wtorek, 15 października 2013

Rozdział 6

Luna siedziała w Wielkiej Sali przy stole swojego domu i jadła jajecznicę na bekonie gdy profesor McGonagall podeszła i wręczyła jej rozkład jej zajęć:
Poniedziałek:
9.00 - 10.50 - mugoloznastwo
11.00 - 11.30 - drugie śniadanie
11.30 - 13.20 - historia magii
13.30 - 14.30 - obiad
14.30 - 16.30 - zielarstwo
Wtorek:
9.00 - 10.50 - eliksiry
11.00 - 11.30 - drugie śniadanie
11.30 - 13.20 - numerologia
13.30 - 14.30 - obiad
14.30 - 16.30 - obrona przed czarną magią
Środa:
9.00 - 10.50 - transmutacja
11.00 - 11.30 - drugie śniadanie
11.30 - 13.20 - mugoloznastwo
13.30 - 14.30 - obiad
14.30 - 16.30 - obrona przed czarną magią
Czwartek:
9.00 - 10.50 - wróżbiarstwo
11.00 - 11.30 - drugie śniadanie
11.30 - 13.20 - zaklęcia
13.30 - 14.30 - obiad
14.30 - 16.30 - opieka nad magicznymi stworzeniami
Piątek:
9.00 - 10.50 - obrona przed czarną magią
11.00 - 11.30 - drugie śniadanie
11.30 - 13.20 - numerologia
13.30 - 14.30 - obiad
14.30 - 16.30 - eliksiry
Sobota:
9.00 - 10.50 - zielarstwo
11.00 - 11.30 - drugie śniadanie
11.30 - 13.20 - transumatacja
Luna spojrzała zdziwiona na plan - od kiedy to mieli zajęcia w soboty? Weekendy zawsze były wolne! Rozejrzała się po twarzach innych uczniów i wszyscy mieli tak samo zdziwione jak ona miny. W dodatku aż 10 godzin tygodniowo z rodzeństwem Carrow. To będzie ciężki rok...
Luna wraz z Ginny i innymi uczniami stała czekając na Alecto Carrow przed salą do mugoloznastwa. Za 2 minuty miała się zacząć lekcja i każdy z nich był zdenerwowany tak bardzo że bali się nawet odezwać, każdy z nich rzucał tylko nerwowe spojrzenia po sobie. Po kilku sekundach usłyszeli stukot obcasów i zaa rogu wyszła pani profesor. Ubrana była w ciemnozielona szatę, a blond włosy związane były w ciasny kok tak samo jak wczorajszego wieczoru. Pomimo tuszy krok miała szybki, a brązowe, rozbiegane oczy omiotały ich szybko wzrokiem. Otworzyła przed nimi drzwi sali i po chwili każde z nich siedziało już w swoich ławkach - Luna jak zawsze z Ginny na samym końcu jak najdalej od biurka profesorki.
- Wszystko co powinnniście o mnie wiedzieć powiedział wczoraj dyrektor więc pomińmy wstępy. Jestem tu po to aby uświadomić wam jak wielkim zagrożeniem są dla nas mugole i gdzie jest ich miejsce. Od zarania dziejów mugole nas szykanowali i próbowali nas zabijać, urządzali polowania na czarownice, i palili je na stosach, topili, torturowali. Zmusili nas do ukrywania się jak robaki, i robiliśmy to przez wiele wieków. Teraz jednak nadszedł kres tej ciemnoty, wreszcie mamy szansę wybić się ponad nich, i zawładnąć światem. Otwórzcie podręczniki za stronie 5, a panna Weasley odczyta nam definicje mugola - Ginny spojrzała hardo na blondynkę i z uniesioną wysoko głową otworzyła podręcznik i zaczęła odczytywać definicje.
- "Mugol to istota pozbawiona magicznej mocy, rodzaj zwierząt które opanowały zdolność podporządkowywania sobie innych - ich szykanowania zmusiły czarodziejów do pozostania w ukryciu. Mugola można poznać po specyficznym fetorze który wytwarzają - zapach fermentujących resztek - oraz przy bliższych oględzinach, np. po krwi która zawiera szlam. Obowiązkiem każdego czarodzieja jest podporządkowanie ich sobie poprzez np. zaklęcie Imperius, oraz unicestwienie jak największej ilości egzemplarzy z tego gatunku". I pomyśleć że naszego dyrektora ojciec pochodził z tego właśnie gatunku... - Luna zamarła jak usłyszała ostatnie słowa przyjaciółki. W sali była całkowita cisza, nikt z uczniów nie odważył się choćby podnieść głowę by spojrzeć na Ginny lub profesorkę. Ruda jednak stała dalej z uniesioną wysoko głową i patrzyła prosto w oczy śmierciożercy, ta jednak wydawała się być nie zbyt zdziwiona zachowaniem dziewczyny, wręcz przeciwnie, wyglądała jak dziecko któremu ktoś właśnie podarował kawałek tortu. To było bardziej przerażające niż gdyby nawet rzuciła na nią jakąś paskudna klątwę.
- Panno Weasley, jestem przekonana że mój brat z radością pouczy Panią jak należy wyrażać się o naszym dyrektorze. Masz się do niego zgłosić dziś o godzinie 19.
Luna miała ochotę potrząsnąć przyjaciółką za to co ta zrobiła. Jak mogła być taka głupia? Po co bez powodu się narażać? Zamiast poczekać na coś poważniejszego, na coś o co warto walczyć, to ona głupia wyskakuje z takim tekstem już na pierwszej lekcji!! Ach ta jej gryfońska odwaga! Luna zawsze uważała że jej przyjaciółka jest bardzo inteligenta, i właściwie to powinna trafić do Ravenclow, ale teraz już wiedziała że to ona się myliła, a nie tiara przydziału - nikt to ma choć trochę oleju w głowie nie nastawiałby się na nie bezpieczeństwo bez powodu. I nie chodzi tu w najmniejszym stopniu o odwagę - Luna bez najmniejszego problemu mogłaby zrobić to samo. Córka Roweny była tak owładnięta złości że resztę lekcji pamiętała jak przez mgłę. Gdy lekcja się skończyła ruszyły w stronę Wielkiej Sali na drugie śniadanie, jednak nie odzywały się do siebie ani słowem - Ginny zaczęła chyba rozumieć swój błąd a Luna wolała się nie odzywać w obawie że wybuchnie na środku korytarza. Gdy przechodziły obok pustej sali dziewczyna chwyciła rudą za rękaw i pociągnęła w stronę sali. Gdy tylko weszły od razu zamknęła drzwi i rzuciła zaklęcie Muffliato (słyszała kilka razy jak wspominała o tym zaklęciu Hermiona). Jednak zanim zdążyła wybuchnąć odezwała się Ginny.
- Wiem, jestem głupia, bezmyślna, i nie wiem co jeszcze ale jakoś tak nie mogłam się powstrzymać. Nie chcę żeby ta głupia kwoka myślała że się jej boimy, niech zobaczy że hart naszego ducha jest silniejszy niż nawet najobrzydliwsza klątwa - Luna już otwierała usta ale ta jej nie dała - Tak, wiem, są lepsze sposoby i powinnam oszczędzać ilość szlabanów do tych chwil w których nie będzie innego wyjścia jak się sprzeciwić zamiast marnować je na takie głupoty. Teraz to wiem, wtedy niezbyt pomyślałam, po prostu bez namysłu palnęłam. Powinnam była odczytać posłusznie regułkę i schylić głowę, ale Luna proszę, nie rób mi wyrzutów, i tak już okropnie się czuje z tym wszystkim, a za kilka godzin będę musiała iść do tego jej brata i przechodzić przez katusze. Więc proszę, choć Ty oszczędź mi kazania. I niech to zostanie między nami, nie wspominaj o tym Nevillowi.
Luna nie była pewna skruchy przyjaciółki dopóki nie spojrzała jej w oczy - to ją przekonało że ruda naprawdę żałuje i nie miała serca żeby jeszcze dodatkowo na nią krzyczeć, a cała jej złość ustąpiła współczuciu i miłości jaką czuła do Ginny. To Ginny pierwsza spojrzała na nią jak na kogoś więcej niż Pomylune, to ona pierwsza zaczęła z nią rozmawiać, i nawet nie krytykowała gdy opowiadała jej o różnych magicznych stworzeniach których inni nie znali. Była dla niej jak siostra której nigdy nie miała, i mimo że niby tyle razy były w niebezpieczeństwie, to co działo się teraz było inne - wiedziały że przecież Amycus Carrow na pewno jej nie popuści. A już całkowicie pewna mogła być tego Ginny...
Po drugim śniadaniu przyjaciółki poszły na historię magii - ta była jak zwykle okropnie nudna, ale po raz pierwszy nie narzekały - na innych przedmiotach będzie się działo wystarczająco dużo. Na Zielarstwie byli w szklarni numer pięć, i zajmowali się przesadzaniem wnykopienków których mieli używać na najbliższych zajęciach eliksirów. Czas upływał szybko i nie ubłagalnie i nim Ginny spostrzegła była już 18.30, a ona siedziała własnie z Luną i Nevillem w Pokoju Życzeń i omawiali wrażenia z pierwszego dnia szkoły, pomijając oczywiście jej szlaban. Podniosła się z fotela na przeciwko kominka a gdy Neville zrobił zdziwioną minę mruknęła tylko:
- Przypomniało mi się coś, muszę to sprawdzić w bibliotece, zobaczymy się w pokoju wspólnym. Cześć Luna, do jutra - i starała się nie spojrzeć w oczy przyjaciółki, i bez tego wiedziała że maluje się w nich współczucie. Zanim wyszła usłyszała jeszcze tylko lekko rozbawionego Nevilla
- No proszę, Hermiony w tym roku nie ma, a Ginny chyba postanowiła przejąć jej obowiązki związane z dopieszczaniem książek w bibliotece, tylko Hermiona tam chodziła już pierwszego... - reszty już nie usłyszała bo drzwi się za nią zamknęły. Ruszyła w stronę gabinetu tortur który mieścił się w lochach nie daleko Gabinetu Snape'a jak powiedziała jej profesor McGonagall. Opiekunka ich domu była zła jak osa za to że jej podopieczna już pierwszego dnia naraziła się na szlaban, i oczywiście też dała jej odpowiednią repremendę. Po kliku minutach była już w lochach, koło sali tortur. Spojrzała na zegarek, była za dwie 19. No cóż, lepiej przyjść wcześniej niż się spóźnić, prawda? Stanęła na przeciwko drzwi i zapukała. Usłyszała 'proszę' wymówione silnym barytonem od dźwięku którego po dziewczynie przeszedł dreszcz. Nacisnęła klamkę i pchnęła drewniane drzwi.

Snape siedział w swoim gabinecie w lochach i pił ognistą wpatrując się w ściany pokryte półkami na których stały słoje z różnymi składnikami eliksirów i starymi księgami oprawionymi w większości w czarne skóry. Lubił to miejsce, nie wiedział czemu ale lubił. Uwielbiał zapach tych wszystkich składników i kurzu który odkładał się na książkach, tą ciszę i spokój jakim odznaczało się to miejsce. Była też sypialnia gdzie było podobnie, ale wydawała mu się taka trochę pusta, zimna... Nie, gabinet był zdecydowanie jego ulubionym miejscem. Starał się wyłączyć myślenie, wyciszyć umysł tak aby miał możliwość odpocząć od ciągłego myślenia o tym co dzieje się wokół niego, o tym wszystkim na co pozwala, a wręcz zmuszony jest popierać. Już prawie udało mu się dojść do całkowitego nie myślenia o niczym, gdy usłyszał odgłos kroków. No tak, Weasley idzie na szlaban do Carrow'a. Jak ta dziewucha mogła być taka głupia żeby już pierwszego dnia się narażać? Oczywiście Alecto powiedziała mu za co dziewucha dostała szlaban, ale i tak trochę było jej szkoda - ale widać nie była tak mądrą jak myślał skoro tak się naraziła. Dziwne tylko że Alecto wysłała ją do Amycusa - Severus doskonale wiedział jak lubiła zadawać ból, i jak wiele radości jej to sprawiało. Z drugiej jednak strony wiedział że Amycus lubił młode zgrabne ciało, a tego akurat Weasley nie brakowało, a nawet więcej, miała zgrabne nogi i ponętny biust, a przy tym ładną twarz co tamten na pewno od razu zauważył. Dobrze że Czarny Pan zabronił im gwałcić dziewczęta, w przeciwnym razie tamta mogłaby się pożegnać ze swoją niewinnością (o ile jeszcze ją posiadała, choć sądząc po tym jak uwieszała się Potter'owi na szyji jest dość wątpliwe) z chwilą wejścia do jego sali. Postanowił jednak nie zaprzątać sobie dłużej głowy głupią gryfonką, wiedział że Amycus nie zrobi jej nic co mogłoby pozbawić ją jej piękna czy inteligencji - rzuci na nią kilka razy Cruciatusa i odeśle do wieży - w końcu już 19, a do 20 najpóźniej musi być już w swojej wieży. Wezwał kolejną butelkę Ognistej i rzucił zaklęcie wyciszające na gabinet tak żeby nie odbierać żadnych dźwięków z zewnątrz i nalał sobie kolejną szklankę złocistego trunku. Postanowił spić się do nie przytomności zanim Carrow skończy z małolatą.

Luna siedziała z Nevillem jeszcze dobrą godzinę po wyjściu Ginny i starała się po sobie nie poznawać że choć jest nie tak, ale w środku cała drżała. Gdy w końcu Neville zaproponował żeby wracali do swoich wież poderwała się ze swojego fotela jak poparzona i wyleciała z pokoju życzeń nim zdążył się z nią pożegnać. Obiecała Ginny ze nie będzie na nią czekać, ale to było silniejsze od niej - ruszyła szybko w stronę lochów gdzie jak powiedziała przyjaciółka znajdował się pokój tortur. Kilka minut później zdyszana stała przed byłym gabinetem Snape'a. Postanowiła tu poczekać, do 20 było jeszcze dobrych 15 min - poczeka do za piec i dopiero wtedy ruszy do swojej wieży jeśli w tym czasie ruda nie wyjdzie. Minęła minuta, dwie i kilka kolejnych. Nie było słychać krzyków ani jęków - ale w sumie Luna nie była pewna czy to dobry czy zły znak. Po chwili usłyszała odgłos kroków kogoś kto szybko zbliżał się do niej. A niech to! Całkowicie zapomniała o rzuceniu na siebie zaklęcia kameleona w razie jak by siostra kata postanowiła dołączyć do znęcania się nad Ginny! Niewiele myśląc rzuciła się na drzwi znajdujące się na przeciwko niej - do starej sali eliksirów w której nauczał Snape. Weszła szybko do sali i zamknęła za sobą drzwi. Przeszła pod drzwi do gabinetu - jak będzie trzeba to schowa się tam  (w końcu pewnie siedzi sobie teraz na fotelu Dumbledora). Po chwili usłyszała jak kroki zatrzymują się przed sala, i usłyszała jak ktoś dotyka klamki. Sama wiec tez obróciła się w stronę klamki i poczuła jak ta ustępuje pod jej naciskiem i szybko wskoczyła do środka nawet się nie rozglądając i zamknęła drzwi. Zamknęła oczy i oparła się o stare drewno, i wsłuchiwała się w kroki przechodzące właśnie po drugiej stronie drzwi. Gdy usłyszała ze się oddalają wypuściła powietrze z płuc i otworzyła oczy. To co ujrzała niemalże dosłownie zwaliło ja z nóg.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz