Witajcie!
Przedstawiam Wam nowy rozdział i mam nadzieje ze jesteście zadowolone. Jest krótki ale mysle ze skoro troche się w nim dzieje to wybaczycie. Pozdrawiam i liczę na komentarze. Miłego czytania!
Rozdział XII
Piątka gryfonow siedziala wokół kominka zapatrzona w ogień i pogrążona we własnych myślach. A w myślach każdego z nich byla ona. Luna Lovegood. Luna która zawsze doprowadzała ich do śmiechu swoimi opowieściami o nieistniejących magicznych stworzeniach. Luna która nawet w najgorszej sytuacji potrafiła znaleźć dobrą stronę. Luna która dla każdego z nich byla przyjacielem. Luna której teraz zwyczajnie się bali. Jak to możliwe ze przez jedna noc zaszła w niej taka zmiana? Ginny nie powiedziała nikomu o misji przyjaciółki choć byla pewna ze to właśnie podczas niej dziewczyna przeszła ta przerażającą zmianę. Pytanie tylko czy z tego wyjdzie. Dumbledore na pewno juz cos robi w jej sprawie ale czy mu się uda? Gryfoni mieli nadzieję ze tak.
- To czarna magia.
- Hermiono ale jak ktos w ciagu jednej nocy mógłby tak mocno przejść czarna magia? To technicznie nie możliwe!
- Harry widac możliwe skoro mieliśmy taki przypadek przed oczami zaledwie kilka godzin temu! Jesli nie czarna magia to co? Pląstka wpadła jej do nosa?
- Niezależnie od tego co się z nią stało musimy jej pomóc.
Glos zabrał Ron który oczywiście wykazał się takim brakiem rozumu jak tylko on to potrafi.
- Neville a po co? Teraz przynajmniej nie gada bez sensu! Cale popołudnie nawet raz nie wspomniała o żadnych narglach ani tego typu bzdetach.
- Ron dobrze się czujesz? Przeciez ona praktycznie wcale nie mówiła! W dodatku patrzyła na nas jak byśmy byli jakimś gorszym gatunkiem człowieka. Neville ma racje trzeba jej pomóc to nie jest jej wina ze tak się zachowuje. Juz wole Lune Pomylune niż Lune z odorem czarnej magii.
W końcu i Ginny postanowiła zabrać głos.
- Trzeba iść do Snape'a.
- Po co? - zapytali wszyscy chórem patrząc w jej stronę.
- Bo to jedyna osoba która która wydostała się z objęć czarnej magii i jest w zamku. Może on cos nam doradzi?
- Ginny ty na prawdę chcesz prosić nietoperza o pomoc?
- A macie lepszy pomysł?
Po chwili ciszy odezwała się Hermiona.
- Ginny ma rację. To jedyne rozsądne rozwiązanie. Snape na pewno juz wie co z nią jest wiec może jakos uda nam się go przekonać do pomocy. Ja z nim porozmawiam....
- Nie Hermiono. Snape i tak wystarczająco cie nie lubi. Ja z nim porozmawiam. Nigdy się na mnie jakos specjalnie nie wyżywał. A przynajmniej mniej niż na innych.
- To może przynajmniej ja pójdę z tobą, co ruda?
- Nie Harry, twoja obecność tez nie wprawi go w lepszy humor. Pójdę sama. Przeciez mnie nie pogryzie, nie?
Ginny bardzo powoli pakowała swoje rzeczy czekając aż wszyscy wyjada z sali aby mogla bez świadków poradzić się Snape'a w sprawie Luny. Nagle dotarła do niej komiczność tej sytuacji. Iść do mistrza eliksirów o poradę? Równie dobrze można sobie poprostu kupic porządny sznur żeby się powiesić niż umierać w mękach przed tym przerażającym nauczycielem. Ale czego się nie robi dla przyjaciół?
- Weasley minus 10 punktów za ociąganie się. Wynocha mi stad!
No tak, niezły początek.
- Profesorze ja...
- Wciąż tu jesteś? Tak ciężko zrozumieć ze nie mam zamiaru patrzę na twoje rude klaki dluzej niż jest to calkowicie konieczne?
- Ja przyszłam w prawie Luny Lovegood.
- W szkole jest masa nauczycieli którzy maja mniej obowiązków niż ja wiec im zawracaj głowę swoimi problemami z przyjaciółka a nie mi!
- Profesorze, proszę mnie posłuchać! - Ginny byla juz na prawdę zła i choc nigdy sie o to nie podejrzewała podniosła na swojego nauczyciela glos - Luna jest opętana przez czarna magie o czym Pan sam na pewno doskonale wie. Oboje wiemy tez kiedy to się stało. Problem polega na tym ze ani ja ani nikt z paczki moich przyjaciół nie wie jak jej pomóc.
- Po pierwsze Weasley za podniesienie głosu minus 20 punktów. Nie życzę sobie więcej słyszeć takiego tonu względem mojej osoby. A co do Lovegood. Owszem jest z nią problem ale na to co jej dolega nie ma sprawdzonego lekarstwa. Na każdego działa co innego. Jedno wiem. Jest dla niej jeszcze szansa, po prostu musze znaleźć sposób jak ja z tego wyciągnąć.
- A może my moglibyśmy jakos pomoc?
- Czy ty zamieniłaś się na mózgi ze swoim najmłodszym bratem? Dopiero co powiedziałem ze sam nie wiem co okaże się na tyle skuteczne żeby ja z tego wyciągnąć a jesli ja jeszcze nie wiem to co może wymyśleć zgraja przygłupich nastolatków jakimi jesteście?
- Mysle ze mam pomysł który mógłby wypalić.
Severus siedział z Albusem po przeciwnych stronach biurka.
- Mysle ze pomysł panny Weasley może się udać.
- Ja nie mowie ze nie ma szans się udać ale większe szanse są na to ze Weasley wyląduje na kilka tygodni u Munga a z Lovegood będzie jeszcze gorzej bo jak wiesz każde użycie czarnej magii zwiększa zapotrzebowanie na więcej. Dlatego tez radziłbym poczekać aż wymyślimy cos mniej niebezpiecznego.
- Ale kiedy ci się to uda? Panna Lovegood to tykająca bomba zegarowa w kazdej chwili może komuś posłać klątwę choćby za przypadkowe wpadniecie na nią na korytarzu.
- No to może chociaż zamiast Weasley niech stanie Granger. Ma więcej doświadczenia w walce a tez zdawały się być wczesniej dość blisko.
Starszy czarodziej zamyślił się na chwilę aż w końcu przytaknął głową. Trzeba spróbować.
Luna siedziala nad dokumentami które dal jej Snape i spokojnie kartkowała je zatrzymując się na coraz ciekawszych zdjęciach. Właśnie natrafiła na opis dziecka rozrywanego przez zaklęcia dwóch czarodziejów. Coś w jej piersi podskoczyło i poczuła okropną ochotę na uratowanie tego dziecka a nawet ochronienie go własnym ciałem byle by nie cierpiało. Spojrzała na opis zdjęcia. ' Dziecko rozszarpywane przez polaczenie bonesbreak i sectusempra. W jej oczach na krótką sekundę pojawiły się łzy jednak wtedy znów usłyszała w głowie cichy głosik który podpowiadał jej ze to połączenie zaklęć byloby cudownie wykonać na Bellatrix. Tak... Połączenie tych dwóch formuł. Jest piękne...
Ginny i Hermiona zapukały do gabinetu dyrektora i od razu zostały zaproszone do środka w ktorym oprócz dyrektora był tez postrach uczniów Severus Snape.
- Witajcie dziewczęta i siadajcie. Mam dzis do was prośbę. Jak wiece panna Lovegood jest pod wpływem ciemnych mocy i musimy ja z nich wyciągnąć jak najszybciej się da. Panna Weasley podsunęła nam świetny pomysł - przedstawił Hermionie szybko plan działania - mam jednak zastrzeżenie. Gwoździem programu będzie panna granger, a ty Ginny możesz ewentualnie jedynie pomagać. Będziecie obserwowane przez profesora Snape'a który w najgorszym wypadku znokautuje pannę Lovegood. Zgadzacie się?
Ginny byla troche zawiedziona ze to starsza dziewczynę wybrano a nie to nie był odpowiedni moment na fochy. Teraz liczy się jedynie dobro Luny. Przytaknęły w tej samej chwili.
- Zatem do dzieła. Mam nadzieję ze wam się powiedzie.
Hermiona stała niedaleko wieży Ravenclow przy jednej z nieużywanych sal lekcyjnych rozglądając się do około. W sali w najciemniejszym rogu siedziala Ginny a profesor Snape na którym bylo zaklęcie kameleona stal po drugiej stronie wejścia do sali. Korytarz był jak zwykle o tej porze zupełnie pusty, wszyscy byli na kolacji. Wszyscy z wyjątkiem Luny. Usłyszała z oddali ze ktos się zbliża. Ścisnęła mocniej różdżkę która miała schowana w kieszeni szkolnej spódnicy spoglądając w kierunek z którego ktos nadchodzi. Po kilku sekundach za rogiem pojawiła się srebrnowłosa krukonka.
- Luna! Dobrze ze cie widzę. Masz chwile? Musimy pogadać.
Miała wrażenie ze dziewczyna odmówi ale kiwnęła potakująco głową.
- Pewnie. O co chodzi?
Drzwi od sali zamknęły się z cichym trzaskiem. - O ciebie. Zmienilas się Luna. Chce ci pomóc.
- Nie potrzebuję niczyjej pomocy. I wszystko ze mną w porządku.
- Nie. Nic nie jest z toba w porządku. Proszę, daj sobie pomóc...
- Hermiono, lubię cie, nic do ciebie nie mam...
- Luna, kocham cie, jesteś dla mnie jak siostra ale proszę wysłuchaj mnie...
-Nie!
Hermiona widziała ze długowłosa jest już mocno zdenerwowana. Oto chodziło. Teraz tylko poczekać aż ta żuci zaklęcie. Jeszcze kilka słów i juz ze sobą zaciekle walczyły.
Ginny patrzyła z przerażeniem na walkę tocząca się przed jej oczami. Zaklęcia odbijały się od ich zaklęć tarczy i od ścian i juz kilka razy sama musiała wyczarować tarcze żeby nie dostać jakimś okropnym zaklęciem. Hermiona krzyczała jakies nieszkodliwe klątwy ale Luna operowała głównie takimi których gryfonka wogule nie znała. W całym pomieszczeniu czuć bylo odór czarnej magii. Po dobrych 20minutach ruda zauważyła że jej brązowo oka przyjaciółka powoli zaczyna przegrywać a po kolejnych pięciu minutach byla juz w stanie jedynie odbijać zaklęcia. Wiedziała ze za kilka sekund do akcji wkroczy Snape i ogłuszy krukonke od tyłu. W ciągu ułamka sekundy podjęła decyzję. Hermiona nie uchyliła się od jakiegoś zaklęcia i zawyła gdy na jej przedramieniu otworzyła się ogromna rana jak po poparzeniu jakimś mocno żrącym kwasem. Ginny wyskoczyła przed przyjaciółkę i przyjęła następna lecącą w ich stronę klątwę. Nim pochłonęła ja ciemność usłyszała jeszcze rozdzierający serce krzyk.
-Nie!!
Luna patrzyła należącą na zimnej posadzce jej rudowłosą przyjaciółkę. Spojrzała na różdżkę która trzymała w prawej dłoni i zastanawiała się jak to możliwe ze to z niej poszybowało zaklęcie. Magiczne drewno wypadło z jej rak. Nie wiadomo skąd zjawił się profesor Snape a dosłownie sekundę później wpadła szkolna pielęgniarka.
- Zajmij się Granger ja ogarne Weasley.
Luna padla na kolana nie zdarzając na towarzyszący temu bol i schowała twarz w dłoniach. Jak mogli do tego dość? Jak to wszystko się stalo? Próbowała sobie przypomnieć ale wszystko wydawało się być takie odlegle. Jak by we snie. Ale to przeciez byla rzeczywistość. Zraniła najbliższą jej sercu osobę, dziewczynę która traktowała jak siostrę której nigdy nie miała. Poczuła czyjąś dłoń na swoim ramieniu.
- Już dobrze Luna, juz po wszystkim.
To byla Hermiona. Nie byla w stanie spojrzeć jej w twarz. To co zrobiła było niewybaczalne. Czuła wstręt do samej siebie.
- Zostaw mnie!
Dziewczyna zdaje się chciała zaprotestować ale dobiegł je glos mistrza eliksirów.
- Granger do skrzydła szpitalnego i to juz!
- Ale...
- Jazda!!
Miała ochotę umrzeć.
Nie wiem dlaczego,ale dopiero teraz zauważyłam następny rozdział. Może to problem z internetem. Ale nie ważne, świetny rozdział i mam nadzieje,że Luna pozbędzie się swojej mrocznej strony.
OdpowiedzUsuńMegi Lumen ( pozdzrawia )
Hej, czeć itp.
OdpowiedzUsuńProszę nie bij za mocno! Wchodzę tu od pierwszego rozdziału jeszcze poprzedniej wersji, ale jakoś tak nie wiem czemu, wstydziłam się komentować... Z natury jestem raczej aspołeczna, więc uznaj to za usprawiedliwienie.
Rozdział świetny, jak zresztą wszystkie inne.
Moje opko ma na razie rozdział 1, ale jak tylko napiszę coś w miarę sensownego, to podam linka (oczywiście jeśli zechcesz).
Życzę weny i pozdrawiam.
Julka (niecierpliwie czekająca na kolejny rozdział)
Witaj!
UsuńSzkoda ze napisalas dopiero teraz ale lepiej późno niż wcale, ale rozumiem - tez jestem raczej a nawet bardzo aspoleczna 😊. Linka oczywiście poproszę. I mam nadzieje ze jak juz raz się przemoglas to teraz będziesz komentować regularnie. Buziaki