piątek, 20 lutego 2015

Rozdział XVII

Mam do Was pytanie. Wolicie notki krótsze co 2-3dzień czy może raz w tygodni ale długą? Rozdział pelen przemyśleń i mysle ze troche melancholijny ale jakiś taki dziwny humor mnie dopadł jak go pisałam.
Z dedykacja dla Megi Lumen


Rozdział XVII
Zapukała do gabinetu i po zaproszeniu weszła do środka.
- Witam panno Lovegood. Jak się czujesz?
- Dobrze, dziękuję dyrektorze.
- Zapewne chcialas zapytać o ojca?
- Tak, to tez. Jak się czuje?
- Trudno to określić. W chwili obecnej znajduje sie we snie który mugole nazywają śpiączka. Nie wiadomo ile będzie w takim stanie ale uzdrowiciele mówią ze odwiedziny są jak najbardziej wskazane w takich sytuacjach wiec jesli chcesz to możemy się tam udać nawet dzis po poludniu jednak nie na dluzej niż kilka minut.
- Dziękuję profesorze. Jest cos jeszcze. Co stało się z eliksirem który staraliśmy się stworzyć z profesorem Snape'em?
Starzec uśmiechnął się jak dziadek do swojej wnuczki.
- Wiedziałem ze oto w końcu zapytasz. Eliksiru nie da się stworzyć. Do konkursu startowało ponad 50 grup ale nikomu się nie udalo. W końcu Ministerstwo uznało takowy eliksir za niemożliwy do uwarzenia.
- Szkoda. Mógłby być bardzo pomocny.
- Nie można miec wszystkiego moja droga.
- Mam jeszcze jedno pytanie. Co się wydarzyło w zyciu pani Prince? Jak byłam na misji byla w ciąży...
- Cala jej rodzinę zabili Śmierciożercy, włącznie z nowo narodzonym synem. Nigdy do końca nie pogodziła się z ta strata.
- To straszne. Nawet nie wyobrażam sobie czegos takiego.
- Każdy z nas traci cos w czasie wojny. Dlatego właśnie są one takie straszliwe. O której kończysz zajęcia?
- O 14.30.
- Świetnie. Będę na ciebie czekal.
- Dziękuję profesorze.
Miała juz wychodzić gdy zatrzymał ja jeszcze glos czarodzieja.
- A co do twoich zajęć z megomedycyny to jak najbardziej odbędą się dzis o 16.
- Wiec znów Pan wygrał z profesorem Snape'em? Tak jak wtedy?
- Choc każdy z nas się zmienia, to niektóre kwestie pozostają takie same. Tak jak i w tym przypadku.
- Dziękuję. Do zobaczenia profesorze.




Lekcje przeleciały jej w rozmyślaniach nad losem bibliotekarki. Jak bardzo musiała cierpieć po tym co się wydarzyło... Nie jest w stanie sobie wyobrazić. Nie rozumiała skąd w ludziach bierze się takie zło. No bo czarna magia swoja droga, ale ludzie sięgają po nią z jakiegoś powodu. Na przykład Voldemort. Skąd wzięło się w nim to cale zło? Owszem, miał ciężkie dzieciństwo ale to nie tłumaczy wszystkiego. Większość z nich nie miała lekko. Harry stracił rodziców i większość życia mieszkał z mugolami którzy nienawidzili go za coś na co nie miał wpływu. Neville był wychowywany przez babcie a jego rodzice żyli życiem od którego lepsza byłaby śmierć. U Ginny i Rona nigdy się nie przelewało z pieniędzmi co zawsze wypowiadali im ślizgoni. W jej ramionach umarła jej matka po nieudanym eksperymencie. Nikt nie miał dzieciństwa idealnego. A jednak zadno z nich nie rzuca się z różdżka na drugiego z zamiarem mordu tylko dlatego ze jako dziecko nie miał wymarzonej zabawki. Ilu jeszcze ludzi przez niego zginie? Ilu ludzi zostanie na świecie zupełnie samych? Jak wiele dzieci wychowa się w sierocińcach lub u rodzin swoich zmarłych rodziców? Świadomość wojny i jej ofiar dopadła ja dzisiaj tak mocno jak jeszcze nigdy wczesniej. Spojrzała na Ginny ktora tez wydawała się nie słuchać wykładu profesora Binnsa zatopiona w myślach. Dziewczyna wydawała się wyglądać troche lepiej ale juz nigdy nie będzie mogla wspominać chwil z dzieciństwa bez ukłucia bólu po stracie najstarszego brata. Po ostatniej lekcji powiedziała przyjaciółce gdzie się wybiera i z torba na ramieniu udała się do dyrektora a stamtąd do św.Munga. Nigdy wczesniej nie byla w szpitalu i gdy tylko przeniosła się tam z profesorem proszkiem Fiuu pierwszym co poczuła był zapach sterylnej czystości. Szla korytarzem o błękitnych ścianach mijana przez czarodziei w białych szatach z naręczami fiolek eliksirów, z pokoi dolatywały słowa zaklęć wypowiadane nad pacjentami. Po kilku minutach znaleźli się w prawie pustym korytarzu a profesor otworzył przed nią trzecie drzwi po lewo. Weszła do pokoju o białych ścianach po środku którego stało lóżko ja ktorym leżał jej nieprzytomny ojciec. Poczuła uścisk w gardle na ten widok a w jej oczach pojawiły się łzy.
- Tatusiu.
Nie byla w stanie wypowiedzieć nic więcej. Podeszła do jedynej rodziny jaka miała i uścisnęła jego chłodna dłoń. Rzeczywiście wyglądał jak by spal. Jego twarz byla taka spokojna, wygładziły się zmarszczki w okolicach ust i wyglądał teraz na o wiele młodszego niż był w rzeczywistości.
- Kocham cie tatusiu. Nie martw się o mnie, nic mi nie będzie. Obiecuje omijać glebiwytryski i nosić amulet odstraszający nargle. Mam nadzieje ze niebawem się wybudzisz. Kocham cie. Gdy usłyszała za sobą ciche chrząknięcie dyrektora pocałowała jeszcze ojca w policzek na pożegnanie i otwarłszy łzy z policzków cichutko wyszła z pokoju.




Do zaklęć ze Snape'em miała jeszcze godzinę. W pierwszej chwili miała ochotę zacząć pisać esej o zaklęciach wzmacniających ale przypomniała sobie o testralach. W tym roku szkolnym ani razu ich nie dowiedziała. Zaszła do kuchni po kawałki surowego mięsa i po chwili szla juz przez szkolne błonia w stronę zakazanego lasu. Choc padał kapuśniaczek to bylo bardzo ciepło i Luna zdjęła sweter nie martwiąc się ze jej mundurek na pewno trochę zmoknie. Gdy tylko weszła w las od razu skierowała się na dobrze jej znana dróżkę i po kilku minutach marszu natrafiła na polane na której stali kilka testrali. Gdy tylko zobaczyli ze to ona od razu z krzaków wokół laki wyszły samice z młodymi które popychane przez matki szły w jej kierunku. Z uśmiechem na ustach rozdawała kawałki mięsa młodszym nie zapominając tez oczywiście o karmiących matkach oraz chroniących ich wszystkich odpowiedzialnych ojcach. W końcu stwierdziła ze musi się zbierać jesli nie chce spóźnić się na lekcje megomedycyny. Pożegnawszy się z magicznymi stworzeniami ruszyła w kierunku zamku. Nie uszka nawet kilku kroków gdy usłyszała ze nie jest sama w lesie. Początkowo pomyślała ze to gajowy ale przeciez ten był zajęty oswajaniem hipogryfów które miały stanąć po ich stronie w czasie ostatecznej bitwy. Niewiele myśląc ruszyła w kierunku z którego dochodziły glosy i juz po kilkunastu krokach patrzyła na ślizgona o blond włosach który siedział na jednym z przewróconych konarów drzew z twarzą w dłoniach. Niewiele myśląc wyłoniła się z krzewów w których się skryła i nie zważając na chłopaka który od razu uniósł różdżkę gotowy do walki szla w jego stronę.
- Nie boj się Malfoy. Nie mam zamiaru Cie zabić.
Zamiast odpowiedzieć jakimś zuchwałym komentarzem jak na szlachcica przystało zajął ponownie swoje swoje miejsce tym razem jednak patrząc się przed siebie. Niewiedziała jak to wytłumaczyć ale poprostu czuła czemu on tu siedzi taki samotny. Nie zważając na konsekwencje w razie jak by intuicja ja zawiodła odezwała się.
- Nie jest za późno. Wystarczy jedno twoje slowo. Będziesz chroniony.
Ponownie zasłonił swoja twarz dłońmi.
- Jestem pewna ze dasz rade. W końcu jesteś Wielkim Panem Malfoy. Wiesz gdzie się udać.
Wiedziała ze nie musi mówić nic więcej. Lekko podskakując wróciła do zamku.

3 komentarze:

  1. Bardzo piękny rozdział.
    Podkreśliłaś w nim prawdziwe wartości i różnice między dobrem a złem.
    Mam nadzieje że Draco wybierze strone dobra.
    Jeśli chodzi o rozdziały to proponuje raz w tygodniu dłuższy. W jeden wyznaczony przez ciebie dzień.
    Dziękuję Ci za dedykacje, ale ja tylko jestem twoją fanką i kocham czytać tego bloga.
    Megi Lumen ( pozdrawiam ) ☆★☆

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdecydowanie raz na tydzień- oj byłoby genialnie! w dany dzień siedzieć z herbatką i czytać Twojego bloga!
    Nie było mnie tu długo (znaczy długo nie komentowałam, ale wszystko czytałam)
    Jestem zszokowana (ale i zachwycona) tym co się dzieje jak układa się cała fabuła, poszczególne wątki. Przyznam, że liczyłam na to iż połączysz Ginny i Remusa, no cóż nie można mieć wszystkiego :)
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział!
    życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem tak - miedzy Ginny i Remusem cos będzie. Choć sama jeszcze nie wiem co, czy skończy się na przyjaźni czy czymś więcej... Zobaczę jak to się wszystko potoczy.
      Musze przyznać ze juz przerazilam się ze odeszlas i juz nie wrócisz ale na szczęście jesteś:)
      Niebawem kolejny rozdział.
      Buziaki

      Usuń