piątek, 6 lutego 2015

Rozdzial XIII

Rozdział dość dlugi mysle, szczególnie w porównaniu z innymi. Ogólnie to podoba mi się chyba najbardziej ze wszystkich które dotychczas napisałam. Mam nadzieje ze wam tez. Miałam co prawda dluzej pociągnąć temat Luny z czarna magia ale mam sporo innych pomysłów i nie chce was zanudzać. Pozdrawiam was kochani i liczę na komentarze.




Rozdział XIII
Ginny leżała na jednym z wielu lóżek w skrzydle szpitalnym i wpatrywała się w sufit. Udało im się, Luna znów jest sobą. A przynajmniej byłaby gdyby nie wyrzuty sumienia które ja teraz na pewno gryzą. Chciała stad wyjść, porozmawiać z przyjaciółka ale klatwa skutecznie uniemozliwila jej wstanie z lóżka przez następnych kilka dni. Zostało jej wiec czekać na Hermione która miała porozmawiać z Krukonka. Nagle drzwi szkolnego szpitala otworzyły się i wszedł przez nie czarodziej w starej, mocno polatanej szacie. Remus. Uśmiech wpełzł na twarz gryfonki ale oczywiście nie obyło się bez jęków pielęgniarki ze nie powinien jej męczyć i dopiero gdy profesor obiecał nie spędzić z nią więcej niż 5minut niechętnie zgodziła się i zniknęła w swoim gabinecie.
- Ginny, jak się czujesz?
- Coraz lepiej, dziękuję profesorze.
- Gdy jestesmy sami lub w śród swoich mów do mnie jak zawsze.
- Dobrze Remusie. A co u ciebie?
- Tez dobrze. Lubię te prace nauczyciela. A co z Luna? Dumbledore mówił ze wam się udało.
- Tak, ale od wczoraj ponoc do nikogo się nie odezwała. Jak ja znam to ma wyrzuty sumienia. Chciałam z nią porozmawiać ale nie wolno mi wychodzić z lóżka.
- Spokojnie, Luna to rozsadna dziewczyna, da sobie rade.
- Wiem ale i tak się o nią martwię. Co planujesz omawiać na najbliższych zajęciach? Bo wiesz przez kilka dni mnie nie będzie...
- No wiesz co? Jak bym słyszał Hermione. Lekcjami się nie przejmuj, jedynie odpoczywaj. Jak będzie z tobą lepiej przyniose ci notatki.
- Profesorze, piec minut dawno minelo!
- No tak, musze już iść. Odwiedzę cie jutro.
- Dziękuję.
Ścisnął ja za rękę chcąc dodać otuchy i już go nie było. Ponownie spojrzała w sufit.




Hermiona przechodziła właśnie przez pokój wspólny krukonow przyciągając do siebie ciekawskie spojrzenia. Bo i co gryfonka robi w wieży Ravenclow? Hermiona nie zwracając wogule uwagi na resztę skierowała się w stronę dormitorium dziewcząt i cicho zapukała do drzwi oznaczonych plakietka 6 roku. Nikt nie odpowiedział zapukała wiec głośniej. W końcu nie doczekawszy się zaproszenia weszła do środka bez niego. Wszystkie lóżka znajdujące się w pokoju bylo zasłane i jedynie jedno miało zasłonięte kotary. Hermiona bez pardonu odsłoniła materie wpuszczając do środka promienie słoneczne.
- Luna!
Dziewczyna w najlepsze spala pomimo środka dnia. Brązowooka zastanowiła się przez chwile ale ostatecznie stwierdziła ze dziewczyna przepłakała pewnie cala noc wiec niech się lepiej porządnie wyśpi. Zasłoniła kotary i wyszła z dormitorium.




Luna obudzila się późnym popołudniem. Otworzyła zapuchnięte od płaczu oczy i spojrzała w baldachim lóżka. Nagle wszystkie wydarzenia z ostatnich kilku tygodnie ponownie uderzyły w nią z podwujna niż wczoraj sila. Łzy znów zaczęły spływać po jej policzkach a ona nawet nie miała sily ich otrzeć. Rozmyślała o Ginny leżącej w skrzydle szpitalnym, o Hermionie która prawdopodobnie dożywotnio będzie miała na przedramieniu bliznę jej żrącej klątwy. To wszystko bylo dla niej za dużo. Wiedziała ze dziewczyny od razu zorietowaly się co z nią nie tak, ze zawladnely nią ciemne moce, i byla pewna ze juz jej wybaczyły. Ale czy ona sobie kiedykolwiek wybaczy? Czy będzie w stanie spojrzeć im jeszcze w oczy? Po kolejnych godzinach płaczu ponownie zapadła w niespokojny sen.




Harry siedział pomiędzy Ronem a Hermiona i właśnie miał nalać sobie kakao gdy zauważył ze do Wielkiej Sali weszła Luna starając się być niezauważona.
- Ron, Hermiona, Luna przyszła.
- No to może powinniśmy do niej podejść? Pogadać? Wytłumaczyć ze nie obwiniamy jej za to co się stało?
- Ron, jak ja znam to jestem pewna ze ona to wie. Poprostu sama sobie nie jest w stanie wybaczyć. Byłam wczoraj u niej ale spala a później pomyślałam ze powinniśmy dać jej chwile czasu żeby chociaż troche się z tym uporała. To silna dziewczyna. Długo sobie nie wybaczy, o ile wogule, ale w końcu wróci do swojego dawnego ja.
- Hermiono oszalałaś? Mamy ja w takim stanie zostawić samej sobie?
- Tak Harry, mamy ja tak zostawić. Nie wszystkiemu możemy zaradzić.
I ugryzła tosta dając tym samym do zrozumienia ze rozmowa zakończona.




Lupin siedział obok swojego kolegi po fachu w czarnych szatach którego właśnie postanowił szturchnąć.
- Severusie.
- Czego Lupin? Nie widac ze jem śniadanie?
- Ze jesz to raczej nie ale ze w najlepsze maltretujesz tą kiełbaskę na swoim talerzu juz tak.
- Czy odezwales się do mnie tylko po to żeby od rana jeszcze bardziej popsuć mój humor?
- A to wogule możliwe?
- Lupin!!
- Dobra dobra. Chodzi o Lune. Mógłbyś z nią pogadać.
Mistrz eliksirów zmierzył go takim wzrokiem ze gdzie w iż ten wciąż żył.
- Niby o czym?
- Nie udawaj idioty ktorym nie jesteś Snape. Dziewczyna wiele przeszła, a ty w całym zamku jako jedyny wiesz jak sobie radzić z tym problemem.
- A czy ja wyglądam na szkolnego psychologa?
Krzyknął tak głośno ze kilku puchonòw siedzących najbliżej stołu nauczycielskiego o malo nie pospadało z siedzeń.
- Nie, nie wyglądasz. Co nie zmienia faktu ze mógłbyś z nią porozmawiać.
- Nie.
Wtrąciła się Minerwa.
- Sev nie badz taki uparty, dobrze wiesz ze rozmowa z toba pokrzepi każdego - zachichotała pod nosem a po chwili dodała juz poważniejszym tonem - Remus ma racje. Pogadaj z nią.
Ślizgon wypowiedział pod nosem cos co z pewnością mogłoby uchodzić za siarczyste przekleństwo.
- Pogadasz?
- Oj daj mi spokój stara babo! Tak pogadam, zadowoleni? A teraz dacie mi w spokoju dokończyć śniadanie?
Wbił widelec w kiełbaskę z taka silą ze pękł talerz, na co wilkołak i zastępczyni dyrektora o malo nie pękali ze śmiechu.




Severus przechodził właśnie pomiędzy ławkami uczniów oceniając ich dzisiejsze eliksiry które wprost wołały o pomstę do nieba. Gdy doszedł do ławki blondwłosej krukonki i zajrzał w kociołek stwierdził ze jest tam tylko woda ale dziewczyna zdawała się zupełnie nie przejmować.
- Lovegood, masz zostac po lekcji.
Ton jakim wypowiedział polecenie był tak przesiąknięty jadem ze kilku osobom w klasie przeszły po plecach ciarki a ta nawet nie odpowiedziała jedynie przytaknęła glowa. Kilka minut później gdy w sali zostali we dwoje przywołał dziewczynę przed swoje biurko. Przyjrzał się jej dokladnie. Oczy miała czerwone i opuchnięte zapewne od ciągłego płaczu, twarz wychudzona i ziemista, nawet włosy straciły typowy dla siebie blask i wyglądały jak matowe kudły Granger.
- Nie obwiniaj się Lovegood.
Starał się by zabrzmiało to jak najmniej groźnie ale i tak usłyszał że użył za ostrego tonu. Dziewczyna ani drgnęła wpatrując się w swoje buty.
- Popatrz na mnie.
Podniosła głowę i spojrzała na niego swoimi szarosrebrnymi oczami w których lśniły łzy.
- Ja... To znaczy... Bo...
Nie byla w stanie skletać najprostszego zdania i po tych kilku marnych próbach jej emocje wybuchły, zakryła twarz dłońmi i zanosiła się szlochem. Ślizgon wypadł w panikę. Nie cierpiał plączących kobiet. Nie żeby ich wiele w swoim zyciu widział ale zawsze. No i co on ma zrobić? W sumie to mógłby ja tak zostawić tu rycząc ale za piętnaście minut ma kolejne lekcje i nie potrzebny mu tu żaden płacz. Niewiele myśląc wstał od biurka i objął dziewczynę która na kilka sekund skamieniała ale ostatecznie wtuliła się w jego szatę obejmując go swoimi wiotkimi ramionami troche powyżej pasa.
- No juz, nie rycz.
Kolejny wark który wcale nie pomógł. Wzdechł czując ze jego jedwabna szata robi się coraz bardziej wilgotna od łez. Przytulił ja mocniej chcąc dać poczucie bezpieczeństwa i nagle stwierdził w jak komicznej sytuacji się znalazł. On, postrach Hogwartu i prawa ręka Voldemorta pocieszający mala dziewczynkę? Nie, w sumie to żadna z niej dziewczynka, to młoda kobieta. Ale niezależnie od tego jak ja nazwie jesli ktos by ich teraz zobaczył pewnie doznałby zawału serca. Po kilku minutach poczuł ze dziewczyna juz nie zanosi się szlochem a jedynie delikatnie pociąga nosem a jej oddech wyrównał się. Odsunął ją od siebie delikatnie żeby wyczarować chusteczkę która od razu jej podał.
- Dziękuję, pro-profesorze. Wydmuchała w nią cichutko nos i obtarła z policzków ostatnie krople - Czy to kiedys minie?
- Troche to zajmie ale minie. A teraz zmiataj bo zaraz mam następną lekcję.
Luna podniosła z posadzki torbe z książkami która niepostrzeżenie musiała jej się z zsunąć z ramienia i wyszła z sali kierując się w stronę skrzydła szpitalnego.




Dumbledore siedział przy swoim biurku wpatrując się w kominek. Odkąd panna Lovegood dostarczyła mu informacje co jest kolejnym horkruksem nie udalo mu się go znaleźć. Za chwile miał być u niego Bill Weasley z informacja czy udalo im się jakos dowiedziec czy nie ma go w skrytkach Gringotta poważniejszych śmierciożercòw. Usłyszał trzask i z zielonych płomieni w kominku wyłonił się rudowłosy chłopak.
- Mamy go! Jest w skrytce Bellatrix.
Albus po raz pierwszy od kilku dni uśmiechnął się.
- Świetne wieści. Jest możliwość zdobycia go?
Gryfon posmutniał.
- Tu jest problem. To jedna z najlepiej strzeżonych miejsc w całym banku. Wodospad Złodzieja i Rogogon strzegą wejścia do skarbca. Nie jest to niewykonalne jako ze jestem pracownikiem ale wtedy będę musial się ukryć. O ile oczywiście się uda.
- Musimy podjąć ryzyko. Udam się do Gringotta razem z tobą i Harry'm a po akcji będziesz miał oczywiście najlepsza ochronę.
- Dobrze, ale im więcej osób tym szybciej nas wykryją. Najlepiej byloby gdybym poszedł sam.
- Dobrze, zatem ja z Harrym będziemy czekać na zewnątrz. Możliwe ze będzie ci potrzebna pomoc a co trzy różdżki to nie jedna.
- Dobrze. Zatem jestem gotowy.
- Do zobaczenia o 18 na wieży astrologicznej.




Ginny wciąż wpatrywała się w sufit. Były lekcje wiec teraz na pewno nikt do niej nie zajrzy, nie wczesniej niż za godzinę. Zastanawiała się jak czuje się Luna. Wczoraj Hermiona zdarzyła jej powiedzieć tylko ze zastała kurkonke gdy spala zanim została z krzykiem wyrzucona przez pielęgniarkę. Drzwi do skrzydła otworzyły się powoli z cichym skrzypnięciem a Ginny ujrzała w nich obiekt jej myśli. Od razy wyleciała tez oczywiście pielęgniarka ale gdy zobaczyła kto jest gościem nie odezwała się nawet słowem. Dyrektor na pewno zawiadomił ją o zaistniałej sytuacji.
- Luna!
Dziewczyna podeszła nieśmiało do jej lóżka i przysiadła na taborecie obok ze spuszczona glowa.
- Oj przytul mnie!
Padły sobie w ramiona a srebrnookiej po raz kolejny po policzkach poleciały łzy a po chwili jej łzy mieszały się z łzami gryfonki. Żadna nie wiedziała jak długo były w swoich objęciach ale gdy w końcu odsunęły się od siebie zobaczyły przy łóżku również Rona, Hermione i Harry'ego oraz Neville. Brązowooka rzuciła się na nie obejmując je obie a w jej oczach tez lśniły płynące kryształy. Wszystko wróciło do normy.




Minerwa biegła korytarzami i zdyszana zatrzymała się dopiero przed gabinetem dyrektora. Ledwo łapiąc oddech wypowiedziała haslo i juz bez pukania wpadła do gabinetu czarodzieja.
- Wdarli się do domu Kingsley'a! W środku był on i jego matka, udalo mu się wyslac do mnie patronusa, posiłki, szybko!
Wykrzyczała na jednym wdechu. Twarz starca zrobiła się biała ale juz wyczarowywał patronusa do innych członków Zakonu Feniksa. Profesorka przysiadła na krześle przed biurkiem i próbowała wyrównać oddech czekając aż wystarczająca ilość osób zostanie powiadomiona.
- Kogo wysłałeś?
- 5 aurorow, Molly i Artura oraz Lovegooda.
Minerwa modliła się w duchu aby taka pomoc wystarczyła.

2 komentarze:

  1. Wspaniale!
    Po pierwsze PRZYTULIŁ LUNE!!!
    Po drugie Wszyscy są znów razem
    Po trzecie Akcja u Kingsley'a Supe
    Pytanie Czy chcesz u śmiercić Pana Lovegood'a ???
    Przytula i całuje Megi Lumen

    OdpowiedzUsuń
  2. Awwwww suodko soł macz :3 :3 Sevcio perfekcyjny
    PRZYTULIŁ JĄ łii jupiiii
    Okay, no to ja dzwonię rezerwować remizę, zamówić tort, suknię, załatwić fryzjera i zrobić listę gości!

    *głęboki wdech* Dobra, przeszło mi. Cudo, cudeńko, the best of the best's!
    Buziam

    OdpowiedzUsuń