poszedł do łazienki gdzie przebrał się i wymył zęby by po kilku minutach znów znaleść się w łóżku, tym razem pod kołdrą prubując zasnąć. Po głowie chodził mu wciąż pomysł który dała mu Ginny dziś na obiedzie nie dając mu spać. Czy to naprawdę mogłoby pomuc mu w zdobyciu Luny? Jeśli tak to warto spróbować. Wiedział już nawet kogo poprosić o pomoc przy realizacji tego planu. Obiecał sobie porozmawiać jutro z gryfonką i ustalić plan działania. Z tą myślą oddał się w ramiona Morfeusza.

Hagrid siedział w swojej chatce na skraju lasu głaskając Kła siedzącego przy fotelu z łbem na jegok kolanie. Czekał właśnie na Nevilla który powienien już być aby zabrać szczury. Choć jako nauczyciel nie powinien popierać idei odnowienia GD to właściwie cieszył się że pomimo tych ciężkich czasów dzieciaki jednak wierzą w to że nadejda lepsze dni, a ich hard ducha i chęć wygranej była tak wzruszająca że za każdym razem jak o tym myślał to łzy które cisnęły mu się do oczu próbował zatamować butelkami Ognistej Weskey i litrami kremowego piwa przez które na drugi dzień ma gigantycznego kaca. Po kilkunastu minutach usłyszał pukanie do drzwi. Był to Neville który przyszedł po szczury. Chłopak przywitał się i po półgodzinnych zapewnieniach gryfona że odniesie mu szczury jutro przed śniadaniem, obiecując podać im coś na wzmocnienie i wogule opiekować się w każdy możliwy sposób i wyszedł zostawiając Hagrida ponownie samego. Ah te dzieciaki, są tak lojalne naukom psora Dumbledore'a, taki lojalne względem szkoły i siebie nazwajem... Niezastanawiając się długo wyszedł z chatki na błonia i udał się w stronę grobu czarodzieja który zastępował mu ojca. Ukląkł przy grobie i oparł ręce na białym marmurze który był teraz domem tego wielkiego człowieka. Złożył ręce jak do modlitwy i zapłakał cicho. Po kilkunastu minutach gdy wiatr wysuszył już łzy które lały się wielkimi kroplami z twarzy gajowego ten podniusł się i ruszył w stronę drogi prowadzącej do Hogsmeade gdzie zamówi sobie butelke Ognistej i patrząc na krągłości Madame Rosmerty upije się w trupa.

- Cześć wszystkim! Na dzisiejszych zajęciach będziemy uczyć się głównie o uzdrawianiu, udało nam się znaleść kilka ciekawych zaklęć które napewno przydadzą się każdemu, i nie koniecznie w bitwie ale i w życiu codziennym. A teraz gorsza wiadomość. Jedno z tych zaklęć działa tylko na rany zadane czarnomagiczną klątwą - po sali rozeszły się ciche szepty - Tak, jest to spory problem ponieważ nie jesteśmy tu po to aby uczyć się takich zaklęć, ale spójrzcie na to z drugiej strony. Musimy wiedzieć jak się na wzajem z takich zaklęć leczyć, a żeby to umieć musimy ćwiczyć. A żeby móc ćwiczyć niestety musimy nauczyć się jak je skutecznie rzucać. Oczywiście zrozumiemy te osoby które odmówią, wtedy ja i Luna będziemy rzucać te zaklęcia za Was. Jakieś pytania?
- Na kim będziemy ćwiczyć zaklęcia? Bo przecież chyba nie na sobie nawzajem... - odezwała się jakaś pulchna puchonka.
- Oh całkiem o tym zapomniałam. Będziemy ćwiczyć na szczurach, ale nie martwcie się, dzięki eliksirowi przeciwbólowemu który uważyła Luna nie będą czuć bólu. Szczury są już powiększone żeby łatwiej było ćwiczyć. Zaklęcie robiące rany to Sectusempra tak na marginesie wymyślone przez naszego Dyrektora jeszcze gdy był uczniem. Efekty zaraz zobaczycie i wtedy zadecydujecie czy chcecie je rzucać czy nie.
Luna poszła na sam koniec sali gdzie Neville ćwiczył Expeliarmus z młodszymi uczniami i przyniosła jednego szczura wielkości kota. Ginny pochyliła się nad ciałem spokojnego zwierzęcia i cicho, aczykolwiek pewnym głosem wypowiedziała zaklęcie. Na ciele szczurka od razu pokazały się rany przypominające cięcia szpadą a których zaczęła wypływać krew, ale zwierze dalej spokojnie leżało jak by nawet nie zauważyło tej zmiany. Odczekała pół minuty i wymówiła drugie zaklęcie - Vulnera Sananatur. Powoli rany zaczęły się goić pod wpływem zaklęcia które szeptała pod nosem gryfonka. Gdy wszystkie rany całkiem się zagoiły jednym machnięciem różdżki wyczyściła krew, a następnie podała szczurkowi kawałek chleba które ten chwycił szybko w łapki i zaczął skubać. Ginny delikatnie wzięła go w ręce i przeniosła do klatki gdzie miał możliwość wyspać się i nadrobić straconą energię.
- Widzieliście jakie zaklęcia przynoszą efekty. Tak jak powiedziałam zrozumiemy jak ktoś nie będzie chciał żucać zaklęcia Sectumsempra, więc kto nie chce, niech podniesie rękę.
Spodziewała się że połowa z nich wymięknie i ucieknie z krzykiem że mieli uczyć się bronić a tu chcą uczyć ich zaklęć czarnomagicznych ale wszyscy rozumieli że takie zaklęcia również będą im potrzebne w ostatecznej bitwie - nikt nie podniusł ręki.
Zajęcia trwały dobre dwie godziny po których każde z Członków ukryte pod zaklęciem wyszło z Pokoju Życzeń.

6 komentarzy:

  1. Uszanowanko... :D Jazz pragnie się zameldować xd Uff... po tygodniu, gdzie Twój blog czytałam tylko w szkole na przerwach, gdzie one trwały 5 min :__: mogę powiedzieć, że skończyłam :3 W domu nie miałam czasu aby czytać jedynie szkoła mnie ratowała :c
    Na początek może pomyśl nad tym aby poszukać Bety? :3 Jest troszkę... błędów czy literówek, czasem aż za dużo a Beta pomogła by Ci :) To była dobra rada :33
    Podoba mi się pomysł jaki masz na tego bloga i to opowiadanie :) Od pierwszego rozdziału zauważyłam, że masz dużo opisów co jest dobre :3 Tylko pamiętaj, że dialogi też są potrzebne, a u Ciebie troszkę mało ich jest ;.; Tak strasznie dużo Ginny i Neville'a... xd Daj trochę więcej Luny i Nietoperza będzie ciekawie :D
    Ogólnie podoba mi się i to bardzo :) Powiadamiaj mnie o NN, u mnie na blogu w zakładce 'Spam' <3

    Całuski Jazz ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście masz rację że Beta by się przydała bo błędów mam sporo ale jakoś powoli staram się to sama ogarniać, ale nie daję rady - czas na pisanie (i czytanie) mam tylko w pracy gdzie bardziej skupiam się na historii niż na błędach - obiecuję poprawę. Bardzo mi miło że przeczytałaś od początku do końca, ja też z niecierpliwością czekam na Twoje nowe rozdziały.
      Co do dialogów to właśnie średnio mi wychodzą ale to też staram się poprawić i jak by spojrzeć na pierwsze rozdziały a na te ostatnie to można zauważyć poprawę, choć niewielką, wiem. Co do Luny i Snape'a właśnie następny rozdział będzie się składał praktycznie z nich, choć w najbliższych notkach będzie miał też swoje 5minut Amycus z Ginny :P
      I wogóle jest mi bardzo miło że wniosłaś tyle starań żeby przeczytać, dziękuję Ci.
      Buziaczki
      Ami

      Usuń
  2. Świetne <3 bardzo mi się podoba ;) ale masz dużo literówek i to takich rzucających się w oczy.
    Możesz mnie informować na gg o nowych rozdziałach? (33660176) ;)


    Pozdrawiam i zapraszam na mojego bloga o Narcyzie Black ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj! O błędach niestety wiem, i już sobie obiecałam że w ciągu najbliższych 2-3dni wszystko poprawię. Błędy wynikają głównie z mojego niedopatrzenia, bo gdy piszę to nie myśle o nich a później wstawiałam bez zastanowienia i sprawdzenia - obiecuję poprawę :)
      Z gg niestety nie korzystam, ale mogę pisać na maila albo a komentarzach do Twojego bloga którego oczywiście obiecuje w ciągu najbliższych dni również przeczytać :D
      Buziaczki

      Usuń
    2. Mi to tam rybka z błędami, bo sama często je robię dlatego polecam przeglądarki z tym fajnym podkreślaczem xD
      To ja poproszę przy okazji w komentarzach (bo mam nadzieję, że również będzie komentować mojego ;) )

      Usuń
  3. Świetne opowiadanie i bardzo interesujący parring ;) Zabieram się za dalsze rozdziały

    OdpowiedzUsuń