Witajcie! O ile wczoraj zupełnie nie miałam weny pisać tak dzisiaj miałam napad weny który zawdzięczam głównie Lunie HP i jej bardzo zachęcającemu komentarzowi. Myślałam że rozdział uznasz za krótki i nieciekawy, a Ty całkowicie podniosłaś mnie na duchu - dziękuję Ci za to bardzo, jesteś moją Muzą i kolejny rozdział dla Ciebie.
-----------------------------------
Ginny leżała na swoim łóżku w dormitorium i patrzyła w baldachim rozmyślając. Dni mijały a to jak jej ciało reagowało na nauczyciela obrony przed czarną magią wcale nie uległo zmianie. Nawet teraz gdy o nim pomyślała czuła że słodkie podniecenie ogarnia jej ciało - serce zaczynało mocniej bić, oddech przyśpieszył, ciało domagało się dotyku. Jak to możliwe że człowiek którego tak mocno nie nawidziła aż tak bardzo ją pociągał? Uderzyła pięścią w materac czując w głębi duszy że wszelkie próby zapomnienia nauczyciela są bezsensowne. W takich chwilach jak ta tylko resztki zdrowego rozsądku powstrzymywały ją przed tym aby zerwać się z łóżka i pobiec do kwater Carrowa, pchnąć go na łóżko i dać się porwać na mietności. I z każdym dniem jej ta resztka zdrowego rozsądku była coraz słabsza. A co jeśli pewnego dnia on całkowicie z niknie i już nic nie będzie mogło jej powstrzymać? Nie, nie mogła zrobić tego Harry'emu. Nie mogła tego zrobić sobie. Jeśli do tego dojdzie już nigdy nie będzie mogła spojrzeć Harry'emu w oczy. Chociaż właściwie, czy i tak nie jest już za późno. Położyła się na boku, przytlilła poduszkę pod głową i cicho załkała by po chwili ze wściekłej bezsilności okładać ją pięściami aż wkońcu zmęczenie płaczem nie dało o sobie znać i nie zapadła w niespokojny sen.
- Wejdź Lovegood.
Drzwi do jego gabinetu otworzyły się jednak zamiast Krukonki zobaczył w nich Amycusa Carrow.
- Witaj Severusie. Czyżbyś spodziewał się kogoś innego?
- Lovegood ma u mnie szlaban - nie była to właściwie prawda ale przecież on nie musi o tym wiedzieć - Czego chcesz?
- A tak wpadłem zapytać co słychać.
Severus spojrzał na niego wzrokiem bazyliszka.
- Spokojnie żartuję. Przysłała mnie Alecto. Martwi się ostatnio o Dracona, chłopak źle wygląda...
- Nic mu nie jest. Wygląda słabo bo dużo się uczy, jak wiesz na koniec tego roku będzie miał egzamin który bezpośrednio zadecyduje o jego przyszłości.
- Jesteś pewny że tylko o to chodzi?
- Czyżbyś insynuował że się mylę?
- Nie, oczywiście że nie...
- Zatem wróć do swoich zajęć, jak widzisz jestem zajęty.
Odwrócił się w stronę drzwi ale już gdy trzymał rękę na klamce spojrzał jeszcze raz na Dyrektora.
- Skoro jesteś taki zajęty to ciekawe dlaczego znajdujesz jeszcze czas na trzymaniu u siebie na szlabanie ładnych krukonek?
Nacisnął klamkę i wyszedł zostawiając Snape'a samego łamiącego pióro w uścisku złości.
Luna minęła w korytarzu profesora Carrow i podbiegła do gabinetu profesora Snape'a. Całkowicie straciła poczucie czasu w trakcie ważenia eliksiru niewidzialności który okazał się ciężki do wykonania - dopiero za trzecim razem udało jej się uważyć go idealnie. Było prawie 10 po 18 gdy zdyszana weszła do gabinetu gdzie zastała profesora ze zgniecionym piórem w dłoni.
- Przepraszam za spóźnienie profesorze ale zajęłam się pisaniem wypracowania dla profesora Bin...
Przerwała w połowie słowa. Profesor patrzył na nią oczami jak galeony a jego twarz wyrażała zdziwienie, przerażenie i coś jeszcze czego Luna nie mogła odczytać z jego twarzy, on natomiast zmierzył ją oczami czarniejszymi od węgla od góry do dołu.
- Profesorze...
- Minus 10 punktów za spóźnienie, kolejne 10 za wejście bez pukania, minus 5 za głupie wymówki i minus 5 za przyjście na szlaban w nieodpowiednim stroju - jego głos był ochrypły - A teraz masz uważyć eliksir Wiggenowy. Tylko nie zapomnij odejść od kociołka w odpowiednim momencie!
Severus był ogarnięty wściekłością. Więc ten idiota Carrow nie był aż tak głupi na jakiego wyglądał. Albo chciał się odegrać za to że został nakryty ze swoim pożądaniem do tej Weasley. Szok wywołany ostatnimi słowami jego kolegi po fachu jeszcze go nie opuścił gdy drzwi jego gabinetu ponownie się otworzyły i stanęła w nich osoba która pośrednio wywołała jego szok. Znów zalała go fala wściekłości tym razem pomieszana z podnieceniem. Jak ona śmiała pokazywać mu się na oczy w takim stanie? Pojedyńcze kosmyki włosów wydostały się z upiętego koka, 3 górne guziki koszuli były rozpięte ukazując jej dekold koloru kości słoniowej, w dodatku była zdyszana i głęboko nabierała powietrza w płuca sprawiając że jej piersi unosiły się i opadały co sprawiło że zaschło mu w gardle, serce przyśpieszyło o puczuł tępy ból w lędźwiach. Ledwie słyszał co do niego mówiła, resztkami samokontroli oderwał od niej wzrok i odjął jej punkty dając od razu instukcje odnośnie dzisiejszego spotkania. Teraz siedział oparty o siedzenie z zamkniętymi oczami i próbował uspokoić samego siebie choć wszystko w nim aż rwało się do tej małej blondyneczki. Po raz setny zaczął się zastanawiać jak to możliwe że ta Krukonka pociąga go tak bardzo. I choć sam sobie wmawiał że kocha Lily i ona jest jedyną kobietą w jego sercu to jakoś powoli sam coraz mniej w to wieżył a nawet zaczynał podejrzewać że Dumbledore specialnie ciągle przypominał mu o Lily żeby ten dalej pełnił rolę podwójnego szpiega, żeby nie zrezygnował z zemsty za jej śmierć. Właściwie to by pasowało do Dumbledore'a - zawsze wszystkimi manipulował. Uderzył pięścią w oparcie fotela. Przez tyle lat dawał się wodzić za nos temu staremu prykowi i mógł być za to zły jedynie na siebie.
Luna stała nad prawie gotowym eliksirem. Został jeszcze tylko jeden składnik do dodania i będzie musiała się odsunąć aby uniknąć ponownego omdlenia. Uśmiechnęła się do siebie na wspomnienie jak troskliwie zaopiekował się nią ostatnim razem. Mógł ją poprostu przenieść na noszach do Skrzydła Szpitalnego, a jednak zaniusł ją do swojej sypialni i położył na swoim łóżku. Przymknęła oczy i przypomniała sobie zapach prymitywnie męski który poczuła zaraz po przebudzeniu. Ileż by dała by znów go poczuć. Nagle w jej głowie zaświtała myśl. Nie było to uczciwe, ale był to jedyny sposób aby znów poczuć to co wtedy. Dodała ostatni składnik.
Severus starał się skupić na czytanym tekście na temat miejsca wilkołaków w społeczeństwie czarodziejów który miał być umieszczony w jutrzejszym Proroku Codziennym. Choć pierwszy akapit zaczynał już 7 raz to wciąż nie dotarło do niego nawet jedno słowo co było zdecydowanie nie w stylu Jego Nietoperzowskiej Mości. Zrezygnowany odłożył pergamin na biurko i spojrzał na zegarek. Eliksir powinien być już gotowy. Wstał z kresła, przeciągnął się i ruszył w stronę drzwi by zajrzeć jak idzie Lovegood. Zdąrzył otworzyć drzwi i jego oczom ukazała się upadająca na ziemię dziewczyna. Nim zdąrzył zaklnąć choćby w myślach już był przy niej.
Luna leżała na posadzce a łokieć pulsował ostrym bólem. Będzie miała siniaka na pół ręki. Ale nie te było teraz ważne. Ważne było to że On był już przy nieji choć Luna spodziewała się usłyszeć zaklęcie wyczarowywujące nosze zamiast tego wyczuła jak przyklękuje obok niej i... bierze ją na ręce! Nim zdąrzyła cokolwiek pomyśleć już była w jego ramionach i czuła przez ubrania napięte mięśnie ramion i klaty, wdychała jego męski zapach, pod policzkiem miała mięki materiał jego szaty. Niewiele myśląc wtuliła delikatnie twarz w ramiona nauczyciela co chyba wyczuł bo przystanął, jego mięśnie napieły się jeszcze bardziej a ona czuła jego wzrok na swojej twarzy i modliła się aby na jej policzkach nie ukazał się rumieniec. Nic się chyba jednak takiego nie stało bo ruszył dalej i po chwili położył ją delikatnie w miękiej pościeli i poczuła że sam siada obok niej. Czuła na sobie jego wzrok, czuła jak ją obserwuje. Serce zaczęło jej mocniej bić gdy poczuła że delikatnie odsunął z jej twarzy kosmyk włosów który łaskotał jej skórę i wpotł dłoń w jej włosy by po chwili dotknąć jej policzka. Zupełnie nie myśląc powoli otworzyła oczy i jeszcze zdąrzyła zobaczyć w jego twarzy coś jakby...czułość? zanim odkoczył od niej jak oparzony i stanął na dnią z groźną miną kobry.
- Ile razy mam Ci mówić że masz się nie nachylać nad kociołkiem po dodaniu wszystkich składników? Czy mam Ci to napisać na czole żebyś to zapamiętała?
Po błogiej chwili która miała miejsce zaledwie przed chwilą jego krzyk sprawił że ze strachu aż podskoczyła.
- Profesorze, ja....
- No co Lovegood, co?
Tego pytania jej idealny wydawało by się plan nie uwzględnił.
- Bo profesorze w sali był gnębiwstryk i nie chciałam żeby na mnie wpadł i chciałam się uchylić i nachyliłam się nad kociołkiem...
- Oczywiście! Znowu to gnębi-coś! Jak możesz być tak głupia dziewczyno! I pomyśleć że dom Ravenclow słynie z inteligęcji! Rovena przewraca się w grobie jak na Ciebie patrzy!
- Przepraszam profesorze.
Patrzył na nią a ona czuła że jej policzki są szkarłatne niczym flaga Gryffindoru, spuściła oczy i patrzyła na swoje dłonie.
- Wynoś się.
Posłusznie wstała z łóżka i ruszyła w stronę drzwi, ale zanim dotknęła klamki usłyszała za sobą.
- Zaczekaj.
Odwróciła się i zobaczyła że jej profesor wymija ją i przechodzi do gabinetu.
- Kajtek.
W gabinecie zmaterializował się młodziutki skrzat.
- Tak Panie?
- Odprowadzisz Pannę Lovegood do jej wieży dbając o to aby nie zasłabła ponownie. A Ty Lovegood masz, wypij to - podał jej ten sam eliksir co ostatnio a ona bez słowa sprzeciwu wypiła do dna i oddała mu kubek.
- A teraz zejdź mi już dziś z oczu.
Lord Voldemort siedział przy długim stole przy którym siedzieli też Bellatrix z mężem, Lucjusz z Narcyzą i Ministrem Magii który został zaproszony na kolację.
- Panie, pomimo naszych kilkukrotnych próźb właściciel Żonglera, Ksenofilius Lovegood wciąż głośno popiera Harry'ego Pottera. Obawiam się że my, jako Ministerstwo nie będziemy mogli na niego wpłynąć, ale może Waszej Miłości uda się przekonać go do zmiany poglądów....
- Ministerstwo nie jest w stanie zająć się jednym czarodziejem?
- Możemy Panie, oczywiście że możemy. Natomiast myślę że jeśli Żongler zacznie publikować nasze treści to nadzieja w tych który wierzą że Potter ich uratuje umrze szybciej.
- Polityk w 100%. A co wiemy o tym Lovegood'zie?
- Znany szaleniec choć ostatnio wielu czarodziejów sięga po jego pismo. Żona zabiła się w trakcie eksperymentu, córka uczy się na 6 roku w Hogwarcie.
- Szaleniec powiadasz... Żeczywiście jeśli wierzy że mają jakąś szansę to że wygrają to szaleniec. Zatem niech będzie, jutro rano Bellatrix z mężem odwiedzą tego Lovegoood'a.
- Dziękuję Panie.
- Crucio! - Rodolphus Lestrange stał nad wijącym się w bólu Ksenofilem Lovegood. Dopiero po dobrych 10minach zdjął zaklęcie, ale już sekunde później torturę zaczeła jego żona, Bellatrix która zafundowała mu kolejne 15minut tortury tańcząc przy tym wokół ciała leżącego na podłodze.
- Więc jak szaleńcze? Przestaniesz popierać tego uciekiniera Pottera? Zostawił Was a mimo to Ty wciąż go popierasz!
- Nie uciekł, wciąż jest z nami! Jest w naszych sercach!
Tym komentarzem zasłużył sobie na kolejne minuty bólu.
- Pytam ostatni raz. Przestaniesz popierać Pottera w swojej głupiej gazecie?
Po chwili ciszy usłyszeli cichy ale wyraźny jęk.
- Nie.
Kontynuowali tortury jeszcze dobre 3 godziny po których musieli sami przed sobą przyznać że to na nic po czym wrócili do Malfoy Manor.
- Nie zgodził się? Zatem spróbujemy inaczej. Nasz Minister wspominał o córce w Hogwarcie, prawda?
- Tak Panie, Luna Lovegood.
- Jeśli popiera Pottera to popierał też Dumbledore'a i jego gadanie na temat miłości. Więc zapewne kocha swoją córkę. I to ona jest kluczem do złamania owego Lovegood'a.
Czarny Pan uśmiechnął się złowieszczo a Narcyza chwyciła dłoń męża który myślał właśnie dokładnie to samo co ona - nie ma nic silniejszego niż miłość rodzica do dziecka, ta miłość jest gotowa na każde ustępstwo.
Dziękuję ci już po raz drugi za dedykowanie mi tak wspaniałego rozdziału! Bardzo miło zrobiło mi się na sercu. A co do poprzedniej części opowiadania, żaden Twój rozdział nie był nieciekawy! wszystkie zapierały i nadal zapierają mi dech w piersiach! Za to ten rozdział był,no.... po prostu niesamowity! W końcu obie strony zaczynają zdawać sobie sprawę co czują. Luna, gotowa nawet zemdleć, by poczuć dotyk Severusa! Snape, och Sanpe! Czy ty zawsze będziesz tak traktował Lunę?! Przecież widać co do niej czujesz! Kurczę ja cały czas myślę o początku opowiadania... Że jego już nie ma.... Tak nie może być! A ja czekam wytrwale co będzie dalej! Życzę duuuużo weny!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*