piątek, 16 stycznia 2015

Rozdzial X

Pozdrawiam was!
Rozdział X
- Znów przegrales! Widzisz jednak moja inicjatywa jest dużo lepsza niż na poczatku myslales, co?
- To jest pytanie na które mam odpowiedzieć szczerze jak w zakładzie?
- Nie. Ale chyba możesz mi odpowiedzieć tak dodatkowo.
- Nie nie mogę. A teraz konkretne pytanie.
- No dobrze. Kiedys wspominales ze chciałbyś się przyłączyć do tego Voldemorta.
- Owszem.
- Co cie przekonalo tak ostatecznie do tej decyzji?
- To juz drugie pytanie.
- Wcale nie. Poprzednia moja wypowiedz byla stwierdzeniem.
Severus standardowo gdy nie byl pewny czy może jej zaufać zaczął swidrowac ja wzrokiem. Poczula ze przechodzą jej ciarki po plecach ale nie bylo to uczucie nie przyjemne. Wręcz przeciwnie. Podobalo się jej. Na kilka sekund zanim się odezwał pozwolila sobie na zatoniecie w jego czarnych oczach.
- Pamiętasz jak kiedys zapytałem cie czy umiesz dochować tajemnicy?
- Tak i powiedziałam wtedy ze jak najbardziej choćby miało mnie to kosztować życie.
- Potrzebuje tej tajemnicy teraz.
Luna się zawachala. Przeciez nie może dotrzymać tajemnicy. Będzie musiała powiedziec Dumbledore'owi. Chyba ze...
- Obiecuje ze z moich ust nie wyplynie choc jedno slowo z tego co mi powiesz lub pokażesz.
Taksowal ja jeszcze chwile wzrokiem ale tym razem nie pozwolila sobie na mala śmierć w otchłani jego czarnych oczu i w napięciu wyczekiwala czy pokaze to co chce jej pokazac jest celem jej misji.
- Zatem dobrze. Mam nadzieje ze to co ci pokaze przekona tez ciebie i zaczniesz się przyglądać bardziej do naszych prywatnych zajęć aby być godna dolaczenia do jego grona.
Luna nie odpowiedziała bojąc się ze glos zdradzi jej napięcie.
- Pokazał mi maksymalna potęgę czarnej magii. Możliwość nieśmiertelności.
- Mówisz o kamieniu filozoficznym?
- Nie. To jest eliksir. Eliksir nie możliwy do wyprodukowania w naszych czasach z powodu niedostępności najwaznieszego skladnika. Chodzi o nieśmiertelność ktoś można posiąść nawet teraz.
- O czym Ty mówisz?
Severus przeciagal chwile udając ze sprawdza czy nie są obserwowani chociaż doskonale wiedział ze w niedzielne popołudnie nikt nie siedzi nad książkami w bibliotece wszegolnie wśród ksiąg zakazanych.
- O horkruksie.
- No nie wiem... Zrobienie horkruksa jest bardzo ryzykowne.
- Niby dlaczego?
- W jednej z ksiąg czytałam ze trzeba bardzo ostrożnie dobierać przedmioty z których chcemy horkruksa zrobić. Nie może być zbyt oczywisty ani zbyt blachy... Mysle ze ciężko byloby znalesc cos takiego...
- Owszem. Ale nie jesli reszta świata czarodziejów uznaje ten przedmiot za zaginiony.
- Co masz na myśli?
- To ze od czasu klutni Roveny Revenclow z jej córka Helena nikt tego czegos nie znalazł. Wiec nikomu nie przyszłoby do głowy żeby akurat to bylo horkrukem. Nikt nie znalazł tego od kilku set lat. Wiec raczej niemożliwe żeby udalo się to komuś dzis.
- Teoretycznie tak. Ale skoro udalo się jemu to innym tez może się poszczescic.
- Szczerze w to wątpię. A teraz skup się na teori rzucania klątwy Podpalania Przelyku. Znalazłem wczoraj szczura wiec wieczorem będziesz ja ćwiczyć.


Luna leżała po raz pierwszy odkąd znalazła się w tych czasach calkowicie odprężona. Udalo się jej! W zaledwie dwa miesiące udalo jej się dokonać czegos co wydawalo się być niemożliwe. Teraz może ze spokojnym sercem najbliższy miesiąc poświęcić na zdobywanie większej sily i doskonalenie się w zakleciach z Severusem. No właśnie, Severus. Zamknela oczy a przed jej oczami pojawila się twarz chłopaka swidrujacego ja wzrokiem a przez jej ciało znów przeszedł cieply przyjemny dreszcz. Otworzyla szeroko oczy i usiadła gwałtownie na łóżku. To niemożliwe! Przyjemne ciarki pod wpływem wzroku nietoperza z lochów?! Chyba w glowie jej się poprzewracało! Ale z drugiej strony, gdyby nawet to co? Za miesiąc wróci do swoich czasów a tam przyjemne ciarki zastąpi typowy dla niej szacunek do nauczyciela. Nie ma wiec się czym przejmować i trza korzystać z możliwości jakie daje jej możliwość spędzenia kolejnego miesiąca na nauce pożytecznych na wojnie zaklęć.


3 tygodnie później.
- Jane on ma inna!
- Kto?
- Syriusz! Widziałam dzisiaj jak caluje się z ta krukonka z nogami po szyje! I co ja teraz zrobię?
- Troche poryczysz i ci przejdzie.
Dora spojrzała na przyjaciolke. Jeszcze miesiąc temu dziewczyna wziela by ja w objęcia i zaczela pocieszać a dzis nawet na nią nie spojrzała a ton jej głosu byl lodowaty bez odrobiny współczucia.
- Jane co się z toba dzieje? Zmienilas się.
- Tak myślisz?
- Tak, tak mysle. Stalas się zimna, nieprzyjemna wręcz. Myślałam ze się przyjaźnimy...
- Bo tak jest. Ale nie mam czasu na słuchanie smentych histori miłosnych. To od poczatku bylo do przewidzenia ze się toba bawi a ty głupia się nabieralas.
- Nie poznaje cię. Zdajesz się być zupełnie obca osoba.
- Bo jestem inna. Jestem lepsza.
Dora miała zaprotestować gdy pochwyciala spojrzenie brunetki w lustrze. Ciarki przeszły przez cale jej ciało gdy spojrzała w jej lodowate oczy. Ciarki byly czystym strachem.


31 listopada 1977
Luna szla korytarzami z kufrem w jednej dłoni a woreczkiem z fioletowym proszkiem w drugiej. Dzisiaj w końcu wraca do swoich czasów gdzie od razu zrobi pozadek ze smierciozercami i wszystkimi którzy popierają Voldemorta. Harry Potter się do tego nie nadaje. Wszyscy liczą na chłopca który przeżył ale który bez Hermiony ktora za niego myśli i GD właściwie nic nie byłby w stanie zrobić. Teraz czas by ona wziela wszystko w swoje ręce. Jej uda się zapanować nad haosem który powstał i pokazac wszystkim gdzie jest ich miejsce. Wypowiedziala haslo i kilka sekund później byla juz w gabinecie dyrektora.
- Dobry wieczór dyrektorze.
- Witam panno Lovegood.
Przez chwile wydawalo się dziewczynie ze wydaje się być zdziwiony widokiem dziewczyny ale to pewnie chodzilo o moc ktora na pewno od niej czul. Szybko jednak odzyskal fason.
- Jest pani gotowa do powrotu?
- Owszem. Ma pan do mnie jakies pytania?
- Tylko jedno. Z ciekawości. Misja ci się powiodła?
- Tak. Poszlo łatwiej niż się spodziewałam.
- Mam nadzieje ze zastosowalas się do mojej prozby ktora ci wysalalem kilka dni temu i z nikim się nie zegnalas?
- Nie.
- Świetnie. Jutro rano oglosze ze twoi rodzice mieli w nocy wypadek i niezwłocznie opuscilas szkole aby się nimi zajmować.
- Dziekuje profesorze.
Podeszla do kominka i wstawila kufer do środka a następnie sama weszła do środka. Wysypala na dlon fioletowy proszek.
- Podręczniki odnioslam do biblioteki. Jeszcze raz dziękuję za ich udostępnienie.
- Proszę bardzo. I gratuluje dobrze wykonanej misji.
- Dziekuje. 4 wrzesnia 1997. Piec po polnocy.

4 komentarze:

  1. Luna wraca!
    Jestem bardzo ciekawa jak Luna i Severus będą się zachować w normalnym czasie.
    I czemu Luna tak się zmieniła?
    Megi Lumen ( ciekawa ) * * *

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze jedno.
      Jestem bardzo szczęśliwa , że rozdziały pojawiają się tak szybko.
      Dziękuję Ci za to.
      Megi Lumen

      Usuń
    2. Zalapalam dluuugo nieczuta wenę dlatego tak szybko 😊. A Luna zmienila się bo.... O tym w następnym rozdziale, juz niedługo.

      Usuń
  2. Tyle się tu dzieje! Luna się zmieniła nie do poznania.... nie wiem dlaczego, ale podoba mi się taka, naprawdę. chcę się dowiedzieć więcej. nie mogę sie doczekać kolejnego rozdziału.
    Pozdrowienia.
    Weny.
    P.S. Ja żądam Luna/Severus jak najszybciej:) - tak naprawdę akcja fajnie się rozwija, nie za szybko nie za wolno, jednak ja jestem niecierpliwa :)

    OdpowiedzUsuń