środa, 23 października 2013

Rozdział 8

Luna i Ginny stały właśnie pod salą do Obrony przed czarną magia wraz z innymi uczniami a atmosfera była równie napięta jak przed lekcją mugoloznastwa. Po kilku minutach czekania sala otworzyła się z takim hukiem ze wszyscy podskoczyli. Z końca sali usłyszeli gniewne "Wejść" co dodatkowo wprawiło ich w przerażenie - widać nie był w najlepszym humorze. Wszyscy zaczęli zajmować miejsca w ławkach, Ginny z Luna pierwsze dopadły jedną z ostatnich ławek żeby siedzieć jak najdalej od nauczyciela, który zaraz po ich wejściu od sali przez kilka chwil nie odrywał oczu od rudowłosej, co Luna swoim czujnym okiem od razu to zauważyła.
- Dotychczas na lekcjach obrony przed czarną magią uczyliście się o wilkołakach, zwodnikach, wampirach, czerwonych kapturkach i innych tego typu bzdurach, i właściwie to pewnie nie pojeliście istoty czarnej magii dogłębnie. Przez ostatni rok, kiedy to profesor Snape nauczał tego przedmiotu za pewne dużo się nauczyliście, jednak rok nauki nie jest w stanie nadrobic 4lat nic nie robienia, dlatego też w tym roku postaram się nauczyć was jak najwięcej pożytecznych rzeczy - uśmiech który zagościł na jego twarzy sprawił że połowa klasy przestała oddychać - Na początek musicie wiedzieć że czasami zaklęcia które wydawały by się pozytywne, często są o wiele większą torturą niż te które do torturowania służą. Weźmy na przykład zaklęcie wykorzystywane przez hinduskich magów - ujął w dłoń różdżkę i skierował ją w stronę jednego z na wpół mdlejacego Krukona - Kala Hansi.
Chłopak wybuchnął głośnym, radosnym na pozór śmiechem. Przez kilka chwil wyglądał jak by po prostu śmiał się z kawału kolegi z ławki, jednak po kilku minutach zaczęły być widoczne pierwsze oznaki tortury - chłopak spadł z krzesła na podłogę trzymając się za brzuch, cały czerwony na twarzy z płynącymi mu z oczu łzami które wcale nie wyglądały na rozbawione - czaiło się w nich tyle bólu, ile przy nawet najgorszych z widzianych przez Lunę klątw. Po dobrych kilku minutach w których jej serce biło jak oszalałe profesore opuścił różdżkę i zaczął kontynuować monolog jak gdyby nigdy nic, a biedak podnosił się w tym czasie ledwie co z podłogi żeby usiąść przy ławce.
- Jak widzieliście nie tylko bezpośrednie wywoływanie bólu może być torturą, ale nie martwcie się, najfajniejsze sposoby przekaże wam stopniowo na naszych lekcjach. A teraz notujcie....
Wszyscy od razu otworzyli zeszyty i wzieli do reki pióra i zaczeli pisać to, co dyktował na temat zaklęcia Kala Hansi. Luna kątem oka obserwowała go z czystej ciekawości czy to co zauważyła wcześniej jest prawdą czy tylko jej wymysłem, ale pod koniec lekcji była pewna że nie myliła się. Profesor Carrow zerkał na Ginny częściej niż na innych uczniów, a jego wzrok zatrzymywał się na niej dłużej niż gdy przesuwał wzrokiem po reszcie klasy. Nie wróżyło to nic dobrego, ale postanowiła narazie nie niepokoić przyjaciółki mówiąc o swoich spostrzeżeniach. Wszyscy wiedzieli że Ginny podoba się płci przeciwnej, a ona zawsze widziała tylko Harry'ego. Jednak nigdy nie przyszłoby Lunie do głowy że profesor (!) może zainteresować się jej przyjaciółką. A może po prostu uznał że jako była dziewczyna Wybrańca ma jakieś informacje co do miejsca jego pobytu? Jedynie rozsądek jaki posiadała z racji przynależności do domu Roveny Ravenclow powstrzymał srebrnooką przed wybuchem paniki jaka ogarnęła ją w chwili gdy ta myśl pojawiła się w jej głowie.
Po lekcji dziewczyny ruszyły w stonę biblioteki gdzie miały spotkać się z Nevillem i udać się do Pokoju Życzeń umówić kwestię którą poruszył przy obiedzie - wznowienie GD. Luna stwierdziła że to dobry pomysł - spotkania GD zawsze dawały jej dużo siły, a także wrażenie że ma przyjaciół - to właśnie na tych spotkaniach poznała Nevilla, zaprzyjaźniła się z Ginny, a nawet Ronem, Harry'm i Hermioną. Oczywiście to czego się uczyli również dużo jej pomogło - praktycznie uratowało ją w Ministerstwie Magii, a także pomogło w zeszłorocznej Bitwie o Hogwart. Miała nadzieję ze tym razem kiedy stanie do walki będzie umiała jeszcze więcej, i że pokona jak największą ilość Śmierciożerców, choćby miała przypłacić to własnym życiem.
 
Czas mijał nieubłagalnie, i nim Dyrektor się obejrzał już był piątek. Przez te wszystkie dni jego głowę cały czas zajmowała wizja szlabanu z Lovegood, i właściewie nie wiedział dla kogo będzie to bardziej przykre doswiadczenie - czy dla niej spędzić z władcą lochów przynajmniej godzinę, czy też może dla niego wytrzymać z zapatrzoną w ojca idiotką. Przez te kilka dni cały czas wręcz ukrywał się przed nią, jak i przed tą Weasley - gdy one wchodziły do Wielkiej Sali to on wychodził, a większość czasu spędzał na ogół w swoim gabinecie lub na planach złapania Poterra z Czarnym Panem. Choć wiele przykrych rzeczy można było mu zarzucić to nikt od czasów szkolnych nie odważył się nazwać go tchurzem, a teraz prosze, bał się spojrzeć w oczy marnej 16-latce! Kilka razy w chwilach kryzysu pisał do niej że jednak odwołuje swój szlaban, raz poszedł do Alecto żeby poprosić ją aby to ona ukarała dziewczynę, ale za każdym razem w ostatniej chwili jego duma i ego nie pozwalały mu na to. On, ślizgon, śmierciożerca odkąd skończył szkołę, człowiek który grał podwójną rolę przez tyle lat, morderca największego czarodzieja obecnych czasów, Dumbledore'a miałby chować się przed głupią smarkulą? Nigdy! Jak to możliwe że ktoć kto na codzień kłamie w oczy Czarnemu Panu bał się spojrzeć w oczy jakiejś tam krukonce? No i jest jeszcze kwestia tego co miałaby na tym szlabanie robić. Po kilku dniach myślenia uznał że najlepiej będzie jak da jej do pokrojenia jakieś składniki do eliksirów - co jak co, ale w tym była dobra, musiał to przyznać jeśli nie przed nią, to przynajmniej przed samym sobą.

Kilka minut przed 18 wziął się w garść i usiadł sztywno przy biurku wpatrując się w drzwi. Na twarz przywołał tak dobrze znany uczniom wyraz całkowitego znudzenia i obojętności, a z oczu wyglądała złość na samego siebie. Na zegarze który wisiał dokładnie przed nim wskazówki właśnie wskazały godzine 18 gdy rozległo się pukanie do drzwi. Ryknął "wejść", a drzwi powoli się otworzyły i weszła do środka krukonka w nienagannym mundurku. Włosy miała rozpuszczone, co sprawiło że przypomniał sobie jak delikatne są w dotyku i gdyby nie ćwiczone latami opanowanie uśmiechnął by się do tego wspomnienia. Nagle zaległa w nim złość - jak ona śmie przychodzić tu w rozpuszczonych włosach??
- Minus 5 punktów za spuźnienie, i minus 10 punktów za nieodpowiedni wygląd na szlabanie - wysyczał praktycznie nie ruszającymi się ustami. Zmusił się aby spojrzeć blondynce w oczy i nie zobaczył w nich złości ani strachu a jedynie lekkie rozbawienie, co całkowicie zbiło go z tropu. Nie dał oczywiście tego po sobie poznać, i zdziwienie zatuszował swoim zwyczajem jeszcze większą dozą złości.
- Co tak stoisz? Wracaj do sali, wyjmij przybory to krojenia składników a ja przyszykuje to co masz mi pokroić - ryknął na nią uświadamiając sobie że powinien to wszystko przyszykować wcześniej tak aby małolata nie miała możliwości zglądać jego własności ale było już za późno. Dziewczyna wróciła do drzwi którymi kilka sekund temu weszła i skierowała się w stronę szafki gdzie zawsze były deski do krojenia i zestawy noży i innych przyborów niezbędnych to przygotowywania składników do eliksirów. Wyłożyła wszystko na najbliższej ławce i czekała. On w tym czasie wyjął jej całą stertę różnych korzeni, liści, glonów i innych mniej lub bardziej przyjemnych składników cały czas obserwując tamtą kątem swojego czarnego jak węgiel oka. Jednym ruchem różdżki przeniusł wszystko na stolik który wybrała i dał jej instrukcje co do tego co i jak miała pokroić, i wraz ze swoja falująca peleryna wrócił do gabinetu. Usiadł za biurkiem i w duchu pogratulował sam sobie - mimo że go ciągnęło, nie dotknął jej włosów - ba! nawet na nie mocno nie patrzył. Postanowił że najlepiej zrobi jak zajmie się czytaniem jakiejś zajmującej lektury. Podszedł do najbliższej półki i chwycił opasły tom oprawiony w czarną skórę i całkowicie zagłębił się w lekturze.
 
Luna stała przy ławce i powoli kończyła zadaną jej na dzisiaj pracę. O ile odebrane punkty były dla niej czymś normalnym i właściwie to bała się że straci ich więcej niż tylko 15, o tyle to że miała kroić składniki było dla niej dużym zaskoczeniem - spodziewała się że będzie ją torturował Cruciatusem, a w najlepszym wypadku każe jej czyścić kociołki bez użycia magii. Widać musiał uznać że na prawdę dobrze sobie poradzi z tym zadaniem skoro pozwolił jej dotykać jego cennych zbiorów i to bez nadzworowania jej. Wiedziała też  co miał na myśli gdy wpomniał o nieodpowiednim wyglądzie - zapewne chodziło o jej włosy. Na początku nie zrozumiała dlaczego jej włosy mu przeszkadzały, ale jak powiedział jej co ma robić to pojęła od razu że po prostu bał się że któryś z jej włosów zapląta się miedzy korzenie czy glony i zepsuje eliksir który miał przygotować dlatego też przed rozpoczęciem krojenia przetransmutowała jedną ze swoich spinek które powstrzymywały jej włosy przed spadaniem na twarz w gumkę do włosów którż związała w kuca a spinki wykorzystała zeby ułożyć włosy w zgrabny kok. Praca szła jej szybko i przyjemnie, i aż zaczęła się obawiać że profesor może uznać że następnym razem musi dać jej gorsze zadanie. Po czasie który wydawał jej sie kilkonastoma minutami drzwi jego gabinetu otworzyły się i spojrzał na nią groźnie.
- Minus 10 punktów za urzywanie magii w trakcie szlabanu.
Lune wmurowało. Używanie magii?? Przecież wcale jej nie uzywała! Sama wszystko robiła, nawet naostrzyła nóż bez pomocy magii!! I znów zanim pomyślała to powiedziała:
- Przecież nie używałam magii profesorze! - jej głos zabrzmiał o kilka tonów za głośno czego od razu pożałowała. Zaczął się do niej zbliżać niebezpiecznie szybko i nim się spostrzegła już stał zaledwie 3 kroki od niej sprawiając że stojąc przed nim czuła sie taka mała jak by jej wogóle nie było.
- Minus 15 punktów za odzwywanie się nieproszona i podnoszenie głosu na dyrektora. I kolejne 5 punktów za skleroze, przemieniłaś spinkę w gumkę do włosów - powiedział niby spokojnie, ale jego głos świadczył o tym że niebawem nastąpi wybuch - a teraz sprzątnij po sobie, dokończysz w przyszy piątek. Masz 10 minut żeby zdąrzyć przed ciszą nocną jeśli nie chcesz kolejnego szlabanu.
Odwrócił sie i wrócił do swojego gabinetu trzaskając drzwiami. Luna szybko sprzątnęła wszystko co wyjęła i wyszła z sali.
 
Ginny właśnie siedziała i rzucała zaklęcie Proteusza na fałszywe galeony które beda służyć nowym członkom GD - przez cały weekend mieli mnustwo pracy rozmawiając z różnymi osobami z różnych domów i klas. Aby zmniejszyć ryzyko że ktoś nie pożądany dowie się o ich przedsięwzięciu gdy ktoś odmawiał po prostu wymazywali mu z pamięci ich rozmowę. Teraz Luna i Neville rozmawiali z nowymi członkami w Pokoju Życzeń przekazując im niezbędne informacje dotyczące ich spotkań ze strony praktycznej, a później mają ich nauczyć zaklęcia kamaleona tak żeby mieli jak bezpiecznie rozejść się do swoich pokojów wspólnych po zakonczońym spotkaniu. Ginny dokończyła swoje zadanie, wzięła torbę i ruszyła do miejsca ich spotkań żeby rozdać wszystkim galeony. Do Gwardii dołączyli prawie wszyscy gryfoni, nie malże połowa puchonów i kilkunastu starszych krukonów. Gdy Ginny weszła do Pokoju Luna i Neville właśnie kończyli spotkanie, rozdali tylko jeszcze galeony i rzucili zaklęcia kameleona na młodszych uczniów którym to jeszcze nie wychodzilo i wypuścili ich.
- Ile nowych osób mamy! Dobrze że Pokój sam się dostosowywuje, inaczej mielibyśmy spory problem z pomieszczeniem się w normalnej sali - celnie zauważyla Luna.
- Tak, to prawda. A dzięki zaklęciu kameleona możemy im zapewnić bezpieczeństwo że nikt ich nie złapie jak będą wracać, nie chcemy przecież przywrócenia 24 dekretu Umbrige - dodał Neville.
Ginny lubiła chłopaka i mu ufała, dlatego zupełnie  nie wiedziała jak go poprosic żeby już sobie poszedł bo chciała chwilę porozmawiać z Luną sam na sam. Jednak na szczęście sprawa rozwiązała się sama.
- Ja już pujdę, lepiej będzie jak będziemy wracać osobno, Snape wie że prędzej byliśmy zamieszani w Gwardię, jak nas zobaczy koło Pokoju Życzeń razem od razu doda dwa do dwuch i będziemy mieli pozamiatane - pożegnawszy się z Luną i mowiąc Ginny 'do zobaczenia w pokoju wspólnym' ruszył do drzwi i po chwili już go nie było. Ginny spojrzała na Lunę a ta już wiedziała że przyjaciółka chce porozmawiać. Pojawiły się dwa fotele i stolik na którym stały dwa kubki z gorącą czekoladą. Kochany pokój, zawsze wie czego im trzeba. Usiadły i przez chwilę w ciszy piły czekoladę, a Luna spokojnie czekała az ruda zbierze się w sobie powiedzieć jej to co miała do powiedzenia.
- Wiesz, odkąd Carrow pojawił się w naszym przedziale w pociągu mam wrażenie że ciągle mi się przygląda. Nie wiem, może to tylko moja chora wyobraźnia, ale... sama nie wiem - Ginny załamała ręce, a Luna jedynie lekko przytaknęła potwierdzając przypuszczenia gryfonki - Co ja mam teraz zrobić? - głos jej się załamał, a Luna podeszła do niej i objęła ją jak siostra obejmujaca płaczącą młodszą siostrzyczkę.
- Wiesz, wydaje mi się że będą próbowali z Ciebie wyciągnąć gdzie przebywa Harry... Wszyscy wiedzą że się spotykaliście.
- Ale przecież ja nie wiem gdzie on jest! Nie mam z nimi kontaktu od ślubu Billa i Fleur! Ja nawet nie wiem czy on jeszcze żyje, nie mam żadnych informacji które by im pomogły! - już całkowicie otwarcie szlochała ruda. Wszystkie emocje które przez ostatnie tygodnie trzymała w sobie nagle pękły i wylewały się z niej ilościami jakich nawet nie podejrzewała. Odkąd Ministerstwo zostało przejęte przez Voldemorta nie pozwoliła sobie nawet na jedna łzę. Fleur jaka była taka była, ale gdy przyszło co do czego starała się pocieszyć Ginny w tych ciężkich dla niej dniach dopuki nie poszła do Hogwartu. Przypomniała sobie te wszystkie poranki kiedy francuska przychodziła do niej i zastawała ją całkowicie otępiałą, po nie przespanej nocy i pomagała jej się doprowadzić do pożądku zanim zobaczy ją reszta rodziny, te wszystkie wieczory kiedy przynosiła jej do pokoju gorącą herbatę, wiedząc że za pewne szwagierka i tak jej nie wypije. Tak na prawdę dopiero powrót do Hogwartu dał jej jakić cel, a GD tylko ten cel jeszcze bardziej uświęciło. Sprzeciwiać się wszelkimi możliwymi sposobami terrorowi który ogarnął Hogwart, chronić jak najwiekszą ilość uczniów młodszych klas (bo to oni byli najbardziej narażeni na złość Carrow'ów i Snape'a ze względu na to że nie bardzo wiedzieli co się dzieje) i wygranie tej wojny choćby miało ją to kosztować życie.
- Ale Ginny, oni o tym nie wiedzą. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że nie musisz się ich tak na prawde obawiać, co najwyżej dadzą Ci veritaserum a jak zobaczą ze nic nie wiesz to puszczą Cię, to wszystko - starała się ją pocieszyć Luna, jednak ona nie widziała sali tortur, nie wie jakie sposoby na ich dręczenie wynaleźli i chciała jej tego na razie zaoszczędzić. Zresztą nie chodziło w cale o to co mogli by jej zrobić, łzy które spływały po jej policzkach były łzami tęsknoty i strachu o Harry'ego. Zdawała sobie sprawę z tego że brak wiadomości o nim to dobra oznaka bo jak by Voldemort go złapał to wszyscy od razu by się o tym dowiedzieli. Jednak mimo to nie mogła przestać myśleć o tym co się z nią stanie gdy jego zabranie, był miłością jej życia, jak jego zabraknie jej życie bedzie gorsze niż śmierć, coć jak pocałunek dementora. I tego właśnie obawiała się najbardziej. Nie tortur, nie śmierci, ale tego że jego zabraknie. Przez kilkanaście minut wogule nie mogła opanować swojego płaczu. Łzy płynęły strumieniami zamieniejąc koszulę Luny w mokrą, ubrudzoną od tuszu szmatę, ta jednak wcale się nie skarzyła. Dopiero jak już wypłakała całe morze łez zaczęła się powoli uspokajać, i po chwili poczuła ukłucie wyrzutów sumienia, ona tu rozpacza, a przecież jej przyjaciółka też ma problemy. Od piątku nie zapytała jej nawet jak było na szlabanie u Snape'a, a była już niedziela wieczór. Postanowiła być bardziej opiekuńcza względem krukonki i następnym razem nie myśleć tylko o sobie ale też i o niej. Zapytała ją jak było.
- W sumie było ok. Spodziewałam się tego samego co i Ty mialaą na szlabanie, a w najlepszym wypadku całonocnego szorowania kociołków bez użycia magii, a dał mi jedynie do krojenia jakieś korzenie, glony i inne świnstwa na składniki do eliksirów, i odjął mi 45 punktów za to że się spuźniłam, miałam rozpuszczone włosy, za to że zmieniłam spinkę w gumkę żeby je związać i za to że powiedziałam że nie urzywałam magii bo całkiem zapomniałam o tamtej transmutacji, i za to że o niej zapomniałam - uśmiechnęła się Luna. Ginny patrzyła na nią oczami wielkimi jak spodki. Kazał jej kroić składniki do eliksirów? Jak to wogule możliwe? Tylko raz miała szlaban u Mistrza eliksirów, i był to najgorszy szlaban jaki dostała: czyszczenie bez użycia magii łazienki dla dziewczat w lochach. - Ciekawe co da mi w piątek, mam nadzieje że cos równie miłego. Chyba miał wtedy dobry humor dlatego tak łagodnie mnie potraktował.
- No wiesz, jego Pan rośnie w siłę, a on wraz z nim, oczywiście że ma dobry humor, czemu miałby miec zły. Wogule bardzo żadko go widać, nawet na posiłkach jest tylko czasami.
- Pewnie jest bardzo zajęty, a brudną robotę zostawia Carrow'om.
- Pewnie tak...
Porozmawiały jeszcze kilka minut, dopiły wciąż gorącą czekoladę, rzuciły zaklęcie kameleona na siebie na wzajem i każda ruszyła w stronę swojej wieży.
 
Amycus Carrow siedział w swojej sali i czekał na Gryfonów i Krukonów z 6 roku. Minęło już póltora tygodnia jak torturował tą małą Weasley, a obraz jej wyginającego się z bólu ciała wciąż stawał mu przed oczami za każdym razem gdy ją widział. Tak samo zawsze gdy wchodził do swojej sypialni ogarniał go tępy ból w lędźwiach gdy patrząc na łóżko obłożone śnieżnobiałą pościelą wyobrażał sobie te rude długie włosy rozrzucone wokół jej ślicznej twarzy. Obserwował ją przez te dni na każdej lekcji, czasami nawet łapał się na tym że w czasie posiłków zerkał w stronę stołu lwa szukając jej wzrokiem. Za każdym razem gdy łapał się na tym wmawiał sobie że to był ostatni raz, że więcej nie bedzie, że to niestosowne, a jednak za każdym razem sytuacja się powtarzała. Nie wiedział jak i czemu, ale musiał jej dać kolejny szlaban. Chodził za nią od dwuch dni, ale nic na nią nie miał - wzorowa uczennica. Siedział tak w sali i zastanawiał się co zrobić gdy nagle przyszedł mu głowy świetny pomysł na to, jak zapewnić pannie Weasley szlaban.
 
- Lovegood, przypomnij zaklęcie o którym mówiłem na poprzedniej lekcji.
Luna wstała i uważnie obserwując nauczyciela odpowiedziała:
- Zaklęcie nazywało się Godgoli i powodowało bardzo silne łaskotanie wszystkich części ciała ofiary - i usiadła. Po nie całych dwuch tygodniach nauki sama nie wiedziała które z zaklęc których się uczyli było najgorsze, każde kolejne było coraz bardziej okrutne. Luna nigdy nie myślała że może być aż tyle sposób na katowanie człowieka.
- Minus 5 punktów dla Ravenclow, zapomniałaś dodać że po zdjęciu zaklęcia przez kilka godzin utrzymują się czerwone, swędzące ślady jak po poparzeniu pokrzywą, również na całym ciele - mimo że słowa były skierowane do Luny, jego wzrok spoczywał na Ginny - A teraz mam dla was niespodziankę - oderwał od niej wzrok - Dziś będziemy świczyć to zaklęcie.
Wszyscy wpatrywali się w nauczyciela wielkimi jak spodki od filiżanek oczami. Ćwiczyć? Pierwsze co przyszło Lunie do głowy było to  że pewnie przyprowadzi jakieś zwierzęta żeby na nich ćwiczyli zaklęcie i już się jej zrobiło szkoda biednych stworzeń które będą zmuszeni męczyć, gdy drzwi do sali otworzyły się i weszła grupa puchonów z pierwszego roku. Lunie zakręciło się w głowie.
- Panno Grey, Pani pierwsza, a wybór ucznia zależy od Pani - wskazał na tęższą Krukowkę, która z lekkim tylko ociąganiem wstała z ławki i wyszła na środek sali. Po krótkim namyśle wskazała śliczną blondyneczkę o zielonych oczach, i dziewczynka pchnięta przez 'kolegów' również wyszła na salę blada jak ściana. Luna wstrzymała oddech ciekawa czy Victoria Grey, dziewczyna z którą dzieliła dormitorium odważy się żucić czarnomagiczne zaklęcie. Victoria spojrzała nie pewnie na nauczyciela, jak by pytajaco czy na prawdę ma to zrobić a ten tylko kiwnął głową a z jej ust wyplynęło zaklęcie
- Godgoli
Krukonka się zajaknela a jej głos był ledwie słyszalny, ale słodka blondyneczka i tak upadła na podlogę i już po kilku sekundach było widać jak jej ciało pokrywa się czerwonymi plamami jak od pokrzywy. Luna z przerażeniem odwróciła głowę, nie była w stanie na to patrzeć. Na szczęście dla blondyneczki a nie szczęście dla kolejnej ofiary profesor już po 2minutach kazał Victori przerwać i podał pierwszorocznej jakiś eliksir, za pewne na odzyskanie sił.
- Panno Grey, nie przykladała się Pani zbytnio do tego zaklęcia. Mam nadzieję że następnym razem będzie lepiej bo inaczej będę musiał Panią odpowiednio zmotywować - i posłał jej uśmiech przez który dziewczyna zbladła ale gorąco przytaknęła. Rozejrzał się po klasie i jego wzrok zatrzymał się na kolejnym krukonie - Aaron Winchester. Chłopak bez wachania podszedł i wybrał krzepkiego bruneta wsród młodszych uczniów i bez mrugnięcia okiem czy zająknięcia rzucił zaklęcie. Od razu było widać że było ono o wiele silniejsze niż zaklęcie dziewczyny bo wszystko to co działo się prędzej z dziewczynką działo się o wiele szybciej z nową ofiarą, a profesor zamiast kazać mu przestać wcześniej, to on pozowlił na torturę dwa razy dłuższą, z chorą fascynacją wpatrując się w wijącego się pod wpływem zaklęcia puchona. Gdy w końcu kazał przestać tak samo podał eliksir młodemu i podszedł uscisnąć dłoń starszemu.
- No, w reszcie jakiś talent! Widzę że jeszcze wyjdzie z Ciebie czarodziej - i poklepał go po ramieniu a chłopak odpowiedział szczerym (!) uśmiechem, a nauczyciel ponownie rozejrzał się po sali, a Luna od razu wiedziała na kogo padnie jego wybór - Panna Weasley! Ponad rok temu widziałem że jest Pani zdolną uczennicą, kilka tygodni temu również, ale proszę odświerzyć moją pamięć. Zapraszam - i ręką wskazał na środek sali. Luna szybko spojrzała na przyjaciółkę, a ta podniosła wysoko głowę i wyszła na środek sali z gracją i odwagą przypisywaną jedynie domowi lwa, jednak różdżkę wciąż trzymała w polach szaty. Stanęła na przeciw Carrow'a i spojrzała mu prosto w oczy.
- Jeśli sądzi Pan że to zrobię, to albo wierzy Pan w cuda, albo jest Pan zwyczajnie głupi - i ruszyła w stronę wyjścia ale nim doszła do drzwi Carrow jednym machnięciem różdżki sprawił że znów stała przed nim. Wszyscy mieli wstrzymane oddechy i patrzyli na to jak skończy się ten pojedynek spojrzeń. O ile poprzednim razem Luna uważała że dziewczyna nie potrzebnie zarobiła szlaban, tak tym razem całkowicie ją popierała, i wiedziała że na jej miejscu też by odmówiła wykonania polecenia, może nie ujeła by tego w ten sposób, ale efekt był by i tak ten sam:
- Szlaban tam gdzie ostatnio, w piatek o 18 - i wciąż patrząc jej w oczy oznajmił - koniec lekcji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz