Oto nowy rozdział. Krótki ale jeszcze dzis wezmę się za kolejny wiec mysle ze przed końcem tygodnia pojawi się kolejny. Ostrzegam ze na akcje romantyczna trzeba będzie poczekać ale mysle ze warto będzie. Nie ma ostatnio Luny i Seva razem ale w następnym rozdziale juz się pojawia. Mam tez juz plan na jeszcze jeden paring w tym opowiadaniu, a nad kolejnym się zastanawiam bo jest on troche... Kontrowensyjny. Właściwie to nie wiem czy podejmować ten temat w tym opowiadaniu czy w kolejnym czy może wogule dać sobie z tym spokój. Sama nie wiem ale mam jeszcze czas by się nad nim zastanowić. Liczę na jakiekolwiek komentarze, Megi Lumen - na Ciebie zawsze można liczyć.
Rozdział XV
Wokół niej toczyła się zacięta walka. Słyszała wypowiadane zaklęcia i okrzyki ogromnego bólu. Nagle usłyszała wycie Nevilla który wyglądał jakby wił się w agonii przed mężczyzna o długich platynowych włosach. Niewiele myśląc posłała breakbones w stronę czarodzieja i choc ten zgrabnie ominął zaklęcie to jej przyjaciel zyskał czas by wrócić do zmysłów i walczyć dalej. W tłumie mignęła jej upadającą ruda glowa która mogla należeć do jej przyjaciółki. Odwróciła wzrok w tamta stronę a śmierciożerca w czarnej masce wykorzystał okazje i posłał w jej stronę zaklęcie.
Koleżanki z dormitorium Luny zerwały się z lóżek na krzyki blondwłosej. Odsłoniły kotary a im oczom ukazała się miotająca się po całym łóżku dziewczyna. Jedna z nich chwyciła ja za ramiona i pootrząsała próbując ja wybudzić. Nie pomogło ani to, ani policzkowanie, ani nawet lodowato zimna woda. Przerażone tym co się dzieje wysłały wiadomość do głowy domu a po chwili zjawił się profesor zaklęć w pasiastej piżamie. Malutki czarodziej gdy zobaczył co dzieje się z jego podopieczna która nieustannie wiła się na łóżku przez chwile nie był w stanie się ruszać. Gdy największy szok minął zdołał wezwać patronusa do pielęgniarki praz dyrektora. Po chwili wszyscy byli w skrzydle szpitalnym a pani Pomfley wstrzykiwała krukonce eliksir bezsennego snu. Kilka sekund później dziewczyna spokojnie spala.
- Albusie, co się z nią dzieje?
Profesor McGonagall byla przerażona. Nigdy nie widziała czegos takiego.
- Nie jestem pewny. Sprowadź mi Sybille.
Luna próbowała otworzyc oczy ale raziło ja ostre swiatlo wpadające z okna. Gdzie jest? W dormitorium zawsze zasłaniała na noc kotary. Dopiero po kilku próbach jej oczy przyzwyczaiły się do jasności i mogla rozejrzeć się do około. Byla w skrzydle szpitalnym. Obok niej zjawiła się nagle Ginny.
- Siostro! Obudzila się!
- Z gabinetu natychmiast wybiegła pielęgniarka i kilkoma zaklęciami cala ja przebadała.
- Jak się czujesz?
- Chyba dobrze, ale co ja tu właściwie robię?
- Nic nie pamiętasz?
Luna wytężyła umysł zmuszając go do myślenia. Przed jej oczami zaczęły pojawiać się obrazy walki, jakies krzyki. Gdy dotarło do niej co sobie przypomina w ciagu sekundy usiadła na łóżku rozglądając się po skrzydle w poszukiwaniu innych rannych.
- Gdzie Neville? Ginny jak dobrze ze nic ci nie jest, widziałam jak upadasz! A kto jeszcze....
Pani Pomfly widząc ze dziewczyna zaczyna coraz bardziej się denerwowac uznała ze musi jej natychmiast przerwać i podać leki na uspokojenia.
- Luno, spokojnie, nic się nie wydarzyło. To był sen. Bardzo realny, ale sen. Podam ci teraz eliksir a więcej wytłumaczy ci dyrektor jak przyjdzie.
Luna wciąż nie przekonana wypiła miksturę i po chwili juz leżała spokojnie. Pielęgniarka wróciła do swojego gabinetu. Poczuła że ruda sciska jej rękę.
- Będzie dobrze.
W tej chwili drzwi szkolnego szpitala otworzyły się i stanął w nich siwobrody mężczyzna.
- Witam panno Lovegood, cisze się ze juz pani nie śpi.
- A ile właściwie tu jestem?
- Od jakiś 6 godzin. Opowiedz mi proszę co ci się snilo.
Krkonka przekazała starszemu wszystko co zdołała sobie przypomnieć a ten jedynie kowal potakująco głową.
- Luno, dotychczas mialem jedynie domysły ale teraz jestem pewny. To co widziałaś to nie był zwykły sen. To byla wizja.
Eliksir przytepil troche jej umysł i dopiero po kilku sekundach dotarły do niej słowa profesora.
- Jestem wieszczka?
Były nauczyciel uśmiechnął sie.
- Nie do końca. Wieszczka to ktoś jak nasza profesor Trelowly która na poczekaniu potrafi przewidzieć przyszłość. Natomiast to kiedy będziesz miała wizje nie będzie w żaden sposób zależne od Ciebie. Z pierwszych wizji na ogol bardzo ciężko wybudzić jednak później będzie juz lepiej.
- A czy mogę ich doświadczać tylko we snie?
- To juz sprawa bardzo indywidualna, ale oczywiście może się zdarzyć ze na jakie tez ci się zdarzy. Chciałbym abyś informowała mnie o każdym takim zdarzeniu możliwie ze wszystkimi szczegółami.
- Oczywiście profesorze.
- Zatem zostawiam Was same. I jeszcze jedno. Jutro o 16 masz być u profesora Snape'a, zaczniecie lekcje.
Gdy tylko zamknął za sobą drzwi do sali znów weszła pielęgniarka aby jeszcze raz przebadać krukonke.
- Kiedy będę mogla wyjść?
- Wieczorem cie wypuszczę a na razie odpoczywaj. Proszę jej nie stresować panno Weasley.
- Lepiej sie juz czujesz?
- Mniejsza o mnie Ginny, lepiej mów co z Toba? Jak dajesz sobie rade ze śmiercią brata?
Ruda milczała przez chwile a w jej oczach zalśniły łzy.
- Jakos. Najbardziej żałuję ze nie mogłam się z nim pożegnać, powiedziec jak bardzo go kocham, żeby się o nas nie martwił... Pamiętam jak byłam mala zawsze przed snem opowiadał mi o smokach, dalekich krajach... Jak na swoje siedemnaste urodziny to ze mną pierwsza podzielił się tortem, jak tańczyłam z nim tamtego wieczoru.... Tak wiele wspomnień, chwil które nigdy się nie powtórzą.... - przerwała na chwile by kontynuować udawanym rześkim tonem - Ale mamy wojnę i takie rzeczy sie zdarzają. Zawsze będę go kochać ale czas iść dalej. Mamy czarnoksiężnika do zabicia, a moja przyszywana siostra została wizjonerka. Dziwniej juz być nie może.
- Masz racje. Od kiedy zaczynasz nauki z panią Pomfly?
- Myślę ze jutro po lekcjach. A jakie są twoje plany na przeżycie lekcji z nietoperzem?
- Nie mam pojecia. Będę musiała znaleźć jakiś sposób. Może napoje go eliksirem dobrego humoru?
- No wiesz co? Musiałabyś poić go całym kociołkiem co godzinę żeby nie był taki skwaszony!
Zaśmiały się po cichu tak żeby Ginny nie została wyrzucona z sali. Kilka sekund później do środka weszła Hermiona.
- Jak wam mija dzień moje panie?
- Bywały lepsze. Ale mamy wieści. Luna została obdarzona wewnętrznym okiem i będzie nam przepowiadać przyszłość.
Znów wybuchły śmiechem tym razem na widok przerażenia które malowało się na twarzy brązowowłosej.
- Hermiono Granger, czeka cie wielkie niebezpieczeństwo! Uważaj na sterowalne śliwki, jedna z nich może podbić ci oko!
Luna świetnie udawała ton jakiego zawsze używała nauczycielka wróżbiarstwa gdy przepowiadała kolejna śmierć.
- To nie jest śmieszne, ta kobieta jest straszna! A teraz tak serio, co się dzieje?
Opowiedziały jej czego dowiedziały sie od dyrektora.
- Luno, dar prawdziwego przepowiadania przeszłości jest bardzo cenny, radze ci nie mówić tego zbyt wielu osobom.
- Nawet jak bym to wykrzyczała wszystkim w Wielkiej Sali to i tak nikt by mi nie uwierzył wiec spokojnie. Zreszta nie wiem czy jest się czym chwalić, bo jesli to wewnętrzne oko sprawi ze będę niedługo wyglądać jak Trelowly to...
- Masz racje. Musze juz lecieć za chwile konczy się przerwa obiadowa a ja mam starożytne runy w południowej wieży a to kawałek stad. Po lekcjach poszukam czegoś na ten temat w bibliotece. Do zobaczenia na kolacji!
I juz jej nie bylo. Pielęgniarka kazała im obu troche sie przespać wiec ruda zajęła łóżko obok krukonki i obie zapadły w sen.
Wieść o darze Luny szybko rozeszła się wśród jej przyjaciół i gdy pojawiła się na kolacji została zasypana gradem pytan odnośnie jej wizji oraz teorii odnośnie tego czy będą one przydatne w wojnie czy nie... Hermiona oczywiście przytargała w tom z biblioteki i uraczyła ich kilkoma jej fragmentami które miały odnieść sie do tego czy są one bezpieczne i jak nimi kierować. Z Wielkiej Sali wyszli jako jedni z ostatnich.
Wspaniale!
OdpowiedzUsuńLunka ma swoje wewnętrzne oko.
Ale jazda. A tak na poważnie to wspaniale.
Zamierzasz podać Severusowi coś na zgage, czy sam da sobie radę?
Czekam z zapartym tchem.
Megi Lumen (:-);-):-D;-):-) )