Witajcie! Bardzo się cieszę ze pod wpisami pojawia się coraz więcej komentarzy i podobają wam się moje wypociny. Przez chwile miałam zacięcie umysłu nie wiedząc do konca jak napisać to co napisać chciałam ale udalo się i przedstawiam nowy rozdział. Jeszcze raz dziękuję za słowa motywacji, naprawde wiele mi dają. Zastanawiam się nad zrobieniem strony bloga na fb wiec jesli jednak się namysle to wkleję wam linka do polubienia. Miłego czytania i pozdrawiam!
Rozdział XI
4 wrzesnia 1997 roku
Albus Dumbledore stal wpatrzony w kominek w ktorym przed chwila znikła dziewczyna. Wiedział ze dobrze robi wysyłając właśnie ja. W końcu wracając powiedziała mu ze jej misja się powiodła. Ale pamiętał tez w jakim stanie wracała, pamiętał jak smród czarnej magii rozszedł się po jego gabinecie gdy tylko do niego weszła z kufrem w jednej i proszkiem w drugiej dłoni. Ale gra warta jest świeczki. Nie miał żadnego nawet najmniejszego podejrzenia co może być kolejnym horkruksem. Potrzebowal informacji a Severus uwieziony Wieczysta Przysięga jaka jest Mroczny Znak nie mógł mu tego ujawnić. Ona byla jego jedynym rozwiązaniem. Teraz jedyne co może zrobić to spróbować dziewczynę wyrwać z letargu, wyplenić z niej czarna magie. Wiedział ze sam tego nie dokona. Ale wiedział tez kto zna się na tym najlepiej. Celowo nie poprosił go wczesniej o to żeby czekal z nim na powrót Luny. Nie miał ochoty żeby Severus wiedział ze być może wyslal nieźle zapowiadająca się czarownice na zmarnowanie. Bo przeciez nie wiedział czy nie jest dla niej za późno, czy nie zabrnęła za daleko, czy czarna magia nie wdarła się do jej serca permanentnie. Tylko jedna znana mu osoba wyrwała się z sideł ciemnej mocy gdy bylo pewne ze jest juz dla niego dużo za późno. Severus. I to jego teraz potrzebowal. Spojrzał na zegar wiszący na jednej z ścian jego gabinetu. Krukonka powinna być za 2min. Juz czas zbudzić Severusa.
Severus Snape siedział w swoim gabinecie popijając ognista weaskey i przeglądając esej jakiegoś pierwszorocznego puchona na temat tojadu żółtego w eliksirach leczniczych. Skreślił właśnie kolejna głupotę jaka napisal chłopak i w celu powstrzymania się od pomaszerowania do dormitorium tego głąba i wypłukania mu mózgu w najbrudniejszej toalecie w Hogwarcie sięgnął po stojącą przed nim szklankę gdy w gabinecie pojawił się patronus przemawiając głosem dyrektora szkoły.
- Severusie, potrzebuje cię w swoim gabinecie. Masz 5minut.
Opiekun domu węża spojrzał na zegarek. Kilka minut po północy. Co o tej godzinie może chcieć od niego tej facet? Wszystkie sprawy zakonu i smierciozercow omówili szczegółowo zaraz po kolacji. Opróżnił duszkiem szklankę nalewając sobie od razu drugiego drinka którego tez wypił za jednym podniesieniem szklanki. Wstał od biurka i zarzucił na plecy swoja tunikę której wszystkie guziki zapiął jednym machnięciem różdżki i zarzucił na plecy pelerynę. Wypiwszy wpierw jeszcze jednego drinka i odwrócił się w stronę kominka z zamiarem przeniesienia się proszkiem Fiuu ale w ostatniej chwili zrezygnował z tego pomysłu. Ma jeszcze jakies 2min wiec spokojnie zdarzy normalna droga a kto wie może jeszcze uda mu się złapać jakiegoś ucznia na korytarzu i poprawi sobie humor odejmując mu punkty?
Niestety plan sie nie udał bo na korytarzu jak na złość nie bylo nawet żadnego ducha na którego mógłby nawrzeszczeć i nim spostrzegł stal juz przed gargulcem. Patrząc morderczym wzrokiem na figurę przed nim warknął haslo a gdy gargulec odskoczył przepuszczając gościa zaczął pokonywać te kilka kroków dzielące go od drzwi gabinetu. I nagle stanął jak slup soli. Wciągnął głęboko powietrze chcąc się upewnić. Czarna magia. Czyżby stary Dumbledore złapał jakiegoś smierciozerce? Ale to po co miałby go wołać? Zrobił dwa kroki do przodu i nie zawracając sobie głowy pukaniem wszedł do gabinetu. Mógłby wyliczać bez konca od kogo mogłoby tak śmierdzieć czarna magia: Bellatrix, Lucjusz, bracia Carrow, Domołow i tak dalej ale gdy tylko ujrzał długie błąd falujące włosy od razu wiedział ze żadne z jego podejrzeń nie jest prawdziwe. A gdy dziewczyna odwróciła się w jego stronę zdziwionym wzrokiem patrząc kto odważył się wejść do tego gabinetu bez pukania i zobaczył jej twarz zaparło mu dech. Lovegood?! Wytrzeźwiał w ciagu ułamka sekundy.
- Witaj Severusie. Cieszę się ze juz jesteś. Podejdź proszę.
Patrzył oniemiały na starca zastanawiając się w co tym razem ten gra ale podszedł bliżej czując coraz większy fetor od blondynki z każdym krokiem a w glowie huczało mu tylko jedno pytanie: jak to do cholery możliwe? Ledwie kilka godzin temu widział ja z Weasley na kolacji i bylo z nią wszystko w porządku! Nikt nie zmienia się tak w kilka godzin! Od dawna nie czul takiej pokusy przewertowania Dumbledorowi umysłu aby dowiedziec się co jest na rzeczy.
- Dziękuję panno Lovegood może pani wracać do swojej wieży. Prosiłbym jednak żeby jutro w południe odwiedziła mnie pani ponownie.
- Oczywiście profesorze. Dobranoc.
Chwyciła za kufer i jak gdyby nigdy nic wyszła z gabinetu. Dopiero po chwili gdy miał pewność ze dziewczyna odeszła na tyle daleko ze nie ma szans ich posłuchać odezwał się.
- Co to ma niby być Albusie?
- To byla panna Lovegood uczennica tej szkoły.
- Tyle wiem! Ale cos ty z nią zrobić? Kilka godzin temu bylo z nią wszystko w porządku! Nikt nie zmienia się tak w ciagu kilku godzin! Na to potrzeba miesięcy!
- Luna byla na misji i...
- Masz do dyspozycji ponad 50 członków zakonu feniksa a wysylasz tak młoda a przez to niezwykle podatna osobę na misje gdzie ma do czynienia z czarna magia? Calkiem postradałaś rozum? Gdzie ona wogule byla?
- Nie tym tonem Severusie. Panna Lovegood byla na misji i nic więcej nie musisz wiedzieć. Interesuje mnie jednak co innego. Da się ja jeszcze zawrócić?
Krew gotowała się w mistrzu eliksirów. Nie lubił tej krukonki. Wyjątkowo jej nie lubił. Te jej dziwactwa i wiecznie znudzone oczy, nijaka twarz i przynależność do grupy fanów Pottera sprawiały ze na sama myśl robiło mu się nie dobrze. Ale ten stary pierdziel nie ma prawa skazywać jej na cos takiego! Jednak pomimo calej złości starał się stwierdzić czy nie jest za późno. Po dobrych kilku minutach stwierdził:
- Zaszła daleko. Ale mysle ze nie za daleko. Jesli będziesz działać szybko to da się ja cofnąć. Tyle ze jak wiesz to nie jest proste. Teraz jedyne co jej pomoże to porządny wstrząs.
- Tak jak w twoim przypadku?
Snape zacisnął żeby.
- Tak, tak jak w moim. Z tym ze ja ocknąłem się za późno.
- Nie ma co rozpaczać lepiej późno niż wcale. Jaka wiec terapie szokowa proponujesz dla niej?
- A bo ja wiem? Nie jestem pieprzonym psychiatra! Przystaw różdżkę do gardła tej Weasley albo Potterowi to może się ogarnie. Naważyłeś piwa to teraz je wypij. Ja idę spać.
- Czekaj Severusie. Posłuchaj. Ja nie mam czasu żeby się teraz zajmować panna Lovegood. Jak wiesz mam wojnę na glowie. Dlatego tez doprowadzenie Luny do stanu sprzed misji zostawiam tobie.
- Ze ja niby nie mam nic do roboty po za sprawdzeniem kilku esejów? Ledwie mam czas podrapać się po tyłku a ty mi dajesz na głowę jeszcze jakąś małolatę?
- Mówiłem juz żebyś nie mówił do mnie tym tonem a wiesz ze nie lubię prosić dwa razy. Masz się zająć panna Lovegood. Możesz odejść.
profesor miał juz wyjść kiedy z ust wypłynęło mu pytanie na które jak przypuszczał i tak znal odpowiedz.
- A co jak by nie można bylo jej zawrócić?
- Jej misja byla dla nas bardzo wazna.
- Zatem zabiłbyś ja, tak?
- Zrozum. Gdy ma się wybór między jednym a setka zyc wybór jest prosty. Niektórzy musza się poświęcić w imię wyższego dobra.
Drzwi za Severusem zamknęły się z głośnym trzaskiem.
Luna otworzyła oczy z błogim uśmiechem na twarzy. W końcu byla u siebie. W swoim ukochanym lózku wśród błękitu i srebra wpatrując się w baldachim przyozdobiony herbem jej domu. Wczoraj po tym jak pokazała dyrektorowi wspomnienie w ktorym Snape mówi jej co jest kolejnym horkruksem po raz pierwszy od wydawało się wieku weszła do swojej wieży. Na dole nikogo juz nie bylo a dziewczyny w jej dormitorium tez juz spały. Ona sama miała sile jedynie przebrać się w piżamę i zaplątać włosy w warkocz i sama tez padla na lóżko. Ostatnich kilka dni prawie nie spala starając się nauczyć się jak najwięcej od Severusa i z ksiąg do których miała nieograniczony postęp wiec dzisiejszej nocy spala jak zabita. Odchyliła delikatnie kotary lóżka mrużąc przy tym oczy na ostre swiatlo które wdarło się w jej lóżko. Gdy oczy przyzwyczaiły się do jasnego swiatla rozejrzała się po dormitorium stwierdzając ze jest sama. Zerknęła na zegarek. 11.40! Za dwadzieścia minut musi być u profesora Dumbledore'a! Szybko podniosła się z ciepłego lóżka i po kilku minutach szla juz korytarzami do gabinetu dyrektora. Gdy po zapukani usłyszała uprzejme Wejdź nacisnęła klamkę i kilka sekund później siedziala juz przy biurku.
- Jak wyspałaś się?
- O tak, wreszcie we własnym łóżku.
- Świetnie.
- Zaprosilem cie do siebie ponieważ podczas misji sporo się zmienilas. I nie jest to wcale zmiana na lepsze.
- Ja mysle wprost przeciwnie. Dużo się nauczyłam i wiem ze jesli wykorzystam w odpowiedni sposób zdobyta wiedze to jestem w stanie naprawde dużo pomuc w wojnie.
Profesor dlugo wpatrywał się w nią zanim się ponownie odezwał.
- Chciałbym abys codziennie przed kolacja spotykala się na godzinkę z profesorem Snape'em. Mysle ze on pomoże ci rzucić okiem na twój obecny punkt widzenia z troche innej strony.
- Będzie mi wmawial ze moja wiedza jest zla?
- Nie. Poprostu przedstawi ci kilka prostych faktow. Decyzja będzie należała do ciebie.
- Dobrze. Skoro profesor nalega. Od kiedy mamy zacząć?
Dyrektor spojrzał na zegarek.
- Mysle ze dzis możecie zacząć wczesniej. Na pewno zastaniesz go w jego gabinecie. Znasz drogę.
- Dziekuje profesorze.
Byla juz przy drzwiach.
- Panno Lovegood. Mam jeszcze jedna prośbę. Nie używaj na terenie szkoły żadnego z zaklęć którego się nauczyłaś.
- Oczywiście. Do widzenia.
Severus spojrzał na zegarek. Uczennica zaraz powinna pojawić się w jego gabinecie. Albus uparl się ze powinien na początek łagodnie wyprowadzić z otępienia umysłu jaki spowodowala u niej czarna magia i pokazywać jej zdjęcia i skutki zaklęć najpopularniejszych i najokrutniejszych w tej dziedzinie jednak on sam czul ze to zupełnie bezcelowe. Skoro ktoś ja nauczył tych klątw to na pewno ja tez uświadomił jak działają. Ale z drugiej strony na początek dobre i to do puki nie wymyśli jak ja z tego wyciągnąć. Przeklęty Dumbledore! Walnął pięścią w biurko w momencie gdy usłyszał pukanie do drzwi.
- Wejść!
- Dzień dobry profesorze.
- Siadaj. Staraj się pojmowac co do ciebie mowie i nie gadaj mi glupot o ptaszkach robaczkach czy innym wymysle twojego ojca.
Zauważył ze dziewczyna zacinesnela mocno zęby ze złości a jej reka powedrowala w stronę różdżki ale po kilku sekundach grzecznie odpowiedziała.
- Oczywiście profosorze.
- No to na początek zajmiemy się skutkami niewybaczalnych. Są ci dobrze znane bo pewnie w poprzedniej bitwie się z nimi spotkałaś ale nie wszyscy wiedza jakie są ich skutki. Avada zabija więc tym się dzis nie będziemy zajmować. Więc cruciatus. Longbottom to twój przyjaciel wiec na pewno wiesz on jego rodzicach. Ale to nie jedyny przypadek. U nich stan w jakim są jest efektem wielodniowych tortów natomiast niekiedy wystarczy kilka minut by człowiek stal się warzywem. Wszystko zalezy od organizmu. Zdarzają się tez osoby które są tez calkowicie odporne na to zaklęcie ale jest to przypadek jeden na milion o jakim nikt nie słyszał od przeszło stu lat. Innymi łagodniejszymi skutkami są chwilowe zaniki pamięci, problemy z mówieniem, drżenie lub niedowład kończyn. Czasem występują wszystkie na raz czasem tylko jedna z nich a czasami nic. Jesli zaś chodzi o imperius to skutków jest o wiele mniej ale są one praktycznie czysto psychologiczne. Są to leki, paranoje, zaniki pamięci, rozdwojenie jaźni a gdy ktos jest pod wpływem tego zaklęcia może być to nawet całkowity zanik świadomości osoby do której należało ciało.
- To znaczy?
- Nie rozumiesz prostego pojecia jak zanik świadomości? To znaczy ze człowiek nie jest w stanie samemu myśleć ani nic zrobić nie będąc pod wpływem zaklęcia. Jakieś jeszcze pytania? Jeszcze czegos nie rozumiesz z moich prostych wypowiedzi?
- Nie profesorze. Zrozumiałam Pana doskonale.
- Grzeczniej. To ze jesteś tu z polecenia dyrektora nie znaczy ze nie mogę ci odebrać punktów dać szlabanu czy poprostu wyrzucić.
- Ależ może Pan nie mam zamiaru Pana powstrzymywać.
- Minus 20 punktów od Ravenclow. A teraz weź te materiały i masz je wszystkie dokladnie przejrzeć do jutra. Wystarczy ze zapomnisz gdzie w tekście jest choc jeden przecinek a będziesz miec szlaban cały następny weekend.
Uśmiechnęła się promiennie ale jej oczy wciąż pozostały zimne. Gdyby nie inny kolor tęczówek poczułby się jak by patrzył w swoje lustrzane odbicie.
Ginny siedziala przy stoję gryfonow i dłubała widelcem w ziemniakach które miała na talerzu. Nie wie jak przetrwa czas gdy Luna jest na misji. Nie wiedziała nawet ile to potrwa. Martwila się o przyjaciółkę. A jeśli coś jej się stanie? Nie chciała odwiedzać jej u świętego Munga.
- Hej Luna! Gdzie się podziewałaś od rana?
Glos Nevilla wy powiadającego imię dziewczyny o której myślała oderwał ja od złych myśli. Luna tu jest? Przeciez to nie możliwe! Poderwała się od stołu patrząc w stronę wejścia do wielkiej sali i wpadła na blondynkę prawie zawalając ja z nóg.
- Boże Luna, jesteś! Nic Ci nie jest?
Pomiędzy kolejnymi uściskami nawet nie zauważając ze przyjaciółka ich nie odwzajemnia.
- A co miało jej się stać?
Harry zdziwony zadał pytanie ale gdy spojrzał na Lune jego twarz przybrała dziwnego wyrazu twarzy. Ten sam wyraz zauważyła u Nevilla i Hermiony którzy tez patrzyli na krukonke z na wpół otwartymi ustami i jedynie Ron dalej zapychał się udkiem z kurczaka. Gdy spojrzała w oczy przyjaciólki zatkało i ja. Luna się zmieniła. Ale jak by ja ktos zapytał w jaki sposób nie umiałaby odpowiedzieć. To byla zmiana nie tyle widoczna ile wyczuwalna. Jej oczy, niby te same szare oczy które zawsze patrzyły na nią z miłością, zarażały ciepłem były teraz puste i zimne a pod ich spojrzeniem Luna poczuła się bardzo mała i bezwartościowa a ciarki przeszły przez jej ciało. Spojrzała w stronę stołu nauczycielskiego na miejsce zajmowane przez dyrektora. Byla pewna ze wie ze go obserwuje ale udawal ze tego nie czuje i jak gdyby nigdy nic nakładał sobie na talerz pierś z kurczaka. Ginny znów spojrzała na przyjaciółkę. Co on jej do jasnej ciasnej zrobił? Byla przerażona.
Jestem zachwycona.
OdpowiedzUsuńZajęcia u Severusa, lepiej być nie może.
Tylko jedno powiem. Świetny rozdział i czakam na następny.
Megi Lumen ( uratowania. )
oj cieszę się z takiego obrotu sytuacji! Ciekawe czy Severusowi uda się uratować Lunę...
OdpowiedzUsuńRozdział niesamowity i wyczekuję z napięciem kolejnego! :)
Życzę weny ;)
Witam!
OdpowiedzUsuńZdecydowanie potrzebujesz bety, bądź korektora - kij z nazwą, byle się znał na swej robocie. Przed wstawieniem rozdziału staraj się kilkukrotnie czytać tekst, a najlepiej prześpij się przed wstawieniem. Być może masz coś z klawiaturą, ale brakuje ci wielu ogonków. Poza tym często zjadasz przecinki (już od pierwszego zdania!). Duża liczba powtórzeń, powinnaś skorzystać ze słownika synonimów, choćby tego internetowego. :)
W niektórych zdaniach zamieniasz słowa miejscami, co powoduje, że przeczytane brzmią dosyć dziwnie. Liczby (wbrew pozorom) należy pisać słownie, jeżeli mamy do czynienia z opowiadaniem.
Przykładowo:
,,Wiedział ze dobrze robi wysyłając właśnie ja."
Wiedział, że dobrze robi, wysyłając właśnie ją."
,,Severus uwieziony Wieczysta Przysięga jaka jest Mroczny Znak nie mógł mu tego ujawnić. "
Severus uwięziony Wieczystą Przysięgą, jaką jest Mroczny znak, nie mógł mu tego ujawnić.
,, Bo przeciez nie wiedział czy nie jest dla niej za późno, czy nie zabrnęła za daleko, czy czarna magia nie wdarła się do jej serca permanentnie. "
Bo przecież nie wiedział czy nie jest dla niej za późno, czy nie zabrnęła za daleko, czy czarna magia nie wdarła się permanentnie do jej serca.
,,Opróżnił duszkiem szklankę nalewając sobie od razu drugiego drinka którego tez wypił za jednym podniesieniem szklanki. "
Opróżnił duszkiem szklankę, nalewając sobie od razu drugiego drinka, którego też wypił za jednym podniesieniem szklanki. Niepotrzebne powtórzenie, można inaczej ująć część o podnoszeniu szklanki, czy zmienić ogółem zdanie, dzięki czemu uniknęłabyś powtórzenia.
,,Ale jak by ja ktos zapytał w jaki sposób nie umiałaby odpowiedzieć. "
Tutaj ogółem mam problem. Ale jakby ktoś ją zapytał w jaki sposób, nie umiałaby odpowiedzieć. Najchętniej zastąpiłbym przecinek myślnikiem, co podkreśliłoby drugą część zdania.
,,- Hej Luna! Gdzie się podziewałaś od rana?"
- Hey, Luna!
Snape wydaje się mało sverusovaty, ale oddanie jego charakteru graniczy z cudem, dlatego mogę jeszcze przeboleć. Luna również nie jest do końca Luną, nad czym ubolewam! Wspaniałe lunowskie nargle i omniokulary, gdzie się podzialiście? ;_;
Ogółem nie jest źle, ale zawsze może być lepiej. Dość niecodzienny parring, ale póki jest Sevcio = jest ok. <3 Złego diabli nie biorą...
Podziwiam zapał do blogowania przez tak długi okres czasu, zachęcam do rozwijania pasji, jak i poszerzeniu horyzontów. c:
+ Nie wiem czemu, ale pod każdym rozdziałem pojawia się strasznie dużo linijek wolnych, co utrudnia czytanie, jak i swobodne poruszanie się po stronie. Z początku myślałem, że coś mi się zwiesiło...
W każdym razie - pozdrawiam serdecznie.
Meian
Witam! Na wstępie dziękuję za obiektywne spojrzenie na moje opowiadanie i troche krytyki z Twojej strony.
UsuńJesli chodzi o wszelkie ogonki to pisze z telefonu wiec jednak jest o wiele trudniej Wstawić je o razu, czasem brak ogonka podkreśla mi jako błąd i wtedy na koniec jest mi to łatwiej poprawić ale czasem nie podkreśla a ja czytając raczej nie zwracam uwagi na takie sprawy choc zdaje sobie sprawę z tego ze niektórym może to przeszkadzać.
Co do powtórzeń - staram się ich unikać choc wiem ze i tak jest ich sporo.
Co do Severusa - po pierwsze teraz mieliśmy do czynienia głównie z nim jako nastolatkiem i nie chciałam zrobić z niego od razu typowego Severusa bo wszyscy się zmieniamy i nie ma co oczekiwać ze ktos dzis jest taki sam jak 10lat temu.
Podobnie jest z Luna. Na początku wyznała ze zdaje sobie sprawę z dziwactwa ojca, później gdy byla na swojej misji raczej unikała takich wpadek z narglami ponieważ przyszły Severus mógłby skojarzyć. No bo kto inny niż Luna mógłby wierzyć w sterowalne śliwki? 😊 Teraz Luna wróciła ale ponieważ jest w ogarnięta czarna magia to jeszcze nie czas na nieistniejące magiczne rośliny i stworzenia ale obiecuje ze do wszystkiego z czasem dojdziemy.
Puste linijki na koniec rozdziału - znów wina pisania na telefonie. Jednak przy najbliższej okazji jak dorwę swojego laptopa który znów jest w naprawie z której nie wiadomo kiedy będę mogla go odebrać postaram się to oczywiście poprawić.
Ogólnie dziękuję jeszcze raz za odwiedzenie mojego bloga i krytykę która jest dla mnie równie wazna co pochwały ponieważ pozwala mi zmienić to co jest źle.
Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieje ze będziesz jeszcze tu zaglądać.
Witam!
UsuńNie zalogowałam się i taki pikny komentarz mi wcięło! ;_;
Napiszę w skrócie, jako Zarejestrowany Leń Patentowany skorzystam ze swojego starego motywu - jak poszło, to skracamy.
Dlatego polecałem znaleźć betę - zajmie się nie tylko ortografią i interpunkcją, ale również kanonicznością bohaterów, składnią czy właśnie powtórzeniami.
Wrócę, zaglądnę - i porządniejszy komentarz również obiecuję zostawić, jak minie mi tylko radosne upojenie się malinową herbatką z sześcioma łyżeczkami cukru.
Pozdrawiam serdecznie.
Hah, przypomniałem sobie o czym zapomniałem.
UsuńTo był komentarz, czysta subiektywność, wyrażanie opinii nie może być obiektywne.
Pozdrawiam ponownie.